[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co Cam robił? I jak długo tak leżał, w tej wodnej komnacie tortur, którąsam dla siebie stworzył?- Cam!Roland trzykrotnie wykrzyknął jego imię, nim się poddał i przeszedł przez wodę, bywyciągnąć brata.Czując cudzy dotyk, Cam zaczął się szarpać i mocnochwycił się kamieni, na których leżał.Pózniej jednak rozpoznał Rolanda i pozwolił sięwyciągnąć, choć na jego twarzy malowała się podejrzliwość.Roland wyciągnął brata na skalną półkę za wodospadem.To była ciężka praca, po której ztrudem łapał oddech, był przemoczony i przemarznięty do szpiku kości.Półka była płytka,ale obaj mogli swobodnie stanąć na wilgotnym kamieniu.Tuż za ryczącą wodą byłodziwnie cicho.Wyczerpany Roland zatoczył się do tyłu, aż jego skrzydła dotknęły kamienia, po czymześlizgnął się w dół i usiadł.- Wracaj do domu, Rolandzie.Spojrzenie zielonych oczu Cama wydawało się oszołomione i zdezorientowane, kiedyoparł się na łokciu.Jego nagie ciało było jednym wielkim sińcem od ciągłych uderzeńwodospadu.Ale co gorsza, jego skrzydła.Pojawiły się w nich nowe złote pasma.Roland nie mógł nie podziwiać, jak wspanialeświeciły w blasku księżyca.- Czyli to prawda.- Rolanda doszły słuchy, że Cam przeszedł na stronę Lucyfera.%7ładen z obu demonów nie wydawał się na siłach, by przeprowadzić rytuał powitania.Powinni się objąć i złączyć czubki skrzydeł jako wyraz wzajemnej akceptacji i przyznania,że są bezpieczni i wśród przyjaciół.Cam wstał, podszedł bliżej i splunął Rolandowi w twarz. Nie masz siły, by ściągnąć mnie z powrotem do służby.Niech sam Lucyfer tu przyjdzie,jeśli uważa, że zaniedbuję obowiązki.Roland wytarł twarz i wstał.Wyciągnął rękę do Cama, ale demon się cofnął. Cam, nie przybyłem tutaj, żeby. Ja przybyłem tutaj, żebym mógł być sam.Cam przeszedł w ciemny kąt półki, gdzie Roland zobaczył teraz stertę ubrań i pakunków mizerny dobytek Cama.Rolandowi wydawało się, że rozpoznaje pergaminowy zwój,na którym spisano jego kontrakt ślubny, ale Cam szybko otulił się włochatym płaszczem zowczej skóry i wcisnął pergamin do wewnętrznej kieszeni. O, nadal tu jesteś? Potrzebuję rady, Cam. W jakiej kwestii? Jak dobrze żyć? - Iskra w Camie powróciła, ale w tym bladym widmiestojącym przed Rolandem wydawała się krzykliwa. Zacznij od znalezienia sobiebezludnej wyspy.Ta jest zajęta, ale jakieś jeszcze muszą być. Szerokim gestem objąłświat i Rolanda. Kocham śmiertelniczkę powiedział Roland bardzo powoli. Chcę ukształtowaćswoje życie wokół niej. Ty nie masz życia.Jesteś upadłym aniołem po drugiej stronie.Jesteś demonem. Wiesz, o co mi chodzi. Posłuchaj mnie.Miłość jest niemożliwa.Wynoś się i oszczędz sobie cierpienia.W tej właśnie chwili Roland zrozumiał, że udanie się do Cama po radę było głupimpomysłem.A jednak przybył tu.Romans Cama skończył się nieszczęśliwe - aleprzynajmniej rozumiał, przez co przechodzi Roland. Może mógłbyś mi powiedzieć, czego.nie robić.- W porządku.- Cam odetchnął głęboko, z drżeniem.- Dobrze.Nie poniżaj się, żyjąc wkłamstwie.Nie pytaj mnie, czy wciąż cię będzie kochać, jeśli dowie się, kim jesteś.nawetnajbardziej zaślepiony miłością głupiec zna odpowiedz.Nie będzie.Nie może.Nie wierztakże, że uda ci się ukryć przed nią tę tajemnicę.I przede wszystkim, na miłość Lucyfera,nie zapominaj, że żadna świątynia na Ziemi cię nie przyjmie, jeśli postanowisz poślubić tębiedną istotę. Wydaje mi się, że może nam się udać, Cam. Wierzysz więc, że ty i twoja ukochana w zupełności się zgadzacie, tak?- Tak.Jesteśmy sobie oddani.- A jaki jest jej pogląd na wieczność? Roland się zawahał.- Chcesz powiedzieć, że nie wiesz? Zwietnie, w takim razie ja ci powiem.Oto, Rolandzie,niekwestionowana prawda naszej nieśmiertelności.