[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsunął dłonie od tyłu pod mojąbluzkę.Drżąc, z sykiem wciągając powietrze, wydyszałam:- Mick, Mick, gdzie możemy pójść?Blask zewnętrznej lampy odbił się w jego oczach, kiedy odwrócił głowę, żeby się rozejrzeć.Zobaczyłam taką samą obojętność na konsekwencje, jaką i ja odczuwałam.Wziął mnie za rękę.Po-szliśmy obok słupów i zeszliśmy z betonowej płyty na trawę wzdłuż wąskiej, na wpół wydeptanejścieżki w stronę rzędu sosnowych zarośli oddzielających Neap Tide od domku położonego za nim.Stamtąd ścieżka prowadziła ku morzu.Gdzie on mnie prowadzi? Czy wejdziemy między sosenki i bę-dziemy się całować w ciemnościach? A może będziemy tak szli, póki nie dojdziemy nad samą wodę ibędziemy się kochać na chłodnym piasku w świetle księżyca? Szłam za nim ślepo, o niczym nie my-śląc, szczęśliwa, że jestem prowadzona, rada, że wybór należy do niego, nie do mnie.Wdepnęłam na oset.Mick przytrzymał mnie za łokieć, kiedy zaczęłam skakać na jednej nodze i kląć.Zadarłam stopędo góry i usiłowałam usunąć z niej kłujące kolce, ale nie zdołałam.Ledwie postawiłam stopę na ziemi,zaczęłam znów skakać na jednej nodze.- Usiądz - powiedział i usiedliśmy oboje na piasku.Czyż to nie tak jak ze wszystkim w moim życiu? Czysta analogia? Prawo przypadku? Kazał miwyprostować nogę i położył sobie moją stopę na kolanach.Starał się być delikatny, ale zanim wyjąłRLTwszystkie kolce, staliśmy się innymi ludzmi.Wróciliśmy do swoich dawnych ja.Myślących ja.Takbardzo żal mi było tej straty, że chciało mi się płakać.Wiatr bujał pierzastymi trzcinami i czesał nadmorską trawę, niosąc ciężki zapach morza.Takwiele gwiazd, więcej niż czarnego nieba, i księżyc w pełni.Przyglądaliśmy się sobie, spowici w jedno-stajny szum przypływu.Mick studiował wygląd swojej dłoni na kostce mojej nogi, bladości na jeszczewiększej bladości, a ja mierzyłam ciężar mojej łydki na jego udzie.Miał na sobie szare spodnie oddresu i czarną koszulkę z krótkimi rękawami.Księżyc oświetlał srebro w jego włosach, pochyliłam się,żeby go dotknąć, ogarnięta przejmującą, nieodpartą czułością.Zaczęliśmy mówić jednocześnie.Wska-załam gestem - ty pierwszy.- Gdy przyjechaliśmy tutaj i dowiedziałem się, że zostałaś - powiedział i urwał.Przysunęłam siębliżej.- Myślałem, że zobaczę tylko twoje ślady.Cieszyłem się na to, że znajdę jakąś książkę, którączytałaś, i - zaśmiał się bezgłośnie - mokry ręcznik.- A ja zajrzałam do twoich przyborów do golenia - wygadałam się.- Dotykałam twoich rzeczy.-Przyłożył dłoń do mego policzka, zamknęłam oczy.- Nie powinnam była zostać.Och, Mick.Zrozu-miałam to, gdy tylko cię ujrzałam.- Cieszę się, że zostałaś.- Ja także się cieszę, ale to wariactwo.- Wiem.- Co zrobimy?- Nie wiem.Skrycie żywiłam nadzieję, że Mick wezmie sprawy w swoje ręce, podejmie jakąś decyzję, po-wie mi co robić, złamie mój opór, jeśli się temu sprzeciwię.Jak ojciec i jego mała córeczka.Zawstydziłam się.- Emma, nie mogę zostawić swojej rodziny.Nie mogę zostawić Jaya.- Wiem, ja wiem, wcale o to nie proszę - powiedziałam szybko, potykając się w pośpiechu osłowa.Jak mógł chociaż przez chwilę pomyśleć, że chciałam rozbić jego małżeństwo - a mimo to zła-mał mi serce.Nie pragnęłam gierek, ale potrzebowałam wątłej nici nadziei, żeby się jej móc uchwycić.Przykryłam jego dłoń leżącą na moim policzku swoją dłonią.- Mam ci tyle do powiedzenia.- Pochyliłgłowę i przysunął się bliżej.- Ale nic nie powiem, skoro nie możesz jej opuścić.Przełknął ślinę z twarzą pobladłą z bólu.Ja także czułam ból.- Czy nadal ją kochasz? Czy miałeś inne kobiety oprócz mnie? Nie wiem nic o tobie.Jak mogębyć w tobie zakochana, nigdy nawet nie byliśmy w kinie.Nie cierpię tego.Chcę tylko trzymać się ztobą za ręce, Mick, telefonować do ciebie.To były tortury.On nic nie mówił.Nie chciał zdradzić Sally nawet rozmawiając o swoim mał-żeństwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wsunął dłonie od tyłu pod mojąbluzkę.Drżąc, z sykiem wciągając powietrze, wydyszałam:- Mick, Mick, gdzie możemy pójść?Blask zewnętrznej lampy odbił się w jego oczach, kiedy odwrócił głowę, żeby się rozejrzeć.Zobaczyłam taką samą obojętność na konsekwencje, jaką i ja odczuwałam.Wziął mnie za rękę.Po-szliśmy obok słupów i zeszliśmy z betonowej płyty na trawę wzdłuż wąskiej, na wpół wydeptanejścieżki w stronę rzędu sosnowych zarośli oddzielających Neap Tide od domku położonego za nim.Stamtąd ścieżka prowadziła ku morzu.Gdzie on mnie prowadzi? Czy wejdziemy między sosenki i bę-dziemy się całować w ciemnościach? A może będziemy tak szli, póki nie dojdziemy nad samą wodę ibędziemy się kochać na chłodnym piasku w świetle księżyca? Szłam za nim ślepo, o niczym nie my-śląc, szczęśliwa, że jestem prowadzona, rada, że wybór należy do niego, nie do mnie.Wdepnęłam na oset.Mick przytrzymał mnie za łokieć, kiedy zaczęłam skakać na jednej nodze i kląć.Zadarłam stopędo góry i usiłowałam usunąć z niej kłujące kolce, ale nie zdołałam.Ledwie postawiłam stopę na ziemi,zaczęłam znów skakać na jednej nodze.- Usiądz - powiedział i usiedliśmy oboje na piasku.Czyż to nie tak jak ze wszystkim w moim życiu? Czysta analogia? Prawo przypadku? Kazał miwyprostować nogę i położył sobie moją stopę na kolanach.Starał się być delikatny, ale zanim wyjąłRLTwszystkie kolce, staliśmy się innymi ludzmi.Wróciliśmy do swoich dawnych ja.Myślących ja.Takbardzo żal mi było tej straty, że chciało mi się płakać.Wiatr bujał pierzastymi trzcinami i czesał nadmorską trawę, niosąc ciężki zapach morza.Takwiele gwiazd, więcej niż czarnego nieba, i księżyc w pełni.Przyglądaliśmy się sobie, spowici w jedno-stajny szum przypływu.Mick studiował wygląd swojej dłoni na kostce mojej nogi, bladości na jeszczewiększej bladości, a ja mierzyłam ciężar mojej łydki na jego udzie.Miał na sobie szare spodnie oddresu i czarną koszulkę z krótkimi rękawami.Księżyc oświetlał srebro w jego włosach, pochyliłam się,żeby go dotknąć, ogarnięta przejmującą, nieodpartą czułością.Zaczęliśmy mówić jednocześnie.Wska-załam gestem - ty pierwszy.- Gdy przyjechaliśmy tutaj i dowiedziałem się, że zostałaś - powiedział i urwał.Przysunęłam siębliżej.- Myślałem, że zobaczę tylko twoje ślady.Cieszyłem się na to, że znajdę jakąś książkę, którączytałaś, i - zaśmiał się bezgłośnie - mokry ręcznik.- A ja zajrzałam do twoich przyborów do golenia - wygadałam się.- Dotykałam twoich rzeczy.-Przyłożył dłoń do mego policzka, zamknęłam oczy.- Nie powinnam była zostać.Och, Mick.Zrozu-miałam to, gdy tylko cię ujrzałam.- Cieszę się, że zostałaś.- Ja także się cieszę, ale to wariactwo.- Wiem.- Co zrobimy?- Nie wiem.Skrycie żywiłam nadzieję, że Mick wezmie sprawy w swoje ręce, podejmie jakąś decyzję, po-wie mi co robić, złamie mój opór, jeśli się temu sprzeciwię.Jak ojciec i jego mała córeczka.Zawstydziłam się.- Emma, nie mogę zostawić swojej rodziny.Nie mogę zostawić Jaya.- Wiem, ja wiem, wcale o to nie proszę - powiedziałam szybko, potykając się w pośpiechu osłowa.Jak mógł chociaż przez chwilę pomyśleć, że chciałam rozbić jego małżeństwo - a mimo to zła-mał mi serce.Nie pragnęłam gierek, ale potrzebowałam wątłej nici nadziei, żeby się jej móc uchwycić.Przykryłam jego dłoń leżącą na moim policzku swoją dłonią.- Mam ci tyle do powiedzenia.- Pochyliłgłowę i przysunął się bliżej.- Ale nic nie powiem, skoro nie możesz jej opuścić.Przełknął ślinę z twarzą pobladłą z bólu.Ja także czułam ból.- Czy nadal ją kochasz? Czy miałeś inne kobiety oprócz mnie? Nie wiem nic o tobie.Jak mogębyć w tobie zakochana, nigdy nawet nie byliśmy w kinie.Nie cierpię tego.Chcę tylko trzymać się ztobą za ręce, Mick, telefonować do ciebie.To były tortury.On nic nie mówił.Nie chciał zdradzić Sally nawet rozmawiając o swoim mał-żeństwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]