[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spotkał się z, nią tutaj zaledwie kilka razy.Nie znam nawet jego nazwiska.- Czy zgarniał jej zarobki?- Prawdopodobnie tak.Nie wyglądał na twardego faceta,lecz w dzisiejszych czasach to nigdy nic nie wiadomo - rzekłMeadows.- W porządku.A jak to było z dziewczyną i Faulknerem?- Usiadła na stołku w kącie.On kazał mi poczęstować jądrinkiem.Faulkner i Morgan wybierali się chyba na jakiśelegancki jubel.Faulknerowi wpadło do głowy, że byłobyzabawnie zabrać ze sobą dziewczynę.Musiał się jej ten pomysł spodobać, bo wyszli razem.- I wtedy przyszedł Harold?- Tak.To, co zastał, nie przypadło mu do smaku.Skończyło się na tym, że rzucił się na Faulknera, który postąpił z nim nieładnie.Musiałem interweniować.Wreszcie powiedziałem Morganowi, aby mu powtórzył, że nie chcę go tu więcej widzieć.Przekroczył już wszelkie granice.85- A więc był już wplątany w podobne afery wcześniej?- Stanowczo za często, do cholery, jak na mój gust.Zachowuje się jak skończony furiat, kiedy straci panowanie nad sobą.Sam nie wie, co wyprawia.Był tutaj kilka miesięcytemu, w sobotę wieczorem.Przyszło kilku tragarzy z bazaru,wiesz, jacy oni są.Twarde chłopaki.Zaczęli sobie stroić żarty z jego wytwornego głosu i temu podobne.Dopadł ich na ulicy i dał im straszny wycisk.- Zgłosiłeś to na policji?- Wolnego, panie Miller.Muszę dbać o reputację knajpy.Tylko dlatego tolerowałem Faulknera, że na ogół zachowujesię jak gentleman.Nie ma potrzeby przejmować się z powodu kilku wybryków.Chłopcy dostali to, co im się należało.- Różnie można na to spojrzeć - odparł Miller i zacząłzapinać płaszcz.- Dziwna jest taka brutalność u człowieka zjego środowiska.Widać było, że Meadows zastanawia się nad czymś.- Słuchaj, nie wiem, czy to się wam na coś może przydać,ale przyszedł tutaj pewnej nocy sam, właściwie nie upił się.ale niewiele mu brakowało.Rozmawialiśmy na temat pewnej sprawy sądowej, o której pisali w popołudniówce.Trzech facetów załatwiło staruszkę, emerytkę, dla trzech czy czterech funtów, które miała w torebce.Powiedziałem, że takie typy należą do najniższego gatunku zwierząt.Faulkner pochylił się nad barem i złapał mnie za krawat.„Nie, to nieprawda, Harry! - powiedział.- Najniższym gatunkiem na świecie jest «klawisz».Dawniej ten, kto przekręcał klucz wzamku był nazywany «wartownikiem».W czasach bardziejoświeconych «strażnikiem więziennym», ale dla każdego, ktokiedykolwiek siedział, będzie to znienawidzony i godny jedynie pogardy «klawisz»".- Myślisz, że on siedział za kratkami? - spytał policjant.- Może brzmi to śmiesznie, ale jeśli chodzi o Faulknerajestem na tym etapie, że mogę we wszystko uwierzyć odparł Meadows, otwierając drzwi.86- Myślisz, że to on zabił Grace Packard?- Nie mam najmniejszego pojęcia.A propos, co się stało zHaroldem, gdy tamci wyszli? Nic nie powiedziałeś na tentemat.- Zaproponowałem mu drinka, a on powiedział mi wyra­źnie, co mam zrobić z drinkiem i wybiegł za nimi.Śmieszne,ale zjawił się po pięciu minutach i bardzo przepraszał.Powiedział, że mu jest przykro, że się zapomniał i coś w tym stylu.Po czym próbował wyciągnąć ode mnie adres Faulknera.- Znał więc jego.nazwisko?- Widocznie usłyszał, jak je wymieniłem podczas zamieszania, kiedy krzyknąłem na Faulknera, aby przestał.- Dałeś mu adres?- Czy wyglądam na takiego frajera? - odparł Meadowswzruszając ramionami.- Ale istnieje coś takiego jak książkatelefoniczna.- Masz rację.- Miller klepnął go po ramieniu.- Do zobaczenia, Harry.Miller przeszedł przez podwórko w strugach ulewnego deszczu.Meadows przyglądał mu się, jak wsiadł do coopera, i dopiero wtedy zamknął drzwi.Miller wspiął się po schodach na Dworcu Centralnym izatrzymał się w kącie, aby zapalić papierosa.Zapałka paliłasię krótką chwilę w jego zamkniętej dłoni, oświetlając czyjąśbladą twarz i ciemne oczy.W dużej hali dworcowej gdzieniegdzie czaił się włóczęga, który nagle znikał i krył się w nocnej ciemności.Miller znał to dobrze.Dworzec kolejowykażdego wielkiego miasta jest światem samym w sobie, terenem pomyślnych łowów dla różnego rodzaju wykolejeńców.Miller podszedł do bufetu przy wyjściu na peron i zajrzałprzez okno do środka.Młoda kobieta, której szukał, siedzia­ła na stołku w rogu herbaciarni.Od razu go spostrzegła,gdyż niewiele było rzeczy, które by przegapiła.Była to dziew-87czyna mniej więcej dwudziestopięcioletnia o miłej, szczerej twarzy, ubrana w czyściutki tweedowy kostium w bardzodobrym guście.Sprawiała wrażenie nauczycielki lub prywatnej sekretarki.W rzeczywistości stawałajuż nie mniej niż pięć razy przed sądem, oskarżona o obrazę moralności, uprawianie prostytucji, a ostatnio spędziła trzy miesiące w areszcie.Skinęła poufale głową.- Dobry wieczór, panie Miller, a może powinnam powiedzieć „dzień dobry".- Cześć, Gildo.Musisz być bez grosza, aby wyjść w deszczową noc z domu, gdy ten cholerny psychopata grasuje w mieście.- Umiem się bronić.Pokazała mu parasolkę zakończoną ostrym, groźnie wyglądającym stalowym szpicem.- Każdy kto mnie zaatakuje, dostanie tym między oczy.- Myślisz, że zawojujesz cały świat, prawda? Ciekawe jakbędziesz wyglądała za dziesięć lat.- Po prostu starzej - odpowiedziała dziewczyna beztrosko.- Jeśli będziesz miała szczęście, to do tego czasu zjedzieszdo klientów niższej kategorii.Będą to sobotni pijacy za fun-cika, na chybcika pod dworcem.Wcale jej te słowa nie uraziły.- Zobaczymy.Czy pan czegoś ode mnie potrzebuje?- Przypuszczam, że słyszałaś o zamordowaniu dziewczyny dzisiaj wieczorem.- Tak.Z drugiej strony parku, prawda?- Nazywała się Grace Packard.Powiedziano mi, że byłaprostytutką.Czy to prawda?Gilda nie okazała specjalnego zdumienia.- To była zbzikowana dziwka.Plastykowy płaszcz przeciwdeszczowy i wysokie buty - to ona.- Zgadza się.88- Przed sześcioma miesięcami próbowała pracować na stacji.Ale tylko wpakowała się w kłopoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl