[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyplusk wioseł już umilkł, mogła niemal usłyszeć bicie własnego serca.Nagle znalazła się gdzieindziej.może w Harrenhal z Gendrym albo z Ogarem w lasach na brzegach Tridentu.Sola jestgłupim dzieciakiem powiedziała sobie. Ja jestem wilkiem i nie będę się bała.Poklepałarękojeść Igły, na szczęście, i weszła na pogrążone w cieniu schody.Za każdym krokiempokonywała dwa stopnie, żeby nikt nie mógł jej oskarżyć, że się boi.Na szczycie czekała na nią para rzezbionych, drewnianych drzwi wysokich nadwanaście stóp.Te po lewej wykonano z jasnego jak kość czardrewna, a te po prawej zbłyszczącego hebanu.Pośrodku obojga wyrzezbiono twarz księżyca: hebanową na drzwiach zczardrewna, z czardrewna na hebanowych.Ten widok z jakiegoś powodu przypomniał jejdrzewo serce z bożego gaju w Winterfell.Te drzwi na mnie patrzą pomyślała.Popchnęłaoboje drzwi jednocześnie, opierając się o nie dłońmi w rękawiczkach, ale nie chciały ustąpić.Zamknięte na klucz i zaryglowane. Wpuśćcie mnie, głupki zażądała. Przepłynęłam wąskie morze. Zacisnęłapięść i załomotała w drzwi. Jaqen powiedział mi, żebym tu przypłynęła.Mam żelazną monetę. Sięgnęła do mieszka i uniosła ją. Widzicie? Valar morghulis.Nikt jej nie odpowiedział, ale drzwi się otworzyły.Uchyliły się do wewnątrz zupełnie bezgłośnie, mimo że nie poruszała ich ludzka ręka.Arya postąpiła krok naprzód, a potem drugi.Drzwi zamknęły się za nią i na chwilę stała sięślepa.Trzymała w ręku Igłę, choć nie pamiętała, żeby ją wyciągała.Pod ścianami paliło się kilka świec, lecz dawały tak niewiele światła, że Arya niewidziała nawet własnych stóp.Ktoś coś szeptał, za cicho, żeby mogła rozróżnić słowa.Ktoś innypłakał.Słyszała lekkie kroki, dzwięk skórzanych podeszew ślizgających się po kamieniu, drzwi,które gdzieś się otworzyły i zamknęły.Woda.Słyszę też wodę.Jej oczy przyzwyczaiły się powoli do ciemności.W środku świątynia wydawała sięznacznie większa niż na zewnątrz.Septy w Westeros miały siedem ścian i siedem ołtarzy dlasiedmiu bogów, ale tutaj bogów było więcej.Pod ścianami widziała posągi, wielkie i złowrogie.U ich stóp paliły się migotliwym płomieniem czerwone świeczki, słabe jak odległe gwiazdy.Najbliżej Aryi stała marmurowa kobieta wysokości dwunastu stóp.Woda spływała z jej oczuniczym prawdziwe łzy, wypełniając miskę, którą ściskała w ramionach.Za nią znajdował sięwyrzezbiony z hebanu mężczyzna z głową lwa, zasiadający na tronie.Po drugiej stronie drzwiogromny koń z brązu i żelaza stawał dęba, wsparty na dwóch potężnych nogach.Dalejwypatrzyła olbrzymią, kamienną twarz, blade niemowlę z mieczem, kudłatego, czarnego kozławielkiego jak tur i zakapturzonego mężczyznę wspartego na lasce.Kolejne posągi były tylkoledwie widocznymi w mroku plamami.Tu i ówdzie paliły się pod nimi świece.Arya ruszyła między szeregami długich, kamiennych ław, cicha jak cień.W dłoniściskała miecz.Podłoga była tu z kamienia, czuła to pod stopami, nie z gładzonego marmuru, jakw Wielkim Sepcie Baelora, ale z czegoś bardziej szorstkiego.Minęła kilka szepczących do siebiekobiet.Było tu ciepło i duszno, tak duszno, że aż ziewnęła.Czuła woń świec.Ich zapach nie byłznajomy, ale doszła do wniosku, że to jakieś dziwaczne kadzidło.gdy jednak zapuściła się dalejw głąb świątyni, świece zaczęły pachnieć