[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rogwold słuchał spokojnie, w zamyśleniu pyka-jąc fajeczkę, i gdy Torin zamilkł, powiedział, głaszcząc brodę lewą ręką: Opowiedziałeś mi o dziwnych wydarzeniach, Torinie.W czasach, gdy słu-żyłem na dworze Namiestnika, słyszałem, że w archiwum, pozostawionym kró-lowi Elessarowi przez Elronda Półelfa, władcę Rivendell, znajdowały się zadzi-wiające opowieści o Podziemnym Zwiecie, leżącym poniżej najgłębszych osiedlii kopalń krasnoludów.Przypominam sobie również, że podobno gdzieś w samymsercu gór kryją się uwięzieni tam od Przedwiecznych Czasów wojownicy Mor-gotha, owego pierwszego Wielkiego Nieprzyjaciela, u którego kolejny Nieprzyja-ciel, Sauron, był raptem więziennym strażnikiem.Kim oni są nie wiem, zresztąsłuchałem wtedy tych, jak mi się wydawało, bajdurzeń jednym uchem.Teraz ża-łuję.Kto wie, być może, wiąże się to jakoś z dzisiejszymi wydarzeniami w Morii? Rogwold w zadumie pokiwał głową. Ale masz rację, do Morii należy iść,i jeśli twoi bracia w Górach Księżycowych nie chcą tego zrobić, spróbujemy po-szukać towarzyszy wśród krasnoludów z Annuminas! Tam zawsze zbierają sięnajbardziej beztroskie i zuchwałe chwaty z plemienia tangarów, których znudziły50zasiedziałe miejsca, kłótnie z rodziną i dłubanie palcem w nosie.Postanowione.Idę z wami!Rogwold poderwał się gwałtownie, zręcznie jak młodzian i zaczął przemie-rzać izbę, coś mrucząc pod nosem i rachując na palcach.W końcu zatrzymał sięi odwrócił do hobbita: Więc przyjechaliście, powiadasz, dziś w nocy?Folko i Torin jednocześnie skinęli głowami. Droga spokojna? Nie wydarzyło się coś niezwykłego? Szliście wszak Za-chodnim Gościńcem, czy nie? Niezwykłego. Torin uśmiechnął się smętnie. Powiem wprost, nie-zwykłych rzeczy tej nocy wydarzyło się więcej niż przez wszystkie moje sześć.czy siedem już nie pomnę, ile podróży do Przygórza.A zaczęło się od te-go. Znalazłem na drodze trupa! wypalił Folko, ale krasnolud przerwał mu: Poczekaj! Wszystko we właściwym czasie.Po pierwsze, to wycie, któresłyszałem, zbliżając się do Hobbitonu, a potem słyszeliśmy je obaj już w Bucklan-dzie.Folko powiedział, że było ono podobne do głosu opisywanego w CzerwonejKsiędze, ale w końcu zdecydowaliśmy, że to chyba coś innego. W naszych czasach nie ma nic niemożliwego spokojnie zauważył Ro-gwold. Nie odrzucaj żadnych domysłów, jakkolwiek nieprawdopodobne by sięwydawały.Też słyszałem to wycie, dochodząc do Przygórza.Tylko że ja wędro-wałem z południa.Słyszałem je dwukrotnie, póznym wieczorem i głęboką nocą,przy czym wydawało mi się, że za drugim razem było nieco inne, jakby złośliwietriumfujące. Słusznie! Folko uderzył się w czoło, odrzucił koc i natychmiast wstał.Rozmowa spowodowała, że zupełnie zapomniał o bolących ranach. Słusznie!Torinie, jeśli liczyć po twojemu, to był już trzeci raz.No wiesz, wtedy, gdy mija-liśmy Kurhany! Tak, to rzeczywiście trzeci raz przyznał nieco naburmuszony krasnolud. Ale to już inna historia.Dalej był trup, którego ja nie zauważyłem w ciemno-ściach.Folko opowiedział o martwym