[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.) poświęconej Wielkiej Emigracji wybitnaznawczyni dziejów polskiego romantyzmu, Alina Witkow�ska, nakreśliła wręcz wstrząsający obraz nędzy materialnej,z jaką musiała się borykać znaczna część wygnańców.Tymczasem, wbrew panującym dawniej opiniom, w mniej�szym stopniu dawała się ona we znaki ariańskim emigran�tom.To prawda, że w XIX wieki przebywający we Francjieks-żołnierze mogli liczyć na skromne, ale stałe zasiłki zestrony tamtejszego rządu, natomiast bracia polscy byli zda�ni wyłącznie na własne siły.Musieli tez spoglądać z zazdro�ścią na osiadających w Prusach hugenotów, którym lute-rańskie państwo śpieszyło ze znaczną pomocą materialną,zatrudniając ich także w wojsku czy dyplomacji.Równo�cześnie jednak, choć zarówno dobra ziemskie ariańskiejszlachty, jak i majątki uczestników powstania ulegały kon�fiskacie, to carat realizował te materialne represje w bez�względny sposób (przywrócenie posiadłości mogło nastąpićtylko za cenę złożenia aktu lojalności, połączonego z po�wrotem do kraju).Natomiast w siedemnastowiecznej Rze�czypospolitej znaczną część dóbr sprzedali ich ariańscywłaściciele jeszcze przed opuszczeniem ojczyzny, niekiedyza sumę stanowiącą ułamek rzeczywistej wartości.Tak jed�nak wykazały nasze badania, znaczna część tych transakcjibyła fikcyjna.Majątki zakupione lub przejęte po r.1658 fu�rę caduco (jako własność pozbawionego praw obywatel- POLACY NA KREMLU 1 INNI-: 111.S TORY.I Eskich arianina) trafiały zazwyczaj na mocy obopólnej ugo�dy do rąk bliższych i dalszych krewnych czy kuzynów, prze�ważnie dawnych współwyznawców.Ci zaś przez dość dłu�gi czas przesyłali na emigrację znaczna część płynącychz tych dóbr dochodów.Dopiero po r.1665 znalazł się na dobrowolnym wygna�niu bogaty magnat, posiadacz znacznych dóbr na Ukrainie,Stefan Niemirycz, który w oficjalnych deklaracjach utrzy�mywał, iż opuścił Polskę jedynie z uwagi na żonę, wyzna�jącą ostentacyjnie deklarowany arianizm.[ego majątki nieuległy wszakże konfiskacie, a olbrzymie dochody z nich,przekazywane mu do Niemiec, pozwalały na wspomaganieuboższych współwyznawców".Tymczasem, jak wynika z cytowanego już referatu Ali�ny Witkowskiej, tych kilka bardzo zamożnych polskichrodzin osiadłych w Paryżu nie kwapiło się do udzielaniapomocy ubogim rodakom.Nasi arystokraci często i z na�ciskiem podkreślali zresztą, iz nie stanowią części poli-stopadowej emigracji, ale polską kolonię w stolicy Fran�cji.Bez większych przeszkód odwiedzali też ziemie pod�ległe carowi, podczas gdy dla przeciętnego emigranta nie�legalny przyjazd do ojczyzny (a o innym przecież nie mo�gło być mowy) był połączony z niebezpieczeństwem zsył�ki na katorgę.W Królestwie Polskim, czy na tak zwanychZiemiach Zabranych, emigrant mógł się pojawiać jedy�nie w charakterze emisariusza, przygotowującego kolejnepowstanie, a więc być gotowym na los, jaki stal się udzia�łem m.in.Szymona Konarskiego: śmierć na szubienicy,poprzedzona torturami.Tymczasem kryptoarianie przezdobrych kilka lat po r.1658 potajemnie odwiedzali ojczy�znę, choć edykty sejmowe groziły im śmiercią za samoprzebywanie w kraju.Nic znane nam są jednak przypad�ki egzekwowania tych surowych rozporządzeń: podczasgdy we Francji hugenotów, przebywających tam nielegal�nie po odwołaniu edyktu nantejskiego, zsyłano na galery,w Rzeczypospolitej schwytanych arian po prostu zmu�szano do wyjazdu'. MIDZY ASYMILACJA A WYNARODOWI KNI KMPoza najbliższą rodziną oraz dawnymi współwyznawca�mi mało kto pamiętał w ojczyznie o socyniańskich egzu-lantach.Przeciętny szlachcic zadowalał się zapewne tym,co wyczytał w Nowych Atenach: Benedykt Chmielowskipisał tam krótko, iż arianie byli wyznawcami herezji, dlate�go też za panowania Jana Kazimierza w r.1662 (sic!) zosta�li z ojczyzny niesławnie wypędzeni.Osiedli na Węgrzech,przez co, jako okropne kacerstwo, tej  ziemi miodem i mle�kiem płynącej" w oczach Boga wielce zaszkodzili"1.Już podczas pobytu braci polskich w ojczyznie do ichpism zaglądali wyłącznie katoliccy teologowie i polemiści,zwalczający z obowiązku wszelkie herezje.Aacińskie pismaFausta Socyna, Jonasza Szlichtynga czy Andrzeja Wiszowa-tego znajdowały daleko więcej czytelników w Anglii czy Ni�derlandach aniżeli w Rzeczypospolitej.Trudno się temudziwić; zebrane na emigracji w monumentalnej serii Biblio-theca Fratrom Polonorum (1668-1669), wydawanej w Ni�derlandach, pozostały w ojczyznie autorów praktycznienieznane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl