[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczerwieniony, nieproporcjonalnie długi nos sięgał niemal poszarzałej górnej wargi.Ani na chwilęnie przestawał poruszać szczęką.Jedynie włosy sprawiały wrażenie, że należą do młodzieńca: gęste,nadal ciemne, tylko gdzieniegdzie przetykane nitkami siwizny.Na podstawie nakazu rewizji otworzyliśmy bramę prowadzącą do posesji, ale nikt nie wyszedłnam na powitanie.Milo wyjął broń i przodem puścił mundurowych policjantów.Dopiero gdystanęliśmy przed drzwiami wejściowymi, te otworzyły się i stanął w nich mężczyzna z kucykiem.Oparł się o futrynę i usiłował robić dobrą minę do złej gry.Milo dosyć brutalnie pchnął go pod ścianę, skuł i przeszukał.Zabrał pistolet i portfel, z któregowyjął prawo jazdy. Armand Jacszcyc, chyba się zgadza.Kto jeszcze jest w domu, Armandzie? Tylko pan K.I pielęgniarka. Jesteś pewien? Tak warknął i dopiero w tym momencie zauważył mnie.Skrzywił się i odwrócił głowę.Do wnętrza domu weszli mundurowi.Po chwili wrócił sierżant i oświadczył: Nikogo tam nie ma.Ale znalezliśmy cały arsenał.Zabieramy go ze sobą.Inny policjant wyszedł, prowadząc siostrę Annę.Jej pozbawiona wyrazu twarz błyszczała od potu,a obcisły wełniany sweterek podkreślał wydatny biust.Przechodząc obok nas, zwiesiła głowę. W porządku skwitował Milo. Zostawcie mi kilku chłopaków, żeby przetrząsnęli cały terenw poszukiwaniu narkotyków. Jak dotąd nic z tych rzeczy. Szukajcie dalej.I sprawdzcie tego tu, czy nie ma jeszcze czegoś lepiej ukrytego. Kucyk został odprowadzony, a my weszliśmy do wnętrza.Zrodkową część domu zajmowałoduże pomieszczenie z wysokim sufitem i ciemną podłogą, przykrytą złocistym dywanem.Stało tukilka sof w zielono-brązowej tonacji, ceramiczne lampy z ozdobnymi abażurami oraz ciężkie,rzezbione stoły zastawione dekoracyjną porcelaną i szkłem.Na ścianach wisiały dość tandetneobrazy olejne, przedstawiające zakątki Paryża.Tylną ścianę zasłaniały oliwkowe story.Gdzieś z głębi domu rozległ się piskliwy, pełen irytacji krzyk: No, gdzie ta woda, Armand!Wózek stał obok rekonstrukcji komody z epoki Ludwika XIV, z bogato inkrustowanym frontem.Namarmurowym blacie widoczna była cała armada pojemników z lekami.Ale nie takich jak fiolka,którą sam tu dostarczyłem.Nie oznaczonych pudełeczek, fiolek i butelek próbek pochodzącychbezpośrednio z fabryk. Armand! Nie ma go wyjaśnił spokojnie Milo. Siostry Anny także.Stary zamrugał zaskoczony i spróbował się odwrócić.Z wysiłku aż zzieleniał, ale i tak nic z tegonie wyszło. Kim, do diabła, jesteście? Policja. Milo machnął swoją odznaką.Zwrócił się do dwóch policjantów, którzy akurat siępojawili: Tutaj. Wskazał wejście do przestronnej kuchni.Blat był zastawiony butelkami powodzie, puszkami z napojami, kartonami i brudnymi naczyniami. Kurwa, co tu robicie? zapiszczał stary.Jego akcent był niezwykle oryginalny: połączenie naleciałości z okolic Bakersfield z miękką,słowiańską wymową. Daj mi wody, durniu.Milo napełnił szklankę i podał ją wraz z nakazem rewizji. Co to? Szukamy narkotyków.Stary przyjął szklankę, lecz zignorował nakaz.Napił się, z trudem trzymając naczynie.Płyn ściekał mu po brodzie.Spróbował odstawić