[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z powodu zimna i braku węgla Ottilie zaczęła nosić w domu futro.Miało tensam ciemny kolor, co jej włosy i zdaniem Clemency ten sam połysk zwierzęcejsierści.Raz, kiedy korzystając z wolnego dnia, wybrała się do Hadfield, były akurat zArchiem w ogrodzie, gdy horyzont przesłoniła ciemna chmura zeppelina.Patrzyłyz przerażeniem, jak rośnie w ich oczach, aż w końcu uciekły z dzieckiem do kuchnii siedziały pod stołem, póki nie zniknął.Tej nocy spały w jednym łóżku, żeby było cieplej.Ottilie wtuliła się wClemency, jej ciemne włosy muskały twarz przyjaciółki.Na zewnątrz szalał wiatr.Głaszcząc śpiącą Ottilie po głowie, Clemency myślała ze zdziwieniem, że naprzekór wszystkiemu mimo śmierci Jamesa i ojca, mimo milczenia Mariannę czuje się teraz znacznie szczęśliwsza niż w całym dotychczasowym życiu.W lutym 1917 roku armia niemiecka wycofała się za linię Hindenburga.Iris jużod ponad roku pracowała w Etaples, gdzie szybko doczekała się awansu.Odpowiadała teraz za cały oddział szpitalny.W ciągu zimy mróz zwarzył trawę nawydmach i zmienił w lodowe sople wodę wyciekającą ze szczelin szałasu z drewnai płótna, gdzie sypiała.Na oddziale zajmowała się chorymi na zapalenie płuc, posocznicę i gorączkęokopową.Wielu pacjentów ucierpiało także wskutek szoku po bombardowaniu.Kiedy pełniła nocny dyżur, często ciszę zakłócały ich krzyki i jęki rannych.Wmiarę upływu miesięcy uświadomiła sobie, że coś się w niej wyłączyło tak samo,jak podczas epidemii dyfterytu w Mandeville.Istnieją granice ludzkiejwytrzymałości, ona zaś dawno przekroczyła swój limit.Chociaż wykonywała sweobowiązki z perfekcyjną sprawnością, widziała czasem w oczach vadki wyraz,który ją niepokoił.Raz, w sytuacji kryzysowej, ostro zwróciła wolontariuszceuwagę, że nie dość szybko usunęła z sali zwłoki.Zdarzało się jej słyszeć głucheecho własnego głosu, mruczącego do umierającego człowieka słowa pociechy,które dla niej samej dawno straciły znaczenie.Czuła się ciągle brudna, ciągle zmęczona.Brudna ponieważ podczas tejdługiej zimy zawsze brakowało ciepłej wody do mycia.Jak wiele jej koleżanek,złapała żołądkową infekcję z wymiotami i musiała bez przerwy biegać do toalety.W czasie wyjątkowo intensywnego ruchu zdarzyło się jej parę razy zasnąć nastojąco.Bardzo się przestraszyła, że mogła popełnić jakiś błąd czy niedopatrzenie.Kiedy mogła sobie pozwolić na wypoczynek, zasypiała kamiennym snem wpadała w czarną otchłań, o której często zdarzało jej się marzyć w ciągu dnia.Wkorespondencji oboje z Ashem nie wspominali o końcu wojny i Iris w głębi duszyuważała, że ów koniec nigdy nie nastąpi.Ash jej zdaniem na pewno czuł tosamo.Tak jak ona, wiedział, iż nie ma teraz niczego oprócz brudu i zgrozy, żadnejnadziei i żadnej ohydy, która nie mogłaby się przydarzyć.Patrząc na swójpierścionek, próbowała wyczarować przed oczami wydmy, taniec, pocałunki, alenie pamiętała już, co wtedy czuła.W niedzielę wielkanocną, po modlitwach, Iris kazano przyjść na oddział iprzygotować go na przyjęcie transportu rannych wymagających interwencjichirurga.Dotychczasowi pacjenci mieli być przeniesieni do innych szpitali albowysłani na rekonwalescencję do domów w Anglii lub Francji, a łóżka należałozaścielić świeżą bielizną.Konwoje rannych zaczęły napływać już następnego dnia.Iris znów wróciła do rutynowych czynności, które wykonywała niemal bezwiednie:zdjąć rannemu ubranie, usunąć prowizoryczny