hobbicie.Rogwold, zachmurzony, wysłuchałopowieści w milczeniu. Znowu! Znowu tu się przedostali! powiedział.Nie wiadomo kogo miał na myśli, ale gdy tylko Folko otworzył usta, by zapy-tać, tamten odezwał się: Dobrze, to jeszcze mogę zrozumieć.Poczekajcie, poczekajcie, nie prze-rywajcie mi, za chwilę odpowiem na wszystkie wasze pytania.To, co się stało,oczywiście jest smutne, jednak możliwe do wyjaśnienia.Ale czy nie zdarzyło sięcoś jeszcze bardziej dziwnego?51 Nie, czcigodny Rogwoldzie, powiedz najpierw, jak wyjaśnisz sprawę z tymtrupem? przerwał mu Torin. Przychodzą mi do głowy dwie możliwości, czy też, jeśli wolicie, dwa do-mysły.Biedak mógł trafić w ręce miejscowych rozbójników.Nie dziwcie się,mieszkańcy kilku wiosek zaczęli łączyć się w zbójeckie bandy, bo pokłócili sięz sąsiadami.Tak więc możliwe jest, że wracał do domu do Białych Wzgórz, zo-stał wyśledzony i zabity.Ciało porzucili w widocznym miejscu, żeby wzbudzićwiększy strach wtedy można napaść na jakąś wioskę pod lasem i zażądać oku-pu.Strażników lekceważą, bo świetnie znają okolicę i znakomicie potrafią sięukryć.Na dodatek w lesie jezdzcy nie za bardzo się przydają. A drugi domysł? zapytał niecierpliwie hobbit. O, drugi! Drugi jest o wiele ciekawszy!Rogwold wstał, podszedł skradając się do drzwi i gwałtownie je otworzył.Korytarz był pusty, nikt nie podsłuchiwał.Myśliwy zamknął starannie drzwi nazasuwę i z miną spiskowca przywołał do siebie krasnoluda i hobbita. Pewnie słyszeliście o spalonej miesiąc temu wiosce Addorn? Oczywiście,że słyszeliście, niemożliwe, żeby Nob wam o tym nie nagadał! Pewnie mówił też,że sprawców zbrodni ścigano aż do samych Gór Angmaru? No co, mówił o tym? Mówił skinął głową Torin. I co z tego? Dwa albo trzy lata temu rzekł Rogwold cichym, nieco złowieszczymgłosem pojawiły się u nas już nie wędrowne bandy zwykłych zbójów, aleoddziały dobrze uzbrojonych konnych wojowników, niezłych żołnierzy, szczerzemówiąc! Napadają na duże tabory, czasem palą wsie, a potem znikają tak samoniespodziewanie, jak się pojawili.Kim są i skąd się wzięli do dziś nie wiado-mo.Ludzie gadają, że niby z Angmaru, ale, po pierwsze, całe zło, jakie istnieje,zawsze u nas przypisuje się Angmarowi, tak już się utarło.Po drugie, w Ang-marze rzeczywiście żyją wolni ludzie, dużo tam takich, co z Królestwa uciekli.Z tymi zagadkowymi oddziałami mieliśmy starcia.Nie dochodziło do otwartychpotyczek, ale w ubiegłym roku dobrze ich przycisnęliśmy.Stracili wtedy ze czte-ry sotnie przy okazji, wśród zabitych byli nie tylko ludzie, ale i orkowie.Oto więc moje drugie przypuszczenie: hobbit trafił do niewoli jednego z oddzia-łów, które niezauważenie przywędrowały od naszych granic aż w pobliże samegoPrzygórza.Zaległa cisza.Folko milczał, rozumiejąc, że sprawa jest poważna. Jadąc tutaj ciągnął Rogwold, zniżając głos do ledwo słyszalnego szep-tu widziałem coś, w czego istnienie bardzo chciałbym wątpić i przypisać togłupim snom albo nieznanej chorobie.Wszedłem do Przygórza przez Południo-we Wrota, a Zielony Trakt, jak wiadomo, przechodzi wzdłuż wschodniej granicyMogilników [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Rogwold słuchał spokojnie, w zamyśleniu pyka-jąc fajeczkę, i gdy Torin zamilkł, powiedział, głaszcząc brodę lewą ręką: Opowiedziałeś mi o dziwnych wydarzeniach, Torinie.W czasach, gdy słu-żyłem na dworze Namiestnika, słyszałem, że w archiwum, pozostawionym kró-lowi Elessarowi przez Elronda Półelfa, władcę Rivendell, znajdowały się zadzi-wiające opowieści o Podziemnym Zwiecie, leżącym poniżej najgłębszych osiedlii kopalń krasnoludów.Przypominam sobie również, że podobno gdzieś w samymsercu gór kryją się uwięzieni tam od Przedwiecznych Czasów wojownicy Mor-gotha, owego pierwszego Wielkiego Nieprzyjaciela, u którego kolejny Nieprzyja-ciel, Sauron, był raptem więziennym strażnikiem.Kim oni są nie wiem, zresztąsłuchałem wtedy tych, jak mi się wydawało, bajdurzeń jednym uchem.Teraz ża-łuję.Kto wie, być może, wiąże się to jakoś z dzisiejszymi wydarzeniami w Morii? Rogwold w zadumie pokiwał głową. Ale masz rację, do Morii należy iść,i jeśli twoi bracia w Górach Księżycowych nie chcą tego zrobić, spróbujemy po-szukać towarzyszy wśród krasnoludów z Annuminas! Tam zawsze zbierają sięnajbardziej beztroskie i zuchwałe chwaty z plemienia tangarów, których znudziły50zasiedziałe miejsca, kłótnie z rodziną i dłubanie palcem w nosie.Postanowione.Idę z wami!Rogwold poderwał się gwałtownie, zręcznie jak młodzian i zaczął przemie-rzać izbę, coś mrucząc pod nosem i rachując na palcach.W końcu zatrzymał sięi odwrócił do hobbita: Więc przyjechaliście, powiadasz, dziś w nocy?Folko i Torin jednocześnie skinęli głowami. Droga spokojna? Nie wydarzyło się coś niezwykłego? Szliście wszak Za-chodnim Gościńcem, czy nie? Niezwykłego. Torin uśmiechnął się smętnie. Powiem wprost, nie-zwykłych rzeczy tej nocy wydarzyło się więcej niż przez wszystkie moje sześć.czy siedem już nie pomnę, ile podróży do Przygórza.A zaczęło się od te-go. Znalazłem na drodze trupa! wypalił Folko, ale krasnolud przerwał mu: Poczekaj! Wszystko we właściwym czasie.Po pierwsze, to wycie, któresłyszałem, zbliżając się do Hobbitonu, a potem słyszeliśmy je obaj już w Bucklan-dzie.Folko powiedział, że było ono podobne do głosu opisywanego w CzerwonejKsiędze, ale w końcu zdecydowaliśmy, że to chyba coś innego. W naszych czasach nie ma nic niemożliwego spokojnie zauważył Ro-gwold. Nie odrzucaj żadnych domysłów, jakkolwiek nieprawdopodobne by sięwydawały.Też słyszałem to wycie, dochodząc do Przygórza.Tylko że ja wędro-wałem z południa.Słyszałem je dwukrotnie, póznym wieczorem i głęboką nocą,przy czym wydawało mi się, że za drugim razem było nieco inne, jakby złośliwietriumfujące. Słusznie! Folko uderzył się w czoło, odrzucił koc i natychmiast wstał.Rozmowa spowodowała, że zupełnie zapomniał o bolących ranach. Słusznie!Torinie, jeśli liczyć po twojemu, to był już trzeci raz.No wiesz, wtedy, gdy mija-liśmy Kurhany! Tak, to rzeczywiście trzeci raz przyznał nieco naburmuszony krasnolud. Ale to już inna historia.Dalej był trup, którego ja nie zauważyłem w ciemno-ściach.Folko opowiedział o martwym hobbicie.Rogwold, zachmurzony, wysłuchałopowieści