[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądał naprawdę niezle.Nie tylko  jak na swój wiek.Opalenizna robiła swoje.Odmładzała go o kilka dziesięcioleci.Co najmniej! Obiektywnie patrząc, nie dałby sobie więcej niż trzydzieści lat.Tak więc twarz prezentowała się doskonale.Zauważył jednak ostatnio z niemałymprzerażeniem, że jego ciało nie jest już tak jędrne jak kiedyś.Skóra była miejscami wiotkai obwisła.Nie szkodzi.Miał tyle pieniędzy, że jeżeli zechce, będzie mógł to i tamto poprawić.Operacje są przecież dla ludzi.Nie wstydził się tego, że gładką twarz zawdzięczał pewnemuznanemu chirurgowi.Blance też zafundował co nieco, musiała być przecież reprezentacyjna.I taka też właśnie była.Seksowna, ale głupia.Póki mieszkali w mieście i zarządzał aktywnieswoją firmą, nie stanowiło to problemu.Przyjemnie pokazać się z takim króliczkiem u bokuna kolacjach biznesowych.Teraz jednak przestało mu to wystarczać.Usunął się w cieńi większość czasu spędzał w Lipowie.Tutaj głupia żona była tylko utrapieniem.Poza tym widział w oczach tej blond cizi niesmak.Zwłaszcza kiedy zdejmował ubranie, żebymogła zrobić to, czego od niej oczekiwał.Nie była zachwycona tym, co widziała. A sama nie dała mi nawet dziecka  mruknął pogardliwie Senior Kojarski, poprawiającfryzurę raz jeszcze.Wiedział, że nie w nim tkwi problem.Trudno, stało się.Blanka nie jest mu już potrzebna.Wkrótce trzeba będzie się jej pozbyć.Młodszy aspirant Daniel Podgórski zgasił światła w komisariacie.Był całkiem zadowolonyz minionego dnia.Czwartek okazał się zdecydowanie bardziej owocny niż środa.Można byłopowiedzieć, że sprawa posunęła się odrobinę do przodu.Mieli kilka tropów.Był zmęczony, alejednocześnie pełen energii.Dużo też myślał o wczorajszym wieczorze z Weroniką.Czuł się z niądobrze, mimo że dopiero się poznali.Może warto spróbować, zastanawiał się, pogwizdując cicho.Nie wiedział, co miałbywłaściwie zrobić.W końcu uznał, że najlepiej będzie wpaść z odwiedzinami.Nie był jednakpewien, czy wypadało zjawić się tak po prostu, bez zapowiedzi.Rozważał przez chwilę możliweusprawiedliwienia.Wszystko wydawało się bez sensu.W końcu zdecydował się pójść do sklepuWiery i kupić czekoladki.To będzie chyba dobry prezent.Przynajmniej nie przyjdzie z pustymirękami.Na szczęście światła w sklepie były zapalone, czyli Wiera jednak zdecydowała się w końcuotworzyć.Maria mówiła, że rano długo miała zamknięte.Nie było w tym nic dziwnego,sklepikarka często tak robiła.Mimo to matka uparcie twierdziła, że Wiera wygląda na chorą.Przyokazji mógł to sprawdzić.Swoją drogą Maria też wydawała się czymś zmartwiona.Przypomniałsobie, że miał z nią o tym porozmawiać.Może uda mu się wieczorem, kiedy wróci do domu.Wszedł do sklepu witany dzwiękiem dzwonka.Nie było żadnych klientów.Wiera siedziałaza ladą, w zamyśleniu robiąc na drutach.Jej palce zwinnie manewrowały włóczką. Dobry wieczór, pani Wiero  przywitał się grzecznie Daniel. Chciałem kupićbombonierkę na prezent.Miałaby pani coś takiego?Sklepikarka skinęła tylko głową.Jak zwykle była rozczochrana, a jej długie czarne włosysterczały na wszystkie strony.Rzeczywiście wyglądała trochę jak wiedzma.Dziś jednakzrezygnowała ze swojej nieodłącznej długiej spódnicy, więc efekt nie był już ten sam. A dla kogo to szykujesz niespodziankę, Danielku? Jeśli można wiedzieć, hm?Mimo początkowego zamyślenia Wiera okazała się ciekawska jak zwykle.Podgórski uznał,że raczej nie jest chora. No więc&  zaczął.Nie był pewien, czy chce zdradzać swoje zamiary.Znając Wierę, za chwilę powie o tymwszystkim mieszkańcom wsi.  Dla mojej Weroniki, co?  zgadła bez trudu sklepikarka. Piękna z niej dziewczyna,prawda?Daniel przytaknął nieśmiało. Mam coś specjalnego. Sklepikarka podała mu pudełko czekoladek.Było w ładnymzłotym opakowaniu. Na pewno będą jej smakowały.Zobaczysz!Wyciągnął pieniądze.Pokręciła głową.Kilka kosmyków potarganych włosów spadło jejna czoło. To na mój koszt.Spędzcie miło wieczór, dzieciaki. Dziękuję bardzo, pani Wiero.Ale nie mogę przyjąć takiego prezentu.Zapłacę. Zdecydowanym ruchem położył pieniądze na ladzie.Wiera bez słowa zgarnęła pieniądze do kasy. Jak chcesz, jak chcesz&  wymruczała i pogrążyła się znowu w zamyśleniu.Automatycznie wzięła druty i jej dłonie podjęły swój taniec.Daniel Podgórski wyszedł ze sklepu, starannie zamykając drzwi.Wokół zapadła już wczesnazimowa noc.Znieg nareszcie przestał padać.Policjant ruszył razno pod górę w kierunku domuNowakowskiej.Kiedy już podjął decyzję, że pójdzie do Weroniki, poczuł się lekko.Przecież nicw tym złego, że dwoje dorosłych ludzi ma się ku sobie.Nie musiał się z tym specjalnie ukrywać.To nie jest przecież powód do wstydu.Za zakrętem pojawił się stary dworek.W oknach paliły sięświatła.Nie było zasłon, więc dokładnie widział wnętrze domu.Zauważył, że Weronika siedzi przy stole w jadalni.Towarzyszył jej jakiś mężczyzna.Z daleka wydawało mu się, że to Tomek Szulc, który pomagał we dworze u Kojarskich.Pararozmawiała z ożywieniem.Nagle mężczyzna pochylił się ku Weronice i pocałował ją prostow usta.Daniel zatrzymał się na środku polnej drogi, wpatrując się w całującą się w oddali parę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl