[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muzycy zaczęli grać znaną melodię ludową, aż tłumzafalował i przyłączył się, intonując jej słowa. Nalej moim przyjaciołom wódki Krępy zawołał dobarmana. Nie, dziękuję, mamy już dość powiedziałem. Nie.Nalegam, jest sylwester, napijmy się razem. Naszynkwasie pojawiły się trzy wódki. Za rewolucję! wydarł się. Za rewolucję powtórzyłem za nim.Oskar nawet się nie odezwał, ale łyknął stakan wódki na raz,aż mu się oczy zaszkliły.Nasza trójka siedziała w milczeniu przezkilka minut, obserwując hulaszczy tłum.Wraz ze zbliżającą się północą muzyka stawała się corazbardziej opętańcza.Na zewnątrz podochoceni żołnierze strzelali zkarabinów na wiwat.Poczułem rękę na ramieniu i kiedy sięodwróciłem, zobaczyłem robotnicę o rumianej twarzy, którazapraszała mnie do tańca.Ze swoją prostą, kanciastą twarzą idługimi blond włosami wyglądała na typową Słowiankę. Wyglądasz jak kupka nieszczęścia zabełkotała mi doucha. Nikt nie powinien się dziś smucić.Chodzmy potańczyć.Złapała mnie za dłonie i uśmiechnęła się do mnie.Pokręciłemgłową i powiedziałem jej, że nie jestem dobrym tancerzem, ale niedała się łatwo zbyć i ściągnęła mnie z miejsca. Nie bój się o swojego przyjaciela, tawariszcz powiedziałkrępy. Zaopiekuję się nim.Idz, potańcz sobie.Dziewczyna zaciągnęła mnie w tłum wirujących w tańcuRosjan.Znała słowa wszystkich piosenek i ryczała je na całegardło podczas tańca.Na parkiecie wpadaliśmy na inne pary.Przezściśnięty tłum widziałem, jak mężczyzna rozmawia z Oskarem ipoi go wódką.Zrobiło mi się lekko na duszy i usłyszałem, jak samsię śmieję.Melodie stawały się bardziej skoczne, a moja partnerkazaczęła mną obracać coraz szybciej, aż zakręciło się nam wgłowach i nie mogąc ustać na nogach, upadliśmy na siebie.Przezchwilę leżeliśmy tak, obdarzając się niezdarnymi pieszczotami.Moja partnerka zarykiwała się ze śmiechu.Wziąłem ją w ramiona iprzycisnąłem tak mocno do piersi, że zabrakło jej tchu. Co jest? zapytała na wdechu, a moje oczy zaszły łzami.Nie potrafiłem znalezć słów, by opisać, co czułem nie dotykałemkobiety od czterech i pół roku.Jej biust napierał na mnie, mokrewłosy przylegały do mojego spoconego czoła.Czułem jej gorącyoddech w uchu.Chciałem, żeby to trwało wiecznie.Chciałem jąpokochać.Obudziło się we mnie zwierzęce pożądanie, takgłębokie, że nie byłem go w stanie zmierzyć.Zapomniałem, gdziesię znajduję, i przycisnąłem twarz do jej policzka i zacząłem sięłasić, jak kociak ocierający się o swoją mamę.Dziewczynachichotała, a ja wziąłem jej twarz w dłonie i pocałowałemnamiętnie, jakby świat miał się skończyć.Zapamiętałem tylko kopniak w tyłek.Zanim zdołałem sięodwrócić, brodaty zbój złapał mnie za włosy i ściągnął zdziewczyny.Nazwał ją kłamliwą suką.Podniosłem się na równenogi i przedzierałem się przez rozbawionych gości.Mężczyznaruszył za mną.Spojrzałem na Oskara, ale on leżał nieprzytomnypod szynkwasem jego krępy kompan zniknął.Wypadłem zadrzwi.Mój prześladowca złapał mnie w połowie opustoszałej ulicyi starliśmy się w śniegu.Nie wiem, który był bardziej pijany, alezataczając się, wymierzaliśmy niedochodzące celu ciosy,potykaliśmy się i ślizgali na lodzie, aż dzwony zaczęły wybijaćpółnoc.Słysząc salwę na wiwat, stanęliśmy na chwilę w bezruchu.Zza rogu wychynęła grupa czerwonogwardzistów po służbie, ześpiewem na ustach. Niech żyje rewolucja i wszystkiego najlepszego w nowymroku, towarzysze! zakrzyknęli.Mój prześladowca się cofnął. Nie wracaj tu, bo ubiję jak psa wysyczał i odszedłzygzakiem.Te przelotne uściski z nieznajomą, nic nieznacząca chwilaczułości, wywołały u mnie prawdziwe przerażenie.Jedynympowodem mojego istnienia był pocałunek w łesie w Polsce.Przemierzyłem pół świata, żeby złączyć się z młodzieńcząmiłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Muzycy