[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coraz trudniej przychodziłomu pogodzenie się z faktem, \e Clea nie nale\y do niego i nie będzienale\eć.Tego wieczora nikt jednak o tym nie wiedział.Reeve mógł udawaćnarzeczonego Clei.Nigdy nie fantazjował, więc ten jeden raz czuł sięusprawiedliwiony.Clea zbli\yła się powoli, wzięła szklankę z jego dłoni iuśmiechnęła się.Pragnął pochylić się i pocałować ją, aby pokazaćmę\czyznom dookoła, \e stanowią szczęśliwą parę.Powstrzymał sięjednak. Hej odezwała się wesoło, jak gdyby czytała w jego myślach.Co się dzieje? Na razie spokojnie.Kim są twoi przyjaciele? spytał z nutązazdrości w głosie. Właściwie to przyjaciele moich rodziców.Mieszkają w LosAngeles. No tak stwierdził nieco ironicznie. Chcą, \ebym fotografowała przyjęcie z okazji osiemnastychurodzin ich córki wyjaśniła Clea z uśmiechem na twarzy. Nie jesteś tym specjalnie zachwycona. Miła dziewczyna, a ja fotografowałam ju\ setki takich przyjęć,więc zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. Ale co?Uśmiechnęła się. Nudzą mnie takie zlecenia.Wolałabym wykorzystać ten czas nacoś innego, nowego. Na przykład? Clea była tajemnicza. Nie wiem dokładnie.Mo\e zajmę się tym, o czym marzyłamprzed laty, jeszcze jako dziecko.Ale teraz nie czas na rozwa\anie mojejprzyszłości.Mamy pilniejsze zadanie. Niewątpliwie.Sądzisz, \e pora na nasz ruch?Rozejrzeli się po salonie.Większość gości uprzyjemniała sobieczas rozmową lub jedzeniem wyszukanych potraw roznoszonych przezwynajętych kelnerów. Chwila równie dobra jak ka\da odrzekła. Pamiętaj, jeśli ktoś nas spyta, odpowiemy, \e szukamyciekawych ujęć przed sesją fotograficzną.W holu kłębił się tłum spóznialskich.Wiele osób stało naschodach, aby uniknąć tłoku.Tym łatwiej Cleo i Reeve przemknęli się napiętro.Długim korytarzem, wyło\onym puszystym dywanem, skierowalisię do pokoju z kolekcją Browninga.Reeve nacisnął klamkę.Drzwi nie stawiały oporu.Spojrzał wlewo, w prawo i nie zauwa\ył nikogo.Wkroczyli do wnętrza. Nie ma stra\nika skomentowała Clea. To znaczy, \e prawdopodobnie zainstalowano system alarmowy. Naprawdę? Cleo, przecie\ przypuszczalnie facet trzyma tu najcenniejszeprzedmioty.Pokój na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie: wygodne meble,szerokie półki, łagodne oświetlenie.Ale pozory myliły.Na półkach stały rzędy kamiennych posą\ków pokrytych pismemhieroglificznym Majów.Terakotowe figurki przedstawiały postacieludzkie i zwierzęce, fantastyczne i realistyczne.Niewielkie nefrytowefigurki umieszczone w szklanych gablotach stanowiły perłę kolekcji.Wprzyćmionym świetle połyskiwały zielonkawo, czasem turkusowo.Reevezrobił krok naprzód. Przygotuj się.Jeśli przypadkiem uruchomimy alarm, uciekamy.Clea odetchnęła głęboko.Reeve postąpił krok dalej.Z parterudobiegały stłumione odgłosy przyjęcia. Zało\ę się, \e Browning zamierza pochwalić się dzisiaj swoimiskarbami szepnęła Clea, wyciągając rękę.Reeve powtórzył ostrze\enie. Nie zapomnij o alarmie.Cofnęła rękę.Nie odrywała jednak wzroku od gablotek. Wspaniałe dzieła sztuki.Ile bym dała, aby mieć przy sobie aparatfotograficzny. Tak.Najlepiej taki maleńki, szpiegowski. Przerwał. Ktośidzie.Na schodach rozległy się głosy.Clea rozejrzała się błyskawicznie. Do garderoby! Jedyne wyjście zgodził się Reeve.Rozsunął drzwi garderobyjedną ręką, a drugą chwycił Cleę za ramię i wepchnął do niewielkiegopomieszczenia, słu\ącego jako podręczny magazyn.Dla dwojgadorosłych