[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysiadł z wozu, wsunął pistolet za pas na plecach isprawdził, czy nie widać go pod marynarką.Wbiegł po schodach po dwa stopnienaraz i zadzwonił.Drzwi otworzył szczupły, niezbyt atrakcyjny mężczyzna wszarym swetrze, z dwuogniskowymi okularami na łańcuszku na szyi.- Jesteś, Phil - powiedział admirał James Lafever, zastępca dyrektora do sprawoperacji w Centralnej Agencji Wywiadowczej.- Pilna sprawa, jak się domyślam.Palumbo wszedł do domu.- Jestem wdzięczny, że przyjął mnie pan tak szybko.- %7ładen problem.- Lafever wprowadził go do przestronnego holu.Byłpracoholikiem i mieszkał sam.- Kawy?Palumbo odmówił.Lafever wszedł do kuchni i nalał parującej kawy do kubka.- Rozumiem, że uzyskałeś pewne informacje od Walida Gassana, którepomogły zapobiec atakowi.Wie, pomyślał Palumbo.Ktoś dał mu cynk.- W istocie, dlatego przyszedłem.Lafever dodał cukru do kawy, potem dał znać, żeby Palumbo mówił dalej.- W drodze powrotnej z Syrii odebrałem telefon od Marcusa von Da-nikena,który kieruje szwajcarską służbą kontrwywiadowczą.Prowadzi w Zurychudochodzenie w sprawie morderstwa niejakiego Theo Lammersa, obywatelanarodowości holenderskiej, który został zastrzelony przed swoim domem.Fachowa robota.Czysta.%7ładnych świadków.Lammers miał przedsiębiorstwoprojektujące i produkujące wysokiej klasy systemy naprowadzające.Na bokubudował drony.Bezzałogowe aparaty latające.Małe, duże, do wyboru.VonDaniken zajął się tym, gdy zginął również kolega Lammersa, Irańczyk MahmoudQuitab, mieszkający w Szwajcarii pod nazwiskiem Gottfried Blitz.Czy to cośpanu mówi?- A powinno?- Z całym szacunkiem, panie admirale, myślę, że tak.Lafever dolał nieco mleka do kawy.Kiedy skierował uwagę na Palumbo,wyraz jego twarzy uległ zmianie.Towarzyska część wizyty oficjalnie dobiegłakońca.- Mów dalej, Phil.Zostawmy moją część na koniec.Palumbo umiał rozpoznaćrozkaz.- Zadzwoniłem do Marcusa, żeby przekazać mu szczegóły z przesłuchaniaGassana.- Chodzi ci o udział Gassana w spisku mającym na celu zestrzelenie samolotupasażerskiego?- Tak.Von Daniken był zaskoczony, skromnie mówiąc.Okazało się, że obajzamordowani mężczyzni to wspólnicy Gassana.- Prawdziwy zbieg okoliczności.- Lafever jasno dawał do zrozumienia, że wie,iż było zupełnie inaczej.Palumbo podjął:- Nazajutrz von Daniken otrzymał od koronera raport stwierdzający, że obieofiary zostały zabite przez kogoś, kto lubi maczać kule w truciznie.Koronerrozpytał, czy ktoś kiedyś natknął się na podobną sprawę.Jeden z jego kolegów zeScotland Yardu dokładnie wiedział, o co chodzi.Jest byłym biytyjskimżołnierzem piechoty morskiej i widział, jak takiej trucizny używano w Salwa-dorze na początku lat osiemdziesiątych.Przypuszczam, że to powszechna prak-tyka wśród tamtejszych Indian.Jakaś lokalna magia do odstraszania złych du-chów.Anglik wyraził przekonanie, że to my ich szkoliliśmy.Według niego,człowiek, który zabił Lammersa i jego wspólnika, w tym czy innym czasie pra-cował dla CIA.Von Daniken chce wiedzieć, czy mamy agenta działającego najego podwórku.Panie admirale, jeśli posiadamy wiarygodne informacje o ko-mórce zamierzającej strącić samolot pasażerski w szwajcarskiej przestrzeni po-wietrznej, naszym obowiązkiem jest podzielenie się nimi ze Szwajcarami.- A co mu powiedziałeś?- %7łe spróbuję się czegoś dowiedzieć.- Rozmawiałeś z nim od tamtej pory? Palumbo pokręcił głową.- Pan kierował bazą w Salwadorze.Czy Gołębiak" nie był jedną z pańskichoperacji?- To tajne informacje.