[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mógł wyjechać.Mógł choćby w tej chwili wrócić do Penleven.Po prostujechać przed siebie i nie oglądać się wstecz.A co potem? Dziecko wyrośnie ipójdzie w świat bez ojca.Chłopiec noszący jego imię, którego nigdy nie zobaczy,nie dotknie, nie pozna.W bezsilnej złości uderzył dłońmi o drzwi powozu.Musi się nad tymwszystkim poważnie zastanowić.Ujrzała go ponownie nazajutrz, podczas lunchu urządzonym przez Gwennethw pięknych ogrodach Hilverton.Thomas ciągle jeszcze przebywał w Exeter.Alexander został pod opieką Anny w domu.Tym razem Caroline była przygotowana, a nawet szczęśliwa, że zobaczyksięcia.Zmobilizowała się wewnętrznie i była gotowa stawić mu czoło, ale on wotoczeniu gości Gwenneth nie czuł się tak swobodnie jak zazwyczaj.Ukryty za wysoko postawionym kołnierzem surduta, mroził wyniosłąpostawą.Czuło się siłę jego bogactwa i otaczającej go legendy, a jego posępna,pokancerowana twarz była zadziwiająco pociągająca.Wokół tłoczyły się nadskakujące mu, krygujące się, rozflirtowane kobiety.Wyglądało na to, że nawet Gwenneth ulega jego czarowi.Caroline nadrabiała miną.Była pewna, że szesnaście miesięcy temu Thornton Lindsay nie wziąłby udziału w71SRtakim spotkaniu towarzyskim, i zastanawiała się, co się zmieniło, że tym razem sięna to zdecydował.- Witam, wasza wysokość.Odpowiedział skłonieniem głowy.Wbił w nią spojrzenie jednegonieosłoniętego oka, w którym wyczytała doskonale powściągane rozdrażnienie.- Mam nadzieję, że dzisiaj lepiej się pani czuje, pani Weatherby.Przynajmniej zapamiętał jej obecne nazwisko.- Znacznie lepiej.Dziękuję, wasza wysokość.Przyjęła z jego rąk szklaneczkę ponczu i starała się zachowywać takswobodnie, jak tylko zdołała.- Dowiedziałem się, że pani brat przebywa w Exeter.- Tak, wasza wysokość, to prawda, ale kiedy go nie ma, śpi u mniedziewczyna ze wsi.Chciała, żeby było jasne, że nie bywa nocami w domu sama.- Mówisz o Annie? - zapytała zdziwiona Gwenneth, przyłączając się dorozmowy.- Wspominałaś kiedyś, że lubisz, gdy nikogo nie ma.Gwenneth urwała, bo dotarło do niej, jaki cel może mieć kłamstwo Caroline.Zniezwykłą zręcznością zmieniła temat rozmowy.- Jak ci idzie portret Megan? Któregoś dnia rozmawialiśmy z Malcolmem otym, jak bardzo udała ci się podobizna Jacka.- Jest pani malarką?Po raz pierwszy od czasu, gdy go poznała, Caroline usłyszała zdziwienie wgłosie księcia Penborne'a.- Param się pędzlem i węglem, żeby zarobić na czynsz za mieszkanie.Gwenneth jest hojną mecenaską.- Namalowała wcale udane portrety moich dwóch synów i teściowej.Wiszą wgłównym holu, gdyby pan zechciał im się przyjrzeć.72SRUznanie ze strony Gwenneth było szczere i zanim Thornton zdążył ponownieotworzyć usta, Caroline doskonale wiedziała, co zaproponuje.- Rozważyłaby pani przyjęcie zamówienia ode mnie? Dobrze zapłacę.Rozległy się chichoty wśród tych, do których dotarły te słowa.Kobietyzazdrościły jej, a mężczyzni wydawali się zakłopotani.W pełnym świetlesłonecznym szramy na lewym policzku i deformacja kości policzkowej księcia byłyaż nadto widoczne.Gdyby chodziło mu o własny portret, była pewna, że nigdy nie zawisłby on wżadnej z jego rezydencji.On kupował jej czas, długie godziny przeznaczone napozowanie.Serce zabiło jej gwałtownie, bo wiedziała, że otwarta odmowasprowokuje niepotrzebne pytania.Gwenneth zmarszczyła brwi, dziwiąc się, że Caroline zwleka z odpowiedzią.- Naturalnie, będę zaszczycona.Próbowała zabarwić entuzjazmem swój głos.- Odpowiadałoby pani, gdybyśmy zaczęli jutro? Mógłbym wysłać po paniąpowóz po lunchu.Nie mogąc spodziewać się znikąd ratunku, skinęła głową na znak zgody iszybko skoncentrowała zainteresowanie na bogato zastawionym stole.Gdy wypełniusta jedzeniem, nikt nie będzie mógł oczekiwać od niej, że poprowadzi rozmowę.Była wdową Weatherby, bogobojną i rozważną.Potrafiącą okazywaćwdzięczność.Najmniejsze odstępstwo od tego wizerunku wzbudziłoby podejrzenia,na które ona nie mogła sobie pozwolić.Upychając płowe włosy pod bezkształtnym czepeczkiem, napominała samąsiebie, żeby nawet nie próbować wdawać się w rozgrywkę z księciem Penborne'em.To żołnierz i do tego szpieg.Tacy jak on pojawiają się w najbardziej zapalnychzakątkach świata i potrafią wydobyć od miejscowych ludzi najskrzętniej skrywanetajemnice [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mógł wyjechać.Mógł choćby w tej chwili wrócić do Penleven.Po prostujechać przed siebie i nie oglądać się wstecz.A co potem? Dziecko wyrośnie ipójdzie w świat bez ojca.Chłopiec noszący jego imię, którego nigdy nie zobaczy,nie dotknie, nie pozna.W bezsilnej złości uderzył dłońmi o drzwi powozu.Musi się nad tymwszystkim poważnie zastanowić.Ujrzała go ponownie nazajutrz, podczas lunchu urządzonym przez Gwennethw pięknych ogrodach Hilverton.Thomas ciągle jeszcze przebywał w Exeter.Alexander został pod opieką Anny w domu.Tym razem Caroline była przygotowana, a nawet szczęśliwa, że zobaczyksięcia.Zmobilizowała się wewnętrznie i była gotowa stawić mu czoło, ale on wotoczeniu gości Gwenneth nie czuł się tak swobodnie jak zazwyczaj.Ukryty za wysoko postawionym kołnierzem surduta, mroził wyniosłąpostawą.Czuło się siłę jego bogactwa i otaczającej go legendy, a jego posępna,pokancerowana twarz była zadziwiająco pociągająca.Wokół tłoczyły się nadskakujące mu, krygujące się, rozflirtowane kobiety.Wyglądało na to, że nawet Gwenneth ulega jego czarowi.Caroline nadrabiała miną.Była pewna, że szesnaście miesięcy temu Thornton Lindsay nie wziąłby udziału w71SRtakim spotkaniu towarzyskim, i zastanawiała się, co się zmieniło, że tym razem sięna to zdecydował.- Witam, wasza wysokość.Odpowiedział skłonieniem głowy.Wbił w nią spojrzenie jednegonieosłoniętego oka, w którym wyczytała doskonale powściągane rozdrażnienie.- Mam nadzieję, że dzisiaj lepiej się pani czuje, pani Weatherby.Przynajmniej zapamiętał jej obecne nazwisko.- Znacznie lepiej.Dziękuję, wasza wysokość.Przyjęła z jego rąk szklaneczkę ponczu i starała się zachowywać takswobodnie, jak tylko zdołała.- Dowiedziałem się, że pani brat przebywa w Exeter.- Tak, wasza wysokość, to prawda, ale kiedy go nie ma, śpi u mniedziewczyna ze wsi.Chciała, żeby było jasne, że nie bywa nocami w domu sama.- Mówisz o Annie? - zapytała zdziwiona Gwenneth, przyłączając się dorozmowy.- Wspominałaś kiedyś, że lubisz, gdy nikogo nie ma.Gwenneth urwała, bo dotarło do niej, jaki cel może mieć kłamstwo Caroline.Zniezwykłą zręcznością zmieniła temat rozmowy.- Jak ci idzie portret Megan? Któregoś dnia rozmawialiśmy z Malcolmem otym, jak bardzo udała ci się podobizna Jacka.- Jest pani malarką?Po raz pierwszy od czasu, gdy go poznała, Caroline usłyszała zdziwienie wgłosie księcia Penborne'a.- Param się pędzlem i węglem, żeby zarobić na czynsz za mieszkanie.Gwenneth jest hojną mecenaską.- Namalowała wcale udane portrety moich dwóch synów i teściowej.Wiszą wgłównym holu, gdyby pan zechciał im się przyjrzeć.72SRUznanie ze strony Gwenneth było szczere i zanim Thornton zdążył ponownieotworzyć usta, Caroline doskonale wiedziała, co zaproponuje.- Rozważyłaby pani przyjęcie zamówienia ode mnie? Dobrze zapłacę.Rozległy się chichoty wśród tych, do których dotarły te słowa.Kobietyzazdrościły jej, a mężczyzni wydawali się zakłopotani.W pełnym świetlesłonecznym szramy na lewym policzku i deformacja kości policzkowej księcia byłyaż nadto widoczne.Gdyby chodziło mu o własny portret, była pewna, że nigdy nie zawisłby on wżadnej z jego rezydencji.On kupował jej czas, długie godziny przeznaczone napozowanie.Serce zabiło jej gwałtownie, bo wiedziała, że otwarta odmowasprowokuje niepotrzebne pytania.Gwenneth zmarszczyła brwi, dziwiąc się, że Caroline zwleka z odpowiedzią.- Naturalnie, będę zaszczycona.Próbowała zabarwić entuzjazmem swój głos.- Odpowiadałoby pani, gdybyśmy zaczęli jutro? Mógłbym wysłać po paniąpowóz po lunchu.Nie mogąc spodziewać się znikąd ratunku, skinęła głową na znak zgody iszybko skoncentrowała zainteresowanie na bogato zastawionym stole.Gdy wypełniusta jedzeniem, nikt nie będzie mógł oczekiwać od niej, że poprowadzi rozmowę.Była wdową Weatherby, bogobojną i rozważną.Potrafiącą okazywaćwdzięczność.Najmniejsze odstępstwo od tego wizerunku wzbudziłoby podejrzenia,na które ona nie mogła sobie pozwolić.Upychając płowe włosy pod bezkształtnym czepeczkiem, napominała samąsiebie, żeby nawet nie próbować wdawać się w rozgrywkę z księciem Penborne'em.To żołnierz i do tego szpieg.Tacy jak on pojawiają się w najbardziej zapalnychzakątkach świata i potrafią wydobyć od miejscowych ludzi najskrzętniej skrywanetajemnice [ Pobierz całość w formacie PDF ]