[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilę nie mógł w to uwierzyć.Podniósł go na dłoni i wpatrywał się weń.Połyskiwał przed nim znajomy, wyryty wizerunekPaladyna wyjeżdżającego konno z zamku Sterling Silver o wschodzie słońca.Mógł przysiąc,że go wtedy nie było.Przecież szukał go i nie mógł znalezć.- Co się stało, Ben? - zapytała szybko Willow, widząc jego oszołomienie. Potrząsnął głową i pozwolił, aby medalion opadł na swoje miejsce.- Nic.Ja tylko.Przerwał, zmieszany, nie wiedząc co powiedzieć.Uderzenie w głowę, kiedy siępotknął, musiało ogłuszyć go bardziej, niż sądził.Był wtedy zupełnie tego pewien! Przecieżsięgnął ręką na pierś i nie znalazł go tam!Willow zostawiła go i podeszła do szafy, aby wyjąć czyste ubrania.W chwilę pózniejoddział straży pałacowej wbiegł na górę po schodach z bronią gotową do użycia, dopieroteraz reagując na atak.Ben z Willow zajmowali się już wtedy Bu-nionem i nie zwracali nanich uwagi.Kobold został poważnie poturbowany, lecz poza tym wydawało się, że nic mu niejest.Małe twardziele z tych koboldów, pomyślał z podziwem Ben.Wyraznie mu ulżyło, gdyzobaczył, że jego przyjaciel uniknął poważniejszych ran.Kto inny w takiej sytuacji zginąłbyna miejscu.Straż pałacowa przeszukała pokój, wyjrzała przez otwór w murze na zalaną deszczemnoc i widać było, że czują się nieswojo z powodu własnej obecności w tym miejscu.Z ichtwarzy można było wyczytać, iż się domyślają, że atak prawie się powiódł, i obawiają sięreakcji zarówno króla, jak i Kallendbora na to, że mu nie zapobiegli.Ben ze swojej strony byl zbyt zajęty, aby szukać winnego; wciąż nie dawała muspokoju raptownośc ataku i towarzyszące temu okoliczności.Kallendbor jednak, który wpadłdo komnaty z gołą piersią i pałaszem w dłoni, był mniej wyrozumiały.Wysłuchawszy z ustBena skróconej wersji wydarzeń, zwymyślał wszystkich znajdujących się w zasięgu jegogłosu.Następnie wysłał kilku z nich, żeby przeszukali brzeg rzeki płynącej poniżej isprawdzili, czy pozostały jakieś ślady po Ardshealu i potworze Rydalla.Innym kazałsprawdzić każdy zakątek zamku, czy nie ma już żadnego zagrożenia.Ben, Willow i Bunionzostali przeniesieni do innych pokoi, a strażnicy otrzymali rozkaz starannego pilnowania ichprzez pozostałą część nocy.Kallendbor, najwyrazniej zażenowany tym, co się stało, pragnącjak najszybciej ich opuścić, pożegnał się burkliwym tonem i wyszedł.Wykończeni, Ben i Willow nie ociągali się i poszli zaraz za nim.Mimo zmęczenia Ben nie mógł zasnąć przez dłuższy czas, rozmyślając o ostatnimpotworze.Dwie rzeczy nie dawały mu spokoju i do tego nie potrafił ich ze sobą pogodzić.Po pierwsze, jak to możliwe, aby ta istota w ogóle dostała się do zamku.Jak udało jejsię prześliznąć obok strażników Kallendbora i samego Ardsheala? Czemuś tak dużemu iciężkiemu nie mogło się to udać.Nie powinien przejść nawet przez główną bramę.Chyba żenie musiał jej pokonywać, lecz został przeniesiony do pałacu za pomocą magii, co byłojedynym sensownym wytłumaczeniem.Zastanawiał się też, czy czasem magii nie użyto również podczas ataku, aby mu się wydawało, że zgubił medalion.Bo inaczej jak możnawytłumaczyć to, że nie był w stanie go znalezć - nawet ogłuszony uderzeniem w głowę,nawet w ferworze walki - gdy ten zwyczajnie zwisał mu z szyi?Poza tym nie dawało mu spokoju niejasne uczucie, że robot nie jest mu do końcaobcy.Nie wiedział, jak to jest możliwe, bowiem na Landover nie było robotów ani nawetżadnego wyobrażenia o nich.Musiał go zatem widzieć w swoim starym świecie w jakimśfilmie albo czymś takim, bo nawet tam roboty wciąż żyły jedynie w wyobrazni.Zacząłprzeszukiwać pamięć, próbując sobie przypomnieć, gdzie to mogło być, ale nic mu nieprzychodziło do głowy.Kiedy w końcu zasypiał, a było to gdzieś nad ranem, wciąż bez powodzenia próbowałzlokalizować zródło obrazu.Willow obudziła go wczesnym przedpołudniem.Niebo nareszcie się wypogodziło;deszcze przesunęły się na wschód.Leżał przez chwilę w ciszy, patrząc na nią, jak siedzi oboki się uśmiecha w ten szczególny, cudowny sposób.Wtedy podjął nagłą decyzję.Willowcierpiała równie mocno z powodu straty Mistai i zagrożenia ze strony Rydalla, jak on sam.Powinien się z nią dzielić swoimi myślami.Powiedział jej zatem o wszystkim, nawet o tym, oczym nigdy nie mówił nikomu - że medalion i Paladyn byli ze sobą związani, że jedenprzywoływał drugiego do obrony króla.Byli sami w komnacie; Bunion opuścił ich wcześnierano, dla załatwienia własnych spraw, których natury nie chciał wyjawić.Willow wysłuchałauważnie opowieści Bena, po czym wzięła jego dłonie i zacisnęła w swoich.- Skoro ktoś dobrał się do medalionu - powiedziała łagodnym głosem, siedząc bliskoniego na łóżku - to musiał wiedzieć, iż pozwala ci on kontaktować się z Paladynem.- Przezchwilę wpatrywała się weń skupionym wzrokiem.- Kto jeszcze oprócz mnie może o tymwiedzieć?Odpowiedz brzmiała, że nikt.Nawet mag Questor Thews, a to przecież on, zaraz poBenie, wiedział najwięcej o medalionie.Większość wiedziała, że jest symbolem i należy dotego, kto włada Landover jako król.Kilka osób wiedziało, że pozwala właścicielowi przejśćprzez krainę czarodziejskich mgieł.Tylko Ben, a teraz i Willow, wiedzieli, że wzywaPaladyna.Był prawie zdecydowany w tym momencie powiedzieć jej wszystko o medalionie,całą prawdę, zdradzić ostatni ze swoich sekretów.Powiedział jej już, w jaki sposób wiązał goz Paladynem, jak pozwalał wzywać królewskiego szermierza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl