[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko ponieważ Baldini wÅ‚aÅ›nie w tych dniach chciaÅ‚ wyekspediować partiÄ™ pachnideÅ‚ doLondynu, odÅ‚ożyÅ‚ wizytÄ™ w Notre-Dame i zamiast tego udaÅ‚ siÄ™ do miasta, aby zasiÄ™gnąć wieÅ›ci, a potem doswojej manufaktury na PrzedmieÅ›ciu Saint-Antoine, aby na razie wstrzymać wysyÅ‚kÄ™ do Londynu.NocÄ… włóżku, tuż przed zaÅ›niÄ™ciem, przyszÅ‚a mu do gÅ‚owy genialna myÅ›l: w zwiÄ…zku z majÄ…cym nastÄ…pić zatargiemzbrojnym o kolonie w Nowym Zwiecie wylansuje perfumy o nazwie  Prestige de Quebec', żywiczno-heroiczny zapach, którego powodzenie - wszak niewÄ…tpliwe - wynagrodzi mu z nawiÄ…zkÄ… niedoszÅ‚y interes z An­gliÄ….Z tÄ… sÅ‚odkÄ… myÅ›lÄ… w starej, gÅ‚upiej gÅ‚owie, umoÅ›ciwszy tęże z ulgÄ… na poduszce, spod której uwieraÅ‚ goprzyjemnie kajecik z formuÅ‚ami, mistrz Baldini usnÄ…Å‚ i nigdy w życiu już siÄ™ nie obudziÅ‚.W nocy mianowicie nastÄ…piÅ‚a maÅ‚a katastrofa, która, po upÅ‚ywie stosownego czasu, daÅ‚a asumpt do wybu­rzenia na rozkaz królewski wszystkich domów na wszystkich mostach Paryża: bez wyraznej przyczyny Pont auChange zapadÅ‚ siÄ™ miÄ™dzy trzecim a czwartym filarem od zachodniej strony.Dwa domy runęły w wodÄ™ takkompletnie i tak nagle, że nie daÅ‚o siÄ™ uratować nikogo z mieszkaÅ„ców.Na szczęście chodziÅ‚o tylko o dwie oso­by, mianowicie o Giuseppe Baldiniego i jego małżonkÄ™ TeresÄ™.SÅ‚udzy, za pozwoleniem lub bez pozwoleniachlebodawców, wziÄ™li sobie wychodne.Chenier, który dopiero we wczesnych godzinach porannych lekkozawiany wróciÅ‚ do domu - a raczej chciaÅ‚ wrócić do domu, bo domu już nie byÅ‚o - przeżyÅ‚ zaÅ‚amanie nerwowe.Przez trzydzieÅ›ci lat oddawaÅ‚ siÄ™ oto nadziei, że Baldini, który nie miaÅ‚ dzieci ani krewnych, w testamencie wy­znaczy go swoim spadkobiercÄ….A teraz, za jednym zamachem, caÅ‚y spadek zmiotÅ‚o, wszystko, dom, sklep,surowce, warsztat, samego Baldiniego, ba - nawet testament, który mógÅ‚by mu ewentualnie jeszcze otwieraćwidoki na przejÄ™cie manufaktury!Niczego nie odnaleziono, ani zwÅ‚ok, ani kasy pancernej, ani kajecika z szeÅ›ciuset formuÅ‚ami.Jedyne, co po­zostaÅ‚o po Giuseppe Baldinim, najwiÄ™kszym perfumiarzu Europy, to bardzo mieszany zapach piżma, cynamonu,octu, lawendy i tysiÄ…ca innych substancji, które jeszcze przez wiele tygodni niosÅ‚y siÄ™ z biegiem Sekwany zParyża do Hawru.^r 114 ^rCZ~,Z D~,21 G~.23~ V chwili, gdy runÄ…Å‚ domGiuseppe Baldiniego, GrenouilleznajdowaÅ‚ siÄ™ na drodze doOrleanu.PozostawiÅ‚ za sobÄ… strefÄ™ wyziewów wielkiego miasta i zkażdym krokiem, który go odeÅ„oddalaÅ‚, powietrze stawaÅ‚o siÄ™przejrzystsze, czystsze i Å›wieższe.Jak gdyby rzedniaÅ‚o.UstaÅ‚aszaleÅ„cza gonitwa napierajÄ…cychna siebie setek i tysiÄ™cyprzeróżnych zapachów, tenieliczne zaÅ›, które siÄ™ tu czuÅ‚o -zapach piaszczystego goÅ›ciÅ„ca,Å‚Ä…k, ziemi, roÅ›lin, wody - unosiÅ‚ysiÄ™ w powietrzu dÅ‚ugimi smugami,z wolna siÄ™ wzdymaÅ‚y i z wolnazanikaÅ‚y, jeden przechodziÅ‚Å‚agodnie w drugi.Grenouille powitaÅ‚ tÄ™ prostotÄ™jak wybawienie.Spokojnezapachy mile Å‚echtaÅ‚y jego nos.Poraz pierwszy w życiu nie groziÅ‚omu za każdym oddechem, że zwie­trzy coÅ› nowego,nieoczekiwanego, wrogiego, ani żezgubi trop czegoÅ› przyjemnego.Poraz pierwszy mógÅ‚ oddychaćniemal swobodnie, beznieustannego przymusu wÄ™szenia.Mówimy  niemal" gdyżoczywiÅ›cie przez nos Grenouille'anic nie przechodziÅ‚o naprawdÄ™swobodnie.Zawsze, nawet gdy niemiaÅ‚ po temu najmniejszegopowodu, pozostawaÅ‚ w stanieinstynktownej czujnoÅ›ci wobecwszystkiego, co przychodziÅ‚o doÅ„z zewnÄ…trz i domagaÅ‚o siÄ™ wstÄ™pu.Przez caÅ‚e życie, nawet w tychkrótkich momentach, kiedydoznawaÅ‚ przelotnych muÅ›^' 117nięć satysfakcji, zadowolenia czy zgoÅ‚a szczęścia, wolaÅ‚ wydychać niż wdychać - wszak rozpoczÄ…l też życie nieod peÅ‚nego nadziei zaczerpniÄ™cia tchu, ale od morderczego wrzasku.Ale jeÅ›li pominąć to zastrzeżenie, któremiaÅ‚o u niego charakter konstytucyjny, Grenouille, w miarÄ™ jak oddalaÅ‚ siÄ™ od Paryża, czuÅ‚ siÄ™ coraz lepiej,oddychaÅ‚ coraz lżej, szedÅ‚ coraz razniej, a nawet niekiedy zdobywaÅ‚ siÄ™ na postawÄ™ wyprostowanÄ… i z dalekawyglÄ…daÅ‚ prawie jak zwyczajny czeladnik, czyli jak caÅ‚kiem normalny czÅ‚owiek.UlgÄ™ sprawiÅ‚o mu przede wszystkim oddalenie siÄ™ od ludzi.W Paryżu na najmniejszej przestrzeni żyÅ‚owiÄ™cej ludzi niż w jakimkolwiek innym mieÅ›cie Å›wiata.W Paryżu żyÅ‚o jakieÅ› sześćset-siedemset tysiÄ™cy ludzi.TÅ‚oczyli siÄ™ na ulicach i placach oraz wypeÅ‚niali domy od piwnic po poddasza.Nie byÅ‚o w Paryżu takiegozakamarka, gdzie by siÄ™ nie roiÅ‚o od ludzi, nie byÅ‚o skrawka bruku, piÄ™dzi ziemi, gdzie by nie pachniaÅ‚o ludzmi.Dopiero teraz, znalazÅ‚szy siÄ™ już daleko, Grenouille zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że przez osiemnaÅ›cie lat skÅ‚Ä™bionewyziewy ludzkie dusiÅ‚y go jak powietrze przed burzÄ….Do tej pory myÅ›laÅ‚ zawsze, że mÄ™czy go i przytÅ‚acza poprostu Å›wiat, taki jaki jest, i wobec tego nie pozostaje mu nic innego, jak siÄ™ temu poddać.Teraz okazaÅ‚o siÄ™, żedoskwiera mu nie Å›wiat, ale ludzie.WyglÄ…daÅ‚o, że ze Å›wiatem - ze Å›wiatem bezludnym - da siÄ™ żyć.Trzeciego dnia podróży dostaÅ‚ siÄ™ w olfaktoryczne pole grawitacji Orleanu.Na dÅ‚ugo zanim pojawiÅ‚y siÄ™ ja­kiekolwiek widome oznaki bliskoÅ›ci miasta, Grenouille zauważyÅ‚ zagÄ™szczenie pierwiastka ludzkiego w powie­trzu i postanowiÅ‚, wbrew swoim pierwotnym zamiarom, że ominie Orlean.Nie chciaÅ‚, by cuchnÄ…ca atmosferaludzka popsuÅ‚a mu Å›wieżo zdobytÄ… swobodÄ™ oddychania.OkrążyÅ‚ miasto wielkim Å‚ukiem, dotarÅ‚ do Loary podChateauneuf i przebyÅ‚ jÄ… pod Sully.Do tego miejscastarczyÅ‚o mu kieÅ‚basy.KupiÅ‚ sobie nowÄ… i porzucajÄ…c bieg rzeki ruszyÅ‚ w gÅ‚Ä…b kraju.ObchodziÅ‚ teraz z dala nie tylko miasta, ale także wsie.ByÅ‚ jak odurzony coraz bardziej rzedniejÄ…cym, coraz bardziej odludnym powietrzem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl