[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osobiście wolałby zostawić odciski placów, po czym spalić ten dom na popiół, ponieważ wrękawiczkach pociły mu się ręce, a w dodatku czuł się w nich jak proktolog.Używając pistoletu do otwierania zamków, uporał się z zasuwami w dwadzieściasekund, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.Nasłuchiwał przez chwilę, czy czasem nieusłyszy odgłosów kogoś, kogo musiałby zabić.Billy emu na ogół nie zdarzało się zabić dwóch osób w ciągu jednego dnia i asystowaćprzy zabójstwie następnych dwóch oraz usunięciu ich zwłok.Gdyby ten dzień był dniempokazywania własnemu synowi pracy tatusia oczywiście gdyby miał syna chłopakmógłby sobie pomyśleć, że praca jego taty jest o wiele fajniejsza, niż była w istocie.Czasami mijały całe miesiące bez potrzeby zabicia kogokolwiek.A mijał nieraz rokalbo i dwa bez konieczności poświęcenia przyjaciela czy też zlikwidowania osoby kompletnienieznajomej jak Shumpeter.Jasne, że w jego fachu codziennie trzeba było popełnić jakieś przestępstwo, aleprzeważnie nie były to gardłowe sprawy, za które groził stryczek i pogrzeb na koszt państwa.W rzeczywistym życiu rzadko zdarzało się tyle śmiertelnych ofiar, ile można byłoznalezć w dobrych powieściach typu: życie jest bez sensu i w ogóle głupie, co sprawiało, żenawet po tylu latach Billy nadal pochłaniał te lektury.Deprymujące jednak było to, że w rzeczywistym życiu zdarzały się sytuacje, które nieokazywały się tak bardzo bez znaczenia, jak to przedstawiali ulubieni autorzy Billy ego.Odczasu do czasu napotykał sytuacje, w których widać było jakiś logiczny ład w ciągu zdarzeń,albo poznawał ludzi, którzy mieli w życiu jakiś cel.W takich przypadkach Billy uciekał do swoich książek, dopóki rozbudzonewątpliwości nie cichły.Ale w sytuacjach, gdy jego ulubione lektury nie zdołały przywrócić mu stanu błogiegocynizmu, zabijał taką osobę, której życie wydawało się mieć jakieś znaczenie, bo wtedyokazywało się, że znaczenie to było najzupełniej iluzoryczne.Mieszkanie nadal pogrążone było w ciszy, więc Billy przeszedł wszystkie pokoje, wkażdym z nich zapalając światło.Nie lubił skąpego wystroju wnętrz.Minimalizm wnosił zbyt dużo spokoju.Za dużo wnim było zen.Wszystko tu wyglądało na takie nierzeczywiste.%7łycie to chaos.Ten wystrój niemiał w sobie autentyzmu.Autentyczny wystrój miał dom pewnej sfiksowanej staruszki, która przez pięćdziesiątlat trzymała w domu gazety i setki torebek ze śmieciami poutykanych po całym mieszkaniu iktórej mąż od dwunastu lat spoczywał martwy na kanapie w salonie, a dwadzieścia sześćkotów miało objawy różnych chorób.Autentycznym wystrojem były szkielety domówzrujnowanych przez bomby, kamienice, w których roiło się od starych kurew, oraz wszystko,co miało cokolwiek wspólnego z Vegas.Billy uwielbiał Vegas.Dla niego idealne wakacje, jakimi niezbyt często miał okazjęsię cieszyć, to pojechać do Vegas z dwustoma paczkami dolców żywą gotówką, z tegoprzegrać połowę przy stolikach gry, następnie odegrać się, a potem wszystko stracić, a wdrodze powrotnej do domu zabić kogoś zupełnie obcego.W klinicznie czystym gabinecie McCarthy ego, w którym nie było nawet jarzeniówek,Billy odłączył zasilanie komputera, i niósł go ze sobą przez pokoje, aż doszedł do drzwiwejściowych.Kiedy będzie jechał do Santa Barbara, mózg komputera włoży do bagażnika.Potem zaleje go płynami korozyjnymi i spali w spalarni.Architekt wiedział, że ma ze sobą zabrać laptopa.Billy będzie musiał zniszczyć tourządzenie już po śmierci McCarthy ego.Wrócił do gabinetu, gdzie w szafie na dokumenty odszukał wydruki wszystkich e-maili, które Vanessa wysłała do architekta w ciągu ostatnich dziesięciu lat.Mimo że kosz naśmiecie miał pokazne rozmiary, korespondencja ta wypełniła go po brzegi.Billy postawiłkosz przy drzwiach wejściowych.Ponieważ McCarthy mógł zachować na dyskietce stare wiadomości, Billy również jeprzeszukał, ale nie znalazł żadnych, które, sądząc po napisach, należałoby wyrzucić.Jego celem było wyeliminowanie jakichkolwiek śladów, które w wypadku zaginięciaMcCarthy ego mogłyby prowadzić do Vanessy.Mimo że nie spodziewał się znalezć żadnego pamiętnika, dla pewności przeszukał teżgabinet i sypialnię.Podobnie jak w kwestiach literatury, autentycznego wystroju, idealnych wakacji iwielu innych spraw, Billy miał swoją teorię również na temat pamiętników.Kobiety w większym stopniu niż mężczyzni skłonne są uważać, że ich życie mawystarczające znaczenie, by je dokumentować w codziennych zapiskach.Chodzi przy tym nieo przekonanie, że Bóg je wysłał w ziemską wędrówkę, by spełniły jakąś misję, ale raczej osentymentalną wiarę w wyjątkowość własnej osoby, czego nikt zdaje się nie dostrzegać.Zazwyczaj około trzydziestki przestają prowadzić pamiętnik, ponieważ przeraża je myśl,którą zaczynają spostrzegać, że próżno doszukiwać się jakiegoś głębszego sensu w życiu.W mieszkaniu McCarthy ego nie znalazł wprawdzie pamiętnika, ale znalazł za toszkice i szczegółowe rysunki, będące przeważnie portretami.To by świadczyło o tym, iżarchitekt skrycie marzył o karierze artysty, którą wyżej cenił niż projektowanie domów.Stół kuchenny zarzucony był rysunkami.Jeden z nich przedstawiał szczególnieporuszający portret golden retrievera.Inne okazały się studium oczu w różnym oświetleniu.Jeszcze inne zawierały abstrakcyjne wzory światła i cienia.Billy oglądał rysunki zafascynowany, ponieważ domyślał się, że artysta w trakcie ichtworzenia musiał pozostawać w stanie wewnętrznego chaosu.Billy zaś uważał się za ekspertaw dziedzinie chaosu.Stał przy stole, przerzucał pokryte rysunkami kartki, a po chwili, nie wiedząc nawet,jak to się stało, znalazł się na krześle.Zegar ścienny pokazywał, że oglądanie rysunków zajęłomu już ponad piętnaście minut, podczas gdy jemu samemu wydawało się, że nie trwało todłużej niż dwie trzy minuty.Następnie, nadal pochłonięty sztuką, poczuł, że krew spływa mu po policzkach.Nie odczuwając żadnego bólu, zadziwiony, podniósł rękę do twarzy, by nad brwiamiznalezć ewentualną ranę, ale niczego takiego się nie doszukał.Kiedy popatrzył na palce,zauważył, że są mokre.Rozpoznał, że to są łzy.W swojej pracy sam nieraz doprowadzał ludzi do łez.Billy nie płakał od trzydziestu jeden lat, czyli od czasu, gdy przeczytał tak wspanialenapisaną powieść, która wycisnęła z niego ostatnie pokłady wzruszenia i współczucia wobecbliznich.W jego przekonaniu ludzie byli albo maszynami, albo mięsem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Osobiście wolałby zostawić odciski placów, po czym spalić ten dom na popiół, ponieważ wrękawiczkach pociły mu się ręce, a w dodatku czuł się w nich jak proktolog.Używając pistoletu do otwierania zamków, uporał się z zasuwami w dwadzieściasekund, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.Nasłuchiwał przez chwilę, czy czasem nieusłyszy odgłosów kogoś, kogo musiałby zabić.Billy emu na ogół nie zdarzało się zabić dwóch osób w ciągu jednego dnia i asystowaćprzy zabójstwie następnych dwóch oraz usunięciu ich zwłok.Gdyby ten dzień był dniempokazywania własnemu synowi pracy tatusia oczywiście gdyby miał syna chłopakmógłby sobie pomyśleć, że praca jego taty jest o wiele fajniejsza, niż była w istocie.Czasami mijały całe miesiące bez potrzeby zabicia kogokolwiek.A mijał nieraz rokalbo i dwa bez konieczności poświęcenia przyjaciela czy też zlikwidowania osoby kompletnienieznajomej jak Shumpeter.Jasne, że w jego fachu codziennie trzeba było popełnić jakieś przestępstwo, aleprzeważnie nie były to gardłowe sprawy, za które groził stryczek i pogrzeb na koszt państwa.W rzeczywistym życiu rzadko zdarzało się tyle śmiertelnych ofiar, ile można byłoznalezć w dobrych powieściach typu: życie jest bez sensu i w ogóle głupie, co sprawiało, żenawet po tylu latach Billy nadal pochłaniał te lektury.Deprymujące jednak było to, że w rzeczywistym życiu zdarzały się sytuacje, które nieokazywały się tak bardzo bez znaczenia, jak to przedstawiali ulubieni autorzy Billy ego.Odczasu do czasu napotykał sytuacje, w których widać było jakiś logiczny ład w ciągu zdarzeń,albo poznawał ludzi, którzy mieli w życiu jakiś cel.W takich przypadkach Billy uciekał do swoich książek, dopóki rozbudzonewątpliwości nie cichły.Ale w sytuacjach, gdy jego ulubione lektury nie zdołały przywrócić mu stanu błogiegocynizmu, zabijał taką osobę, której życie wydawało się mieć jakieś znaczenie, bo wtedyokazywało się, że znaczenie to było najzupełniej iluzoryczne.Mieszkanie nadal pogrążone było w ciszy, więc Billy przeszedł wszystkie pokoje, wkażdym z nich zapalając światło.Nie lubił skąpego wystroju wnętrz.Minimalizm wnosił zbyt dużo spokoju.Za dużo wnim było zen.Wszystko tu wyglądało na takie nierzeczywiste.%7łycie to chaos.Ten wystrój niemiał w sobie autentyzmu.Autentyczny wystrój miał dom pewnej sfiksowanej staruszki, która przez pięćdziesiątlat trzymała w domu gazety i setki torebek ze śmieciami poutykanych po całym mieszkaniu iktórej mąż od dwunastu lat spoczywał martwy na kanapie w salonie, a dwadzieścia sześćkotów miało objawy różnych chorób.Autentycznym wystrojem były szkielety domówzrujnowanych przez bomby, kamienice, w których roiło się od starych kurew, oraz wszystko,co miało cokolwiek wspólnego z Vegas.Billy uwielbiał Vegas.Dla niego idealne wakacje, jakimi niezbyt często miał okazjęsię cieszyć, to pojechać do Vegas z dwustoma paczkami dolców żywą gotówką, z tegoprzegrać połowę przy stolikach gry, następnie odegrać się, a potem wszystko stracić, a wdrodze powrotnej do domu zabić kogoś zupełnie obcego.W klinicznie czystym gabinecie McCarthy ego, w którym nie było nawet jarzeniówek,Billy odłączył zasilanie komputera, i niósł go ze sobą przez