śniegiem, sosnowymi igłami i gorącym gulaszem.Todobre zapachy powiedziała sobie Arya i poczuła się odważniejsza.W wystarczającym stopniu,by schować Igłę do pochwy.W samym środku świątyni znalazła wodę, której plusk słyszała: basen o średnicydziesięciu stóp, czarny jak inkaust i oświetlony małymi, czerwonymi świeczkami.Siedział przynim młodzieniec w srebrzystym płaszczu, płacząc cicho.Zanurzył dłoń w wodzie i po tafliprzemknęły szkarłatne zmarszczki.Potem młodzieniec uniósł dłoń do ust i zaczął ssać palce,jeden po drugim a pewno jest spragniony.Wzdłuż brzegu basenu ustawiono kamienne kubki.Arya napełniła jeden z nich wodą i zaniosła nieznajomemu, żeby mógł się napić.Kiedy podałamu naczynie, młodzieniec gapił się na nią przez dłuższą chwilę. Vałar morghulis powiedział wreszcie. Valar dohaeris odrzekła.Zaspokoił pragnienie, a potem z głośnym pluskiem wrzucił kubek do wody i podniósłsię chwiejnie, trzymając się za brzuch.Przez chwilę Arya myślała, że młodzieniec zaraz sięprzewróci.Dopiero wtedy poniżej jego pasa zauważyła ciemną plamę, która szybko rosła. Jesteś ranny zawołała, ale nieznajomy nie zwracał na nią uwagi.Powlókł sięchwiejnym krokiem ku ścianie i wczołgał na twarde, kamienne łoże umieszczone w niszy.Aryarozejrzała się wokół i zobaczyła inne podobne wnęki.W niektórych spali starzy ludzie.ie wyszeptał w jej głowie słabo już pamiętany głos. Są martwi albo umierający.Patrz oczyma.Jej ramienia dotknęła czyjaś dłoń.Arya odwróciła się błyskawicznie, ale to była tylko mała dziewczynka, blade dziecko wszacie z kapturem, która zdawała się pochłaniać całą postać.Szata była czarna po prawej, a białapo lewej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Gdyplusk wioseł już umilkł, mogła niemal usłyszeć bicie własnego serca.Nagle znalazła się gdzieindziej.może w Harrenhal z Gendrym albo z Ogarem w lasach na brzegach Tridentu.Sola jestgłupim dzieciakiem powiedziała sobie. Ja jestem wilkiem i nie będę się bała.Poklepałarękojeść Igły, na szczęście, i weszła na pogrążone w cieniu schody.Za każdym krokiempokonywała dwa stopnie, żeby nikt nie mógł jej oskarżyć, że się boi.Na szczycie czekała na nią para rzezbionych, drewnianych drzwi wysokich nadwanaście stóp.Te po lewej wykonano z jasnego jak kość czardrewna, a te po prawej zbłyszczącego hebanu.Pośrodku obojga wyrzezbiono twarz księżyca: hebanową na drzwiach zczardrewna, z czardrewna na hebanowych.Ten widok z jakiegoś powodu przypomniał jejdrzewo serce z bożego gaju w Winterfell.Te drzwi na mnie patrzą pomyślała.Popchnęłaoboje drzwi jednocześnie, opierając się o nie dłońmi w rękawiczkach, ale nie chciały ustąpić.Zamknięte na klucz i zaryglowane. Wpuśćcie mnie, głupki zażądała. Przepłynęłam wąskie morze. Zacisnęłapięść i załomotała w drzwi. Jaqen powiedział mi, żebym tu przypłynęła.Mam żelazną monetę. Sięgnęła do mieszka i uniosła ją. Widzicie? Valar morghulis.Nikt jej nie odpowiedział, ale drzwi się otworzyły.Uchyliły się do wewnątrz zupełnie bezgłośnie, mimo że nie poruszała ich ludzka ręka.Arya postąpiła krok naprzód, a potem drugi.Drzwi zamknęły się za nią i na chwilę stała sięślepa.Trzymała w ręku Igłę, choć nie pamiętała, żeby ją wyciągała.Pod ścianami paliło się kilka świec, lecz dawały tak niewiele światła, że Arya niewidziała nawet własnych stóp.Ktoś coś szeptał, za cicho, żeby mogła rozróżnić słowa.Ktoś innypłakał.Słyszała lekkie kroki, dzwięk skórzanych podeszew ślizgających się po kamieniu, drzwi,które gdzieś się otworzyły i zamknęły.Woda.Słyszę też wodę.Jej oczy przyzwyczaiły się powoli do ciemności.W środku świątynia wydawała sięznacznie większa niż na zewnątrz.Septy w Westeros miały siedem ścian i siedem ołtarzy dlasiedmiu bogów, ale tutaj bogów było więcej.Pod ścianami widziała posągi, wielkie i złowrogie.U ich stóp paliły się migotliwym płomieniem czerwone świeczki, słabe jak odległe gwiazdy.Najbliżej Aryi stała marmurowa kobieta wysokości dwunastu stóp.Woda spływała z jej oczuniczym prawdziwe łzy, wypełniając miskę, którą ściskała w ramionach.Za nią znajdował sięwyrzezbiony z hebanu mężczyzna z głową lwa, zasiadający na tronie.Po drugiej stronie drzwiogromny koń z brązu i żelaza stawał dęba, wsparty na dwóch potężnych nogach.Dalejwypatrzyła olbrzymią, kamienną twarz, blade niemowlę z mieczem, kudłatego, czarnego kozławielkiego jak tur i zakapturzonego mężczyznę wspartego na lasce.Kolejne posągi były tylkoledwie widocznymi w mroku plamami.Tu i ówdzie paliły się pod nimi świece.Arya ruszyła między szeregami długich, kamiennych ław, cicha jak cień.W dłoniściskała miecz.Podłoga była tu z kamienia, czuła to pod stopami, nie z gładzonego marmuru, jakw Wielkim Sepcie Baelora, ale z czegoś bardziej szorstkiego.Minęła kilka szepczących do siebiekobiet.Było tu ciepło i duszno, tak duszno, że aż ziewnęła.Czuła woń świec.Ich zapach nie byłznajomy, ale doszła do wniosku, że to jakieś dziwaczne kadzidło.gdy jednak zapuściła się dalejw głąb świątyni, świece zaczęły pachnieć śniegiem, sosnowymi igłami i gorącym gulaszem.Todobre zapachy powiedziała sobie Arya i poczuła się odważniejsza.W wystarczającym stopniu,by schować Igłę do pochwy.W samym środku świątyni znalazła wodę, której plusk słyszała: basen o średnicydziesięciu stóp, czarny jak inkaust i oświetlony małymi, czerwonymi świeczkami.Siedział przynim młodzieniec w srebrzystym płaszczu, płacząc cicho.Zanurzył dłoń w wodzie i po tafliprzemknęły szkarłatne zmarszczki.Potem młodzieniec uniósł dłoń do ust i zaczął ssać palce,jeden po drugim a pewno jest spragniony.Wzdłuż brzegu basenu ustawiono kamienne kubki.Arya napełniła jeden z nich wodą i zaniosła nieznajomemu, żeby mógł się napić.Kiedy podałamu naczynie, młodzieniec gapił się na nią przez dłuższą chwilę. Vałar morghulis powiedział wreszcie. Valar dohaeris odrzekła.Zaspokoił pragnienie, a potem z głośnym pluskiem wrzucił kubek do wody i podniósłsię chwiejnie, trzymając się za brzuch.Przez chwilę Arya myślała, że młodzieniec zaraz sięprzewróci.Dopiero wtedy poniżej jego pasa zauważyła ciemną plamę, która szybko rosła. Jesteś ranny zawołała, ale nieznajomy nie zwracał na nią uwagi.Powlókł sięchwiejnym krokiem ku ścianie i wczołgał na twarde, kamienne łoże umieszczone w niszy.Aryarozejrzała się wokół i zobaczyła inne podobne wnęki.W niektórych spali starzy ludzie.ie wyszeptał w jej głowie słabo już pamiętany głos. Są martwi albo umierający.Patrz oczyma.Jej ramienia dotknęła czyjaś dłoń.Arya odwróciła się błyskawicznie, ale to była tylko mała dziewczynka, blade dziecko wszacie z kapturem, która zdawała się pochłaniać całą postać.Szata była czarna po prawej, a białapo lewej [ Pobierz całość w formacie PDF ]