[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdaje się, że panna Greshamnie jest wcale tak naiwna, jak sądził.albo za jaką chciała do tej pory uchodzić.Następnypomysł był jeszcze ciekawszy.- Mamtaki plan, że pojedziemy oboje do Londynu i będę tammiała swój debiut, pan znajdzie żonę, a ja odpowiedniego męża -zakończyła.- Pomijając fakt, że mógłbym mieć jakieś własne plany doty-czące mojego życia - powiedział, nie tracąc dobrego humoru - togdzie mamy się zatrzymać w Londynie?- Wpańskim domu, rzecz jasna.Możemy skorzystać z moichpieniędzy, żeby go odnowić i przygotować mój debiut, a to będzie,jan+ponausoladnacsjak sądzę, bardzo kosztowne, bo przecież trzeba kupić suknię naprezentację na dworze i wydać bal, i potrzebuję jeszcze wiele in-nych rzeczy.Hugowziął głęboki oddech.- Moje dziecko, istnieje bardzo brzydkie słowo określającemężczyznę, który korzysta z pieniędzy swojej podopiecznej.- Ale przecież to wcale nie tak! - wykrzyknęła.- Skorzystamyz moich pieniędzy, żeby zaspokoić moje potrzeby.Przecież muszęgdzieś mieszkać i wejść do towarzystwa.Wten sposób będzie naj-prościej, a jeśli i pan na tymskorzysta, to tymlepiej.Jegocierpliwość wyczerpała się, podobnie jak dobryhumor.- Nigdy w życiu nie słyszałem takich wierutnych bzdur -oznajmił.- Nie mam najmniejszego zamiaru jechać do Londynu,a jeśli ty chcesz się tam wybrać, to musisz znalezć odpowiedniąprzyzwoitkę.- Przecież panjest odpowiednią przyzwoitką.- Nie, nie jestem.Nawet gdybym chciał, to byłby absurd.Potrzebujesz opieki szanowanej niewiasty, która ma znajomościwwyższych sferach.- Apannie ma znajomości?- Już nie - uciął.- I jeśli usłyszę jeszcze jeden taki nonsens,to dopóki pozostaniesz pod moją opieką, będziesz chodziła w tejbrązowej, szkaradnej sukni.Chloe zacisnęła usta.Zasiała ziarno, zapewne nie należało sięspodziewać, że uda się osiągnąć więcej wjeden dzień.Dante cały czas szczekał.Billy przywiązał go do pompy, żebynie pobiegł za swoją panią, ale pies szarpał się rozpaczliwie na linie,narażając się niemal na uduszenie.Jakiś człowiek w roboczej bluzie wszedł ostrożnie na dziedzi-niec.- Atemu cosię stało?- Nie może wytrzymać bez panienki - powiedział Billy.- Cze-go chcesz?jan+ponausoladnacs- Najmuję się do pracy - odparł mężczyzna, nadal przygląda-jąc się psu z zainteresowaniem.- Ajak go spuścisz, to co?- Poleciałby za nią, jak nic.Mówię ci, strasznie ujadał wnocy,jak pan mu nie pozwolił wejść do domu.- Ale jest do niej przywiązany - zadumał się robotnik.- Cza-semtak bywa.- No - przytaknął Billy.- Szukasz pracy? Pogadaj z Samue-lem.Jest chyba w kuchni.Wejdz bocznymi drzwiami.- Wskazałbrodą, którędy ma iść.- Dzięki, chłopie.- Mężczyzna oddalił się we wskazanymkie-runku.Kiedy dotarli do Manchesteru, Hugo podjechał ze swoją pod-opieczną pod gospodę George and Dragon, gdzie zostawili konie.- Najpierw pójdziemy do bankierów - powiedział, kiedy za-brano konie do stajni.- Tak od razu? - Chloe spoglądała smętnie na otwarte drzwigospody, skąd dochodziły nadzwyczaj smakowite zapachy.