[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedząc o tym,będzie pan zawczasu przygotowany.- Ruszyła do wyjścia, a onnie próbował jej zatrzymać.Przystanęła na chwilę, gdy otwierałprzed nią drzwi.- Miłego popołudnia, panie Grant.Proszę pozdrowić swoją młodą małżonkę.%7łyczę wam dużo szczęścia.Lady Heneage wyszła, zostawiwszy po sobie ledwo uchwytny zapach werbeny, no i kartkę, którą trzymał w ręce.Z nadzieją, że pomoże mu to zastawić sidła na sir Ratcliffe'a, postanowiłdać te nazwiska Porterowi.W Markendale nawet nie przypuszczał, że przelotne współczucie, którym obdarzył tę smutną istotę stłamszoną przez sirRatcliffe'a, zostanie tak szczodrze wynagrodzone.Gra trwaładalej!Wszedłszy do schroniska Armii Zbawienia przy Haymarket,Ebenezer Bristow dowiedział się, że czeka na niego pan Dilley.Gość miał na sobie strój, który wkładał, by bawić dzieci, nie towspaniałe, eleganckie ubranie, w którym Bristow zobaczył gopo raz pierwszy.Widząc jego zaskoczenie, Cobie powiedział:- Przyszedłem prosić o radę, Bristow.Jedna pomogła, możenastępna też będzie dobra.Bristow wskazał mu skinieniem głowy krzesło naprzeciwkoswojego.Wydawał się zmęczony.- Czym mogę służyć, panie Dilley? Zanim przystąpi pan dowyjaśnień, muszę wspomnieć, że sfinansowany przez pana domjest w znakomitej kondycji.Dodatkowe pieniądze, które panostatnio przesłał, złożyliśmy w banku, by chłopcy i dziewczętapo osiągnięciu odpowiedniego wieku mogli nauczyć się użytecznych rzemiosł.Jesteśmy panu głęboko wdzięczni.Cobie skinął głową.- Przyszedłem pana spytać, w jaki sposób najlepiej spożytkować kolejne pieniądze, jakie będą do dyspozycji.Suma jestduża, większa od dotychczasowych.Chciałbym rozsądnie jązagospodarować, pan mnie rozumie.Nie jest moim celem rozdawanie pieniędzy.Jeśli nawet Bristowa zaskoczyła zapowiedz następnego datku, to się z tym nie zdradził.- O jak dużej sumie mowa, panie Dilley?- Około czterdziestu tysięcy funtów.Była to część pieniędzy, które uzyskał ze sprzedaży brylantów rodu Heneage'ów.Zaniósł klejnoty do pasera poleconegomu przez szlifierza z Hatton Garden, który znał również ludzizajmujących się wyjmowaniem brylantów z opraw i szlifowaniem tak, by nikt nie mógł ich poznać.Po takim zabiegu sprzedawano je na wolnym rynku jako klejnoty przywiezione z Południowej Afryki.Bristow z wrażenia zbladł.- Za te pieniądze, panie Dilley, mógłby pan ufundować niewielką szkołę, gdyby miał pan takie życzenie.- Owszem, mam takie życzenie.Przyślę jutro do pana mojego człowieka.Razem przygotujecie projekt takiej szkoły, a jago potem rozważę.Będę z panem w kontakcie i poinformuję,co dalej.Tymczasem chciałem prosić o coś jeszcze.Wyjął z kieszeni kartkę, którą dała mu lady Heneage.- Czy te nazwiska i adresy coś panu mówią?Bristow zerknął na niego z niepokojem i spytał:- Skąd pan to ma?- To nie ma nic wspólnego z panem, kapitanie.Proszę mipowiedzieć, co pan wie.Od pańskiej odpowiedzi może zależećniejedno ludzkie życie.- Wcale mnie to nie dziwi.Obaj ci ludzie są niebezpieczni.Mason ma złą sławę jako sutener, Linfield jest jego prawą rękądo specjalnych poruczeń.Krążą płotki, że Mason wyszukujechłopców dla eleganckich panów i robi jeszcze większe świństwa.Linfield podobno ma na sumieniu morderstwo popełnionena rozkaz Masona.Uszło mu to płazem.Obaj byli związaniz domem rozpusty madame Louise i z Hoskynsem, który zginąłw pożarze.Lepiej pan zrobi, unikając ich obu.- Postaram się.- Cobie wstał i zabrał kartkę.- Dziękuję,kapitanie Bristow.Mogę obiecać, że bez względu na konsekwencje tego, co mi pan powiedział, ani Armii Zbawienia, anipana osobiście nie spotkają żadne kłopoty.- Chciałbym wiedzieć jedno, panie Dilley.Skąd pochodziczterdzieści tysięcy funtów?Cobie przesłał mu najbardziej promienny ze swych uśmiechów.Dinah poznałaby go natychmiast.- Powiedzmy, że od nieznanego darczyńcy, kapitanie Bristow.Powiedziałem prawdę, pomyślał.Jeśli potraktować sir Ratcliffe'a jak darczyńcę, to z pewnością można nazwać go nieznanym, bo przecież nie miał pojęcia, na jaki cel poszły pieniądzeze sprzedaży brylantów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wiedząc o tym,będzie pan zawczasu przygotowany.- Ruszyła do wyjścia, a onnie próbował jej zatrzymać.Przystanęła na chwilę, gdy otwierałprzed nią drzwi.- Miłego popołudnia, panie Grant.Proszę pozdrowić swoją młodą małżonkę.%7łyczę wam dużo szczęścia.Lady Heneage wyszła, zostawiwszy po sobie ledwo uchwytny zapach werbeny, no i kartkę, którą trzymał w ręce.Z nadzieją, że pomoże mu to zastawić sidła na sir Ratcliffe'a, postanowiłdać te nazwiska Porterowi.W Markendale nawet nie przypuszczał, że przelotne współczucie, którym obdarzył tę smutną istotę stłamszoną przez sirRatcliffe'a, zostanie tak szczodrze wynagrodzone.Gra trwaładalej!Wszedłszy do schroniska Armii Zbawienia przy Haymarket,Ebenezer Bristow dowiedział się, że czeka na niego pan Dilley.Gość miał na sobie strój, który wkładał, by bawić dzieci, nie towspaniałe, eleganckie ubranie, w którym Bristow zobaczył gopo raz pierwszy.Widząc jego zaskoczenie, Cobie powiedział:- Przyszedłem prosić o radę, Bristow.Jedna pomogła, możenastępna też będzie dobra.Bristow wskazał mu skinieniem głowy krzesło naprzeciwkoswojego.Wydawał się zmęczony.- Czym mogę służyć, panie Dilley? Zanim przystąpi pan dowyjaśnień, muszę wspomnieć, że sfinansowany przez pana domjest w znakomitej kondycji.Dodatkowe pieniądze, które panostatnio przesłał, złożyliśmy w banku, by chłopcy i dziewczętapo osiągnięciu odpowiedniego wieku mogli nauczyć się użytecznych rzemiosł.Jesteśmy panu głęboko wdzięczni.Cobie skinął głową.- Przyszedłem pana spytać, w jaki sposób najlepiej spożytkować kolejne pieniądze, jakie będą do dyspozycji.Suma jestduża, większa od dotychczasowych.Chciałbym rozsądnie jązagospodarować, pan mnie rozumie.Nie jest moim celem rozdawanie pieniędzy.Jeśli nawet Bristowa zaskoczyła zapowiedz następnego datku, to się z tym nie zdradził.- O jak dużej sumie mowa, panie Dilley?- Około czterdziestu tysięcy funtów.Była to część pieniędzy, które uzyskał ze sprzedaży brylantów rodu Heneage'ów.Zaniósł klejnoty do pasera poleconegomu przez szlifierza z Hatton Garden, który znał również ludzizajmujących się wyjmowaniem brylantów z opraw i szlifowaniem tak, by nikt nie mógł ich poznać.Po takim zabiegu sprzedawano je na wolnym rynku jako klejnoty przywiezione z Południowej Afryki.Bristow z wrażenia zbladł.- Za te pieniądze, panie Dilley, mógłby pan ufundować niewielką szkołę, gdyby miał pan takie życzenie.- Owszem, mam takie życzenie.Przyślę jutro do pana mojego człowieka.Razem przygotujecie projekt takiej szkoły, a jago potem rozważę.Będę z panem w kontakcie i poinformuję,co dalej.Tymczasem chciałem prosić o coś jeszcze.Wyjął z kieszeni kartkę, którą dała mu lady Heneage.- Czy te nazwiska i adresy coś panu mówią?Bristow zerknął na niego z niepokojem i spytał:- Skąd pan to ma?- To nie ma nic wspólnego z panem, kapitanie.Proszę mipowiedzieć, co pan wie.Od pańskiej odpowiedzi może zależećniejedno ludzkie życie.- Wcale mnie to nie dziwi.Obaj ci ludzie są niebezpieczni.Mason ma złą sławę jako sutener, Linfield jest jego prawą rękądo specjalnych poruczeń.Krążą płotki, że Mason wyszukujechłopców dla eleganckich panów i robi jeszcze większe świństwa.Linfield podobno ma na sumieniu morderstwo popełnionena rozkaz Masona.Uszło mu to płazem.Obaj byli związaniz domem rozpusty madame Louise i z Hoskynsem, który zginąłw pożarze.Lepiej pan zrobi, unikając ich obu.- Postaram się.- Cobie wstał i zabrał kartkę.- Dziękuję,kapitanie Bristow.Mogę obiecać, że bez względu na konsekwencje tego, co mi pan powiedział, ani Armii Zbawienia, anipana osobiście nie spotkają żadne kłopoty.- Chciałbym wiedzieć jedno, panie Dilley.Skąd pochodziczterdzieści tysięcy funtów?Cobie przesłał mu najbardziej promienny ze swych uśmiechów.Dinah poznałaby go natychmiast.- Powiedzmy, że od nieznanego darczyńcy, kapitanie Bristow.Powiedziałem prawdę, pomyślał.Jeśli potraktować sir Ratcliffe'a jak darczyńcę, to z pewnością można nazwać go nieznanym, bo przecież nie miał pojęcia, na jaki cel poszły pieniądzeze sprzedaży brylantów [ Pobierz całość w formacie PDF ]