[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykąpałem się i przebrałem.Nie chciałem wydać sięza bardzo rozluzniony u ambasadora ani za bardzo wystrojo-ny u doradcy.Idealny byłby abacost*, ale ja go nie miałem.Czymś, co się najbardziej do niego upodabniało, była białabombajka.Na wierzch włożyłem czerwoną koszulę, dyskret-nie nawiązując do politycznej barwy kraju.Najlepiej ogląda się miasto, przejeżdżając przez nie samo-chodem lub autokarem, zwłaszcza jeśli są to pojazdy rządowe.* Skrót od & bas le costume (franc: dosłownie: precz z garniturem): ro-dzaj koszuli-marynarki z cienkiej tkaniny, bez kołnierzyka; strój noszo-ny w Zairze w latach 1972-1990, wprowadzony przez Mobutu, który uwa-żał garnitur i krawat za przeżytki kolonializmu.Zupełnie nie pamiętam, jak jawiły się moim oczom dzielnice,przez które przejeżdżaliśmy tego wieczoru - La Plaine, LeTchad, Le Plateau i Saint-Francois - po drodze do gminy Ba-kongo.W wyobrazni widzę jedynie błyszczące, mgliste i dzie-cinne figurki ambasadora i kooperantów obecnych na gardenparty.Brzęczeli wokół nas.Przemieszczali się całymi rojami, obsiadając jakiegoś delegata, a potem innego.Fakt, że naszadelegacja, nie wyłączając Szwajcara ze złamanym zębem, skła-dała się z komunistów i sympatyków komunizmu, wcale ichnie zniechęcał.Byliśmy wykształconymi Europejczykami, rasąrzadko przekraczającą równik, chyba że w uniformie i błękit-nym hełmie ONZ lub w garniturze z krawatem MFW.Musia-łem dzielić się nowinami z paryskiego życia kulturalnegoi świata francuskiej polityki, opowiadać o ludziach, którychjeszcze wtedy nie nazywano celebrytami*.Tylko gwiazdami.Gwiazdy stały się ludem: podstępne postępy ideologii marksi-stowskiej? Ceremonia wręczenia Molierów, które tego rokuotrzymali Antoine Vitez, Suzanne Flon, Philippe Caubere.Sprawa Gary'ego Harta i Donny Rice najwyrazniej poruszyłatych urzędników i handlowców, rozpustnych jak wszyscy fran-cuscy ekspaci od początku kolonizacji, z wyjątkiem misjona-rzy.O samobójstwie Dalidy nie mogłem powiedzieć nic więcej,czego by już nie wiedzieli.Wałęsa wystąpił w Apostrophes.W charakterze sławy, podobnie jak nieco wcześniej Yourcenar,Duras i Sołżenicyn, co uznałem za przesadę.Twórczość literac-ka polskiego przywódcy związkowego wydawała mi się zbytskromna, zwłaszcza w porównaniu z jego poprzednikami, abyzasłużyć na taki honor. To ze względów politycznych" -stwierdził jeden z kooperantów.Gdyby kolaborację nazwanokooperacją, to jak by nazwano kooperację? Kolaboracją? Oczy-wiście, odparłem, że to ze względów politycznych.Wsiadłem naswego ówczesnego konika: antykomunizm w mediach.Odesła-łem swoich rozmówców do mojego eseju, zamieszczonegow  Le Monde diplomatique" w lutym 1984 roku, o cenzurzei dezinformacji, której ofiarą padła FPK we francuskim ra-* Dla określenia tej grupy ludzi używa się ang.rzeczownika z franc.rodzajnikiem w liczbie mnogiej: les people (lud), natomiast po franc. lud" to le peuple.diu i telewizji.Niektórzy już ten esej czytali.Powstrzymali sięod komentarzy.Jasne było, że nie trafiłem do siedliska wybor-ców komunizujących.Jakoś jeszcze tolerowali lewicowego am-basadora, mianowanego w 1986 roku przez prezydenta Mitter-randa: Delosa Santosa.Nie mylić z angolskim Dos Santosem,kupującym obecnie broń od państwa francuskiego.Case de Gaulle to rezydencja prywatna w stylu moderni-stycznym, tkwiąca pośród slumsów.Gmina Bakongo przesta-ła być miastem.Za dużo ruder, w których strzyże się włosy,sprzedaje wino, pije piwo.Ulice przecinają się pod kątem pro-stym jak w Nowym Jorku.Gubernator generalny Felix Ebouekazał wybudować Case, aby zapewnić siedzibę generałowi deGaule'owi, przywódcy Wolnej Francji, której stolicą było Brazzaville.I powinno było pozostać.Przeniosłoby się francu-ską administrację i ludność nad rzekę Kongo.Kraj nie miałbyczterech milionów mieszkańców, tylko sześćdziesiąt.Ziemiebyłyby uprawiane, ludzie kulturalni.W każdy piątek wieczo-rem brazzawilczycy wsiadaliby do TGV Kongo-Ocean, udającsię do Pointe-Noire, do którego docieraliby w godzinę i trzykwadranse.Wolni Francuzi - w przeciwieństwie do Francuzówniewolnych, pozostałych w zimnej Europie - całe życie cho-dziliby w szortach i bez skarpetek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl