[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal kochałam Johna McGlynna, tak bardzo jak nigdy przedtem.Ale tejnocy w Oak Park dostrzegłam, że moja miłość była czymś więcej niż obsesją, odktórej nie mogłam się uwolnić.John miał rację: Nancy była zbyt twarda, aby umrzeć.Następnego porankazaczęła wygrywać walkę o życie.Oszukała nas wszystkich, włącznie z lekarza-mi.Od tej pory była zawsze twarda, a zarazem delikatna.Bud nigdy nie mógł przełamać w sobie niechęci do Nancy za to, że zakłóciłamu zrównoważony rytm jego życia.Ona też to czuła i od samego początku byłamu niechętna toczyła się między nimi nieustanna walka.Uczyłam starsze dzieci, na tyle łagodnie, na ile to było możliwe, w jaki spo-sób mają odnosić się do ojca, i robiłam, co tylko się dało, aby darzyły go respek-tem.Ogólnie udawało mi się to aż do jego śmierci.Udało mi się nawet nadaćjakąś pozytywną cechę temu wydarzeniu.Jedyną zadrę stanowiła Nancy.Nie tylko była najmłodsza, ale zarazem naj-bardziej wrażliwa, najbystrzejsza i najbliższa mnie.Nie lubiła, jak Bud bezustan-nie napadał niewybrednymi słowami na moją inteligencję.A ja nigdy nie mo-głam jej tego wytłumaczyć. Traktuje cię z pogardą, mamo powiedziała, mając dwanaście lat.On cię nie kocha. Ależ kocha mnie, kochanie.On bardzo mnie kocha. Dlaczego więc tego nie okazuje? Nie potrafi. Powiedziałam jej prawdę. Wobec tego jest z niego ciężki frajer. Nie wolno tak mówić o ojcu. Nawet jeśli mam rację?Co mogłam na to odpowiedzieć?Strona 205 z 300LRT2012-08-30 19:57:5939Dwadzieścia lat po ślubie znowu znalazłam się w Rzymie.Siedziałam przystole naprzeciwko swojej dawnej miłości.Tym razem nie było bankietu, jak tam-tego wieczoru w Grand Hotelu, ale jedynie kolacja z Johnem i Budem.Byłamteraz dojrzałą kobietą, pewną siebie i swoich seksualnych możliwości, potrafiącąpodobać się mężczyznom.Johnny wydawał się bardziej niż kiedykolwiek mną zainteresowany, w co ztrudem uwierzyłabym wtedy, gdy miałam osiemnaście lat w Eagle River.Przebywaliśmy w Europie na naszej obowiązkowej dwudziestej rocznicyślubu, w czasie drugiej podróży poślubnej.John, po przedstawieniu nas mon-signore'owi Benellemu, zabrał nas na kolację do Sabattiniego.John miał wtedy czterdzieści pięć lat, był ciągle szczupły i elegancki, cho-ciaż zaczynał już siwieć.Jak zawsze uśmiechał się wielkodusznie, był jak zwykleuroczy, troszczył się o innych bez względu na to, kim byli jak zawszeszczerze.Jednak wydawał się zmęczony.A w tym zmęczeniu kryło się zdenerwowa-nie, oczy biegały mu niespokojnie, szczególnie, gdy wchodziliśmy do Sabattinie-go.Wyglądało to tak, jakby szukał kogoś, kto go śledzi.Odniosłam wrażenie, żeznajduje się na skraju wyczerpania nerwowego.Szybko jednak moje współczuciezmieniło się w pożądanie.Kiedy głębokie, brązowe oczy arcybiskupa Benellego spoczęły na mnie zuznaniem, wiedziałam, że moje przypuszczenia są słuszne.Ciągle byłam atrak-cyjna.Niewiele kobiet, pomyślałam, może wzbudzać podobną reakcję u tego pa-pieskiego młota.Byłam, mówiąc wprost, niezwykle podniecona seksualnie i w niewybaczal-nie romantycznym nastroju.Nie widziałam się z Johnem od urodzenia Nancy.Zjadł u nas kolację, a po-tem zabrał mnie i Buda do klubu.On i Bud doskonale się rozumieli mój mążnie był zdolny przyznać się do uczucia zazdrości, nawet przed samym sobą-Uważałby za coś nie do pomyślenia, że jakiś mężczyzna jest bardziej atrakcyjnydla jego żony niż on.Mogłabym romansować pod jego nosem, a Bud zeStrona 206 z 300LRT2012-08-30 19:58:00względu na to niewzruszone mniemanie o sobie nie pozwoliłby sobie nazwrócenie na to uwagi.Tego wieczoru w Rzymie, podczas kolacji, rozmawialiśmy o Delii. Jak wiecie, ona nigdy nie wyzdrowiała po śmierci Doktora.Ma jakieśdziwne.no, może nazwalibyście to, obsesje.Jest przekonana, że może kupićkażde, jakie tylko zechce, stanowisko w hierarchii kościelnej.Trudno jej prze-szkodzić w tych próbach. A czy może kupić? zapytał Bud, śmiejąc się niezwykle głośno.Przecież dzisiaj wszystko jest na sprzedaż, prawda? Nie w diecezjach i archidiecezjach odrzekł John, lekko się krzywiąc.Jestem przekonana, że nigdy nie przypuszczał, że Bud jest aż tak tępy. Dopewnego momentu zgadzam się z nią, a potem próbuję przyhamować.Czasemjednak nie udaje mi się i wtedy jestem bardzo zakłopotany, że muszę komuś wWatykanie wyjaśniać, iż moja matka nie jest całkiem zdrowa.wyjaśniać tym,którzy mi o tym mówią.a nie każdy to robi.Przypomniałam sobie nasze krzyki i awanturę w Eagle Lakę, ale szybko po-zbyłam się tych wspomnień [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nadal kochałam Johna McGlynna, tak bardzo jak nigdy przedtem.Ale tejnocy w Oak Park dostrzegłam, że moja miłość była czymś więcej niż obsesją, odktórej nie mogłam się uwolnić.John miał rację: Nancy była zbyt twarda, aby umrzeć.Następnego porankazaczęła wygrywać walkę o życie.Oszukała nas wszystkich, włącznie z lekarza-mi.Od tej pory była zawsze twarda, a zarazem delikatna.Bud nigdy nie mógł przełamać w sobie niechęci do Nancy za to, że zakłóciłamu zrównoważony rytm jego życia.Ona też to czuła i od samego początku byłamu niechętna toczyła się między nimi nieustanna walka.Uczyłam starsze dzieci, na tyle łagodnie, na ile to było możliwe, w jaki spo-sób mają odnosić się do ojca, i robiłam, co tylko się dało, aby darzyły go respek-tem.Ogólnie udawało mi się to aż do jego śmierci.Udało mi się nawet nadaćjakąś pozytywną cechę temu wydarzeniu.Jedyną zadrę stanowiła Nancy.Nie tylko była najmłodsza, ale zarazem naj-bardziej wrażliwa, najbystrzejsza i najbliższa mnie.Nie lubiła, jak Bud bezustan-nie napadał niewybrednymi słowami na moją inteligencję.A ja nigdy nie mo-głam jej tego wytłumaczyć. Traktuje cię z pogardą, mamo powiedziała, mając dwanaście lat.On cię nie kocha. Ależ kocha mnie, kochanie.On bardzo mnie kocha. Dlaczego więc tego nie okazuje? Nie potrafi. Powiedziałam jej prawdę. Wobec tego jest z niego ciężki frajer. Nie wolno tak mówić o ojcu. Nawet jeśli mam rację?Co mogłam na to odpowiedzieć?Strona 205 z 300LRT2012-08-30 19:57:5939Dwadzieścia lat po ślubie znowu znalazłam się w Rzymie.Siedziałam przystole naprzeciwko swojej dawnej miłości.Tym razem nie było bankietu, jak tam-tego wieczoru w Grand Hotelu, ale jedynie kolacja z Johnem i Budem.Byłamteraz dojrzałą kobietą, pewną siebie i swoich seksualnych możliwości, potrafiącąpodobać się mężczyznom.Johnny wydawał się bardziej niż kiedykolwiek mną zainteresowany, w co ztrudem uwierzyłabym wtedy, gdy miałam osiemnaście lat w Eagle River.Przebywaliśmy w Europie na naszej obowiązkowej dwudziestej rocznicyślubu, w czasie drugiej podróży poślubnej.John, po przedstawieniu nas mon-signore'owi Benellemu, zabrał nas na kolację do Sabattiniego.John miał wtedy czterdzieści pięć lat, był ciągle szczupły i elegancki, cho-ciaż zaczynał już siwieć.Jak zawsze uśmiechał się wielkodusznie, był jak zwykleuroczy, troszczył się o innych bez względu na to, kim byli jak zawszeszczerze.Jednak wydawał się zmęczony.A w tym zmęczeniu kryło się zdenerwowa-nie, oczy biegały mu niespokojnie, szczególnie, gdy wchodziliśmy do Sabattinie-go.Wyglądało to tak, jakby szukał kogoś, kto go śledzi.Odniosłam wrażenie, żeznajduje się na skraju wyczerpania nerwowego.Szybko jednak moje współczuciezmieniło się w pożądanie.Kiedy głębokie, brązowe oczy arcybiskupa Benellego spoczęły na mnie zuznaniem, wiedziałam, że moje przypuszczenia są słuszne.Ciągle byłam atrak-cyjna.Niewiele kobiet, pomyślałam, może wzbudzać podobną reakcję u tego pa-pieskiego młota.Byłam, mówiąc wprost, niezwykle podniecona seksualnie i w niewybaczal-nie romantycznym nastroju.Nie widziałam się z Johnem od urodzenia Nancy.Zjadł u nas kolację, a po-tem zabrał mnie i Buda do klubu.On i Bud doskonale się rozumieli mój mążnie był zdolny przyznać się do uczucia zazdrości, nawet przed samym sobą-Uważałby za coś nie do pomyślenia, że jakiś mężczyzna jest bardziej atrakcyjnydla jego żony niż on.Mogłabym romansować pod jego nosem, a Bud zeStrona 206 z 300LRT2012-08-30 19:58:00względu na to niewzruszone mniemanie o sobie nie pozwoliłby sobie nazwrócenie na to uwagi.Tego wieczoru w Rzymie, podczas kolacji, rozmawialiśmy o Delii. Jak wiecie, ona nigdy nie wyzdrowiała po śmierci Doktora.Ma jakieśdziwne.no, może nazwalibyście to, obsesje.Jest przekonana, że może kupićkażde, jakie tylko zechce, stanowisko w hierarchii kościelnej.Trudno jej prze-szkodzić w tych próbach. A czy może kupić? zapytał Bud, śmiejąc się niezwykle głośno.Przecież dzisiaj wszystko jest na sprzedaż, prawda? Nie w diecezjach i archidiecezjach odrzekł John, lekko się krzywiąc.Jestem przekonana, że nigdy nie przypuszczał, że Bud jest aż tak tępy. Dopewnego momentu zgadzam się z nią, a potem próbuję przyhamować.Czasemjednak nie udaje mi się i wtedy jestem bardzo zakłopotany, że muszę komuś wWatykanie wyjaśniać, iż moja matka nie jest całkiem zdrowa.wyjaśniać tym,którzy mi o tym mówią.a nie każdy to robi.Przypomniałam sobie nasze krzyki i awanturę w Eagle Lakę, ale szybko po-zbyłam się tych wspomnień [ Pobierz całość w formacie PDF ]