[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamrugałampowiekami.Potem spojrzałam na ojca i próbowałam sięuśmiechnąć.- Są śliczne.- Jeśli się nie mylę, będziesz nawet bardziej wychwalananiż twoja matka.Bardziej niż mama? Bardzo w to wątpiłam.Zanim mogłam się jeszcze nacieszyć tym niespodziewanym prezentem,ciotka wręczyła mi swój.Wachlarz z frędzlami osadzonymina stelażu z masy perłowej.Ja dałam ojcu nowy przycisk do papieru do gabinetu,a ciotce torebkę wieczorową, którą wyszyłam koralikami.Ojciec spojrzał na swój zegarek kieszonkowy, zmarszczyłbrwi, a potem wsadził go z powrotem do kieszonki.Ciotkazajęła się głaskaniem swoich psów.Po chwili ojciec wyszedł.Ciotka przeprosiła i też wyszła.A ja poszłam z powrotem na górę, niosąc z sobą szkatułkęi wachlarz.164Trochę pózniej zeszliśmy się znowu, by udać się do kościoła.Ciszę poranka zagłuszył turkot powozów, najwyrazniej wezwanych przez bicie kościelnych dzwonów w całymmieście.Jak zawsze cały kościół, od przedsionka po prezbiterium,był udekorowany na święta.Małe choinki zdobiły podwyższenie, a na ołtarzu ustawiono kalie i liście kolokazji.Naławkach były upięte girlandy z ostrokrzewu i wawrzynu.De Vriesowie weszli do kościoła tuż przed nami.Za panią De Vries, wyglądającą olśniewająco w rdzawoczerwonejkreacji, podążała córka i nieznany mi mężczyzna.Za mężczyzną szedł Franklin, a za nim jego brat.Mężczyzni ciemnowłosi, kobiety blond - wyglądali jak rodzina z bajki.Pastor, głosząc kazanie, przeszedł samego siebie.Podobnie chór, śpiewając Te Deum, Sanctus, a potem Adeste fidelesna ofiarowanie.Jednakże najpiękniejszy śpiew podczas nabożeństwa dochodził nie ze strony chóru, ale z przeciwnejstrony nawy.Z ławki De Vriesów.Po kościele wróciliśmy do domu i o trzeciej zasiedliśmydo obiadu, na który składała się pieczona gęś z nadzieniemz kasztanów, sałatka z selera i gorące kulki serowe, a na deserlegumina ze śliwkami polana masą z masła, cukru i brandy.Wieczorem otworzyłam prezent, na który najbardziej sięcieszyłam.Podarunek od panny Miller.Rozpakowałam pakunek i znalazłam cienki tomik poezji.I chociaż żałowałam,że nie mogę tego robić, mając chrupiące zielone jabłko w ręce, pochłaniałam te wiersze, zapominając na kilka rozkosznych godzin, że mam na sobie gorset.165Następnego dnia rano pierwsze co zrobiłam, to napisałam list do panny Miller.Droga panno Miller,Bardzo dziękuję za ten śliczny tomik poezji.Skąd pani wiedziała, że znam już prawie na pamięć całego mojego Byrona?Uważam, że wiersze Emily Dickinson są wspaniale, choć trochędziwne.Nie słyszałam o niej wcześniej.Jeśli zrobi mi pani tę przyjemność i będzie ze mną korespondować w przyszłości, proszę do mnie pisać na adres.Kogo? Chociaż ciotka zgodziła się, żebym rozmawiałaz Lizzie na balach i podczas innych wydarzeń, w którychbrałyśmy udział, gdyby dowiedziała się o naszych spotkaniach przy żywopłocie, miałam wątpliwości, czy by je pochwaliła.Może lepiej nie polegać na Lizzie w roli posłańca.Ale jeśli nie Lizzie.?Może.Harry? Chociaż nie znałam go zbyt dobrze i chociaż prawdopodobnie było to absolutnie niestosowne, żebyprosić dżentelmena o taką przysługę, postanowiłam, że gozapytam.Sądziłam, miałam taką nadzieję, że się zgodzi.Jednak na wypadek gdybym się myliła, postanowiłam nie wysyłać listu, dopóki nie zapytam.pana Harolda De Vriesa, Nowy Jork.Pani przyjaciółkaKlara CarterTego samego dnia wieczorem byłam na prywatnym balu u Hamiltonów.I z pewną ulgą zobaczyłam, że bracia DeVries też są obecni.Na szczęście podczas pierwszej przerwyHarry zaproponował mi szklaneczkę ponczu.Nie omieszkałam skorzystać z okazji, żeby zwrócić się do niego ze swojąprośbą.166- Przykro mi, ale jestem zmuszona prosić o przysługę.- Ależ proszę bardzo, panno Carter.Jego wielkoduszność dodała mi odwagi, więc ciągnęłamdalej.- Chciałam wysłać list do przyjaciółki.Ale jej odpowiedz,jeśli taka będzie, nie może przyjść do mojego domu.- Do przyjaciółki? To jest list do kobiety?- Tak.Do mojej guwernantki.Przynajmniej była nią dopóki.nie dowiedziałam się, że mam debiutować.- Tęskni s z za nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zamrugałampowiekami.Potem spojrzałam na ojca i próbowałam sięuśmiechnąć.- Są śliczne.- Jeśli się nie mylę, będziesz nawet bardziej wychwalananiż twoja matka.Bardziej niż mama? Bardzo w to wątpiłam.Zanim mogłam się jeszcze nacieszyć tym niespodziewanym prezentem,ciotka wręczyła mi swój.Wachlarz z frędzlami osadzonymina stelażu z masy perłowej.Ja dałam ojcu nowy przycisk do papieru do gabinetu,a ciotce torebkę wieczorową, którą wyszyłam koralikami.Ojciec spojrzał na swój zegarek kieszonkowy, zmarszczyłbrwi, a potem wsadził go z powrotem do kieszonki.Ciotkazajęła się głaskaniem swoich psów.Po chwili ojciec wyszedł.Ciotka przeprosiła i też wyszła.A ja poszłam z powrotem na górę, niosąc z sobą szkatułkęi wachlarz.164Trochę pózniej zeszliśmy się znowu, by udać się do kościoła.Ciszę poranka zagłuszył turkot powozów, najwyrazniej wezwanych przez bicie kościelnych dzwonów w całymmieście.Jak zawsze cały kościół, od przedsionka po prezbiterium,był udekorowany na święta.Małe choinki zdobiły podwyższenie, a na ołtarzu ustawiono kalie i liście kolokazji.Naławkach były upięte girlandy z ostrokrzewu i wawrzynu.De Vriesowie weszli do kościoła tuż przed nami.Za panią De Vries, wyglądającą olśniewająco w rdzawoczerwonejkreacji, podążała córka i nieznany mi mężczyzna.Za mężczyzną szedł Franklin, a za nim jego brat.Mężczyzni ciemnowłosi, kobiety blond - wyglądali jak rodzina z bajki.Pastor, głosząc kazanie, przeszedł samego siebie.Podobnie chór, śpiewając Te Deum, Sanctus, a potem Adeste fidelesna ofiarowanie.Jednakże najpiękniejszy śpiew podczas nabożeństwa dochodził nie ze strony chóru, ale z przeciwnejstrony nawy.Z ławki De Vriesów.Po kościele wróciliśmy do domu i o trzeciej zasiedliśmydo obiadu, na który składała się pieczona gęś z nadzieniemz kasztanów, sałatka z selera i gorące kulki serowe, a na deserlegumina ze śliwkami polana masą z masła, cukru i brandy.Wieczorem otworzyłam prezent, na który najbardziej sięcieszyłam.Podarunek od panny Miller.Rozpakowałam pakunek i znalazłam cienki tomik poezji.I chociaż żałowałam,że nie mogę tego robić, mając chrupiące zielone jabłko w ręce, pochłaniałam te wiersze, zapominając na kilka rozkosznych godzin, że mam na sobie gorset.165Następnego dnia rano pierwsze co zrobiłam, to napisałam list do panny Miller.Droga panno Miller,Bardzo dziękuję za ten śliczny tomik poezji.Skąd pani wiedziała, że znam już prawie na pamięć całego mojego Byrona?Uważam, że wiersze Emily Dickinson są wspaniale, choć trochędziwne.Nie słyszałam o niej wcześniej.Jeśli zrobi mi pani tę przyjemność i będzie ze mną korespondować w przyszłości, proszę do mnie pisać na adres.Kogo? Chociaż ciotka zgodziła się, żebym rozmawiałaz Lizzie na balach i podczas innych wydarzeń, w którychbrałyśmy udział, gdyby dowiedziała się o naszych spotkaniach przy żywopłocie, miałam wątpliwości, czy by je pochwaliła.Może lepiej nie polegać na Lizzie w roli posłańca.Ale jeśli nie Lizzie.?Może.Harry? Chociaż nie znałam go zbyt dobrze i chociaż prawdopodobnie było to absolutnie niestosowne, żebyprosić dżentelmena o taką przysługę, postanowiłam, że gozapytam.Sądziłam, miałam taką nadzieję, że się zgodzi.Jednak na wypadek gdybym się myliła, postanowiłam nie wysyłać listu, dopóki nie zapytam.pana Harolda De Vriesa, Nowy Jork.Pani przyjaciółkaKlara CarterTego samego dnia wieczorem byłam na prywatnym balu u Hamiltonów.I z pewną ulgą zobaczyłam, że bracia DeVries też są obecni.Na szczęście podczas pierwszej przerwyHarry zaproponował mi szklaneczkę ponczu.Nie omieszkałam skorzystać z okazji, żeby zwrócić się do niego ze swojąprośbą.166- Przykro mi, ale jestem zmuszona prosić o przysługę.- Ależ proszę bardzo, panno Carter.Jego wielkoduszność dodała mi odwagi, więc ciągnęłamdalej.- Chciałam wysłać list do przyjaciółki.Ale jej odpowiedz,jeśli taka będzie, nie może przyjść do mojego domu.- Do przyjaciółki? To jest list do kobiety?- Tak.Do mojej guwernantki.Przynajmniej była nią dopóki.nie dowiedziałam się, że mam debiutować.- Tęskni s z za nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]