pokoje, aż doszedł do drzwiwejściowych.Kiedy będzie jechał do Santa Barbara, mózg komputera włoży do bagażnika.Potem zaleje go płynami korozyjnymi i spali w spalarni.Architekt wiedział, że ma ze sobą zabrać laptopa.Billy będzie musiał zniszczyć tourządzenie już po śmierci McCarthy ego.Wrócił do gabinetu, gdzie w szafie na dokumenty odszukał wydruki wszystkich e-maili, które Vanessa wysłała do architekta w ciągu ostatnich dziesięciu lat.Mimo że kosz naśmiecie miał pokazne rozmiary, korespondencja ta wypełniła go po brzegi.Billy postawiłkosz przy drzwiach wejściowych.Ponieważ McCarthy mógł zachować na dyskietce stare wiadomości, Billy również jeprzeszukał, ale nie znalazł żadnych, które, sądząc po napisach, należałoby wyrzucić.Jego celem było wyeliminowanie jakichkolwiek śladów, które w wypadku zaginięciaMcCarthy ego mogłyby prowadzić do Vanessy.Mimo że nie spodziewał się znalezć żadnego pamiętnika, dla pewności przeszukał teżgabinet i sypialnię.Podobnie jak w kwestiach literatury, autentycznego wystroju, idealnych wakacji iwielu innych spraw, Billy miał swoją teorię również na temat pamiętników.Kobiety w większym stopniu niż mężczyzni skłonne są uważać, że ich życie mawystarczające znaczenie, by je dokumentować w codziennych zapiskach.Chodzi przy tym nieo przekonanie, że Bóg je wysłał w ziemską wędrówkę, by spełniły jakąś misję, ale raczej osentymentalną wiarę w wyjątkowość własnej osoby, czego nikt zdaje się nie dostrzegać.Zazwyczaj około trzydziestki przestają prowadzić pamiętnik, ponieważ przeraża je myśl,którą zaczynają spostrzegać, że próżno doszukiwać się jakiegoś głębszego sensu w życiu.W mieszkaniu McCarthy ego nie znalazł wprawdzie pamiętnika, ale znalazł za toszkice i szczegółowe rysunki, będące przeważnie portretami.To by świadczyło o tym, iżarchitekt skrycie marzył o karierze artysty, którą wyżej cenił niż projektowanie domów.Stół kuchenny zarzucony był rysunkami.Jeden z nich przedstawiał szczególnieporuszający portret golden retrievera.Inne okazały się studium oczu w różnym oświetleniu.Jeszcze inne zawierały abstrakcyjne wzory światła i cienia.Billy oglądał rysunki zafascynowany, ponieważ domyślał się, że artysta w trakcie ichtworzenia musiał pozostawać w stanie wewnętrznego chaosu.Billy zaś uważał się za ekspertaw dziedzinie chaosu.Stał przy stole, przerzucał pokryte rysunkami kartki, a po chwili, nie wiedząc nawet,jak to się stało, znalazł się na krześle.Zegar ścienny pokazywał, że oglądanie rysunków zajęłomu już ponad piętnaście minut, podczas gdy jemu samemu wydawało się, że nie trwało todłużej niż dwie trzy minuty.Następnie, nadal pochłonięty sztuką, poczuł, że krew spływa mu po policzkach.Nie odczuwając żadnego bólu, zadziwiony, podniósł rękę do twarzy, by nad brwiamiznalezć ewentualną ranę, ale niczego takiego się nie doszukał.Kiedy popatrzył na palce,zauważył, że są mokre.Rozpoznał, że to są łzy.W swojej pracy sam nieraz doprowadzał ludzi do łez.Billy nie płakał od trzydziestu jeden lat, czyli od czasu, gdy przeczytał tak wspanialenapisaną powieść, która wycisnęła z niego ostatnie pokłady wzruszenia i współczucia wobecbliznich.W jego przekonaniu ludzie byli albo maszynami, albo mięsem [ Pobierz całość w formacie PDF ]