[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Już idę! zawołała, rzucając po drodze wymow-ne spojrzenie Palmerowi.Brett trzymał oburącz wielki garnek duszonychkrabów. Znowu jedzenie? Brett, jest już tyle, że nie mieścisię na stole! Mam nadzieję, że przynajmniej ty jesteśgłodny! Proszę się o to nie martwić.Od rana pływałemz turystami i nagadałem się tyle, że zsiniałem.Resztędnia zamierzam poświęcić na jedzenie odrzekł Brett.266Postawił garnek na szafce w kuchni i dopiero terazzauważył Palmera.Na jego twarzy pojawił się szeroki,szczery uśmiech. Cześć, Palmer! zawołał, wyciągając rękę.Lovie zauważyła z ulgą, że Palmer zdołał opanowaćwzburzenie i powitał drugiego mężczyznę przyjaznie. Jak tu cicho zdziwił się Brett. Gdzie są wszyscy? Na plaży wyjaśniła Lovie. Właśnie mówiłamPalmerowi, żeby do nich poszedł.Może ty też sięprzyłączysz? Przykro mi, ale nie mogę iść teraz na plażę rzekł Palmer oficjalnym tonem. Muszę jeszczewpaść w kilka innych miejsc.Zobaczymy się pózniej.Zdawkowo pocałował matkę w policzek i wyszedł.Lovie stłumiła gorzkie rozczarowanie i wyszła za nimna werandę. Kolacja będzie o szóstej. Nie czekajcie na mnie.Nie wiem, kiedy wrócę. Palmer!Odwrócił się, już na schodkach. Przyjdz na kolację.Dzieci będą bardzo zawie-dzione. Niech się przyzwyczajają.Ja też musiałem.Odwrócił się i odszedł.Lovie patrzyła za nim ześciśniętym sercem.Małe żółwiki w ciągu dnia siedzą spokojnie w gniezdzie,ale nocą przekopują się przez piasek i skorupki jaj,używając do tego tylnych łap.Dno jamy zaczyna sięstopniowo podwyższać, aż w końcu wypiętrza sięnad poziom wydmy.ROZDZIAA SZESNASTYByło już po kolacji.Florence, Lovie i Mirandasiedziały na werandzie i rozmawiały.Brett przezchwilę dotrzymywał im towarzystwa, a potem dołą-czył do Cary, Emmi i Julii przy ogrodowym stole.Toyi Linnea usiadły razem na schodkach.Copper teżodpoczywał.Wszyscy byli rozluznieni i swobodni i choć nieobec-ność Palmera ciążyła na atmosferze wieczoru, nikt niekomentował tego głośno.Cara jednak czuła, że cośzaszło między jej bratem a matką w czasie, gdywszyscy pozostali członkowie rodziny byli na plaży.Po powrocie zastali Lovie siedzącą na werandziei melancholijnie wpatrzoną w fale oceanu.Cara za-uważyła, że matka miała zaczerwienione oczy.Julię jednak nieobecność męża niewiele obeszła. Och, jego nigdy nie ma powiedziała ze wzru-szeniem ramion, i to było wszystko.Linnea też nie wyglądała na zaniepokojoną, a Coo-268per cały wieczór spędził przyklejony do Bretta.Chło-piec wyraznie szuka męskiego wzorca, pomyślałaCara ze smutkiem, zastanawiając się, czy Palmer zdajesobie sprawę, co traci.Emmi, Julia i Cara zajęte były pakowaniem resztekjedzenia, gdy w kuchni pojawiła się Florence, wyraz-nie czymś zaniepokojona. Czy ktoś widział moją matkę? zapytała głośno.Cara rozejrzała się dokoła. Myślałam, że jest z tobą na werandzie stwier-dziła ze zdziwieniem. A mnie się wydawało, że weszła do domu mru-knęła Flo.Cała rodzina zaczęła przeszukiwać dom, ale Miran-dy nigdzie nie było.Napięcie rosło.Wszyscy wiedzieli,że starsza pani chwilami miewała kłopoty z pamięcią. Zobaczę u mnie w domu powiedziała Floi szybko poszła do drzwi.Brett od razu ruszył za nią,jednak po chwili obydwoje wrócili z jeszcze bardziejzmartwionymi minami. Nie ma jej tam! zawołała Flo. Sprawdziliścietutaj dokładnie? Przeszukaliśmy cały dom i ogród.Tu też jej niema odrzekła Cara. Może powinniśmy zadzwonić na policję za-proponowała Emmi.Cara popatrzyła na dzieci, które na dzwięk słowa,,policja szeroko otworzyły oczy. Zaraz, zastanówmy się najpierw powiedziała,próbując się zdobyć na spokój. Kto ją widział ostatnii kiedy to było?269 Jakieś pół godziny temu.Podziwiałyśmy zachódsłońca odrzekła Flo. Mówiła o żółwiach dodała Lovie. O tym, żemłode najczęściej wychodzą z gniazda w godzinę pozachodzie słońca. I co było dalej? Weszłyśmy do domu po kawę podjęła Flo. Ostrzegałam mamę, że po kofeinie nie będzie mogłazasnąć, ale ona chciała doczekać fajerwerków.A po-tem obydwie z Lovie czekałyśmy w kuchni, aż kawasię zaparzy. To trwało nie dłużej niż kilka minut.Wyszłyśmy z kawą na werandę i już jej tam nie za-stałyśmy. Zdaje się, że młode z pierwszego gniazda mogąlada dzień wyjść na powierzchnię? zauważyła Em-mi. Miranda zawsze lubiła sprawdzać, co się dziejeprzy gniazdach.Na twarzy Flo odbiła się ulga. Na pewno tam poszła.Boże, mam tylko nadzieję,że nie zgubi się nigdzie po drodze zawołała i natych-miast pobiegła do drzwi.Emmi bez wahania ruszyła za nią. Które to gniazdo, przy Szóstej czy DwudziestejSiódmej Alei? Miranda pilnuje tylko gniazd po tej stronie plaży,więc to musi być przy Szóstej wyjaśniła Lovie, idącza nimi.Cara dołączyła do nich na werandzie. Mamo, czy jesteś pewna, że wystarczy ci sił,żeby po całym dniu jeszcze raz iść na plażę? Oczywiście odrzekła Lovie z entuzjazmem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Już idę! zawołała, rzucając po drodze wymow-ne spojrzenie Palmerowi.Brett trzymał oburącz wielki garnek duszonychkrabów. Znowu jedzenie? Brett, jest już tyle, że nie mieścisię na stole! Mam nadzieję, że przynajmniej ty jesteśgłodny! Proszę się o to nie martwić.Od rana pływałemz turystami i nagadałem się tyle, że zsiniałem.Resztędnia zamierzam poświęcić na jedzenie odrzekł Brett.266Postawił garnek na szafce w kuchni i dopiero terazzauważył Palmera.Na jego twarzy pojawił się szeroki,szczery uśmiech. Cześć, Palmer! zawołał, wyciągając rękę.Lovie zauważyła z ulgą, że Palmer zdołał opanowaćwzburzenie i powitał drugiego mężczyznę przyjaznie. Jak tu cicho zdziwił się Brett. Gdzie są wszyscy? Na plaży wyjaśniła Lovie. Właśnie mówiłamPalmerowi, żeby do nich poszedł.Może ty też sięprzyłączysz? Przykro mi, ale nie mogę iść teraz na plażę rzekł Palmer oficjalnym tonem. Muszę jeszczewpaść w kilka innych miejsc.Zobaczymy się pózniej.Zdawkowo pocałował matkę w policzek i wyszedł.Lovie stłumiła gorzkie rozczarowanie i wyszła za nimna werandę. Kolacja będzie o szóstej. Nie czekajcie na mnie.Nie wiem, kiedy wrócę. Palmer!Odwrócił się, już na schodkach. Przyjdz na kolację.Dzieci będą bardzo zawie-dzione. Niech się przyzwyczajają.Ja też musiałem.Odwrócił się i odszedł.Lovie patrzyła za nim ześciśniętym sercem.Małe żółwiki w ciągu dnia siedzą spokojnie w gniezdzie,ale nocą przekopują się przez piasek i skorupki jaj,używając do tego tylnych łap.Dno jamy zaczyna sięstopniowo podwyższać, aż w końcu wypiętrza sięnad poziom wydmy.ROZDZIAA SZESNASTYByło już po kolacji.Florence, Lovie i Mirandasiedziały na werandzie i rozmawiały.Brett przezchwilę dotrzymywał im towarzystwa, a potem dołą-czył do Cary, Emmi i Julii przy ogrodowym stole.Toyi Linnea usiadły razem na schodkach.Copper teżodpoczywał.Wszyscy byli rozluznieni i swobodni i choć nieobec-ność Palmera ciążyła na atmosferze wieczoru, nikt niekomentował tego głośno.Cara jednak czuła, że cośzaszło między jej bratem a matką w czasie, gdywszyscy pozostali członkowie rodziny byli na plaży.Po powrocie zastali Lovie siedzącą na werandziei melancholijnie wpatrzoną w fale oceanu.Cara za-uważyła, że matka miała zaczerwienione oczy.Julię jednak nieobecność męża niewiele obeszła. Och, jego nigdy nie ma powiedziała ze wzru-szeniem ramion, i to było wszystko.Linnea też nie wyglądała na zaniepokojoną, a Coo-268per cały wieczór spędził przyklejony do Bretta.Chło-piec wyraznie szuka męskiego wzorca, pomyślałaCara ze smutkiem, zastanawiając się, czy Palmer zdajesobie sprawę, co traci.Emmi, Julia i Cara zajęte były pakowaniem resztekjedzenia, gdy w kuchni pojawiła się Florence, wyraz-nie czymś zaniepokojona. Czy ktoś widział moją matkę? zapytała głośno.Cara rozejrzała się dokoła. Myślałam, że jest z tobą na werandzie stwier-dziła ze zdziwieniem. A mnie się wydawało, że weszła do domu mru-knęła Flo.Cała rodzina zaczęła przeszukiwać dom, ale Miran-dy nigdzie nie było.Napięcie rosło.Wszyscy wiedzieli,że starsza pani chwilami miewała kłopoty z pamięcią. Zobaczę u mnie w domu powiedziała Floi szybko poszła do drzwi.Brett od razu ruszył za nią,jednak po chwili obydwoje wrócili z jeszcze bardziejzmartwionymi minami. Nie ma jej tam! zawołała Flo. Sprawdziliścietutaj dokładnie? Przeszukaliśmy cały dom i ogród.Tu też jej niema odrzekła Cara. Może powinniśmy zadzwonić na policję za-proponowała Emmi.Cara popatrzyła na dzieci, które na dzwięk słowa,,policja szeroko otworzyły oczy. Zaraz, zastanówmy się najpierw powiedziała,próbując się zdobyć na spokój. Kto ją widział ostatnii kiedy to było?269 Jakieś pół godziny temu.Podziwiałyśmy zachódsłońca odrzekła Flo. Mówiła o żółwiach dodała Lovie. O tym, żemłode najczęściej wychodzą z gniazda w godzinę pozachodzie słońca. I co było dalej? Weszłyśmy do domu po kawę podjęła Flo. Ostrzegałam mamę, że po kofeinie nie będzie mogłazasnąć, ale ona chciała doczekać fajerwerków.A po-tem obydwie z Lovie czekałyśmy w kuchni, aż kawasię zaparzy. To trwało nie dłużej niż kilka minut.Wyszłyśmy z kawą na werandę i już jej tam nie za-stałyśmy. Zdaje się, że młode z pierwszego gniazda mogąlada dzień wyjść na powierzchnię? zauważyła Em-mi. Miranda zawsze lubiła sprawdzać, co się dziejeprzy gniazdach.Na twarzy Flo odbiła się ulga. Na pewno tam poszła.Boże, mam tylko nadzieję,że nie zgubi się nigdzie po drodze zawołała i natych-miast pobiegła do drzwi.Emmi bez wahania ruszyła za nią. Które to gniazdo, przy Szóstej czy DwudziestejSiódmej Alei? Miranda pilnuje tylko gniazd po tej stronie plaży,więc to musi być przy Szóstej wyjaśniła Lovie, idącza nimi.Cara dołączyła do nich na werandzie. Mamo, czy jesteś pewna, że wystarczy ci sił,żeby po całym dniu jeszcze raz iść na plażę? Oczywiście odrzekła Lovie z entuzjazmem [ Pobierz całość w formacie PDF ]