[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślałem, że niechce, żebym ją odszukał.- Rozumiem.Więc jaki masz plan? Bo wiem, że go masz,inaczej byś jej tu nie zaprosił.Nathan skończył jeść.- Odzyskam ją.- Krótko i na temat.- Ian wzniósł toast sokiempomarańczowym.- %7łyczę ci powodzenia.Mogę jakoś pomóc?Nathan się uśmiechnął, Ian zrobiłby dla niego wszystko, ondla niego też.Więz między nimi narodziła się w wojsku, aleprzetrwała powrót do cywila, choć Nathan odszedł z wojskakilka lat wcześniej niż przyjaciel.-- Nie, nie teraz.Ale jeśli coś się zmieni, dam ci znać.- Super.- Ian zerknął na telefon.- Muszę lecieć.Roxannekaże mi nosić dekoracje weselne.To niesamowite, jak udało imsię odmienić amfiteatr.Przed oczyma stanęła mu scena z ubiegłej nocy: Chelseaunosząca się nad nim, otoczona rojem gwiazd.- Jestem pewien, że będzie wspaniale.- Ale nie tak wspanialejak z nią.Nic nie mogło się z tym równać.- Pogadamy pózniej, dobra?- Jasne.Zaczekał, aż Ian wyjdzie, po czym wstał i ruszył wprzeciwnym kierunku.Może powinien się przejść, żeby niecoochłonąć, bo od rozmowy z Chelsea więcej miał pytań niżodpowiedzi.Owszem, przyznała, że tęskniła za nim, powiedziała nawet, żemu ufa, ale nie był idiotą.To drugie wyznała wkompromitującej sytuacji.Tylko dlatego, że się zgodziła, nieoznaczało, że między nimi wszystko gra.Czuł się tak, jak gdyby cały świat wywinął kozła, a on niemiał pojęcia, gdzie góra, gdzie dół.Przez ostatnie osiem latobwiniał Chelsea o brak odwagi, by zawalczyć o ich związek,przez osiem lat był przekonany, że rzuciła go pod wpływemswojej rodziny, podczas gdy całą winę tak naprawdę ponosił onsam.Boże, jak miał jej to kiedykolwiek wynagrodzić? Powiedziałjej, że ją kocha, że już nigdy nie zawiedzie jej zaufania, inaprawdę w to wierzył, ale czy ona uwierzy jemu?Nathan obszedł hotel dookoła.Chwile spędzone wamfiteatrze dowiodły, że mają szansę wyjść na prostą.Wreszcie oczyścili atmosferę, wreszcie porozmawiali owspólnej przeszłości i błędach, jakie oboje popełnili.Nie było lepszego momentu, żeby zawalczyć o wspólnąprzyszłość, a on był gotów czołgać się po potłuczonym szkle,by dopiąć swego.Jego uwagę przykuła różowa plama.Nathan podniósł wzrok izastygł na widok Chelsea, która potykając się, wyszłaspomiędzy drzew obok drogowskazu.Możliwe, że ranouczesała się w kitkę, ale teraz połowa włosów zasłaniała jejtwarz.W ręku niosła buty.Czy ona szła boso?- Chelsea, stój.- Bóg jeden wiedział, co leżało na ziemimiędzy lasem a hotelem.Posesja była nienagannie utrzymana,ale jakiś dupek mógł zostawić w trawie odłamki szkła.Podniosła wzrok i nawet z tej odległości zobaczył na jejtwarzy ślady łez.Nawet zapłakana wyglądała szlachetnie.Większość kobiet miała na tyle przyzwoitości, żebypoczerwienieć albo pociągać nosem.Ale nie Chelsea.- Nathan?- Idę po ciebie.Zatrzymaj się.- Biegiem pokonał dzielącą ichodległość i porwał ją w ramiona.Choć spodziewał się oporu,zwiotczała i oparła mu głowę na ramieniu.W jego piersiwezbrało uczucie tak potężne, że wiedział, że ma przechlapanew najgorszy możliwy sposób.Bo nie miał zamiaru cofnąćzapewnień, że ją kocha, i nie mógł złamać obietnicy, że da jejrozwód, jeśli naprawdę będzie tego chciała.Został mu tylko jeden dzień na przekonanie jej, że wcale niechce go dostać.- Mam cię, kotku.Mam cię.Rozdział 14Powinna zmusić Nathana, żeby postawił ją z powrotem naziemi, ale kosztowałoby ją to zbyt wiele wysiłku.Choć niemogła oddalić się od hotelu więcej niż o pokora kilometra,powrót na bosaka po żwirze i sosnowych igłach nie pozostałbez konsekwencji.Już tylko z tego powodu pozwoliłaby mu sięzanieść do pokoju, nie mogła jednak zaprzeczyć, że w jegoramionach czuje się bezpiecznie.Jeśli nie była to odpowiedz na większość nurtujących jąpytań, to nie wiedziała, jak powinna ona brzmieć.Posadził ją delikatnie na łóżku i cofnął się o krok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Myślałem, że niechce, żebym ją odszukał.