w milczeniu. Znowu! Znowu tu się przedostali! powiedział.Nie wiadomo kogo miał na myśli, ale gdy tylko Folko otworzył usta, by zapy-tać, tamten odezwał się: Dobrze, to jeszcze mogę zrozumieć.Poczekajcie, poczekajcie, nie prze-rywajcie mi, za chwilę odpowiem na wszystkie wasze pytania.To, co się stało,oczywiście jest smutne, jednak możliwe do wyjaśnienia.Ale czy nie zdarzyło sięcoś jeszcze bardziej dziwnego?51 Nie, czcigodny Rogwoldzie, powiedz najpierw, jak wyjaśnisz sprawę z tymtrupem? przerwał mu Torin. Przychodzą mi do głowy dwie możliwości, czy też, jeśli wolicie, dwa do-mysły.Biedak mógł trafić w ręce miejscowych rozbójników.Nie dziwcie się,mieszkańcy kilku wiosek zaczęli łączyć się w zbójeckie bandy, bo pokłócili sięz sąsiadami.Tak więc możliwe jest, że wracał do domu do Białych Wzgórz, zo-stał wyśledzony i zabity.Ciało porzucili w widocznym miejscu, żeby wzbudzićwiększy strach wtedy można napaść na jakąś wioskę pod lasem i zażądać oku-pu.Strażników lekceważą, bo świetnie znają okolicę i znakomicie potrafią sięukryć.Na dodatek w lesie jezdzcy nie za bardzo się przydają. A drugi domysł? zapytał niecierpliwie hobbit. O, drugi! Drugi jest o wiele ciekawszy!Rogwold wstał, podszedł skradając się do drzwi i gwałtownie je otworzył.Korytarz był pusty, nikt nie podsłuchiwał.Myśliwy zamknął starannie drzwi nazasuwę i z miną spiskowca przywołał do siebie krasnoluda i hobbita. Pewnie słyszeliście o spalonej miesiąc temu wiosce Addorn? Oczywiście,że słyszeliście, niemożliwe, żeby Nob wam o tym nie nagadał! Pewnie mówił też,że sprawców zbrodni ścigano aż do samych Gór Angmaru? No co, mówił o tym? Mówił skinął głową Torin. I co z tego? Dwa albo trzy lata temu rzekł Rogwold cichym, nieco złowieszczymgłosem pojawiły się u nas już nie wędrowne bandy zwykłych zbójów, aleoddziały dobrze uzbrojonych konnych wojowników, niezłych żołnierzy, szczerzemówiąc! Napadają na duże tabory, czasem palą wsie, a potem znikają tak samoniespodziewanie, jak się pojawili.Kim są i skąd się wzięli do dziś nie wiado-mo.Ludzie gadają, że niby z Angmaru, ale, po pierwsze, całe zło, jakie istnieje,zawsze u nas przypisuje się Angmarowi, tak już się utarło.Po drugie, w Ang-marze rzeczywiście żyją wolni ludzie, dużo tam takich, co z Królestwa uciekli.Z tymi zagadkowymi oddziałami mieliśmy starcia.Nie dochodziło do otwartychpotyczek, ale w ubiegłym roku dobrze ich przycisnęliśmy.Stracili wtedy ze czte-ry sotnie przy okazji, wśród zabitych byli nie tylko ludzie, ale i orkowie.Oto więc moje drugie przypuszczenie: hobbit trafił do niewoli jednego z oddzia-łów, które niezauważenie przywędrowały od naszych granic aż w pobliże samegoPrzygórza.Zaległa cisza.Folko milczał, rozumiejąc, że sprawa jest poważna. Jadąc tutaj ciągnął Rogwold, zniżając głos do ledwo słyszalnego szep-tu widziałem coś, w czego istnienie bardzo chciałbym wątpić i przypisać togłupim snom albo nieznanej chorobie.Wszedłem do Przygórza przez Południo-we Wrota, a Zielony Trakt, jak wiadomo, przechodzi wzdłuż wschodniej granicyMogilników [ Pobierz całość w formacie PDF ]