[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złożony parasol zatknięty w stół wyglądał szaro i brudno.Johnny i Donna wymienili spojrzenia, Donna kiwnęła głową.Johnny zapukał w szklanedrzwi prowadzące na patio.Duży opryskliwy mężczyzna podszedł, odsunął zasłony i przyglądał się im przez chwilę.Wyglądał na zmieszanego, gdy rozpoznał Wallace ów. Możemy wejść? zapytał Johnny.Mężczyzna opuścił zasłonę i szorstkim głosem odezwał do kogoś w środku.Donna i Johnnystali przez chwilę, drżąc z zimna i spoglądając na szare niebo.Przy drzwiach coś się poruszyło, Sandi Starnes odsłoniła zasłonę i odsunęła drzwi.Twarzmiała czerwoną od płaczu.Donna tak bardzo współczuła tej kobiecie. Sandi odezwała się. Witaj, Donna.Przez chwilę wydawało się Donnie, że nie będzie w stanie wykrztusić ani słowa.%7łeprzymarznie do patio i pozostanie jak jakaś statua.Jednak słowa same jakoś przyszły. Sandi, może nie chcesz w ogóle z nami rozmawiać.Zrozumiemy to.Ale właśniedowiedzieliśmy się o Rebece i musieliśmy przyjść.i powiedzieć.i powiedzieć.Płacz przerwał jej ostatnie zdanie.Johnny odchrząknął i dokończył mężnie: I powiedzieć, jak bardzo nam przykro, i że.jest nam wstyd, że myśleliśmy.żemówiliśmy o Rebece. Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Ona zawsze była dobrądziewczyną.Donna odwróciła się od drzwi, ukrywając twarz w dłoniach.Sandi ubrana tylko w szarysweterek wyszła na patio i położyła rękę na ramieniu sąsiadki.Donna odwróciła się i spojrzała na tę starszą kobietę.W oczach miała strach, ale gotowa byłaprzyjąć wszystko. Musisz mnie nienawidzić odezwała się ponuro. Sama siebie nienawidzę.Sandi zaprzeczyła.Czuła w sobie dziwny spokój, a nawet współczucie dla tej pary.Kto wie,myślała, co ja bym mówiła, gdyby chodziło o moją Rebekę? Mówi się różne rzeczy.Do głowyprzychodzą najczarniejsze myśli.Zazwyczaj okazuje się, że nic takiego się nie stało.Ktośposzedł na lody, zapomniał zadzwonić, złapał gumę.Najczęściej nasze obawy okazują siępłonne.W głowie mamy już najgorszy scenariusz, wtem drzwi otwierają się i twoje ukochanedziecko stoi radośnie w progu, przynosząc pocieszenie jak słońce po burzy.I wtedy dopierozaczynasz się awanturować, że napędziło ci tyle strachu.Sandi popatrzyła na Donnę i Johnna.Byli tacy bezradni, jak dzieci.Ale nie byli już dziećmi.Byli przerażonymi rodzicami zaginionego dziecka.Sandi uścisnęła drżącą dłoń Donny.Ta, chwyciwszy ją, pod wpływem impulsu ucałowałaz wdzięcznością. Przynajmniej moje czekanie już się skończyło cicho powiedziała Sandi.Rozdział piętnastyPaulina powitała księdza w foyer posiadłości Hensonów. Dziękuję księdzu za przybycie.Wiem, że ksiądz szykuje się do drogi. Wszystko w porządku, Paulino.I tak niewiele udało mi się zrobić. Pomyślał o Maddyw swoich ramionach, o ich krótkim uścisku, który sprawił, że do tej pory był rozgorączkowany.Gdy wyszła, próbował wrócić do pakowania, ale nie mógł. Ucieszyłem się z twojego telefonu przyznał szczerze.Był wdzięczny, że mógł się oderwać od swoich myśli, by służyć innym, jak obiecywałw swych przyrzeczeniach. Nie mogłam skontaktować się z jej mężem.Jest prawnikiem i nie było go w biurze.Więcpomyślałam o księdzu.Ona nie jest katoliczką, proszę księdza, ale ma rozdartą duszę.Pomyślałam, że może ksiądz jej pomoże.Ksiądz tak umie sobie radzić z ludzmi.Często samaprzecież przychodzę ze swoimi problemami.Nick uśmiechnął się: Z chęcią spróbuję.Mówiłaś, że straciła syna? To było bardzo dawno temu.Potem przeszła załamanie nerwowe.Zawsze było ciężko, aletym razem.Wydaje się, przytłaczał ją jakiś ciężar.Mnie wiara daje dużo siły.Nie chcę jejzmuszać, by wierzyła, ale nie znalazłam innego sposobu, żeby ją pocieszyć.Uprzedziłam, żedzwonię po księdza, ale chyba mnie nie słyszała.Może nawet każe księdzu zostawić jąw spokoju. Nie będzie pierwsza, która tak zrobi uśmiechnął się. Ale możemy spróbować.Gestem poprosiłby wskazała mu drogę, i Paulina weszła na szerokie schody.Całkiem niezle poszło zauważył Doug, radośnie rozluzniając krawat.Siedział w skórzanymfotelu obok mahoniowego biurka, w gabinecie Charlesa Hensona należącego do kancelariiadwokackiej Henson, Newman i Pierce.Biura kancelarii mieściły się w odrestaurowanejkamienicy naprzeciw biblioteki publicznej.Prywatny gabinet Charlesa ozdabiały perskiedywany, ustawiane w kilku miejscach lampy od Tiffany ego oraz pyszny kominek z ozdobnymgzymsem.Słysząc to, Charles spojrzał na swego klienta wygodnie rozpartego w fotelu.Naturalnie,rozumiał jego ulgę.Julia Sewell nie rozpoznała go na konfrontacji i chociaż policja zagroziła, żeznajdą innych świadków, najwyrazniej były to czcze pogróżki.Gdy Charles wspomniało złożeniu sprawy o nękanie, policja wypuściła Douga. Na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak bardzo chłodno zauważył Charles. Sprawa niejest jeszcze zakończona.Z twarzy Douga znikło samozadowolenie, wyprostował się i poprawił krawat.Charles skarciłsię, że tak ostro zareagował.Ten człowiek miał pełne prawo do zadowolenia.Może to jegowłasny niepokój sprawiał, że był rozdrażniony.Usłyszał telefon w sąsiednim pokoju.Zastanawiał się, czy sekretarka wróciła już do biura, bo kiedy wchodzili, nie było jej.Charlesw jednej chwili zesztywniał, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie Paulina.Zwiatełko zgasłoi Charles powrócił do przeszukiwania swojej teczki. Co masz na myśli, mówiąc, że nie jest po wszystkim? z niepokojem zapytał Doug. Cóż, gdy tam poszliśmy, chodziło tylko o zaginięcie.Teraz mamy morderstwo. Miał namyśli fakt, że odnaleziono ciało Rebeki. Cameron nie marzy o niczym innym, jak tylkoo oskarżeniu ciebie.Najwyrazniej stało się to jego życiowym celem. Czy myślałeś poważnie o wniesieniu sprawy do sądu?Charles bezwiednie pukał piórem Mont Blanc o skórzane oparcie fotela. Może będziemy musieli.Coś na podobieństwo uderzenia wyprzedzającego.Niech wie, żenie może bezkarnie, pod byle pretekstem cię aresztować. Czy byłoby z tego dużo pieniędzy? zainteresował się Doug, co zniesmaczyło adwokata. Doug, to nie loteria.Taka sprawa może ciągnąć się latami.Jak na razie nie mamy dużychszans na wygranie. Ale ten portret był tak niewyrazny, że to mógł być każdy z oburzeniem zaprotestowałDoug. To równie dobrze mogłeś być ty.Był bardzo podobny.Kobieta nie opisała przecieżniewysokiego, łysego czy smagłego mężczyzny. Ale nie poznała mnie upierał się. Nie.I miejmy nadzieję, że na tym koniec. W takim razie, dlaczego o tym wspomniałeś?Charles wyczuł w jego głosie rozczarowanie. Dopiero co zostałeś uwolniony od poważnych zarzutów i próbujesz odzyskać reputację.Doskonale wiemy, jak gazety potrafią roztrąbić czyjeś potknięcia, choć wcześniej składałygołosłowne obietnice, że pomogą temu komuś odzyskać dobre imię. To prawda. I ty teraz chcesz wrócić na pierwsze strony gazet, do telewizji? I to tylko dlatego, że szefpolicji nie może pogodzić się z faktem, iż jego córka kłamała.? Teraz rozumiem przyznał skruszony Doug. Proces może być jedynym sposobem walki, gdy zechce postawić cię pod pręgierzem. I wtedy to zrobimy? Także nie.Właściwie mam nadzieję, że sama grozba wystarczy, by ten człowiek sięopanował.Teraz już powinien zostawić cię w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Złożony parasol zatknięty w stół wyglądał szaro i brudno.Johnny i Donna wymienili spojrzenia, Donna kiwnęła głową.Johnny zapukał w szklanedrzwi prowadzące na patio.Duży opryskliwy mężczyzna podszedł, odsunął zasłony i przyglądał się im przez chwilę.Wyglądał na zmieszanego, gdy rozpoznał Wallace ów. Możemy wejść? zapytał Johnny.Mężczyzna opuścił zasłonę i szorstkim głosem odezwał do kogoś w środku.Donna i Johnnystali przez chwilę, drżąc z zimna i spoglądając na szare niebo.Przy drzwiach coś się poruszyło, Sandi Starnes odsłoniła zasłonę i odsunęła drzwi.Twarzmiała czerwoną od płaczu.Donna tak bardzo współczuła tej kobiecie. Sandi odezwała się. Witaj, Donna.Przez chwilę wydawało się Donnie, że nie będzie w stanie wykrztusić ani słowa.%7łeprzymarznie do patio i pozostanie jak jakaś statua.Jednak słowa same jakoś przyszły. Sandi, może nie chcesz w ogóle z nami rozmawiać.Zrozumiemy to.Ale właśniedowiedzieliśmy się o Rebece i musieliśmy przyjść.i powiedzieć.i powiedzieć.Płacz przerwał jej ostatnie zdanie.Johnny odchrząknął i dokończył mężnie: I powiedzieć, jak bardzo nam przykro, i że.jest nam wstyd, że myśleliśmy.żemówiliśmy o Rebece. Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Ona zawsze była dobrądziewczyną.Donna odwróciła się od drzwi, ukrywając twarz w dłoniach.Sandi ubrana tylko w szarysweterek wyszła na patio i położyła rękę na ramieniu sąsiadki.Donna odwróciła się i spojrzała na tę starszą kobietę.W oczach miała strach, ale gotowa byłaprzyjąć wszystko. Musisz mnie nienawidzić odezwała się ponuro. Sama siebie nienawidzę.Sandi zaprzeczyła.Czuła w sobie dziwny spokój, a nawet współczucie dla tej pary.Kto wie,myślała, co ja bym mówiła, gdyby chodziło o moją Rebekę? Mówi się różne rzeczy.Do głowyprzychodzą najczarniejsze myśli.Zazwyczaj okazuje się, że nic takiego się nie stało.Ktośposzedł na lody, zapomniał zadzwonić, złapał gumę.Najczęściej nasze obawy okazują siępłonne.W głowie mamy już najgorszy scenariusz, wtem drzwi otwierają się i twoje ukochanedziecko stoi radośnie w progu, przynosząc pocieszenie jak słońce po burzy.I wtedy dopierozaczynasz się awanturować, że napędziło ci tyle strachu.Sandi popatrzyła na Donnę i Johnna.Byli tacy bezradni, jak dzieci.Ale nie byli już dziećmi.Byli przerażonymi rodzicami zaginionego dziecka.Sandi uścisnęła drżącą dłoń Donny.Ta, chwyciwszy ją, pod wpływem impulsu ucałowałaz wdzięcznością. Przynajmniej moje czekanie już się skończyło cicho powiedziała Sandi.Rozdział piętnastyPaulina powitała księdza w foyer posiadłości Hensonów. Dziękuję księdzu za przybycie.Wiem, że ksiądz szykuje się do drogi. Wszystko w porządku, Paulino.I tak niewiele udało mi się zrobić. Pomyślał o Maddyw swoich ramionach, o ich krótkim uścisku, który sprawił, że do tej pory był rozgorączkowany.Gdy wyszła, próbował wrócić do pakowania, ale nie mógł. Ucieszyłem się z twojego telefonu przyznał szczerze.Był wdzięczny, że mógł się oderwać od swoich myśli, by służyć innym, jak obiecywałw swych przyrzeczeniach. Nie mogłam skontaktować się z jej mężem.Jest prawnikiem i nie było go w biurze.Więcpomyślałam o księdzu.Ona nie jest katoliczką, proszę księdza, ale ma rozdartą duszę.Pomyślałam, że może ksiądz jej pomoże.Ksiądz tak umie sobie radzić z ludzmi.Często samaprzecież przychodzę ze swoimi problemami.Nick uśmiechnął się: Z chęcią spróbuję.Mówiłaś, że straciła syna? To było bardzo dawno temu.Potem przeszła załamanie nerwowe.Zawsze było ciężko, aletym razem.Wydaje się, przytłaczał ją jakiś ciężar.Mnie wiara daje dużo siły.Nie chcę jejzmuszać, by wierzyła, ale nie znalazłam innego sposobu, żeby ją pocieszyć.Uprzedziłam, żedzwonię po księdza, ale chyba mnie nie słyszała.Może nawet każe księdzu zostawić jąw spokoju. Nie będzie pierwsza, która tak zrobi uśmiechnął się. Ale możemy spróbować.Gestem poprosiłby wskazała mu drogę, i Paulina weszła na szerokie schody.Całkiem niezle poszło zauważył Doug, radośnie rozluzniając krawat.Siedział w skórzanymfotelu obok mahoniowego biurka, w gabinecie Charlesa Hensona należącego do kancelariiadwokackiej Henson, Newman i Pierce.Biura kancelarii mieściły się w odrestaurowanejkamienicy naprzeciw biblioteki publicznej.Prywatny gabinet Charlesa ozdabiały perskiedywany, ustawiane w kilku miejscach lampy od Tiffany ego oraz pyszny kominek z ozdobnymgzymsem.Słysząc to, Charles spojrzał na swego klienta wygodnie rozpartego w fotelu.Naturalnie,rozumiał jego ulgę.Julia Sewell nie rozpoznała go na konfrontacji i chociaż policja zagroziła, żeznajdą innych świadków, najwyrazniej były to czcze pogróżki.Gdy Charles wspomniało złożeniu sprawy o nękanie, policja wypuściła Douga. Na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak bardzo chłodno zauważył Charles. Sprawa niejest jeszcze zakończona.Z twarzy Douga znikło samozadowolenie, wyprostował się i poprawił krawat.Charles skarciłsię, że tak ostro zareagował.Ten człowiek miał pełne prawo do zadowolenia.Może to jegowłasny niepokój sprawiał, że był rozdrażniony.Usłyszał telefon w sąsiednim pokoju.Zastanawiał się, czy sekretarka wróciła już do biura, bo kiedy wchodzili, nie było jej.Charlesw jednej chwili zesztywniał, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie Paulina.Zwiatełko zgasłoi Charles powrócił do przeszukiwania swojej teczki. Co masz na myśli, mówiąc, że nie jest po wszystkim? z niepokojem zapytał Doug. Cóż, gdy tam poszliśmy, chodziło tylko o zaginięcie.Teraz mamy morderstwo. Miał namyśli fakt, że odnaleziono ciało Rebeki. Cameron nie marzy o niczym innym, jak tylkoo oskarżeniu ciebie.Najwyrazniej stało się to jego życiowym celem. Czy myślałeś poważnie o wniesieniu sprawy do sądu?Charles bezwiednie pukał piórem Mont Blanc o skórzane oparcie fotela. Może będziemy musieli.Coś na podobieństwo uderzenia wyprzedzającego.Niech wie, żenie może bezkarnie, pod byle pretekstem cię aresztować. Czy byłoby z tego dużo pieniędzy? zainteresował się Doug, co zniesmaczyło adwokata. Doug, to nie loteria.Taka sprawa może ciągnąć się latami.Jak na razie nie mamy dużychszans na wygranie. Ale ten portret był tak niewyrazny, że to mógł być każdy z oburzeniem zaprotestowałDoug. To równie dobrze mogłeś być ty.Był bardzo podobny.Kobieta nie opisała przecieżniewysokiego, łysego czy smagłego mężczyzny. Ale nie poznała mnie upierał się. Nie.I miejmy nadzieję, że na tym koniec. W takim razie, dlaczego o tym wspomniałeś?Charles wyczuł w jego głosie rozczarowanie. Dopiero co zostałeś uwolniony od poważnych zarzutów i próbujesz odzyskać reputację.Doskonale wiemy, jak gazety potrafią roztrąbić czyjeś potknięcia, choć wcześniej składałygołosłowne obietnice, że pomogą temu komuś odzyskać dobre imię. To prawda. I ty teraz chcesz wrócić na pierwsze strony gazet, do telewizji? I to tylko dlatego, że szefpolicji nie może pogodzić się z faktem, iż jego córka kłamała.? Teraz rozumiem przyznał skruszony Doug. Proces może być jedynym sposobem walki, gdy zechce postawić cię pod pręgierzem. I wtedy to zrobimy? Także nie.Właściwie mam nadzieję, że sama grozba wystarczy, by ten człowiek sięopanował.Teraz już powinien zostawić cię w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]