[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opróczkozaków regularny garnizon piechoty w sile 5 tysięcy żołnierzy starannie wybranych zwszystkich pułków carskiej gwardii sprawował wartę przy pałacowych bramach, a pieszepatrole pilnowały carskiego parku.W samym pałacu trzydziestu wartowników nieustannietkwiło na posterunku - w westybulach i korytarzach, na schodach, w kuchniach i nawet wpiwnicach.Straż wojskową uzupełniała mundurowa policja, która nadzorowała służących,rzemieślników i robotników, a także prowadziła ewidencję wszystkich przybywających iopuszczających pałac.W czasie złej pogody car, wyglądając przez którekolwiek zpałacowych okien, zawsze mógł zobaczyć wysokiego żołnierza w długim szynelu, czapie iwysokich butach, przechadzającego się w jedną i drugą stronę.Nie opodal pojawiała się zreguły żałosna postać policjanta w kaloszach i z parasolem.Wewnątrz pałacu armia służących w przepysznych liberiach krążyła nieustannie powypolerowanych korytarzach i komnatach z jedwabnymi draperiami.Koniuszowie wczerwonych pelerynach z naszytymi carskimi orłami i w kapeluszach z długimi czerwonymi,żółtymi i czarnymi strusimi piórami sunęli bezszelestnie w lakierkach z miękkimipodeszwami. Lokaje w oślepiająco białych pończochach biegli przed nami w górę powyłożonych dywanem schodach - napisał jeden z gości carskiej rodziny.- Przechodziliśmyprzez salony, przedpokoje, sale bankietowe, stąpając po dywanach i lśniących parkietach, apotem znów po dywanach.[.] Przy każdych drzwiach stało bez ruchu dwóch lokajów wnajróżniejszych strojach, zależnie od pokoju, do którego ich przydzielono: a to wtradycyjnych czarnych frakach, a to w polskich opończach, czerwonych butach, białychpończochach i getrach.Przy jednych drzwiach stało dwóch przystojnych lokajów z [.]purpurowymi przepaskami na głowach spiętymi błyszczącymi zapinkami.Od czasów Katarzyny Wielkiej właściwie nic się tu nie zmieniło, ani stroje, ani rytmpałacowego życia.Protokół dworski pochodzący z zapomnianej już epoki pozostawał taknieugięty i sztywny jak bryła granitu.W pałacu, w obecności monarchów, dworzanie mogliwychodzić tylko cofając się tyłem.Nikt nigdy nie przeciwstawił się członkowi carskiejrodziny.Niestosowne było odezwać się do kogoś z rodziny panującego, jeśli ów nie zagadnąłpierwszy, przyjaciele zaś nie witali się ze sobą, a nawet nie zauważali swej obecności, dopókicar lub caryca nie zwrócili na nich uwagi.Często wydawało się, że dworski protokół istnieje jako samoistny mechanizm, rządzącsię własnymi prawami, niezależnie od ludzkiej woli, iż działa na podstawie siły tradycji.Pewnego dnia nadworny lekarz, doktor Botkin, poczuł się zaskoczony przyznaniem muWstęgi Orderu św.Anny.Zgodnie z protokołem poprosił o audiencję u cara, by podziękowaćmu za ten zaszczyt.Ponieważ car widywał Botkina codziennie z racji jego lekarskichobowiązków, zdumiała go ta prośba. Czy coś się stało, że chcesz oficjalnie widzieć się zemną? - spytał.- Nie, panie - odrzekł Botkin - przyszedłem tylko podziękować Waszej Wysokości zato - i wskazał gwiazdę na swej piersi. Moje gratulacje - powiedział z uśmiechem Mikołaj.-Nie miałem pojęcia, że ci to dałem.%7łycie w Carskim Siole koncentrowało się wokół cara.Poza bramami pałacu CarskieSioło było eleganckim, prowincjonalnym miasteczkiem zdominowanym życiem i plotkamidworu.Rezydencje arystokracji, położone wzdłuż szerokiej, ocienionej drzewami aleiwiodącej od dworca kolejowego do bram carskiego parku, pulsowały tym samym rytmem codwór cesarski.Jedno skinienie, uśmiech czy słowo monarchy niespodziewanie skierowane dokogoś z ożywieniem omawiano przez cały tydzień.Awanse, przyznawanie orderów izaproszenia na herbatę były zródłem nieporozumień i konfliktów.Zaproszenia do pałacukolekcjonowano niczym drogie kamienie.Nie było większej przyjemności ponad to, gdyrozlegał się dzwonek telefonu i głęboki głos pałacowego telefonisty anonsował rozmowę zapartamentów Jej Cesarskiej Mości albo telefonowała któraś z carskich córek i informowanoo połączeniu z apartamentami Ich Cesarskich Wysokości.Mistrzem ceremonii i organizatorem całego dworskiego życia nadającym wszystkiegwiazdy i wstęgi, a także rozjemcą wszelkich pałacowych sporów był zaawansowanywiekiem fiński szlachcic, hrabia Władimir Fredericks.W 1897 roku, mając sześćdziesiąt lat,Fredericks został głównym ministrem carskiego dworu i piastował to stanowisko aż do roku1917, gdy urząd przestał istnieć.Mikołaj i Aleksandra byli bardzo przywiązani do Staruszka , jak nazywali Fredericksa.On ze swej strony traktował ich jak własne dzieci iprywatnie zwracał się do nich mes enfants.Fredericks, zdaniem francuskiego ambasadora Paleologue a, był doskonałąpersonifikacją dworskiego życia.Nikt spośród wszystkich poddanych cara nie otrzymałwięcej honorów i tytułów.Jest on ministrem carskiego dworu i rodziny, adiutantem cara,generałem kawalerii, członkiem Carskiej Rady.[.] Całe swe długie życie spędził w pałacachi na ceremoniach, w powozach i na defiladach, w mundurze ze złotymi galonami i orderami.[.] Zna wszystkie sekrety carskiej rodziny.W imieniu cara rozdziela łaski i podarki, a takżenagany i kary.Wielcy książęta i księżne darzą go szczególnymi względami, to on bowiemposiada władzę nad ich domostwami, tuszuje skandale i płaci ich długi.Mimo że jegosytuacja jest często kłopotliwa, nic nie wiadomo o tym, by miał wrogów.Tak wykwintne sąjego maniery i wielkie poczucie taktu.Hrabia Fredericks jest również jednym znajprzystojniejszych mężczyzn swego pokolenia, jednym z najlepszych jezdzców, a jegoprzygód z kobietami nie dałoby się zliczyć.Zachował sprężystą figurę, ma wspaniałe, z lekkaopadające wąsy i posiada urocze maniery [.] jest człowiekiem idealnie pasującym do swegourzędu, najwyższym autorytetem w kwestiach rytuału i precedensów, konwenansów itradycji, manier i etykiety.Gdy nadeszła starość, Fredericks zaczął chorować i stracił swą energię.Drzemał nakonferencjach i zapominał o wielu sprawach.W czasie wojny książę Bariatyński przybył dopałacu, by udekorować cara Krzyżem św.Jerzego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Opróczkozaków regularny garnizon piechoty w sile 5 tysięcy żołnierzy starannie wybranych zwszystkich pułków carskiej gwardii sprawował wartę przy pałacowych bramach, a pieszepatrole pilnowały carskiego parku.W samym pałacu trzydziestu wartowników nieustannietkwiło na posterunku - w westybulach i korytarzach, na schodach, w kuchniach i nawet wpiwnicach.Straż wojskową uzupełniała mundurowa policja, która nadzorowała służących,rzemieślników i robotników, a także prowadziła ewidencję wszystkich przybywających iopuszczających pałac.W czasie złej pogody car, wyglądając przez którekolwiek zpałacowych okien, zawsze mógł zobaczyć wysokiego żołnierza w długim szynelu, czapie iwysokich butach, przechadzającego się w jedną i drugą stronę.Nie opodal pojawiała się zreguły żałosna postać policjanta w kaloszach i z parasolem.Wewnątrz pałacu armia służących w przepysznych liberiach krążyła nieustannie powypolerowanych korytarzach i komnatach z jedwabnymi draperiami.Koniuszowie wczerwonych pelerynach z naszytymi carskimi orłami i w kapeluszach z długimi czerwonymi,żółtymi i czarnymi strusimi piórami sunęli bezszelestnie w lakierkach z miękkimipodeszwami. Lokaje w oślepiająco białych pończochach biegli przed nami w górę powyłożonych dywanem schodach - napisał jeden z gości carskiej rodziny.- Przechodziliśmyprzez salony, przedpokoje, sale bankietowe, stąpając po dywanach i lśniących parkietach, apotem znów po dywanach.[.] Przy każdych drzwiach stało bez ruchu dwóch lokajów wnajróżniejszych strojach, zależnie od pokoju, do którego ich przydzielono: a to wtradycyjnych czarnych frakach, a to w polskich opończach, czerwonych butach, białychpończochach i getrach.Przy jednych drzwiach stało dwóch przystojnych lokajów z [.]purpurowymi przepaskami na głowach spiętymi błyszczącymi zapinkami.Od czasów Katarzyny Wielkiej właściwie nic się tu nie zmieniło, ani stroje, ani rytmpałacowego życia.Protokół dworski pochodzący z zapomnianej już epoki pozostawał taknieugięty i sztywny jak bryła granitu.W pałacu, w obecności monarchów, dworzanie mogliwychodzić tylko cofając się tyłem.Nikt nigdy nie przeciwstawił się członkowi carskiejrodziny.Niestosowne było odezwać się do kogoś z rodziny panującego, jeśli ów nie zagadnąłpierwszy, przyjaciele zaś nie witali się ze sobą, a nawet nie zauważali swej obecności, dopókicar lub caryca nie zwrócili na nich uwagi.Często wydawało się, że dworski protokół istnieje jako samoistny mechanizm, rządzącsię własnymi prawami, niezależnie od ludzkiej woli, iż działa na podstawie siły tradycji.Pewnego dnia nadworny lekarz, doktor Botkin, poczuł się zaskoczony przyznaniem muWstęgi Orderu św.Anny.Zgodnie z protokołem poprosił o audiencję u cara, by podziękowaćmu za ten zaszczyt.Ponieważ car widywał Botkina codziennie z racji jego lekarskichobowiązków, zdumiała go ta prośba. Czy coś się stało, że chcesz oficjalnie widzieć się zemną? - spytał.- Nie, panie - odrzekł Botkin - przyszedłem tylko podziękować Waszej Wysokości zato - i wskazał gwiazdę na swej piersi. Moje gratulacje - powiedział z uśmiechem Mikołaj.-Nie miałem pojęcia, że ci to dałem.%7łycie w Carskim Siole koncentrowało się wokół cara.Poza bramami pałacu CarskieSioło było eleganckim, prowincjonalnym miasteczkiem zdominowanym życiem i plotkamidworu.Rezydencje arystokracji, położone wzdłuż szerokiej, ocienionej drzewami aleiwiodącej od dworca kolejowego do bram carskiego parku, pulsowały tym samym rytmem codwór cesarski.Jedno skinienie, uśmiech czy słowo monarchy niespodziewanie skierowane dokogoś z ożywieniem omawiano przez cały tydzień.Awanse, przyznawanie orderów izaproszenia na herbatę były zródłem nieporozumień i konfliktów.Zaproszenia do pałacukolekcjonowano niczym drogie kamienie.Nie było większej przyjemności ponad to, gdyrozlegał się dzwonek telefonu i głęboki głos pałacowego telefonisty anonsował rozmowę zapartamentów Jej Cesarskiej Mości albo telefonowała któraś z carskich córek i informowanoo połączeniu z apartamentami Ich Cesarskich Wysokości.Mistrzem ceremonii i organizatorem całego dworskiego życia nadającym wszystkiegwiazdy i wstęgi, a także rozjemcą wszelkich pałacowych sporów był zaawansowanywiekiem fiński szlachcic, hrabia Władimir Fredericks.W 1897 roku, mając sześćdziesiąt lat,Fredericks został głównym ministrem carskiego dworu i piastował to stanowisko aż do roku1917, gdy urząd przestał istnieć.Mikołaj i Aleksandra byli bardzo przywiązani do Staruszka , jak nazywali Fredericksa.On ze swej strony traktował ich jak własne dzieci iprywatnie zwracał się do nich mes enfants.Fredericks, zdaniem francuskiego ambasadora Paleologue a, był doskonałąpersonifikacją dworskiego życia.Nikt spośród wszystkich poddanych cara nie otrzymałwięcej honorów i tytułów.Jest on ministrem carskiego dworu i rodziny, adiutantem cara,generałem kawalerii, członkiem Carskiej Rady.[.] Całe swe długie życie spędził w pałacachi na ceremoniach, w powozach i na defiladach, w mundurze ze złotymi galonami i orderami.[.] Zna wszystkie sekrety carskiej rodziny.W imieniu cara rozdziela łaski i podarki, a takżenagany i kary.Wielcy książęta i księżne darzą go szczególnymi względami, to on bowiemposiada władzę nad ich domostwami, tuszuje skandale i płaci ich długi.Mimo że jegosytuacja jest często kłopotliwa, nic nie wiadomo o tym, by miał wrogów.Tak wykwintne sąjego maniery i wielkie poczucie taktu.Hrabia Fredericks jest również jednym znajprzystojniejszych mężczyzn swego pokolenia, jednym z najlepszych jezdzców, a jegoprzygód z kobietami nie dałoby się zliczyć.Zachował sprężystą figurę, ma wspaniałe, z lekkaopadające wąsy i posiada urocze maniery [.] jest człowiekiem idealnie pasującym do swegourzędu, najwyższym autorytetem w kwestiach rytuału i precedensów, konwenansów itradycji, manier i etykiety.Gdy nadeszła starość, Fredericks zaczął chorować i stracił swą energię.Drzemał nakonferencjach i zapominał o wielu sprawach.W czasie wojny książę Bariatyński przybył dopałacu, by udekorować cara Krzyżem św.Jerzego [ Pobierz całość w formacie PDF ]