[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ci w środku też są uzbrojeni.Nie tylko w strzykawki ze środkiem odurzającym.Jest i kobieta,trzecia od końca.Specjalistka od walki wręcz.W prawej cholewce buta ma nóż.- Roarke spojrzał naEve.Zostawcie go.Nie wątpił w jej poczucie sprawiedliwości.- Najpierw to załatwmy, potem będziemy się zastanawiać, co z nim zrobić.- Popatrz, są już na drugim poziomie.Mick jest w lepszej formie niż kiedyś.Mick podniósł w górę kciuk, po czym wbiegł po schodach za pozostałymi.Poruszali się szybkoi bez wahania.Eve wiedziała, że są to świetnie wyszkoleni ludzie.Ale ona też była dobrze wyszkolona.W skupieniu obserwowała Micka, który zatrzymał sięprzy drzwiach przeciwpożarowych obok sali bilowej.Wyjął podręczny sprzęt i umieścił go nawysokości piersi.Jego place poruszały się błyskawicznie.Eve była ciekawa, o czym myśli.Jegosprzęt trzy razy zapiszczał, po czym zapaliło się zielone światełko.Wszedł pierwszy i od razu biegiem ruszył przed siebie.- Uwaga - zaczęła Eve.- Feeney, na mój sygnał zaczniesz zakłócać transmisję.W słuchawce przy uchu usłyszała jego głos.- Są przy drzwiach, pracują nad alarmem zewnętrznym.Zobacz, ten drugi od końca, poci się.Hej, Dallas, rozpoznaliśmy go.Wygląda na to, że Gerade chce mieć wszystkich na oku.- Wspaniale.- Udało im się.Facet od elektroniki zmienia ustawienia nadajnika.Chce obejść zakłócenia.Wprowadza ręcznie nowy kod.Musiał go dostać od kogoś z naszych.Mają trzydziestoprocentowąsłyszalność.Eve weszła na piętro, na którym mieściła się sala balowa.Podniosła rękę.Szef drugiegozespołu, stojący na przeciwnym końcu korytarza, wykonał identyczny gest.Na jej znak wszyscyruszyli.Błyskawicznie.- Blokujemy! - krzyknęła, wpadając do środka.- Policja! Ręce do góry! Stój! - zawołała,oddając ostrzegawczy strzał w kierunku kobiety, która właśnie sięgała do prawego buta.Odpowiedzieli ogniem.W półobrocie Eve zauważyła, jak jedna z czarnych postaci odskakuje,trafiona policyjnym pociskiem.Ktoś wpadł na ogromną szklaną gablotę, tłukąc ją i uruchamiając ogłuszający alarm.Wśródwystrzałów i okrzyków zobaczyła, jak Mick posyła Roarke owi promienny uśmiech.Nie miała czasu zastanawiać się, co miał znaczyć.Kobieta w czerni rzuciła w nią wielką wazą,a sama z wrzaskiem skoczyła w stronę wyjścia.Eve miała pół sekundy na podjęcie decyzji.Niewątpliwie satysfakcjonujący pojedynek zcholerną mistrzynią walki wręcz czy.Z żalem wystrzeliła.Przeciwniczka upadła na podłogę jakkłoda.- Szkoda.- Roarke westchnął.- Chciałbym to zobaczyć.Odwrócił się do Micka, a ponieważnie miał już nic zrobienia, schował broń, której w ogóle nie powinien przy sobie mieć, do kieszeni.- Chciałbym obejrzeć ten wasz nadajnik.- Obawiam się, że przejmie go policja.Co za strata.- Mick ostrożnie rozejrzał się po sali.Jegowspólnicy stali z rękami w górze, otoczeni kordonem mundurowych.Jednym zgrabnym ruchemwsunął nadajnik w dłoń Roarke a, cofnął się o krok i potulnie podniósł ręce.Roarke owi nieraz przyszło rozpamiętywać ten moment.Mick stał tam uśmiechnięty,zadowolony z siebie.I niestrzeżony.Pamiętał radość w jego oczach, która w jednej chwili zmieniła się w przerażenie.Odwrócił się, jednocześnie wyjmując z kieszeni broń.Prędzej.Chryste, przecież zawsze byłtaki szybki.Niestety, nie dziś.Tym razem okazał się zbyt wolny.Gerade trzymał nóż.Ostrze błysnęło złowrogo, odbijając jaskrawe światło lamp.W jegooczach była dzika wściekłość.Roarke usłyszał krzyk Eve, zobaczył strumień pocisków wystrzelonych w kierunku napastnika.Za pózno.W tej samej chwili Mick osunął się twarzą na podłogę.Nóż wbił mu się głęboko w brzuch.- Do diabła! - Mick podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na Roarke a.- Nie.- Ten był już na kolanach, zaciskając miejsce wokół rany.Krew, gęsta i ciemna,przeciekała mu między palcami.- A to sukinsyn - wyszeptał z trudem Mick, krzywiąc się z bólu.- Nigdy bym się po nim niespodziewał.Nie wiedziałem, że ma nóż.Jak to wygląda?- Nie jest tak zle.- Cholera, Roarke, kiedyś potrafiłeś lepiej kłamać.- Potrzebny ambulans.- Eve podeszła do nich, spojrzała na Micka i dalej wołała dokomunikatora.- Jest ranny! Mężczyzna ma nóż wbity w brzuch.Natychmiast przyślijcie chirurga!Bez namysłu rozerwała koszulę i podała Roarke owi, by tamował krwotok.- To ładny gest.Blada twarz Micka stawała się szara.Eve, moja droga, czy to znaczy, że miwybaczasz?- Nic nie mów.- Kucnęła, żeby sprawdzić mu puls.- Pomoc jest już w drodze.- Byłem mu to winny, wiesz? - Mick spojrzał na Roarke a.- Byłem ci to winny, ale niespodziewałem się, że cena będzie tak wysoka.Chryste, czy nikt tu nie ma kawałka jakiegoś proszkadla cierpiącego? - Zakrztusił się i desperacko chwycił dłoń Roarke a.- Zostań tu przy mnie, dobrze?- Wszystko będzie dobrze.- Roarke ścisnął rękę przyjaciela, jak gdyby próbując zatrzymaćuchodzące z niego życie.- Wyjdziesz z tego.- Wiesz, że to koniec.- Z kącika ust Micka sączyła się strużka krwi.- Widziałeś moje znaki?- Jasne.- Tak jak dawniej.Pamiętasz.? - Jęknął, z trudem łapiąc oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Ci w środku też są uzbrojeni.Nie tylko w strzykawki ze środkiem odurzającym.Jest i kobieta,trzecia od końca.Specjalistka od walki wręcz.W prawej cholewce buta ma nóż.- Roarke spojrzał naEve.Zostawcie go.Nie wątpił w jej poczucie sprawiedliwości.- Najpierw to załatwmy, potem będziemy się zastanawiać, co z nim zrobić.- Popatrz, są już na drugim poziomie.Mick jest w lepszej formie niż kiedyś.Mick podniósł w górę kciuk, po czym wbiegł po schodach za pozostałymi.Poruszali się szybkoi bez wahania.Eve wiedziała, że są to świetnie wyszkoleni ludzie.Ale ona też była dobrze wyszkolona.W skupieniu obserwowała Micka, który zatrzymał sięprzy drzwiach przeciwpożarowych obok sali bilowej.Wyjął podręczny sprzęt i umieścił go nawysokości piersi.Jego place poruszały się błyskawicznie.Eve była ciekawa, o czym myśli.Jegosprzęt trzy razy zapiszczał, po czym zapaliło się zielone światełko.Wszedł pierwszy i od razu biegiem ruszył przed siebie.- Uwaga - zaczęła Eve.- Feeney, na mój sygnał zaczniesz zakłócać transmisję.W słuchawce przy uchu usłyszała jego głos.- Są przy drzwiach, pracują nad alarmem zewnętrznym.Zobacz, ten drugi od końca, poci się.Hej, Dallas, rozpoznaliśmy go.Wygląda na to, że Gerade chce mieć wszystkich na oku.- Wspaniale.- Udało im się.Facet od elektroniki zmienia ustawienia nadajnika.Chce obejść zakłócenia.Wprowadza ręcznie nowy kod.Musiał go dostać od kogoś z naszych.Mają trzydziestoprocentowąsłyszalność.Eve weszła na piętro, na którym mieściła się sala balowa.Podniosła rękę.Szef drugiegozespołu, stojący na przeciwnym końcu korytarza, wykonał identyczny gest.Na jej znak wszyscyruszyli.Błyskawicznie.- Blokujemy! - krzyknęła, wpadając do środka.- Policja! Ręce do góry! Stój! - zawołała,oddając ostrzegawczy strzał w kierunku kobiety, która właśnie sięgała do prawego buta.Odpowiedzieli ogniem.W półobrocie Eve zauważyła, jak jedna z czarnych postaci odskakuje,trafiona policyjnym pociskiem.Ktoś wpadł na ogromną szklaną gablotę, tłukąc ją i uruchamiając ogłuszający alarm.Wśródwystrzałów i okrzyków zobaczyła, jak Mick posyła Roarke owi promienny uśmiech.Nie miała czasu zastanawiać się, co miał znaczyć.Kobieta w czerni rzuciła w nią wielką wazą,a sama z wrzaskiem skoczyła w stronę wyjścia.Eve miała pół sekundy na podjęcie decyzji.Niewątpliwie satysfakcjonujący pojedynek zcholerną mistrzynią walki wręcz czy.Z żalem wystrzeliła.Przeciwniczka upadła na podłogę jakkłoda.- Szkoda.- Roarke westchnął.- Chciałbym to zobaczyć.Odwrócił się do Micka, a ponieważnie miał już nic zrobienia, schował broń, której w ogóle nie powinien przy sobie mieć, do kieszeni.- Chciałbym obejrzeć ten wasz nadajnik.- Obawiam się, że przejmie go policja.Co za strata.- Mick ostrożnie rozejrzał się po sali.Jegowspólnicy stali z rękami w górze, otoczeni kordonem mundurowych.Jednym zgrabnym ruchemwsunął nadajnik w dłoń Roarke a, cofnął się o krok i potulnie podniósł ręce.Roarke owi nieraz przyszło rozpamiętywać ten moment.Mick stał tam uśmiechnięty,zadowolony z siebie.I niestrzeżony.Pamiętał radość w jego oczach, która w jednej chwili zmieniła się w przerażenie.Odwrócił się, jednocześnie wyjmując z kieszeni broń.Prędzej.Chryste, przecież zawsze byłtaki szybki.Niestety, nie dziś.Tym razem okazał się zbyt wolny.Gerade trzymał nóż.Ostrze błysnęło złowrogo, odbijając jaskrawe światło lamp.W jegooczach była dzika wściekłość.Roarke usłyszał krzyk Eve, zobaczył strumień pocisków wystrzelonych w kierunku napastnika.Za pózno.W tej samej chwili Mick osunął się twarzą na podłogę.Nóż wbił mu się głęboko w brzuch.- Do diabła! - Mick podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na Roarke a.- Nie.- Ten był już na kolanach, zaciskając miejsce wokół rany.Krew, gęsta i ciemna,przeciekała mu między palcami.- A to sukinsyn - wyszeptał z trudem Mick, krzywiąc się z bólu.- Nigdy bym się po nim niespodziewał.Nie wiedziałem, że ma nóż.Jak to wygląda?- Nie jest tak zle.- Cholera, Roarke, kiedyś potrafiłeś lepiej kłamać.- Potrzebny ambulans.- Eve podeszła do nich, spojrzała na Micka i dalej wołała dokomunikatora.- Jest ranny! Mężczyzna ma nóż wbity w brzuch.Natychmiast przyślijcie chirurga!Bez namysłu rozerwała koszulę i podała Roarke owi, by tamował krwotok.- To ładny gest.Blada twarz Micka stawała się szara.Eve, moja droga, czy to znaczy, że miwybaczasz?- Nic nie mów.- Kucnęła, żeby sprawdzić mu puls.- Pomoc jest już w drodze.- Byłem mu to winny, wiesz? - Mick spojrzał na Roarke a.- Byłem ci to winny, ale niespodziewałem się, że cena będzie tak wysoka.Chryste, czy nikt tu nie ma kawałka jakiegoś proszkadla cierpiącego? - Zakrztusił się i desperacko chwycił dłoń Roarke a.- Zostań tu przy mnie, dobrze?- Wszystko będzie dobrze.- Roarke ścisnął rękę przyjaciela, jak gdyby próbując zatrzymaćuchodzące z niego życie.- Wyjdziesz z tego.- Wiesz, że to koniec.- Z kącika ust Micka sączyła się strużka krwi.- Widziałeś moje znaki?- Jasne.- Tak jak dawniej.Pamiętasz.? - Jęknął, z trudem łapiąc oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]