[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeśli nie macie dziecka, możecie sklonować siebie,a potem się wychować.To dopiero narcyzm. Bardzo intrygujące zauważyła Angelika.Zwróciła się do Roberta: Możesz zamrozić próbkęmojej śliny w tym swoim instytucie genetyki? Właściwie komórka krwi byłaby lepsza.Angelika spojrzała na Rudiego. Chcesz mu dać trochę krwi? Jasne! Moment! powiedziała Eliana do ojca. Myślałam, że to Robert i ja dziedziczymy waszemiliony.Rudi potrząsnął głową. Uhm.Już nie. Pomyśl: gdyby cię sklonowano rzekł Robert do Rudiego i powiedzmy, mama by cię urodziła,byłbym starszy od swojego ojca, a mój ojciec byłby też moim młodszym bratem.Wszyscy się roześmiali.Nawet ja.Ta myśl oczywiście wydawała się niedorzeczna, chociaż niebyła aż tak daleka od rzeczywistości.Mimo coraz ostrzejszych praw dotyczących klonowaniaw moim świecie, na większości kontynentów wciąż można było znalezć prowincję czy dwie, gdzieluki w prawie pozwalały na szarą strefę.Co jakiś czas pojawiały się plotki, a czasem potwierdzoneinformacje o osobach wychowujących własne klony.Nigdy jednak nie słyszałem o dziedziczeniu przez klony.Biorąc pod uwagę wysoki odsetekpoważnych chorób psychicznych wśród memoklonów, może jeszcze minąć pewien czas, zanim ichdawca będzie się czuł bezpiecznie, przekazując im swój majątek.A po co ktokolwiek miałbyzostawiać swoje oszczędności zwykłym klonom, będącym wyraznie wymierającym gatunkiem,z dowiedzionym niskim poczuciem własnej wartości? Kultura Eliany zmierza w stronę MrocznejZimy, lecz Kompleks Klona to mrok, którego na szczęście ani ona, ani nawet jej wnuki nie dożyją.Wszyscy mówili jednocześnie.Eliana postukała łyżeczką o kubek, aby zwrócić naszą uwagę. Mam pytanie.Powiedzmy, że przekazałeś jakieś komórki swojego ciała do zamrożenia i wydałeśdyspozycję, żeby po śmierci cię sklonowano.Klon będzie miał twoje ciało i wygląd, ale nie będzietobą, prawda? Klon nie będzie miał twoich wspomnień.Zgadza się? Tak potwierdził Robert. Rozwiązanie problemu pamięci zajmie chwilę, ale pracujemy nadtym.I to się stanie. Ale czy te magazyny genów są odporne na zniszczenie? zapytała Lisa. Czy wojna atomowamogłaby je zniszczyć? Spójrz, co się stało w Japonii powiedziała Eliana. W Fukushimie po trzęsieniu ziemi przezwiele tygodni nie było prądu.To samo mogłoby się zdarzyć w magazynie genów, prawda? Tewszystkie zamrożone komórki, nasza przyszłość, po prostu by się roztopiły i umarły.Nie mieli pojęcia, że właśnie to wydarzyło się podczas Mrocznej Zimy albo się wydarzy,zależnie od punktu widzenia. Ale możesz zrobić kopię zapasową swojego DNA powiedział Robert i podszedł do lodówki.Możesz umieścić wszystkie informacje na mikroczipie i przechowywać je bezpiecznie gdzieś dlapotomności.Mały, maleńki mikroczip.Wielkości rodzynki.Nawet mniejszy.Coś jak ziarnosoczewicy. Wyjął z lodówki butelkę i nalał sobie szklankę wody mineralnej. Po prostuumieszczasz go w bezpiecznym miejscu i upewniasz się, że ktoś wie, gdzie jest, żeby mogli cięprzywrócić do życia.Trzeba tylko wymyślić, jak zgrywać i wgrywać wspomnienia, i jesteśmyw domu.Witaj, nieśmiertelności.Słowa Roberta dzwięczały mi w uszach, jakby niosły ważny przekaz, który trzeba byłorozszyfrować.Właśnie zamierzałem się nad tym zastanowić, kiedy uderzyło mnie coś, copowiedziała Lisa.W jednej chwili jej słowa zburzyły prawie wszystko, co wiedziałem o swojejprzeszłości.A było to tak.Robert odstawił wodę do lodówki i właśnie miał zamknąć drzwi, kiedy Lisa podniosła dzbanuszekdo mleka Zaczekaj, Flo powiedziała. Możesz dolać?Robert spełnił jej prośbę.Flo? Imię odbijało się echem w moich uszach. Flo? powtórzyłem.Robert przewrócił oczami i podał Lisie dzbanuszek. Tak mam na drugie.Florian.Robert Florian Lorenz. To piękne imię powiedziała Angelika i wytarła usta serwetką.Lisa pocałowała Roberta w policzek i spojrzała na mnie. Nazywam go Flo, bo mój brat też ma na imię Robert, a kto chce nazywać swojego chłopakaimieniem swojego brata? Stąd Flo.Prawie nie słuchałem.Nie miałem siły.Całą energię wkładałem w to, aby nie zemdleć z wrażenia.Stół.Onyksowa szkatułka.Pierścionek.