zaczęli grać znaną melodię ludową, aż tłumzafalował i przyłączył się, intonując jej słowa. Nalej moim przyjaciołom wódki Krępy zawołał dobarmana. Nie, dziękuję, mamy już dość powiedziałem. Nie.Nalegam, jest sylwester, napijmy się razem. Naszynkwasie pojawiły się trzy wódki. Za rewolucję! wydarł się. Za rewolucję powtórzyłem za nim.Oskar nawet się nie odezwał, ale łyknął stakan wódki na raz,aż mu się oczy zaszkliły.Nasza trójka siedziała w milczeniu przezkilka minut, obserwując hulaszczy tłum.Wraz ze zbliżającą się północą muzyka stawała się corazbardziej opętańcza.Na zewnątrz podochoceni żołnierze strzelali zkarabinów na wiwat.Poczułem rękę na ramieniu i kiedy sięodwróciłem, zobaczyłem robotnicę o rumianej twarzy, którazapraszała mnie do tańca.Ze swoją prostą, kanciastą twarzą idługimi blond włosami wyglądała na typową Słowiankę. Wyglądasz jak kupka nieszczęścia zabełkotała mi doucha. Nikt nie powinien się dziś smucić.Chodzmy potańczyć.Złapała mnie za dłonie i uśmiechnęła się do mnie.Pokręciłemgłową i powiedziałem jej, że nie jestem dobrym tancerzem, ale niedała się łatwo zbyć i ściągnęła mnie z miejsca. Nie bój się o swojego przyjaciela, tawariszcz powiedziałkrępy. Zaopiekuję się nim.Idz, potańcz sobie.Dziewczyna zaciągnęła mnie w tłum wirujących w tańcuRosjan.Znała słowa wszystkich piosenek i ryczała je na całegardło podczas tańca.Na parkiecie wpadaliśmy na inne pary.Przezściśnięty tłum widziałem, jak mężczyzna rozmawia z Oskarem ipoi go wódką.Zrobiło mi się lekko na duszy i usłyszałem, jak samsię śmieję.Melodie stawały się bardziej skoczne, a moja partnerkazaczęła mną obracać coraz szybciej, aż zakręciło się nam wgłowach i nie mogąc ustać na nogach, upadliśmy na siebie.Przezchwilę leżeliśmy tak, obdarzając się niezdarnymi pieszczotami.Moja partnerka zarykiwała się ze śmiechu.Wziąłem ją w ramiona iprzycisnąłem tak mocno do piersi, że zabrakło jej tchu. Co jest? zapytała na wdechu, a moje oczy zaszły łzami.Nie potrafiłem znalezć słów, by opisać, co czułem nie dotykałemkobiety od czterech i pół roku.Jej biust napierał na mnie, mokrewłosy przylegały do mojego spoconego czoła.Czułem jej gorącyoddech w uchu.Chciałem, żeby to trwało wiecznie.Chciałem jąpokochać.Obudziło się we mnie zwierzęce pożądanie, takgłębokie, że nie byłem go w stanie zmierzyć.Zapomniałem, gdziesię znajduję, i przycisnąłem twarz do jej policzka i zacząłem sięłasić, jak kociak ocierający się o swoją mamę.Dziewczynachichotała, a ja wziąłem jej twarz w dłonie i pocałowałemnamiętnie, jakby świat miał się skończyć.Zapamiętałem tylko kopniak w tyłek.Zanim zdołałem sięodwrócić, brodaty zbój złapał mnie za włosy i ściągnął zdziewczyny.Nazwał ją kłamliwą suką.Podniosłem się na równenogi i przedzierałem się przez rozbawionych gości.Mężczyznaruszył za mną.Spojrzałem na Oskara, ale on leżał nieprzytomnypod szynkwasem jego krępy kompan zniknął.Wypadłem zadrzwi.Mój prześladowca złapał mnie w połowie opustoszałej ulicyi starliśmy się w śniegu.Nie wiem, który był bardziej pijany, alezataczając się, wymierzaliśmy niedochodzące celu ciosy,potykaliśmy się i ślizgali na lodzie, aż dzwony zaczęły wybijaćpółnoc.Słysząc salwę na wiwat, stanęliśmy na chwilę w bezruchu.Zza rogu wychynęła grupa czerwonogwardzistów po służbie, ześpiewem na ustach. Niech żyje rewolucja i wszystkiego najlepszego w nowymroku, towarzysze! zakrzyknęli.Mój prześladowca się cofnął. Nie wracaj tu, bo ubiję jak psa wysyczał i odszedłzygzakiem.Te przelotne uściski z nieznajomą, nic nieznacząca chwilaczułości, wywołały u mnie prawdziwe przerażenie.Jedynympowodem mojego istnienia był pocałunek w łesie w Polsce.Przemierzyłem pół świata, żeby złączyć się z młodzieńcząmiłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]