- Mam certyfikat tajności.Jeden z miejscowych został polecony do rekrutacji.Nazywał się Ricardo Reyes.Jego matka była półkrwi Indianką.Przeszedłszkolenie na Farmie, potem wysłano go za granicę.Wciąż jest na liście płac.- Szperałeś, co?- Przypuszczam, że to on pociągał za spust.Admirał Lafever podszedł bliżej i Palumbo poczuł zapach kawy w jegooddechu.- Co cię obchodzi jedna z moich operacji?Palumbo przestąpił z nogi na nogę i poczuł pistolet za plecami.- Nic.To nie mój poziom.Po prostu udało mi się wyszperać trochę informacjio Lammersie, człowieku zastrzelonym w Zurychu.- A więc?- Panie admirale, mam na tego człowieka teczkę grubą na ćwierć metra.Przezdziesięć lat był na naszej liście płac.Pracował w szpiegostwie przemysłowym ipodlegał naszej londyńskiej podstacji.Wypadł z rejestru w 2003 roku.Zastanawiałem się, dlaczego, u licha, Walid Gassan dostarczał materiaływybuchowe ludziom, którzy są choćby luzno powiązani z amerykańskimrządem.Coś mi tu nie pasowało.Podzwoniłem po mieście i popytałem, czyLammers przeszedł na drugą stronę.- Czego się dowiedziałeś?- Och, zgadza się, zmienił front.Dwa lata temu został zwerbowany przezDepartament Obrony.W chwili śmierci pracował jako konsultant AgencjiWywiadu Obronnego.Admirale, czy może mi pan powiedzieć, co, na Boga,robimy, likwidując naszych amerykańskich agentów?- Myślałem, że bardziej cię zainteresuje, dlaczego Pentagon chce strącićsamolot pasażerski.- To moje następne pytanie.Palumbo spodziewał się tyrady.Zamiast tego Lafever odstawił kubek z kawą iuśmiechnął się ponuro.- Znasz jednostkę zwaną Dywizją?- Dywizją? Nie, panie admirale.- Tak sądziłem.- Ujął go za łokieć i poprowadził ku rozsuwanym drzwiomkuchni.- Wyjdzmy na zewnątrz.Muszę zapalić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wysiadł z wozu, wsunął pistolet za pas na plecach isprawdził, czy nie widać go pod marynarką.Wbiegł po schodach po dwa stopnienaraz i zadzwonił.Drzwi otworzył szczupły, niezbyt atrakcyjny mężczyzna wszarym swetrze, z dwuogniskowymi okularami na łańcuszku na szyi.- Jesteś, Phil - powiedział admirał James Lafever, zastępca dyrektora do sprawoperacji w Centralnej Agencji Wywiadowczej.- Pilna sprawa, jak się domyślam.Palumbo wszedł do domu.- Jestem wdzięczny, że przyjął mnie pan tak szybko.- %7ładen problem.- Lafever wprowadził go do przestronnego holu.Byłpracoholikiem i mieszkał sam.- Kawy?Palumbo odmówił.Lafever wszedł do kuchni i nalał parującej kawy do kubka.- Rozumiem, że uzyskałeś pewne informacje od Walida Gassana, którepomogły zapobiec atakowi.Wie, pomyślał Palumbo.Ktoś dał mu cynk.- W istocie, dlatego przyszedłem.Lafever dodał cukru do kawy, potem dał znać, żeby Palumbo mówił dalej.- W drodze powrotnej z Syrii odebrałem telefon od Marcusa von Da-nikena,który kieruje szwajcarską służbą kontrwywiadowczą.Prowadzi w Zurychudochodzenie w sprawie morderstwa niejakiego Theo Lammersa, obywatelanarodowości holenderskiej, który został zastrzelony przed swoim domem.Fachowa robota.Czysta.%7ładnych świadków.Lammers miał przedsiębiorstwoprojektujące i produkujące wysokiej klasy systemy naprowadzające.Na bokubudował drony.Bezzałogowe aparaty latające.Małe, duże, do wyboru.VonDaniken zajął się tym, gdy zginął również kolega Lammersa, Irańczyk MahmoudQuitab, mieszkający w Szwajcarii pod nazwiskiem Gottfried Blitz.Czy to cośpanu mówi?- A powinno?- Z całym szacunkiem, panie admirale, myślę, że tak.Lafever dolał nieco mleka do kawy.Kiedy skierował uwagę na Palumbo,wyraz jego twarzy uległ zmianie.Towarzyska część wizyty oficjalnie dobiegłakońca.