- Tak.czemu pytasz?- Jestemgłodna - odparła.- Acoś tu cudownie pachnie.Hugowestchnął.- No tak, przecież nie zjadłaś w końcu tych jajek, prawda?Za chwilę kupimy ci kawałek pieczeni albo coś innego.- Przeszliz dziedzińca gospody na ulicę.Na miejskim placu zgromadziła się grupa mężczyzn w kafta-nach i spodniach takich, jakie noszą robotnicy.Maszerowali podrozkazami musztrującego ich sierżanta.Manewry obserwowałtłum, który rzucał słowa zachęty i żartobliwe docinki, gdy masze-rujący deptali sobie po piętach i gubili tempo albo nie mogli nadą-żyć za resztą.Chloe stanęła na palcach, patrząc ponadgłowami gapiów.- Pocotowszystko?Podszedł do niej mężczyzna w niezwykłym białym spiczastymkapeluszu.jan+ponausoladnacs- Przygotowują się na spotkanie z mówcą Huntem, panien-ko - powiedział z poprawnym akcentem.- Reformatorzy poprosi-li go, by przybył wprzyszłymmiesiącu na zgromadzenie i wygłosiłprzemowę na temat praw wyborczych.Spodziewają się tłumów,więc organizatorzy uznali, że łatwiej będzie zaprowadzić porządek,jeśli uczestnicy przejdą małą musztrę.- Takie wojskowe manewry mogą zatrwożyć władze miasta -stwierdził Hugo ponuro, wyjmując piersiówkę z kieszeni płasz-cza.- Wygląda to tak, jakby szykowali się do stawienia zbrojnegooporu.- Pociągnął spory haust brandy z awaryjnego zapasu.Szare oczymężczyzny patrzyłyostro.- Należy mieć nadzieję, że nie zajdzie taka potrzeba.Jeśli wła-dze miasta zachowają rozsądek, to będzie tak spokojnie jak podczaszgromadzenia na Boże Narodzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zdaje się, że panna Greshamnie jest wcale tak naiwna, jak sądził.albo za jaką chciała do tej pory uchodzić.Następnypomysł był jeszcze ciekawszy.- Mamtaki plan, że pojedziemy oboje do Londynu i będę tammiała swój debiut, pan znajdzie żonę, a ja odpowiedniego męża -zakończyła.- Pomijając fakt, że mógłbym mieć jakieś własne plany doty-czące mojego życia - powiedział, nie tracąc dobrego humoru - togdzie mamy się zatrzymać w Londynie?- Wpańskim domu, rzecz jasna.Możemy skorzystać z moichpieniędzy, żeby go odnowić i przygotować mój debiut, a to będzie,jan+ponausoladnacsjak sądzę, bardzo kosztowne, bo przecież trzeba kupić suknię naprezentację na dworze i wydać bal, i potrzebuję jeszcze wiele in-nych rzeczy.Hugowziął głęboki oddech.- Moje dziecko, istnieje bardzo brzydkie słowo określającemężczyznę, który korzysta z pieniędzy swojej podopiecznej.- Ale przecież to wcale nie tak! - wykrzyknęła.- Skorzystamyz moich pieniędzy, żeby zaspokoić moje potrzeby.Przecież muszęgdzieś mieszkać i wejść do towarzystwa.Wten sposób będzie naj-prościej, a jeśli i pan na tymskorzysta, to tymlepiej.Jegocierpliwość wyczerpała się, podobnie jak dobryhumor.- Nigdy w życiu nie słyszałem takich wierutnych bzdur -oznajmił.- Nie mam najmniejszego zamiaru jechać do Londynu,a jeśli ty chcesz się tam wybrać, to musisz znalezć odpowiedniąprzyzwoitkę.- Przecież panjest odpowiednią przyzwoitką.- Nie, nie jestem.Nawet gdybym chciał, to byłby absurd.Potrzebujesz opieki szanowanej niewiasty, która ma znajomościwwyższych sferach.- Apannie ma znajomości?- Już nie - uciął.- I jeśli usłyszę jeszcze jeden taki nonsens,to dopóki pozostaniesz pod moją opieką, będziesz chodziła w tejbrązowej, szkaradnej sukni.Chloe zacisnęła usta.Zasiała ziarno, zapewne nie należało sięspodziewać, że uda się osiągnąć więcej wjeden dzień.Dante cały czas szczekał.Billy przywiązał go do pompy, żebynie pobiegł za swoją panią, ale pies szarpał się rozpaczliwie na linie,narażając się niemal na uduszenie.Jakiś człowiek w roboczej bluzie wszedł ostrożnie na dziedzi-niec.- Atemu cosię stało?- Nie może wytrzymać bez panienki - powiedział Billy.- Cze-go chcesz?jan+ponausoladnacs- Najmuję się do pracy - odparł mężczyzna, nadal przygląda-jąc się psu z zainteresowaniem.- Ajak go spuścisz, to co?- Poleciałby za nią, jak nic.Mówię ci, strasznie ujadał wnocy,jak pan mu nie pozwolił wejść do domu.- Ale jest do niej przywiązany - zadumał się robotnik.- Cza-semtak bywa.- No - przytaknął Billy.- Szukasz pracy? Pogadaj z Samue-lem.Jest chyba w kuchni.Wejdz bocznymi drzwiami.- Wskazałbrodą, którędy ma iść.- Dzięki, chłopie.- Mężczyzna oddalił się we wskazanymkie-runku.Kiedy dotarli do Manchesteru, Hugo podjechał ze swoją pod-opieczną pod gospodę George and Dragon, gdzie zostawili konie.- Najpierw pójdziemy do bankierów - powiedział, kiedy za-brano konie do stajni.- Tak od razu? - Chloe spoglądała smętnie na otwarte drzwigospody, skąd dochodziły nadzwyczaj smakowite zapachy.- Tak.czemu pytasz?- Jestemgłodna - odparła.- Acoś tu cudownie pachnie.Hugowestchnął.- No tak, przecież nie zjadłaś w końcu tych jajek, prawda?Za chwilę kupimy ci kawałek pieczeni albo coś innego.- Przeszliz dziedzińca gospody na ulicę.Na miejskim placu zgromadziła się grupa mężczyzn w kafta-nach i spodniach takich, jakie noszą robotnicy.Maszerowali podrozkazami musztrującego ich sierżanta.Manewry obserwowałtłum, który rzucał słowa zachęty i żartobliwe docinki, gdy masze-rujący deptali sobie po piętach i gubili tempo albo nie mogli nadą-żyć za resztą.Chloe stanęła na palcach, patrząc ponadgłowami gapiów.- Pocotowszystko?Podszedł do niej mężczyzna w niezwykłym białym spiczastymkapeluszu.jan+ponausoladnacs- Przygotowują się na spotkanie z mówcą Huntem, panien-ko - powiedział z poprawnym akcentem.- Reformatorzy poprosi-li go, by przybył wprzyszłymmiesiącu na zgromadzenie i wygłosiłprzemowę na temat praw wyborczych.Spodziewają się tłumów,więc organizatorzy uznali, że łatwiej będzie zaprowadzić porządek,jeśli uczestnicy przejdą małą musztrę.- Takie wojskowe manewry mogą zatrwożyć władze miasta -stwierdził Hugo ponuro, wyjmując piersiówkę z kieszeni płasz-cza.- Wygląda to tak, jakby szykowali się do stawienia zbrojnegooporu.- Pociągnął spory haust brandy z awaryjnego zapasu.Szare oczymężczyzny patrzyłyostro.- Należy mieć nadzieję, że nie zajdzie taka potrzeba.Jeśli wła-dze miasta zachowają rozsądek, to będzie tak spokojnie jak podczaszgromadzenia na Boże Narodzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]