szklankęna stolik, ale nie był w stanie.Nie protestował, kiedy wyręczył go w tym Milo. Narkotyki? warknął. Trafiłeś pod zły adres, durniu.Ale róbcie sobie, co chcecie.Możeciewywrócić ten dom do góry nogami, bo i tak jest wynajęty.Wynajęty od pana.Od Triage Properties.Micky przymknął oczy. Triage powtórzył Milo. Firma powiązana kapitałowo z Peninsula Group i Northern LightInvestments.Ta ostatnia jest częścią Excalibur Properties, powiązanej z Revelle Recreation, a taz kolei należy do Brooke-Hastings Entertainment.Pański pomobiznes.A wcześniej rzeznia.Musiałpan naprawdę lubić tą nazwę, skoro tak samo nazywały się pańska druga żona i rzekoma instytucjacharytatywna w San Francisco.Pomagała ulicznicom, które synek leczył z chorób wenerycznychi którym usuwał nie chciane ciąże, a co lepszym pan proponował zatrudnienie w swoich klubach. To lepsze niż dom opieki społecznej. Więc co junior robił podczas rocznej pracy w tym instytucie ? Doskonalił swe umiejętnościchirurgiczne?Dłonie starego drżały z wściekłości. No dalej, durniu, kończ.A pózniej wracaj, skąd przyszedłeś, i powiedz swoim szefom, że nic nieznalazłeś.I pieprz się. Wolałbym pomówić. O czym? O Bakersfield i San Francisco. To ładne miasta.Chcesz wiedzieć, gdzie można tam dobrze zjeść?Milo odruchowo dotknął ręką brzucha. Nie chodzi o jedzenie. Nie? stary udał zdziwienie. Widzę, że lubisz dobrze zjeść.Zapamiętaj sobie: odstaw mięso.Zobacz, jak ja skończyłem. Z wysiłkiem uniósł dłoń i klepnął się po policzku okrytym skórą,przypominającą zżółkły papier. Pan je lubił? O tak.Mięso, wciąż mięso. Purpurowy język przesunął się po sinej wardze. Jadłem najlepszekąski.I uwielbiałem wszystko co tłuste.A teraz siedzę tu bezradny, znosząc towarzystwo takiegodurnia jak ty. To trudne, co?Stary uśmiechnął się. Cieszę się, że mnie rozumiesz.Milo odpowiedział szelmowskim uśmiechem. Więc nowa nerka nie ułatwia życia?Sine wargi zbielały. Chciałbym też pomówić o juniorze ciągnął policjant. O jego nagłych wakacjach. Pieprz się. Mamy również nakaz rewizji w jego klinice w Beverly Hills.Tej legalnej.No, prawie, bo jednoz pomieszczeń było pełne pornosów już gotowych do rozprowadzenia. Znów się uśmiechnął. Noi ta sala operacyjna.Jej wyposażenie musiało kosztować fortunę.Stary nacisnął przycisk na podłokietniku wózka i ten zaczął się obracać.Milo chwycił gozdecydowanie i kółka kręciły się w miejscu. Jeszcze nie skończyliśmy naszej rozmowy, panie Kruvinski. Dajcie mi telefon.Mam prawo do pieprzonego telefonu. Jakie prawo? Przecież nie został pan aresztowany. Puszczaj! Oczywiście. Milo nacisnął inny przycisk, blokując koła. Masz poważne kłopoty, dupku ostrzegł Micky. Pokaż ten papier.Detektyw rozłożył nakaz i wręczył go. Potrzebuję okularów.Milo ani drgnął. Dawaj okulary! Czy wyglądam jak Armand?Klnąc i krzywiąc się, stary wyciągnął papier na pełną długość ramion.Trwało to tylko chwilę, boręce odmówiły mu posłuszeństwa i dokument spadł na podłogę.Podniosłem go i usiłowałem ponownie mu podać.Przecząco pokręcił głową. Jesteście nikim.Nie macie honoru zapiszczał. Doprawdy? zapytał Milo. Chyba honoru przestępcy? Proszę sobie oszczędzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zaczerwieniony, nieproporcjonalnie długi nos sięgał niemal poszarzałej górnej wargi.Ani na chwilęnie przestawał poruszać szczęką.Jedynie włosy sprawiały wrażenie, że należą do młodzieńca: gęste,nadal ciemne, tylko gdzieniegdzie przetykane nitkami siwizny.Na podstawie nakazu rewizji otworzyliśmy bramę prowadzącą do posesji, ale nikt nie wyszedłnam na powitanie.Milo wyjął broń i przodem puścił mundurowych policjantów.Dopiero gdystanęliśmy przed drzwiami wejściowymi, te otworzyły się i stanął w nich mężczyzna z kucykiem.Oparł się o futrynę i usiłował robić dobrą minę do złej gry.Milo dosyć brutalnie pchnął go pod ścianę, skuł i przeszukał.Zabrał pistolet i portfel, z któregowyjął prawo jazdy. Armand Jacszcyc, chyba się zgadza.Kto jeszcze jest w domu, Armandzie? Tylko pan K.I pielęgniarka. Jesteś pewien? Tak warknął i dopiero w tym momencie zauważył mnie.Skrzywił się i odwrócił głowę.Do wnętrza domu weszli mundurowi.Po chwili wrócił sierżant i oświadczył: Nikogo tam nie ma.Ale znalezliśmy cały arsenał.Zabieramy go ze sobą.Inny policjant wyszedł, prowadząc siostrę Annę.Jej pozbawiona wyrazu twarz błyszczała od potu,a obcisły wełniany sweterek podkreślał wydatny biust.Przechodząc obok nas, zwiesiła głowę. W porządku skwitował Milo. Zostawcie mi kilku chłopaków, żeby przetrząsnęli cały terenw poszukiwaniu narkotyków. Jak dotąd nic z tych rzeczy. Szukajcie dalej.I sprawdzcie tego tu, czy nie ma jeszcze czegoś lepiej ukrytego. Kucyk został odprowadzony, a my weszliśmy do wnętrza.Zrodkową część domu zajmowałoduże pomieszczenie z wysokim sufitem i ciemną podłogą, przykrytą złocistym dywanem.Stało tukilka sof w zielono-brązowej tonacji, ceramiczne lampy z ozdobnymi abażurami oraz ciężkie,rzezbione stoły zastawione dekoracyjną porcelaną i szkłem.Na ścianach wisiały dość tandetneobrazy olejne, przedstawiające zakątki Paryża.Tylną ścianę zasłaniały oliwkowe story.Gdzieś z głębi domu rozległ się piskliwy, pełen irytacji krzyk: No, gdzie ta woda, Armand!Wózek stał obok rekonstrukcji komody z epoki Ludwika XIV, z bogato inkrustowanym frontem.Namarmurowym blacie widoczna była cała armada pojemników z lekami.Ale nie takich jak fiolka,którą sam tu dostarczyłem.Nie oznaczonych pudełeczek, fiolek i butelek próbek pochodzącychbezpośrednio z fabryk. Armand! Nie ma go wyjaśnił spokojnie Milo. Siostry Anny także.Stary zamrugał zaskoczony i spróbował się odwrócić.Z wysiłku aż zzieleniał, ale i tak nic z tegonie wyszło. Kim, do diabła, jesteście? Policja. Milo machnął swoją odznaką.Zwrócił się do dwóch policjantów, którzy akurat siępojawili: Tutaj. Wskazał wejście do przestronnej kuchni.Blat był zastawiony butelkami powodzie, puszkami z napojami, kartonami i brudnymi naczyniami. Kurwa, co tu robicie? zapiszczał stary.Jego akcent był niezwykle oryginalny: połączenie naleciałości z okolic Bakersfield z miękką,słowiańską wymową. Daj mi wody, durniu.Milo napełnił szklankę i podał ją wraz z nakazem rewizji. Co to? Szukamy narkotyków.Stary przyjął szklankę, lecz zignorował nakaz.Napił się, z trudem trzymając naczynie.Płyn ściekał mu po brodzie.Spróbował odstawić szklankęna stolik, ale nie był w stanie.Nie protestował, kiedy wyręczył go w tym Milo. Narkotyki? warknął. Trafiłeś pod zły adres, durniu.Ale róbcie sobie, co chcecie.Możeciewywrócić ten dom do góry nogami, bo i tak jest wynajęty.Wynajęty od pana.Od Triage Properties.Micky przymknął oczy. Triage powtórzył Milo. Firma powiązana kapitałowo z Peninsula Group i Northern LightInvestments.Ta ostatnia jest częścią Excalibur Properties, powiązanej z Revelle Recreation, a taz kolei należy do Brooke-Hastings Entertainment.Pański pomobiznes.A wcześniej rzeznia.Musiałpan naprawdę lubić tą nazwę, skoro tak samo nazywały się pańska druga żona i rzekoma instytucjacharytatywna w San Francisco.Pomagała ulicznicom, które synek leczył z chorób wenerycznychi którym usuwał nie chciane ciąże, a co lepszym pan proponował zatrudnienie w swoich klubach. To lepsze niż dom opieki społecznej. Więc co junior robił podczas rocznej pracy w tym instytucie ? Doskonalił swe umiejętnościchirurgiczne?Dłonie starego drżały z wściekłości. No dalej, durniu, kończ.A pózniej wracaj, skąd przyszedłeś, i powiedz swoim szefom, że nic nieznalazłeś.I pieprz się. Wolałbym pomówić. O czym? O Bakersfield i San Francisco. To ładne miasta.Chcesz wiedzieć, gdzie można tam dobrze zjeść?Milo odruchowo dotknął ręką brzucha. Nie chodzi o jedzenie. Nie? stary udał zdziwienie. Widzę, że lubisz dobrze zjeść.Zapamiętaj sobie: odstaw mięso.Zobacz, jak ja skończyłem. Z wysiłkiem uniósł dłoń i klepnął się po policzku okrytym skórą,przypominającą zżółkły papier. Pan je lubił? O tak.Mięso, wciąż mięso. Purpurowy język przesunął się po sinej wardze. Jadłem najlepszekąski.I uwielbiałem wszystko co tłuste.A teraz siedzę tu bezradny, znosząc towarzystwo takiegodurnia jak ty. To trudne, co?Stary uśmiechnął się. Cieszę się, że mnie rozumiesz.Milo odpowiedział szelmowskim uśmiechem. Więc nowa nerka nie ułatwia życia?Sine wargi zbielały. Chciałbym też pomówić o juniorze ciągnął policjant. O jego nagłych wakacjach. Pieprz się. Mamy również nakaz rewizji w jego klinice w Beverly Hills.Tej legalnej.No, prawie, bo jednoz pomieszczeń było pełne pornosów już gotowych do rozprowadzenia. Znów się uśmiechnął. Noi ta sala operacyjna.Jej wyposażenie musiało kosztować fortunę.Stary nacisnął przycisk na podłokietniku wózka i ten zaczął się obracać.Milo chwycił gozdecydowanie i kółka kręciły się w miejscu. Jeszcze nie skończyliśmy naszej rozmowy, panie Kruvinski. Dajcie mi telefon.Mam prawo do pieprzonego telefonu. Jakie prawo? Przecież nie został pan aresztowany. Puszczaj! Oczywiście. Milo nacisnął inny przycisk, blokując koła. Masz poważne kłopoty, dupku ostrzegł Micky. Pokaż ten papier.Detektyw rozłożył nakaz i wręczył go. Potrzebuję okularów.Milo ani drgnął. Dawaj okulary! Czy wyglądam jak Armand?Klnąc i krzywiąc się, stary wyciągnął papier na pełną długość ramion.Trwało to tylko chwilę, boręce odmówiły mu posłuszeństwa i dokument spadł na podłogę.Podniosłem go i usiłowałem ponownie mu podać.Przecząco pokręcił głową. Jesteście nikim.Nie macie honoru zapiszczał. Doprawdy? zapytał Milo. Chyba honoru przestępcy? Proszę sobie oszczędzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]