[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już się ma prawie pod wieczór, a myśmy jeszcze aniobola nie zarobili.A potem Pluton ja dobrze wiem będziemyślał, że to ja się tutaj zaniedbuję, a tu winien ktoś inny.Naszpiękny i szlachetny przewodnik zmarłych, jakby kto bądz inny,napił się tam na górze wody z Lety i zapomina wrócić do nas.Albotam sobie zapasy urządza z młodymi ludzmi, albo na kitarze gra,albo jakieś odczyty wygłasza i popisuje się swoim gadulstwem,a może się i w złodzieja bawi, poczciwina, to jest też jedna z jegoumiejętności.Dość, że wobec nas do żadnego się obowiązku niepoczuwa, a przecież po połowie on jest nasz!KLOTO: No cóż, Charonie, cóż ty wiesz; może mu tam jakieśzajęcie wypadło, może Dzeus mu zlecił jakąś nadzwyczajnąsłużbę tam na górze.Dzęus przecież także jest pan.CHARON: Tak jest, Kloto, ale nie powinien zanadto prze-kraczać zakresu swojej władzy i rządzić się samowolnie na tereniewspólnym.Przecież, ile razy Hermes miał stąd iść, myśmy gonigdy nie zatrzymywali.Ale ja wiem, dlaczego to.U nas przecieżnic, tylko te asfodele i zlewki ofiarne, i bułeczki ofiarne, i ofiaryza zmarłych, a poza tym mrok i mgła, i ciemność, a w niebie jasnewszystko i ambrozji dużo, i nektaru pod dostatkiem; więc mamwrażenie, że on się tam u nich chętnie zabawia.A od nas wyla-tuje na górę, jakby z jakiegoś kryminału uciekał.A jak trzebaschodzić na dół, to się nie śpieszy i lezie noga za nogą.Ma czas.KLOTO: Już nie gderaj, Charonie.Już blisko i on sam, wi-dzisz go, jaki nam tłum przyprowadza jakicheś tam choć toraczej, jakby kozy pędził taką ich kupę kijem przepłasza.Aleco to takiego? Kogoś skrępowanego między nimi widzę, a któryśinny się śmieje, a jeden torbę ma na sobie i kij ma w ręku, bystropatrzy i popędza drugich.A czy widzisz, jak i sam Hermes zlany potem, a nogi ma za-kurzone i aż mu tchu brak usta pełne ma ciężkiego tchu.Co tojest, Hermesie! Co to za pośpiech? Wyglądasz jakiś wzburzony.HERMES: No cóż by innego, Kloto; nic, tylko ten łajdakuciekł, goniłem go i omal żem się dzisiaj do was na okręt niespóznił.KLOTO: A któż to jest? I czego chciał, że uciekał?HERMES: To jasne jak słońce, że wolał raczej żyć.To jestjakiś król czy dyktator; tak przynajmniej według jego lamentówi tego, co wykrzykuje.Powiada, że go pozbawiono jakiegoś wiel-kiego szczęścia.KLOTO: A niechby dureń był uciekał jak gdyby mógł tyćdalej, kiedy już zabrakło nitki dla.niego wyprzedzonej.HERMES: Uciekał, mówisz? Przecież, gdyby mi nie był po-mógł ten tu pan dobrodziej ten z patykiem i gdybyśmy gonie byli związali, byłby nam uciekł i poszedł sobie precz.Przecieżodkąd mi go oddała Atropos, to przez całą drogę wciąż się ociągałi rwał się wstecz, i nogami się zapierał o ziemię, i w ogóle niełatwo go było prowadzić.A od czasu do czasu błagał i zaklinał,żeby go puścić na krótko, i obiecywał, że bardzo dużo da za to.Ja, oczywiście, nie pozwalałem widząc, że on się domaga rzeczyniemożliwych.A kiedyśmy się znalezli u samego wejścia, ja zacząłem, jakzwykle, zliczać nieboszczyków dla Aijakosa, a on też ich rachoał według kwitu, który mi przysłała twoja siostra.Wtedy ten bestia przeklęta gdzieś sobie po cichu poszedł ja sam nieiem jak dość, że zabrakło jednego nieboszczyka do rachunku,Więc Aijakos podnosi brwi do góry i powiada: Proszą cię, Her-aklesie, nie na każdym terenie stosuj złodziejskie sztuczki.Dośćmasz tych zabawek w niebie.Sprawy umarłych prowadzi się do-kładnie i tu się nic nie może ukryć.Widzisz, że tu na kwicie jestzapisanych tysiąc i czterech nieboszczyków, a ty mi przyprowa-dzasz o jednego mniej.Przecież chyba nie powiesz, że cię oszukałaAtropos".Ja się zaczerwieniłem na takie słowa i zaraz sobie przy-pomniałem, co było na drodze; więc oglądam się, a tego tu ni-gdzie nie widzę.Więc zrozumiałem, że uciekł.Toteż zacząłem gogonić, ilem miał siły w nogach na drodze prowadzącej do świa-tła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Już się ma prawie pod wieczór, a myśmy jeszcze aniobola nie zarobili.A potem Pluton ja dobrze wiem będziemyślał, że to ja się tutaj zaniedbuję, a tu winien ktoś inny.Naszpiękny i szlachetny przewodnik zmarłych, jakby kto bądz inny,napił się tam na górze wody z Lety i zapomina wrócić do nas.Albotam sobie zapasy urządza z młodymi ludzmi, albo na kitarze gra,albo jakieś odczyty wygłasza i popisuje się swoim gadulstwem,a może się i w złodzieja bawi, poczciwina, to jest też jedna z jegoumiejętności.Dość, że wobec nas do żadnego się obowiązku niepoczuwa, a przecież po połowie on jest nasz!KLOTO: No cóż, Charonie, cóż ty wiesz; może mu tam jakieśzajęcie wypadło, może Dzeus mu zlecił jakąś nadzwyczajnąsłużbę tam na górze.Dzęus przecież także jest pan.CHARON: Tak jest, Kloto, ale nie powinien zanadto prze-kraczać zakresu swojej władzy i rządzić się samowolnie na tereniewspólnym.Przecież, ile razy Hermes miał stąd iść, myśmy gonigdy nie zatrzymywali.Ale ja wiem, dlaczego to.U nas przecieżnic, tylko te asfodele i zlewki ofiarne, i bułeczki ofiarne, i ofiaryza zmarłych, a poza tym mrok i mgła, i ciemność, a w niebie jasnewszystko i ambrozji dużo, i nektaru pod dostatkiem; więc mamwrażenie, że on się tam u nich chętnie zabawia.A od nas wyla-tuje na górę, jakby z jakiegoś kryminału uciekał.A jak trzebaschodzić na dół, to się nie śpieszy i lezie noga za nogą.Ma czas.KLOTO: Już nie gderaj, Charonie.Już blisko i on sam, wi-dzisz go, jaki nam tłum przyprowadza jakicheś tam choć toraczej, jakby kozy pędził taką ich kupę kijem przepłasza.Aleco to takiego? Kogoś skrępowanego między nimi widzę, a któryśinny się śmieje, a jeden torbę ma na sobie i kij ma w ręku, bystropatrzy i popędza drugich.A czy widzisz, jak i sam Hermes zlany potem, a nogi ma za-kurzone i aż mu tchu brak usta pełne ma ciężkiego tchu.Co tojest, Hermesie! Co to za pośpiech? Wyglądasz jakiś wzburzony.HERMES: No cóż by innego, Kloto; nic, tylko ten łajdakuciekł, goniłem go i omal żem się dzisiaj do was na okręt niespóznił.KLOTO: A któż to jest? I czego chciał, że uciekał?HERMES: To jasne jak słońce, że wolał raczej żyć.To jestjakiś król czy dyktator; tak przynajmniej według jego lamentówi tego, co wykrzykuje.Powiada, że go pozbawiono jakiegoś wiel-kiego szczęścia.KLOTO: A niechby dureń był uciekał jak gdyby mógł tyćdalej, kiedy już zabrakło nitki dla.niego wyprzedzonej.HERMES: Uciekał, mówisz? Przecież, gdyby mi nie był po-mógł ten tu pan dobrodziej ten z patykiem i gdybyśmy gonie byli związali, byłby nam uciekł i poszedł sobie precz.Przecieżodkąd mi go oddała Atropos, to przez całą drogę wciąż się ociągałi rwał się wstecz, i nogami się zapierał o ziemię, i w ogóle niełatwo go było prowadzić.A od czasu do czasu błagał i zaklinał,żeby go puścić na krótko, i obiecywał, że bardzo dużo da za to.Ja, oczywiście, nie pozwalałem widząc, że on się domaga rzeczyniemożliwych.A kiedyśmy się znalezli u samego wejścia, ja zacząłem, jakzwykle, zliczać nieboszczyków dla Aijakosa, a on też ich rachoał według kwitu, który mi przysłała twoja siostra.Wtedy ten bestia przeklęta gdzieś sobie po cichu poszedł ja sam nieiem jak dość, że zabrakło jednego nieboszczyka do rachunku,Więc Aijakos podnosi brwi do góry i powiada: Proszą cię, Her-aklesie, nie na każdym terenie stosuj złodziejskie sztuczki.Dośćmasz tych zabawek w niebie.Sprawy umarłych prowadzi się do-kładnie i tu się nic nie może ukryć.Widzisz, że tu na kwicie jestzapisanych tysiąc i czterech nieboszczyków, a ty mi przyprowa-dzasz o jednego mniej.Przecież chyba nie powiesz, że cię oszukałaAtropos".Ja się zaczerwieniłem na takie słowa i zaraz sobie przy-pomniałem, co było na drodze; więc oglądam się, a tego tu ni-gdzie nie widzę.Więc zrozumiałem, że uciekł.Toteż zacząłem gogonić, ilem miał siły w nogach na drodze prowadzącej do świa-tła [ Pobierz całość w formacie PDF ]