śmiertelni nie mogą jej pojąć.Przeraża ich.Ta świadomość ją pochłonie, to,że ona się zestarzeje i umrze, a ty pozostaniesz cały czas tym młodym, przystojnymdemonem. Mógłbym się dla niej zmienić.mógłbym robić wrażenie, że się starzeję, marszczę isłabnę. Rolandzie. Cam się skrzywił. To nie w twoim stylu.Kimkolwiek jest, teraz będzieto dla niej łatwiejsze, kiedy bez wątpienia jest młoda, ładna i bez trudu znajdzie innegomężczyznę.Nie marnuj jej najlepszych lat. Ale miłość musi przecież być możliwa.Tylko dlatego, że ty i Lilith nie mogliście. Nie rozmawiamy o mnie.Stali w milczeniu i słuchali odbijających się echem odgłosów spadającej wody. W porządku - powiedział w końcu Roland - to, co z Danielem i Lu. Co z nimi?! - zaryczał Cam ponad hałasem wodospadu.Twarz poczerwieniała mu zwściekłości.- Jeśli są twoimi wzorami, idz do nich po radę.- Z obrzydzeniem potrząsnąłgłową. I tak wszyscy wiemy, co się z nimi stanie. Co masz na myśli?Cam zwrócił błyszczące zielone oczy na Rolanda.A Roland zarumienił się, gdyż wyczuł wtym spojrzeniu litość. W końcu - powiedział Cam on ją porzuci.Nie ma wyboru.Nie może się równać ztym przekleństwem.Ono go przeżyje i pokona.Skrzydła Rolanda się najeżyły.- Mylisz się.Stałeś' się zbyt bliski Lucyferowi.- Nie mógłbyś być dalszy od prawdy! - wykrzyknął Cam, ale kiedy obrócił się na pięcie,Roland zauważył piętno na jego karku.Tatuaż wyłaniał się spod wysokiego kołnierzapłaszcza, nie pozostawiając żadnych wątpliwości.- Nosisz teraz jego znak? - Głos Rolanda zadrżał.On sam go nie miał.I nie miał nadziei, że go dostanie.Lucyfer piętnował tylko niektóredemony, te, z którymi pragnął mieć szczególny związek.- Cam, nie możesz.Cam mocno chwycił Rolanda za twarz i przytrzymał.Stali blisko, niemal intymnie.Rolandnie wiedział, czy byli wrogami, czy przyjaciółmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Co Cam robił? I jak długo tak leżał, w tej wodnej komnacie tortur, którąsam dla siebie stworzył?- Cam!Roland trzykrotnie wykrzyknął jego imię, nim się poddał i przeszedł przez wodę, bywyciągnąć brata.Czując cudzy dotyk, Cam zaczął się szarpać i mocnochwycił się kamieni, na których leżał.Pózniej jednak rozpoznał Rolanda i pozwolił sięwyciągnąć, choć na jego twarzy malowała się podejrzliwość.Roland wyciągnął brata na skalną półkę za wodospadem.To była ciężka praca, po której ztrudem łapał oddech, był przemoczony i przemarznięty do szpiku kości.Półka była płytka,ale obaj mogli swobodnie stanąć na wilgotnym kamieniu.Tuż za ryczącą wodą byłodziwnie cicho.Wyczerpany Roland zatoczył się do tyłu, aż jego skrzydła dotknęły kamienia, po czymześlizgnął się w dół i usiadł.- Wracaj do domu, Rolandzie.Spojrzenie zielonych oczu Cama wydawało się oszołomione i zdezorientowane, kiedyoparł się na łokciu.Jego nagie ciało było jednym wielkim sińcem od ciągłych uderzeńwodospadu.Ale co gorsza, jego skrzydła.Pojawiły się w nich nowe złote pasma.Roland nie mógł nie podziwiać, jak wspanialeświeciły w blasku księżyca.- Czyli to prawda.- Rolanda doszły słuchy, że Cam przeszedł na stronę Lucyfera.%7ładen z obu demonów nie wydawał się na siłach, by przeprowadzić rytuał powitania.Powinni się objąć i złączyć czubki skrzydeł jako wyraz wzajemnej akceptacji i przyznania,że są bezpieczni i wśród przyjaciół.Cam wstał, podszedł bliżej i splunął Rolandowi w twarz. Nie masz siły, by ściągnąć mnie z powrotem do służby.Niech sam Lucyfer tu przyjdzie,jeśli uważa, że zaniedbuję obowiązki.Roland wytarł twarz i wstał.Wyciągnął rękę do Cama, ale demon się cofnął. Cam, nie przybyłem tutaj, żeby. Ja przybyłem tutaj, żebym mógł być sam.Cam przeszedł w ciemny kąt półki, gdzie Roland zobaczył teraz stertę ubrań i pakunków mizerny dobytek Cama.Rolandowi wydawało się, że rozpoznaje pergaminowy zwój,na którym spisano jego kontrakt ślubny, ale Cam szybko otulił się włochatym płaszczem zowczej skóry i wcisnął pergamin do wewnętrznej kieszeni. O, nadal tu jesteś? Potrzebuję rady, Cam. W jakiej kwestii? Jak dobrze żyć? - Iskra w Camie powróciła, ale w tym bladym widmiestojącym przed Rolandem wydawała się krzykliwa. Zacznij od znalezienia sobiebezludnej wyspy.Ta jest zajęta, ale jakieś jeszcze muszą być. Szerokim gestem objąłświat i Rolanda. Kocham śmiertelniczkę powiedział Roland bardzo powoli. Chcę ukształtowaćswoje życie wokół niej. Ty nie masz życia.Jesteś upadłym aniołem po drugiej stronie.Jesteś demonem. Wiesz, o co mi chodzi. Posłuchaj mnie.Miłość jest niemożliwa.Wynoś się i oszczędz sobie cierpienia.W tej właśnie chwili Roland zrozumiał, że udanie się do Cama po radę było głupimpomysłem.A jednak przybył tu.Romans Cama skończył się nieszczęśliwe - aleprzynajmniej rozumiał, przez co przechodzi Roland. Może mógłbyś mi powiedzieć, czego.nie robić.- W porządku.- Cam odetchnął głęboko, z drżeniem.- Dobrze.Nie poniżaj się, żyjąc wkłamstwie.Nie pytaj mnie, czy wciąż cię będzie kochać, jeśli dowie się, kim jesteś.nawetnajbardziej zaślepiony miłością głupiec zna odpowiedz.Nie będzie.Nie może.Nie wierztakże, że uda ci się ukryć przed nią tę tajemnicę.I przede wszystkim, na miłość Lucyfera,nie zapominaj, że żadna świątynia na Ziemi cię nie przyjmie, jeśli postanowisz poślubić tębiedną istotę. Wydaje mi się, że może nam się udać, Cam. Wierzysz więc, że ty i twoja ukochana w zupełności się zgadzacie, tak?- Tak.Jesteśmy sobie oddani.- A jaki jest jej pogląd na wieczność? Roland się zawahał.- Chcesz powiedzieć, że nie wiesz? Zwietnie, w takim razie ja ci powiem.Oto, Rolandzie,niekwestionowana prawda naszej nieśmiertelności.śmiertelni nie mogą jej pojąć.Przeraża ich.Ta świadomość ją pochłonie, to,że ona się zestarzeje i umrze, a ty pozostaniesz cały czas tym młodym, przystojnymdemonem. Mógłbym się dla niej zmienić.mógłbym robić wrażenie, że się starzeję, marszczę isłabnę. Rolandzie. Cam się skrzywił. To nie w twoim stylu.Kimkolwiek jest, teraz będzieto dla niej łatwiejsze, kiedy bez wątpienia jest młoda, ładna i bez trudu znajdzie innegomężczyznę.Nie marnuj jej najlepszych lat. Ale miłość musi przecież być możliwa.Tylko dlatego, że ty i Lilith nie mogliście. Nie rozmawiamy o mnie.Stali w milczeniu i słuchali odbijających się echem odgłosów spadającej wody. W porządku - powiedział w końcu Roland - to, co z Danielem i Lu. Co z nimi?! - zaryczał Cam ponad hałasem wodospadu.Twarz poczerwieniała mu zwściekłości.- Jeśli są twoimi wzorami, idz do nich po radę.- Z obrzydzeniem potrząsnąłgłową. I tak wszyscy wiemy, co się z nimi stanie. Co masz na myśli?Cam zwrócił błyszczące zielone oczy na Rolanda.A Roland zarumienił się, gdyż wyczuł wtym spojrzeniu litość. W końcu - powiedział Cam on ją porzuci.Nie ma wyboru.Nie może się równać ztym przekleństwem.Ono go przeżyje i pokona.Skrzydła Rolanda się najeżyły.- Mylisz się.Stałeś' się zbyt bliski Lucyferowi.- Nie mógłbyś być dalszy od prawdy! - wykrzyknął Cam, ale kiedy obrócił się na pięcie,Roland zauważył piętno na jego karku.Tatuaż wyłaniał się spod wysokiego kołnierzapłaszcza, nie pozostawiając żadnych wątpliwości.- Nosisz teraz jego znak? - Głos Rolanda zadrżał.On sam go nie miał.I nie miał nadziei, że go dostanie.Lucyfer piętnował tylko niektóredemony, te, z którymi pragnął mieć szczególny związek.- Cam, nie możesz.Cam mocno chwycił Rolanda za twarz i przytrzymał.Stali blisko, niemal intymnie.Rolandnie wiedział, czy byli wrogami, czy przyjaciółmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]