[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inny dzieńnie wchodzi w grę.Delikatnie puka do drzwi i uchyla je lekko.- Margaret? - woła cicho.- Margaret, nie śpisz?Z wewnątrz dobiega cię dziwny szmer, coś jakby szelest skrzydeł.Susan otwiera drzwi szerzej.- To pan Striker - oznajmia.- Spadkobierca pani Kos-minsky.Dziwne, ale jej pokój w ogóle nie pachniał śmiercią.Nie żeby M.J.miał jakieś doświadczenie z umierającymi; po prostu spodziewał sięinnego zapachu.Powietrze w pokoju było gęste, o słodkawymaromacie, ale nie duszne.Pachniało tak jak niektóre kwiaty poulewnym deszczu.Siedziała na łóżku.Jego uwagę od razu przykuły jej oczy -jasne,niebieskie, błyszczące - bo to w nich wydawał się mieścić cały zapasżycia, jaki jeszcze jej pozostał.- Panie Striker, oto pani Hughes - odezwała się Susan.Chora wyciągnęła do niego rękę.Gdyby nie jej oczy, chyba nieośmieliłby się jej dotknąć, taka była krucha i wychudzona.- Miło mi panią poznać - powiedział.- Proszę usiąść.- Susan wskazała mu krzesło obok łóżka.- Pewnienie rozumie pan, dlaczego się tu pan znalazł.Idę po pudełko,Margaret, i zaraz wracam.Wyszła z pokoju.M.J.uśmiechnął się nieśmiało do pani Hughes iwyprostował się.Nie miał pojęcia dlaczego, ale czuł się tak, jakbyznowu znalazł się w katolickiej szkole, dzieciak w nieustannychkłopotach, i jakby jeden z księży miał zaraz złoić go pasem zaniegrzeczne zachowanie.W pobliżu pani Hughes nie było żadnych nowoczesnych medycznychurządzeń, tylko kolekcja leków na nocnej szafce.Może jednak nie byłatak bardzo chora.Zauważył też obrazy i rysunki na ścianach orazmnóstwo kolorowych, dziwnych drobiazgów - wazony i doniczki,zdjęcia w pięknych ramkach, zupełnie zwariowany imbryczek, małystolik z fontanną, świeczniki.Wszystkie te rzeczy wykonano zposklejanych kawałków porcelanowych albo fajansowych naczyń.Nawet kominek ozdobiony był mozaiką z potrzaskanej porcelany.Irmie bardzo by się tu podobało, pomyślał.Margaret poleciła mu gestem, by przysunął się bliżej.Powietrzezasyczało.- Słucham? - zapytał M.J.- Co pani powiedziała?- Aadna koszula.- Dziękuję.Susan wróciła, niosąc średniej wielkości tekturowe pudełko.- A właśnie.- uśmiechnęła się.- Zapomniałam zaprosić pana na naszobiad z okazji Zwięta Dziękczynienia.- Ten gość na dole.Chyba kucharz, prawda? Już mnie zaprosił.- Ma pan jakieś inne plany?- Nie, ale nie mógłbym.- Nie musi pan przecież podejmować decyzji w tej chwili.- Podałamu pudło.- To dla pana.M.J.wziął je od niej i otworzył.W środku znajdowały siępogniecione kartki pożółkłej gazety.- Proszę, proszę.- zachęcała Susan.Zaczął rozwijać papier.Najpierw wydobył pokrywkę, potemspodeczek i malutki dzbanek.Dopiero wtedy dotarło do niego, cotrzyma w rękach - był to serwis do herbaty Lucie, oczywiście bezfiliżanki, którą przed śmiercią podarowała mu Irma, a któraspoczywała w jego plecaku, owinięta trzema warstwami bąbelkowejfolii.Spojrzał na panią Hughes, pózniej na Susan.- W jaki sposób.- To długa historia - powiedziała Susan.-1 bardzo interesująca.PaniHughes wyjaśniła wszystko w tym liście.- Podała mu kopertę.-Mówiąc najkrócej, pani Hughes odziedziczyła dużo przedmiotów,które w czasie wojny zostały skradzione europejskim %7łydom.Serwisdo herbaty pani Kosminsky jest wyjątkowy z powodu ziół i kwiatów,namalowanych wewnątrz filiżanek.Jest to jedyna rzecz, której pocho-dzenie pani Hughes zdołała ustalić i jaką udało jej się zwrócićprawowitym właścicielom.Właśnie dlatego odnalezienie członkarodziny pani Kosminsky ma dla niej tak ogromne znaczenie.M.J.spuścił wzrok.Wsunął kopertę do pudełka i zaczął z powrotemzawijać porcelanowe naczynia w papier.- Co mam z tym zrobić?- To zależy od pana.Jak pan myśli, czego życzyłaby sobie paniKosminsky?- Nie mam pojęcia.- Cóż, teraz to pana rzeczy i może pan z nimi zrobić, co pan zechce.- Co stanie się z innymi przedmiotami?- Ma pan na myśli te skradzione innym rodzinom? Tłuczemy je, toznaczy tłucze je Tink i jej pomocnicy.- Słucham?! Susan się roześmiała.- Na pewno pan myśli, że jesteśmy okropnie dziwni, prawda?- Bo jesteśmy.- szepnęła Margaret.Susan podeszła do chorej izmierzyła jej tętno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Inny dzieńnie wchodzi w grę.Delikatnie puka do drzwi i uchyla je lekko.- Margaret? - woła cicho.- Margaret, nie śpisz?Z wewnątrz dobiega cię dziwny szmer, coś jakby szelest skrzydeł.Susan otwiera drzwi szerzej.- To pan Striker - oznajmia.- Spadkobierca pani Kos-minsky.Dziwne, ale jej pokój w ogóle nie pachniał śmiercią.Nie żeby M.J.miał jakieś doświadczenie z umierającymi; po prostu spodziewał sięinnego zapachu.Powietrze w pokoju było gęste, o słodkawymaromacie, ale nie duszne.Pachniało tak jak niektóre kwiaty poulewnym deszczu.Siedziała na łóżku.Jego uwagę od razu przykuły jej oczy -jasne,niebieskie, błyszczące - bo to w nich wydawał się mieścić cały zapasżycia, jaki jeszcze jej pozostał.- Panie Striker, oto pani Hughes - odezwała się Susan.Chora wyciągnęła do niego rękę.Gdyby nie jej oczy, chyba nieośmieliłby się jej dotknąć, taka była krucha i wychudzona.- Miło mi panią poznać - powiedział.- Proszę usiąść.- Susan wskazała mu krzesło obok łóżka.- Pewnienie rozumie pan, dlaczego się tu pan znalazł.Idę po pudełko,Margaret, i zaraz wracam.Wyszła z pokoju.M.J.uśmiechnął się nieśmiało do pani Hughes iwyprostował się.Nie miał pojęcia dlaczego, ale czuł się tak, jakbyznowu znalazł się w katolickiej szkole, dzieciak w nieustannychkłopotach, i jakby jeden z księży miał zaraz złoić go pasem zaniegrzeczne zachowanie.W pobliżu pani Hughes nie było żadnych nowoczesnych medycznychurządzeń, tylko kolekcja leków na nocnej szafce.Może jednak nie byłatak bardzo chora.Zauważył też obrazy i rysunki na ścianach orazmnóstwo kolorowych, dziwnych drobiazgów - wazony i doniczki,zdjęcia w pięknych ramkach, zupełnie zwariowany imbryczek, małystolik z fontanną, świeczniki.Wszystkie te rzeczy wykonano zposklejanych kawałków porcelanowych albo fajansowych naczyń.Nawet kominek ozdobiony był mozaiką z potrzaskanej porcelany.Irmie bardzo by się tu podobało, pomyślał.Margaret poleciła mu gestem, by przysunął się bliżej.Powietrzezasyczało.- Słucham? - zapytał M.J.- Co pani powiedziała?- Aadna koszula.- Dziękuję.Susan wróciła, niosąc średniej wielkości tekturowe pudełko.- A właśnie.- uśmiechnęła się.- Zapomniałam zaprosić pana na naszobiad z okazji Zwięta Dziękczynienia.- Ten gość na dole.Chyba kucharz, prawda? Już mnie zaprosił.- Ma pan jakieś inne plany?- Nie, ale nie mógłbym.- Nie musi pan przecież podejmować decyzji w tej chwili.- Podałamu pudło.- To dla pana.M.J.wziął je od niej i otworzył.W środku znajdowały siępogniecione kartki pożółkłej gazety.- Proszę, proszę.- zachęcała Susan.Zaczął rozwijać papier.Najpierw wydobył pokrywkę, potemspodeczek i malutki dzbanek.Dopiero wtedy dotarło do niego, cotrzyma w rękach - był to serwis do herbaty Lucie, oczywiście bezfiliżanki, którą przed śmiercią podarowała mu Irma, a któraspoczywała w jego plecaku, owinięta trzema warstwami bąbelkowejfolii.Spojrzał na panią Hughes, pózniej na Susan.- W jaki sposób.- To długa historia - powiedziała Susan.-1 bardzo interesująca.PaniHughes wyjaśniła wszystko w tym liście.- Podała mu kopertę.-Mówiąc najkrócej, pani Hughes odziedziczyła dużo przedmiotów,które w czasie wojny zostały skradzione europejskim %7łydom.Serwisdo herbaty pani Kosminsky jest wyjątkowy z powodu ziół i kwiatów,namalowanych wewnątrz filiżanek.Jest to jedyna rzecz, której pocho-dzenie pani Hughes zdołała ustalić i jaką udało jej się zwrócićprawowitym właścicielom.Właśnie dlatego odnalezienie członkarodziny pani Kosminsky ma dla niej tak ogromne znaczenie.M.J.spuścił wzrok.Wsunął kopertę do pudełka i zaczął z powrotemzawijać porcelanowe naczynia w papier.- Co mam z tym zrobić?- To zależy od pana.Jak pan myśli, czego życzyłaby sobie paniKosminsky?- Nie mam pojęcia.- Cóż, teraz to pana rzeczy i może pan z nimi zrobić, co pan zechce.- Co stanie się z innymi przedmiotami?- Ma pan na myśli te skradzione innym rodzinom? Tłuczemy je, toznaczy tłucze je Tink i jej pomocnicy.- Słucham?! Susan się roześmiała.- Na pewno pan myśli, że jesteśmy okropnie dziwni, prawda?- Bo jesteśmy.- szepnęła Margaret.Susan podeszła do chorej izmierzyła jej tętno [ Pobierz całość w formacie PDF ]