opatrunek, przemyć ranę, ocenićstan pacjenta, nałożyć świeży opatrunek.Potem roznieść baseny, zagotować wodęw imbrykach, zmierzyć puls i temperaturę.I cały czas nasłuchiwać hukukursujących tam i z powrotem pociągów, które przywiózłszy rannych, zabierały nafront nowe oddziały żołnierzy.We wtorek wieczorem na oddział Iris przywieziono kolejny transport.Miotałasię od jednego pacjenta do drugiego, kiedy kątem oka zobaczyła, że vadka zastygaz nożyczkami w ręku i zatykając drugą dłonią usta, wpatruje się w jednego zrannych.Głowa żołnierza, oprócz nosa i ust, była cała w bandażach.Iris zabrałanożyczki i już miała zdjąć opatrunek, gdy poraziła ją myśl: To może być ktoś, kogoznam.Na wysmarowanym błotem mundurze nie dostrzegała odznaki regimentu.Może to Ash? A może Aidan? Albo ktoś z dawnych przyjaciół z Summerleigh,może z nim kiedyś tańczyła? Ręka z nożyczkami zaczęła drżeć.Kiedy Iris odwijałabandaże, dobiegi ją wystraszony głos: Nie jest chyba tak zle, co, siostro? Nie, wcale. A jednak nie mogła opanować drżenia własnego głosu. Damypanu coś na ból, a potem wszystko załatamy, proszę się nie martwić.Stare frazesy.Kiedy jednak usunęła ostatnią warstwę, zobaczyła, że pacjent matylko pół twarzy.Zrobiła, co mogła, wysłała go na operację i czym prędzejwybiegła na zewnątrz, gdzie z trudem zapaliła papierosa i zaciągnęła się łapczywie.Po tym incydencie odrętwienie, które ją chroniło przez całe miesiące, zaczęłoustępować.Straciła resztkę apetytu, podczas i tak niespokojnego snu nawiedzały jąkoszmary, w których zwijała zakrwawione bandaże, odsłaniając straszliwe widoki:czaszkę oblepioną robakami, Jamesa oślepionego i niemego.A raz i to byłonajgorsze ze wszystkiego po prostu pustą przestrzeń w miejscu, gdzie powinnaznajdować się głowa.Kilka dni pózniej, kiedy pomagała pacjentowi przejść na salę operacyjną,przybiegła do niej vadka. Siostro Maclise, jakiś żołnierz na oddziale mówi, że siostrę zna.Ash,pomyślała i serce podskoczyło jej do gardła.Wiedziała, że jego regiment z Yorkui Lancaster walczył pod Arras.Ruszyła czym prędzej, poprawiając w biegu włosyi ściągając brudny fartuch, który po drodze wrzuciła do brudownika.Ale to nie był Ash, tylko porucznik Richardson, ten od gramofonu.Ranną nogęmiał owiniętą prześcieradłem, a jego blada twarz ledwie odcinała się od poduszki. David! Co z tobą? Nie jest zle odrzekł z cieniem uśmiechu. Tylko już raczej nie zatańczymy.Mają mi uciąć nogę. Tak mi przykro, Davidzie. Ujęła go za rękę. Muszę ci coś powiedzieć.Nie chcę, ale powinienem, i to teraz, na wypadekgdybym nie przeżył operacji.Poczuła w środku bryłę lodu. Ash? szepnęła. Wiesz coś o nim? Nie udało mu się.Najpierw ogłosili, że zaginął.Ale pytałem wszędzie i.facet z innego plutonu powiedział mi, że porucznik Wentworth zmarł w Monchy-le-Preux.Przykro mi, Iris.Tak strasznie mi przykro.Poza tym, że napisała do sióstr, nie zawiadomiła nikogo o śmierci Asha.%7ładnaze szpitalnych koleżanek nie wiedziała o jej zaręczynach, więc Iris nie uznała zastosowne opowiadać o swym nieszczęściu.Odłożyła pierścionek do pudełka, wktórym trzymała inne skarby, listy obwiązała wstążeczką i schowała na dno torby.Nie płakała.Płakała po śmierci Jamesa i ojca, ale nie Asha, którego kochała izamierzała poślubić.Zamiast tego kontynuowała pracę, zakładała opaski uciskowei łupki, czyściła i bandażowała rany.W miarę jak opadał zapał bitewny, konwoje pojawiały się coraz rzadziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Z powodu zimna i braku węgla Ottilie zaczęła nosić w domu futro.Miało tensam ciemny kolor, co jej włosy i zdaniem Clemency ten sam połysk zwierzęcejsierści.Raz, kiedy korzystając z wolnego dnia, wybrała się do Hadfield, były akurat zArchiem w ogrodzie, gdy horyzont przesłoniła ciemna chmura zeppelina.Patrzyłyz przerażeniem, jak rośnie w ich oczach, aż w końcu uciekły z dzieckiem do kuchnii siedziały pod stołem, póki nie zniknął.Tej nocy spały w jednym łóżku, żeby było cieplej.Ottilie wtuliła się wClemency, jej ciemne włosy muskały twarz przyjaciółki.Na zewnątrz szalał wiatr.Głaszcząc śpiącą Ottilie po głowie, Clemency myślała ze zdziwieniem, że naprzekór wszystkiemu mimo śmierci Jamesa i ojca, mimo milczenia Mariannę czuje się teraz znacznie szczęśliwsza niż w całym dotychczasowym życiu.W lutym 1917 roku armia niemiecka wycofała się za linię Hindenburga.Iris jużod ponad roku pracowała w Etaples, gdzie szybko doczekała się awansu.Odpowiadała teraz za cały oddział szpitalny.W ciągu zimy mróz zwarzył trawę nawydmach i zmienił w lodowe sople wodę wyciekającą ze szczelin szałasu z drewnai płótna, gdzie sypiała.Na oddziale zajmowała się chorymi na zapalenie płuc, posocznicę i gorączkęokopową.Wielu pacjentów ucierpiało także wskutek szoku po bombardowaniu.Kiedy pełniła nocny dyżur, często ciszę zakłócały ich krzyki i jęki rannych.Wmiarę upływu miesięcy uświadomiła sobie, że coś się w niej wyłączyło tak samo,jak podczas epidemii dyfterytu w Mandeville.Istnieją granice ludzkiejwytrzymałości, ona zaś dawno przekroczyła swój limit.Chociaż wykonywała sweobowiązki z perfekcyjną sprawnością, widziała czasem w oczach vadki wyraz,który ją niepokoił.Raz, w sytuacji kryzysowej, ostro zwróciła wolontariuszceuwagę, że nie dość szybko usunęła z sali zwłoki.Zdarzało się jej słyszeć głucheecho własnego głosu, mruczącego do umierającego człowieka słowa pociechy,które dla niej samej dawno straciły znaczenie.Czuła się ciągle brudna, ciągle zmęczona.Brudna ponieważ podczas tejdługiej zimy zawsze brakowało ciepłej wody do mycia.Jak wiele jej koleżanek,złapała żołądkową infekcję z wymiotami i musiała bez przerwy biegać do toalety.W czasie wyjątkowo intensywnego ruchu zdarzyło się jej parę razy zasnąć nastojąco.Bardzo się przestraszyła, że mogła popełnić jakiś błąd czy niedopatrzenie.Kiedy mogła sobie pozwolić na wypoczynek, zasypiała kamiennym snem wpadała w czarną otchłań, o której często zdarzało jej się marzyć w ciągu dnia.Wkorespondencji oboje z Ashem nie wspominali o końcu wojny i Iris w głębi duszyuważała, że ów koniec nigdy nie nastąpi.Ash jej zdaniem na pewno czuł tosamo.Tak jak ona, wiedział, iż nie ma teraz niczego oprócz brudu i zgrozy, żadnejnadziei i żadnej ohydy, która nie mogłaby się przydarzyć.Patrząc na swójpierścionek, próbowała wyczarować przed oczami wydmy, taniec, pocałunki, alenie pamiętała już, co wtedy czuła.W niedzielę wielkanocną, po modlitwach, Iris kazano przyjść na oddział iprzygotować go na przyjęcie transportu rannych wymagających interwencjichirurga.Dotychczasowi pacjenci mieli być przeniesieni do innych szpitali albowysłani na rekonwalescencję do domów w Anglii lub Francji, a łóżka należałozaścielić świeżą bielizną.Konwoje rannych zaczęły napływać już następnego dnia.Iris znów wróciła do rutynowych czynności, które wykonywała niemal bezwiednie:zdjąć rannemu ubranie, usunąć prowizoryczny opatrunek, przemyć ranę, ocenićstan pacjenta, nałożyć świeży opatrunek.Potem roznieść baseny, zagotować wodęw imbrykach, zmierzyć puls i temperaturę.I cały czas nasłuchiwać hukukursujących tam i z powrotem pociągów, które przywiózłszy rannych, zabierały nafront nowe oddziały żołnierzy.We wtorek wieczorem na oddział Iris przywieziono kolejny transport.Miotałasię od jednego pacjenta do drugiego, kiedy kątem oka zobaczyła, że vadka zastygaz nożyczkami w ręku i zatykając drugą dłonią usta, wpatruje się w jednego zrannych.Głowa żołnierza, oprócz nosa i ust, była cała w bandażach.Iris zabrałanożyczki i już miała zdjąć opatrunek, gdy poraziła ją myśl: To może być ktoś, kogoznam.Na wysmarowanym błotem mundurze nie dostrzegała odznaki regimentu.Może to Ash? A może Aidan? Albo ktoś z dawnych przyjaciół z Summerleigh,może z nim kiedyś tańczyła? Ręka z nożyczkami zaczęła drżeć.Kiedy Iris odwijałabandaże, dobiegi ją wystraszony głos: Nie jest chyba tak zle, co, siostro? Nie, wcale. A jednak nie mogła opanować drżenia własnego głosu. Damypanu coś na ból, a potem wszystko załatamy, proszę się nie martwić.Stare frazesy.Kiedy jednak usunęła ostatnią warstwę, zobaczyła, że pacjent matylko pół twarzy.Zrobiła, co mogła, wysłała go na operację i czym prędzejwybiegła na zewnątrz, gdzie z trudem zapaliła papierosa i zaciągnęła się łapczywie.Po tym incydencie odrętwienie, które ją chroniło przez całe miesiące, zaczęłoustępować.Straciła resztkę apetytu, podczas i tak niespokojnego snu nawiedzały jąkoszmary, w których zwijała zakrwawione bandaże, odsłaniając straszliwe widoki:czaszkę oblepioną robakami, Jamesa oślepionego i niemego.A raz i to byłonajgorsze ze wszystkiego po prostu pustą przestrzeń w miejscu, gdzie powinnaznajdować się głowa.Kilka dni pózniej, kiedy pomagała pacjentowi przejść na salę operacyjną,przybiegła do niej vadka. Siostro Maclise, jakiś żołnierz na oddziale mówi, że siostrę zna.Ash,pomyślała i serce podskoczyło jej do gardła.Wiedziała, że jego regiment z Yorkui Lancaster walczył pod Arras.Ruszyła czym prędzej, poprawiając w biegu włosyi ściągając brudny fartuch, który po drodze wrzuciła do brudownika.Ale to nie był Ash, tylko porucznik Richardson, ten od gramofonu.Ranną nogęmiał owiniętą prześcieradłem, a jego blada twarz ledwie odcinała się od poduszki. David! Co z tobą? Nie jest zle odrzekł z cieniem uśmiechu. Tylko już raczej nie zatańczymy.Mają mi uciąć nogę. Tak mi przykro, Davidzie. Ujęła go za rękę. Muszę ci coś powiedzieć.Nie chcę, ale powinienem, i to teraz, na wypadekgdybym nie przeżył operacji.Poczuła w środku bryłę lodu. Ash? szepnęła. Wiesz coś o nim? Nie udało mu się.Najpierw ogłosili, że zaginął.Ale pytałem wszędzie i.facet z innego plutonu powiedział mi, że porucznik Wentworth zmarł w Monchy-le-Preux.Przykro mi, Iris.Tak strasznie mi przykro.Poza tym, że napisała do sióstr, nie zawiadomiła nikogo o śmierci Asha.%7ładnaze szpitalnych koleżanek nie wiedziała o jej zaręczynach, więc Iris nie uznała zastosowne opowiadać o swym nieszczęściu.Odłożyła pierścionek do pudełka, wktórym trzymała inne skarby, listy obwiązała wstążeczką i schowała na dno torby.Nie płakała.Płakała po śmierci Jamesa i ojca, ale nie Asha, którego kochała izamierzała poślubić.Zamiast tego kontynuowała pracę, zakładała opaski uciskowei łupki, czyściła i bandażowała rany.W miarę jak opadał zapał bitewny, konwoje pojawiały się coraz rzadziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]