ludzi było tu dość ciasno.Większość przestrzeni zapełniałypółki pełne pudełek o starannie naklejonych etykietach.Clea i Reeve instynktownie przywarli do siebie.Słyszeli bicieswoich serc.Do pokoju wszedł Browning z jakimś mę\czyzną. Kiedy sprzedasz mi coś ze swojej kolekcji, Carl? Mam wra\enie,\e robisz się zachłanny. Wiesz, \e to nie jest na sprzeda\, Al.Ale mam nowy posą\ek,który cię zainteresuje.Pozwól, \e wyłączę alarm.Clea powstrzymała oddech.Reeve mówił prawdę.Istniała tuinstalacja alarmowa.Dobrze, \e zdą\yła cofnąć rękę sprzed gablotki.Poniewa\ nie widziała, co się dzieje w pokoju, zamieniła się wsłuch.Skrzypnięcie, pauza, brzęk.Nieznajomy Al gwizdnął z podziwu. Piękny nefryt.Jeśli się nie mylę, ta figurka została wykonanaprzez Olmeków stwierdził pewny siebie głos.Clea nie miała wątpliwości, co ogląda Al.To był jaguar Charliego. Trafiłeś idealnie odparł Carl Browning. Na coś takiego niewarto skąpić forsy.A zdobycie tego nefrytu wymagało pewnychpoświęceń.Clea zamarła.Z pewnością chodziło o poświęcenie jej brata.Reeve przycisnął ją mocniej, jak gdyby pragnął podkreślić wagę sytuacji.W jego ramionach Clea poczuła się bezpieczna.Zamiast skupić się na gro\ącym im niebezpieczeństwie, myślała oReevie.Wyobra\ała sobie, \e są razem, blisko, przytuleni, ale w innychokolicznościach.Zamknęła oczy i zmusiła się, aby znów wytę\yć słuch. To okaz muzealny oznajmił Browning lecz jak zwyklepolegam na twojej dyskrecji.To będzie nasza mała tajemnica.Mę\czyzna zwany Alem zaśmiał się cicho. Mieliśmy w przeszłości niejedną taką tajemnicę, co?Oczywiście, zachowam dyskrecję, jeśli ty nie zdradzisz nikomu, \erzezba z brązu w moim ogrodzie to nie staro\ytny posąg, a świetnakopia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Coraz trudniej przychodziłomu pogodzenie się z faktem, \e Clea nie nale\y do niego i nie będzienale\eć.Tego wieczora nikt jednak o tym nie wiedział.Reeve mógł udawaćnarzeczonego Clei.Nigdy nie fantazjował, więc ten jeden raz czuł sięusprawiedliwiony.Clea zbli\yła się powoli, wzięła szklankę z jego dłoni iuśmiechnęła się.Pragnął pochylić się i pocałować ją, aby pokazaćmę\czyznom dookoła, \e stanowią szczęśliwą parę.Powstrzymał sięjednak. Hej odezwała się wesoło, jak gdyby czytała w jego myślach.Co się dzieje? Na razie spokojnie.Kim są twoi przyjaciele? spytał z nutązazdrości w głosie. Właściwie to przyjaciele moich rodziców.Mieszkają w LosAngeles. No tak stwierdził nieco ironicznie. Chcą, \ebym fotografowała przyjęcie z okazji osiemnastychurodzin ich córki wyjaśniła Clea z uśmiechem na twarzy. Nie jesteś tym specjalnie zachwycona. Miła dziewczyna, a ja fotografowałam ju\ setki takich przyjęć,więc zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. Ale co?Uśmiechnęła się. Nudzą mnie takie zlecenia.Wolałabym wykorzystać ten czas nacoś innego, nowego. Na przykład? Clea była tajemnicza. Nie wiem dokładnie.Mo\e zajmę się tym, o czym marzyłamprzed laty, jeszcze jako dziecko.Ale teraz nie czas na rozwa\anie mojejprzyszłości.Mamy pilniejsze zadanie. Niewątpliwie.Sądzisz, \e pora na nasz ruch?Rozejrzeli się po salonie.Większość gości uprzyjemniała sobieczas rozmową lub jedzeniem wyszukanych potraw roznoszonych przezwynajętych kelnerów. Chwila równie dobra jak ka\da odrzekła. Pamiętaj, jeśli ktoś nas spyta, odpowiemy, \e szukamyciekawych ujęć przed sesją fotograficzną.W holu kłębił się tłum spóznialskich.Wiele osób stało naschodach, aby uniknąć tłoku.Tym łatwiej Cleo i Reeve przemknęli się napiętro.Długim korytarzem, wyło\onym puszystym dywanem, skierowalisię do pokoju z kolekcją Browninga.Reeve nacisnął klamkę.Drzwi nie stawiały oporu.Spojrzał wlewo, w prawo i nie zauwa\ył nikogo.Wkroczyli do wnętrza. Nie ma stra\nika skomentowała Clea. To znaczy, \e prawdopodobnie zainstalowano system alarmowy. Naprawdę? Cleo, przecie\ przypuszczalnie facet trzyma tu najcenniejszeprzedmioty.Pokój na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie: wygodne meble,szerokie półki, łagodne oświetlenie.Ale pozory myliły.Na półkach stały rzędy kamiennych posą\ków pokrytych pismemhieroglificznym Majów.Terakotowe figurki przedstawiały postacieludzkie i zwierzęce, fantastyczne i realistyczne.Niewielkie nefrytowefigurki umieszczone w szklanych gablotach stanowiły perłę kolekcji.Wprzyćmionym świetle połyskiwały zielonkawo, czasem turkusowo.Reevezrobił krok naprzód. Przygotuj się.Jeśli przypadkiem uruchomimy alarm, uciekamy.Clea odetchnęła głęboko.Reeve postąpił krok dalej.Z parterudobiegały stłumione odgłosy przyjęcia. Zało\ę się, \e Browning zamierza pochwalić się dzisiaj swoimiskarbami szepnęła Clea, wyciągając rękę.Reeve powtórzył ostrze\enie. Nie zapomnij o alarmie.Cofnęła rękę.Nie odrywała jednak wzroku od gablotek. Wspaniałe dzieła sztuki.Ile bym dała, aby mieć przy sobie aparatfotograficzny. Tak.Najlepiej taki maleńki, szpiegowski. Przerwał. Ktośidzie.Na schodach rozległy się głosy.Clea rozejrzała się błyskawicznie. Do garderoby! Jedyne wyjście zgodził się Reeve.Rozsunął drzwi garderobyjedną ręką, a drugą chwycił Cleę za ramię i wepchnął do niewielkiegopomieszczenia, słu\ącego jako podręczny magazyn.Dla dwojgadorosłych ludzi było tu dość ciasno.Większość przestrzeni zapełniałypółki pełne pudełek o starannie naklejonych etykietach.Clea i Reeve instynktownie przywarli do siebie.Słyszeli bicieswoich serc.Do pokoju wszedł Browning z jakimś mę\czyzną. Kiedy sprzedasz mi coś ze swojej kolekcji, Carl? Mam wra\enie,\e robisz się zachłanny. Wiesz, \e to nie jest na sprzeda\, Al.Ale mam nowy posą\ek,który cię zainteresuje.Pozwól, \e wyłączę alarm.Clea powstrzymała oddech.Reeve mówił prawdę.Istniała tuinstalacja alarmowa.Dobrze, \e zdą\yła cofnąć rękę sprzed gablotki.Poniewa\ nie widziała, co się dzieje w pokoju, zamieniła się wsłuch.Skrzypnięcie, pauza, brzęk.Nieznajomy Al gwizdnął z podziwu. Piękny nefryt.Jeśli się nie mylę, ta figurka została wykonanaprzez Olmeków stwierdził pewny siebie głos.Clea nie miała wątpliwości, co ogląda Al.To był jaguar Charliego. Trafiłeś idealnie odparł Carl Browning. Na coś takiego niewarto skąpić forsy.A zdobycie tego nefrytu wymagało pewnychpoświęceń.Clea zamarła.Z pewnością chodziło o poświęcenie jej brata.Reeve przycisnął ją mocniej, jak gdyby pragnął podkreślić wagę sytuacji.W jego ramionach Clea poczuła się bezpieczna.Zamiast skupić się na gro\ącym im niebezpieczeństwie, myślała oReevie.Wyobra\ała sobie, \e są razem, blisko, przytuleni, ale w innychokolicznościach.Zamknęła oczy i zmusiła się, aby znów wytę\yć słuch. To okaz muzealny oznajmił Browning lecz jak zwyklepolegam na twojej dyskrecji.To będzie nasza mała tajemnica.Mę\czyzna zwany Alem zaśmiał się cicho. Mieliśmy w przeszłości niejedną taką tajemnicę, co?Oczywiście, zachowam dyskrecję, jeśli ty nie zdradzisz nikomu, \erzezba z brązu w moim ogrodzie to nie staro\ytny posąg, a świetnakopia [ Pobierz całość w formacie PDF ]