[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygotowuję kontrakty, prowadzękorespondencję.To dobre zajęcie.Pracuję już trzy lata i jeszcze mi sięnie znudziło.Przedtem byłam jedną z wielu urzędniczek w firmieprodukującej buty.A jeszcze wcześniej studiowałam.- Gdzie?- W Los Angeles, na uniwersytecie stanowym - wyjaśniła.Sama teżbyła ciekawa, czy Tim skończył jakieś studia, ale nie śmiała go o tospytać.- No a ty? Czy zawsze mieszkałeś na farmie? - zapytała zamiasttego.- Urodziłem się tam, wychowałem.- To znaczy, że twoi rodzice to też farmerzy, tak?- Tak.Dziadkowie też, nawet pradziadkowie.Connie i jastraciliśmy ojca dziewięć lat temu, mama umarła dwa lata pózniej.- To smutne - powiedziała cicho.- Widujesz się często ze swojąsiostrą?- W każdym razie utrzymujemy stały kontakt.Dzwonimy często dosiebie.- To dobrze.Rodzina powinna trzymać się razem.Tim podłożyłsobie ramię pod głowę.- Wspomniałaś, że masz braci.Są starsi od ciebie?- Pete jest starszy.Ma już żonę i dwoje dzieci.No a Joe wciążmieszka z tatą - Loren roześmiała się pogodnie - i wciąż jeszcze nie wie,kim chciałby być w przyszłości.Oczywiście, jest już samodzielny - dodałaszybko.- Studiuje, a oprócz tego dorabia sobie wieczorami.Ale ciągle31RSprzenosi się z jednego wydziału na inny.- To chyba nic złego, że próbuje różnych kierunków - skomentowałTim.- A więc ty jesteś środkowym" dzieckiem?- Tak - westchnęła Loren - i żaden z nich nie pozwala mi o tymzapomnieć.- Masz do nich o to pretensję?- Są chyba wobec mnie zbyt opiekuńczy, Tim.- To chyba zrozumiałe, że się o ciebie troszczą.- Czy ty też jesteś aż tak opiekuńczy w stosunku do swojej siostry?- Kiedy jesteśmy razem.myślę, że tak.- Kiedy to jest.takie przytłaczające.- Uważasz, że mężczyzni nie powinni być opiekuńczy wobec kobiet?- W niebezpiecznych sytuacjach - owszem, ale nie na codzień.Widzisz, czasem wydaje mi się, że bardziej niż o opiekę chodzi im okontrolę nade mną.- Loren zmarszczyła brwi.- Nie zrozum mnie zle, niechcę, żeby to wyglądało, że się na nich żalę.- Chyba nie byliby zbyt zadowoleni wiedząc, że spędzasz noc napustyni w towarzystwie obcego mężczyzny.- O, nie! - zgodziła się z westchnieniem Loren.- Choć z drugiejstrony, chyba nie mogliby mieć do ciebie pretensji, nawet jeżeli jesteśobcy.- Loren - odezwał się cicho Tim - przecież my nie jesteśmy już sobieobcy.Wiesz, powiem ci coś zabawnego: czuję się tak, jakbym znał cię odwielu lat.Jak myślisz, dlaczego?- Dlaczego? Ja.nie wiem.Zapadła cisza.Tylko krople deszczu stukały sennie o dach wozuniczym jakaś hipnotyzująca muzyka.Loren zdała sobie nagle sprawę, żeczuje zapewne to samo, co Tim.Jeszcze dwadzieścia cztery godzinytemu nie wiedziała, że istnieje ktoś taki jak Tim Ruskin, teraz wydawałjej się niemal starym przyjacielem.Czy tylko przyjacielem? Czy wmężczyznie takim jak on mogłaby się zakochać? Tak, z całą pewnością.Jednak z wielu względów nie powinna nawet o tym myśleć.Nie odzywała się więcej, wiec po kilku minutach ciszy Tim doszedł do32RSwniosku, że Loren zasnęła.Z szeroko otwartymi oczyma leżał na plecachi myślał o niej, śpiącej obok na odległość wyciągniętej ręki.To byłanajbardziej zwariowana przygoda w jego życiu.Noce z kobietami spę-dzał na ogół inaczej, a jednak tym razem czuł się wspaniale wyłączniedzięki rozmowie z Loren.Jeżeli więc sama rozmowa była takąprzyjemnością, to jak wyglądałaby bliższa - dosłownie bliższa -znajomość?Przed oczyma zaczęły mu się przesuwać niepokojące, ekscytująceobrazy.Loren nie była wprawdzie typem filmowej gwiazdy, lecz z całąpewnością była piękna.Jej raz żywe, figlarne, innym razem zmysłowoprzymglone oczy, delikatne usta, lśniące włosy oraz wysmukła, lecz niepozbawiona kuszących krągłości, sylwetka - wszystko to mogło odebraćspokojny sen nawet najbardziej wybrednemu mężczyznie.Najbardziejniezwykłe i być może najważniejsze było jednak to, że ją zwyczajniepolubił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Przygotowuję kontrakty, prowadzękorespondencję.To dobre zajęcie.Pracuję już trzy lata i jeszcze mi sięnie znudziło.Przedtem byłam jedną z wielu urzędniczek w firmieprodukującej buty.A jeszcze wcześniej studiowałam.- Gdzie?- W Los Angeles, na uniwersytecie stanowym - wyjaśniła.Sama teżbyła ciekawa, czy Tim skończył jakieś studia, ale nie śmiała go o tospytać.- No a ty? Czy zawsze mieszkałeś na farmie? - zapytała zamiasttego.- Urodziłem się tam, wychowałem.- To znaczy, że twoi rodzice to też farmerzy, tak?- Tak.Dziadkowie też, nawet pradziadkowie.Connie i jastraciliśmy ojca dziewięć lat temu, mama umarła dwa lata pózniej.- To smutne - powiedziała cicho.- Widujesz się często ze swojąsiostrą?- W każdym razie utrzymujemy stały kontakt.Dzwonimy często dosiebie.- To dobrze.Rodzina powinna trzymać się razem.Tim podłożyłsobie ramię pod głowę.- Wspomniałaś, że masz braci.Są starsi od ciebie?- Pete jest starszy.Ma już żonę i dwoje dzieci.No a Joe wciążmieszka z tatą - Loren roześmiała się pogodnie - i wciąż jeszcze nie wie,kim chciałby być w przyszłości.Oczywiście, jest już samodzielny - dodałaszybko.- Studiuje, a oprócz tego dorabia sobie wieczorami.Ale ciągle31RSprzenosi się z jednego wydziału na inny.- To chyba nic złego, że próbuje różnych kierunków - skomentowałTim.- A więc ty jesteś środkowym" dzieckiem?- Tak - westchnęła Loren - i żaden z nich nie pozwala mi o tymzapomnieć.- Masz do nich o to pretensję?- Są chyba wobec mnie zbyt opiekuńczy, Tim.- To chyba zrozumiałe, że się o ciebie troszczą.- Czy ty też jesteś aż tak opiekuńczy w stosunku do swojej siostry?- Kiedy jesteśmy razem.myślę, że tak.- Kiedy to jest.takie przytłaczające.- Uważasz, że mężczyzni nie powinni być opiekuńczy wobec kobiet?- W niebezpiecznych sytuacjach - owszem, ale nie na codzień.Widzisz, czasem wydaje mi się, że bardziej niż o opiekę chodzi im okontrolę nade mną.- Loren zmarszczyła brwi.- Nie zrozum mnie zle, niechcę, żeby to wyglądało, że się na nich żalę.- Chyba nie byliby zbyt zadowoleni wiedząc, że spędzasz noc napustyni w towarzystwie obcego mężczyzny.- O, nie! - zgodziła się z westchnieniem Loren.- Choć z drugiejstrony, chyba nie mogliby mieć do ciebie pretensji, nawet jeżeli jesteśobcy.- Loren - odezwał się cicho Tim - przecież my nie jesteśmy już sobieobcy.Wiesz, powiem ci coś zabawnego: czuję się tak, jakbym znał cię odwielu lat.Jak myślisz, dlaczego?- Dlaczego? Ja.nie wiem.Zapadła cisza.Tylko krople deszczu stukały sennie o dach wozuniczym jakaś hipnotyzująca muzyka.Loren zdała sobie nagle sprawę, żeczuje zapewne to samo, co Tim.Jeszcze dwadzieścia cztery godzinytemu nie wiedziała, że istnieje ktoś taki jak Tim Ruskin, teraz wydawałjej się niemal starym przyjacielem.Czy tylko przyjacielem? Czy wmężczyznie takim jak on mogłaby się zakochać? Tak, z całą pewnością.Jednak z wielu względów nie powinna nawet o tym myśleć.Nie odzywała się więcej, wiec po kilku minutach ciszy Tim doszedł do32RSwniosku, że Loren zasnęła.Z szeroko otwartymi oczyma leżał na plecachi myślał o niej, śpiącej obok na odległość wyciągniętej ręki.To byłanajbardziej zwariowana przygoda w jego życiu.Noce z kobietami spę-dzał na ogół inaczej, a jednak tym razem czuł się wspaniale wyłączniedzięki rozmowie z Loren.Jeżeli więc sama rozmowa była takąprzyjemnością, to jak wyglądałaby bliższa - dosłownie bliższa -znajomość?Przed oczyma zaczęły mu się przesuwać niepokojące, ekscytująceobrazy.Loren nie była wprawdzie typem filmowej gwiazdy, lecz z całąpewnością była piękna.Jej raz żywe, figlarne, innym razem zmysłowoprzymglone oczy, delikatne usta, lśniące włosy oraz wysmukła, lecz niepozbawiona kuszących krągłości, sylwetka - wszystko to mogło odebraćspokojny sen nawet najbardziej wybrednemu mężczyznie.Najbardziejniezwykłe i być może najważniejsze było jednak to, że ją zwyczajniepolubił [ Pobierz całość w formacie PDF ]