%7łaglówka.Flo.Lorenz-Lawrence.Czy to możliwe, że Robert Lorenz to Florian Lawrence?Tak, pomyślałem.To było możliwe.A Lisa? Czy to możliwe, aby jej pełne imię brzmiało Alisa?Prawdopodobnie.Z początkiem Mrocznej Zimy Robert opuści Niemcy z onyksową szkatułką, przepłynie oceanz Alisą, ale ją straci.Lata pózniej w Ameryce zamerykanizuje swoje imię i nazwisko FlorianLawrence zrobi orzechowy stół, ożeni się, osiądzie i założy rodzinę.Moją rodzinę.Robert Lorenz był moim przodkiem.Rozdział 22PrezentNiedziela, 7 sierpnia 2011 roku.Kończę dwadzieścia siedem lat.Ledwo wstałem.Była to wina zmęczenia po długim locie i emocjonalnego przeciążenia.Wisiałynade mną ważne pytania, tak złożone, że już samo zadawanie ich zużywało całą moją energię: Jakąmisję miałem tak naprawdę w dwudziestym pierwszym wieku? Czy odkrycie historii mojej rodzinymiało z nią coś wspólnego? Wydawało mi się, jakby kroki, które podejmowałem w życiu i te, któreprzede mną podejmowali moi przodkowie były wymyślnym tańcem w czasie, który bezwiednietańczyliśmy.Dokąd ta choreografia zaprowadzi rodzinę Lorenzów i mnie? Finn? To Eliana potrząsała mną, żeby mnie obudzić. Finn?Otworzyłem oczy, ale minęła chwila, zanim udało mi się skupić wzrok. Dzień dobry.Aóżko było nakrapiane promieniami słońca.Plamki światła skakały wokół nas w rytmiepodmuchów wiatru delikatnie poruszającego zasłoną.Za oknem szeleściły liście drzew.Eliana zdjęłasukienkę i wsunęła się pod kołdrę. Już prawie południe.Za chwilę obiad.To nasz ostatni dzień tutaj.Zmrużyłem powieki i spojrzałem na zegar.Była 10.43 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Jeśli nie macie dziecka, możecie sklonować siebie,a potem się wychować.To dopiero narcyzm. Bardzo intrygujące zauważyła Angelika.Zwróciła się do Roberta: Możesz zamrozić próbkęmojej śliny w tym swoim instytucie genetyki? Właściwie komórka krwi byłaby lepsza.Angelika spojrzała na Rudiego. Chcesz mu dać trochę krwi? Jasne! Moment! powiedziała Eliana do ojca. Myślałam, że to Robert i ja dziedziczymy waszemiliony.Rudi potrząsnął głową. Uhm.Już nie. Pomyśl: gdyby cię sklonowano rzekł Robert do Rudiego i powiedzmy, mama by cię urodziła,byłbym starszy od swojego ojca, a mój ojciec byłby też moim młodszym bratem.Wszyscy się roześmiali.Nawet ja.Ta myśl oczywiście wydawała się niedorzeczna, chociaż niebyła aż tak daleka od rzeczywistości.Mimo coraz ostrzejszych praw dotyczących klonowaniaw moim świecie, na większości kontynentów wciąż można było znalezć prowincję czy dwie, gdzieluki w prawie pozwalały na szarą strefę.Co jakiś czas pojawiały się plotki, a czasem potwierdzoneinformacje o osobach wychowujących własne klony.Nigdy jednak nie słyszałem o dziedziczeniu przez klony.Biorąc pod uwagę wysoki odsetekpoważnych chorób psychicznych wśród memoklonów, może jeszcze minąć pewien czas, zanim ichdawca będzie się czuł bezpiecznie, przekazując im swój majątek.A po co ktokolwiek miałbyzostawiać swoje oszczędności zwykłym klonom, będącym wyraznie wymierającym gatunkiem,z dowiedzionym niskim poczuciem własnej wartości? Kultura Eliany zmierza w stronę MrocznejZimy, lecz Kompleks Klona to mrok, którego na szczęście ani ona, ani nawet jej wnuki nie dożyją.Wszyscy mówili jednocześnie.Eliana postukała łyżeczką o kubek, aby zwrócić naszą uwagę. Mam pytanie.Powiedzmy, że przekazałeś jakieś komórki swojego ciała do zamrożenia i wydałeśdyspozycję, żeby po śmierci cię sklonowano.Klon będzie miał twoje ciało i wygląd, ale nie będzietobą, prawda? Klon nie będzie miał twoich wspomnień.Zgadza się? Tak potwierdził Robert. Rozwiązanie problemu pamięci zajmie chwilę, ale pracujemy nadtym.I to się stanie. Ale czy te magazyny genów są odporne na zniszczenie? zapytała Lisa. Czy wojna atomowamogłaby je zniszczyć? Spójrz, co się stało w Japonii powiedziała Eliana. W Fukushimie po trzęsieniu ziemi przezwiele tygodni nie było prądu.To samo mogłoby się zdarzyć w magazynie genów, prawda? Tewszystkie zamrożone komórki, nasza przyszłość, po prostu by się roztopiły i umarły.Nie mieli pojęcia, że właśnie to wydarzyło się podczas Mrocznej Zimy albo się wydarzy,zależnie od punktu widzenia. Ale możesz zrobić kopię zapasową swojego DNA powiedział Robert i podszedł do lodówki.Możesz umieścić wszystkie informacje na mikroczipie i przechowywać je bezpiecznie gdzieś dlapotomności.Mały, maleńki mikroczip.Wielkości rodzynki.Nawet mniejszy.Coś jak ziarnosoczewicy. Wyjął z lodówki butelkę i nalał sobie szklankę wody mineralnej. Po prostuumieszczasz go w bezpiecznym miejscu i upewniasz się, że ktoś wie, gdzie jest, żeby mogli cięprzywrócić do życia.Trzeba tylko wymyślić, jak zgrywać i wgrywać wspomnienia, i jesteśmyw domu.Witaj, nieśmiertelności.Słowa Roberta dzwięczały mi w uszach, jakby niosły ważny przekaz, który trzeba byłorozszyfrować.Właśnie zamierzałem się nad tym zastanowić, kiedy uderzyło mnie coś, copowiedziała Lisa.W jednej chwili jej słowa zburzyły prawie wszystko, co wiedziałem o swojejprzeszłości.A było to tak.Robert odstawił wodę do lodówki i właśnie miał zamknąć drzwi, kiedy Lisa podniosła dzbanuszekdo mleka Zaczekaj, Flo powiedziała. Możesz dolać?Robert spełnił jej prośbę.Flo? Imię odbijało się echem w moich uszach. Flo? powtórzyłem.Robert przewrócił oczami i podał Lisie dzbanuszek. Tak mam na drugie.Florian.Robert Florian Lorenz. To piękne imię powiedziała Angelika i wytarła usta serwetką.Lisa pocałowała Roberta w policzek i spojrzała na mnie. Nazywam go Flo, bo mój brat też ma na imię Robert, a kto chce nazywać swojego chłopakaimieniem swojego brata? Stąd Flo.Prawie nie słuchałem.Nie miałem siły.Całą energię wkładałem w to, aby nie zemdleć z wrażenia.Stół.Onyksowa szkatułka.Pierścionek.%7łaglówka.Flo.Lorenz-Lawrence.Czy to możliwe, że Robert Lorenz to Florian Lawrence?Tak, pomyślałem.To było możliwe.A Lisa? Czy to możliwe, aby jej pełne imię brzmiało Alisa?Prawdopodobnie.Z początkiem Mrocznej Zimy Robert opuści Niemcy z onyksową szkatułką, przepłynie oceanz Alisą, ale ją straci.Lata pózniej w Ameryce zamerykanizuje swoje imię i nazwisko FlorianLawrence zrobi orzechowy stół, ożeni się, osiądzie i założy rodzinę.Moją rodzinę.Robert Lorenz był moim przodkiem.Rozdział 22PrezentNiedziela, 7 sierpnia 2011 roku.Kończę dwadzieścia siedem lat.Ledwo wstałem.Była to wina zmęczenia po długim locie i emocjonalnego przeciążenia.Wisiałynade mną ważne pytania, tak złożone, że już samo zadawanie ich zużywało całą moją energię: Jakąmisję miałem tak naprawdę w dwudziestym pierwszym wieku? Czy odkrycie historii mojej rodzinymiało z nią coś wspólnego? Wydawało mi się, jakby kroki, które podejmowałem w życiu i te, któreprzede mną podejmowali moi przodkowie były wymyślnym tańcem w czasie, który bezwiednietańczyliśmy.Dokąd ta choreografia zaprowadzi rodzinę Lorenzów i mnie? Finn? To Eliana potrząsała mną, żeby mnie obudzić. Finn?Otworzyłem oczy, ale minęła chwila, zanim udało mi się skupić wzrok. Dzień dobry.Aóżko było nakrapiane promieniami słońca.Plamki światła skakały wokół nas w rytmiepodmuchów wiatru delikatnie poruszającego zasłoną.Za oknem szeleściły liście drzew.Eliana zdjęłasukienkę i wsunęła się pod kołdrę. Już prawie południe.Za chwilę obiad.To nasz ostatni dzień tutaj.Zmrużyłem powieki i spojrzałem na zegar.Była 10.43 [ Pobierz całość w formacie PDF ]