- Mów dalej, Phil.Zostawmy moją część na koniec.Palumbo umiał rozpoznaćrozkaz.- Zadzwoniłem do Marcusa, żeby przekazać mu szczegóły z przesłuchaniaGassana.- Chodzi ci o udział Gassana w spisku mającym na celu zestrzelenie samolotupasażerskiego?- Tak.Von Daniken był zaskoczony, skromnie mówiąc.Okazało się, że obajzamordowani mężczyzni to wspólnicy Gassana.- Prawdziwy zbieg okoliczności.- Lafever jasno dawał do zrozumienia, że wie,iż było zupełnie inaczej.Palumbo podjął:- Nazajutrz von Daniken otrzymał od koronera raport stwierdzający, że obieofiary zostały zabite przez kogoś, kto lubi maczać kule w truciznie.Koronerrozpytał, czy ktoś kiedyś natknął się na podobną sprawę.Jeden z jego kolegów zeScotland Yardu dokładnie wiedział, o co chodzi.Jest byłym biytyjskimżołnierzem piechoty morskiej i widział, jak takiej trucizny używano w Salwa-dorze na początku lat osiemdziesiątych.Przypuszczam, że to powszechna prak-tyka wśród tamtejszych Indian.Jakaś lokalna magia do odstraszania złych du-chów.Anglik wyraził przekonanie, że to my ich szkoliliśmy.Według niego,człowiek, który zabił Lammersa i jego wspólnika, w tym czy innym czasie pra-cował dla CIA.Von Daniken chce wiedzieć, czy mamy agenta działającego najego podwórku.Panie admirale, jeśli posiadamy wiarygodne informacje o ko-mórce zamierzającej strącić samolot pasażerski w szwajcarskiej przestrzeni po-wietrznej, naszym obowiązkiem jest podzielenie się nimi ze Szwajcarami.- A co mu powiedziałeś?- %7łe spróbuję się czegoś dowiedzieć.- Rozmawiałeś z nim od tamtej pory? Palumbo pokręcił głową.- Pan kierował bazą w Salwadorze.Czy Gołębiak" nie był jedną z pańskichoperacji?- To tajne informacje.- Mam certyfikat tajności.Jeden z miejscowych został polecony do rekrutacji.Nazywał się Ricardo Reyes.Jego matka była półkrwi Indianką.Przeszedłszkolenie na Farmie, potem wysłano go za granicę.Wciąż jest na liście płac.- Szperałeś, co?- Przypuszczam, że to on pociągał za spust.Admirał Lafever podszedł bliżej i Palumbo poczuł zapach kawy w jegooddechu.- Co cię obchodzi jedna z moich operacji?Palumbo przestąpił z nogi na nogę i poczuł pistolet za plecami.- Nic.To nie mój poziom.Po prostu udało mi się wyszperać trochę informacjio Lammersie, człowieku zastrzelonym w Zurychu.- A więc?- Panie admirale, mam na tego człowieka teczkę grubą na ćwierć metra.Przezdziesięć lat był na naszej liście płac.Pracował w szpiegostwie przemysłowym ipodlegał naszej londyńskiej podstacji.Wypadł z rejestru w 2003 roku.Zastanawiałem się, dlaczego, u licha, Walid Gassan dostarczał materiaływybuchowe ludziom, którzy są choćby luzno powiązani z amerykańskimrządem.Coś mi tu nie pasowało.Podzwoniłem po mieście i popytałem, czyLammers przeszedł na drugą stronę.- Czego się dowiedziałeś?- Och, zgadza się, zmienił front.Dwa lata temu został zwerbowany przezDepartament Obrony.W chwili śmierci pracował jako konsultant AgencjiWywiadu Obronnego.Admirale, czy może mi pan powiedzieć, co, na Boga,robimy, likwidując naszych amerykańskich agentów?- Myślałem, że bardziej cię zainteresuje, dlaczego Pentagon chce strącićsamolot pasażerski.- To moje następne pytanie.Palumbo spodziewał się tyrady.Zamiast tego Lafever odstawił kubek z kawą iuśmiechnął się ponuro.- Znasz jednostkę zwaną Dywizją?- Dywizją? Nie, panie admirale.- Tak sądziłem.- Ujął go za łokieć i poprowadził ku rozsuwanym drzwiomkuchni.- Wyjdzmy na zewnątrz.Muszę zapalić [ Pobierz całość w formacie PDF ]