- Rozumiem.Więc jaki masz plan? Bo wiem, że go masz,inaczej byś jej tu nie zaprosił.Nathan skończył jeść.- Odzyskam ją.- Krótko i na temat.- Ian wzniósł toast sokiempomarańczowym.- %7łyczę ci powodzenia.Mogę jakoś pomóc?Nathan się uśmiechnął, Ian zrobiłby dla niego wszystko, ondla niego też.Więz między nimi narodziła się w wojsku, aleprzetrwała powrót do cywila, choć Nathan odszedł z wojskakilka lat wcześniej niż przyjaciel.-- Nie, nie teraz.Ale jeśli coś się zmieni, dam ci znać.- Super.- Ian zerknął na telefon.- Muszę lecieć.Roxannekaże mi nosić dekoracje weselne.To niesamowite, jak udało imsię odmienić amfiteatr.Przed oczyma stanęła mu scena z ubiegłej nocy: Chelseaunosząca się nad nim, otoczona rojem gwiazd.- Jestem pewien, że będzie wspaniale.- Ale nie tak wspanialejak z nią.Nic nie mogło się z tym równać.- Pogadamy pózniej, dobra?- Jasne.Zaczekał, aż Ian wyjdzie, po czym wstał i ruszył wprzeciwnym kierunku.Może powinien się przejść, żeby niecoochłonąć, bo od rozmowy z Chelsea więcej miał pytań niżodpowiedzi.Owszem, przyznała, że tęskniła za nim, powiedziała nawet, żemu ufa, ale nie był idiotą.To drugie wyznała wkompromitującej sytuacji.Tylko dlatego, że się zgodziła, nieoznaczało, że między nimi wszystko gra.Czuł się tak, jak gdyby cały świat wywinął kozła, a on niemiał pojęcia, gdzie góra, gdzie dół.Przez ostatnie osiem latobwiniał Chelsea o brak odwagi, by zawalczyć o ich związek,przez osiem lat był przekonany, że rzuciła go pod wpływemswojej rodziny, podczas gdy całą winę tak naprawdę ponosił onsam.Boże, jak miał jej to kiedykolwiek wynagrodzić? Powiedziałjej, że ją kocha, że już nigdy nie zawiedzie jej zaufania, inaprawdę w to wierzył, ale czy ona uwierzy jemu?Nathan obszedł hotel dookoła.Chwile spędzone wamfiteatrze dowiodły, że mają szansę wyjść na prostą.Wreszcie oczyścili atmosferę, wreszcie porozmawiali owspólnej przeszłości i błędach, jakie oboje popełnili.Nie było lepszego momentu, żeby zawalczyć o wspólnąprzyszłość, a on był gotów czołgać się po potłuczonym szkle,by dopiąć swego.Jego uwagę przykuła różowa plama.Nathan podniósł wzrok izastygł na widok Chelsea, która potykając się, wyszłaspomiędzy drzew obok drogowskazu.Możliwe, że ranouczesała się w kitkę, ale teraz połowa włosów zasłaniała jejtwarz.W ręku niosła buty.Czy ona szła boso?- Chelsea, stój.- Bóg jeden wiedział, co leżało na ziemimiędzy lasem a hotelem.Posesja była nienagannie utrzymana,ale jakiś dupek mógł zostawić w trawie odłamki szkła.Podniosła wzrok i nawet z tej odległości zobaczył na jejtwarzy ślady łez.Nawet zapłakana wyglądała szlachetnie.Większość kobiet miała na tyle przyzwoitości, żebypoczerwienieć albo pociągać nosem.Ale nie Chelsea.- Nathan?- Idę po ciebie.Zatrzymaj się.- Biegiem pokonał dzielącą ichodległość i porwał ją w ramiona.Choć spodziewał się oporu,zwiotczała i oparła mu głowę na ramieniu.W jego piersiwezbrało uczucie tak potężne, że wiedział, że ma przechlapanew najgorszy możliwy sposób.Bo nie miał zamiaru cofnąćzapewnień, że ją kocha, i nie mógł złamać obietnicy, że da jejrozwód, jeśli naprawdę będzie tego chciała.Został mu tylko jeden dzień na przekonanie jej, że wcale niechce go dostać.- Mam cię, kotku.Mam cię.Rozdział 14Powinna zmusić Nathana, żeby postawił ją z powrotem naziemi, ale kosztowałoby ją to zbyt wiele wysiłku.Choć niemogła oddalić się od hotelu więcej niż o pokora kilometra,powrót na bosaka po żwirze i sosnowych igłach nie pozostałbez konsekwencji.Już tylko z tego powodu pozwoliłaby mu sięzanieść do pokoju, nie mogła jednak zaprzeczyć, że w jegoramionach czuje się bezpiecznie.Jeśli nie była to odpowiedz na większość nurtujących jąpytań, to nie wiedziała, jak powinna ona brzmieć.Posadził ją delikatnie na łóżku i cofnął się o krok [ Pobierz całość w formacie PDF ]