[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty gnoju! - I D'Agosta rzucił się na hrabiego.382 | P a g e W jednej chwili carabinieri dopadli sier\anta i odciągnęli go, przytrzymalipod odległą ścianą biblioteki.Colonnello szybko stanął między D'Agosta aFoskiem.- Sukinsyn! To łańcuszek Pendergasta! Ma pan swój dowód! ZabiłPendergasta i go zabrał!- Wszystko w porządku? - zapytał hrabiego Esposito, ignorując D'Agostę.- W jak najlepszym, dziękuję - odparł Fosco, siadając i wygładzającprzód ubrania.- Przestraszyłem się tylko.śeby nie było wątpliwości i pytanieraz na zawsze zyskało odpowiedz.- Odwrócił medalion, a tam, na rewersie,z pewnością wytarty od długiego noszenia, znajdował się pracowiciewygrawerowany herb hrabiego.Esposito spojrzał na herb, potem przeniósł wzrok na D'Agostę, ciemneoczy lśniły D'Agosta w uścisku sześciu carabinieri ledwie mógł się ruszyć.Starał się odzyskać panowanie nad sobą, nad głosem.Sposób, w jaki hrabiapowiedział,  \eby nie było wątpliwości", ze szczególnym akcentem.To byławiadomość wprost dla D'Agosty Wiadomość, która stwierdzała, \e się spóznił.Te trwające dwanaście godzin manipulacje, aby uzyskać nakaz, okazały sięfatalne w skutkach.Rozpaczliwa nadzieja, którą starał się podtrzymać - \ehrabia mo\e więzić Pendergasta \ywego - tliła się i zgasła.Pendergast nie \ył. śeby nie było wątpliwości."Esposito wyciągnął rękę do hrabiego.- Abbiamo finito qui, Conte.Chiedoscusa per il disturbo, e la ringrazio per la sua pazienza con questa faccendapiuttosto spiacevole.Hrabia z gracją pochylił głowę.- Nienete disturbo, Colonnello.Prego.- Zerknął w kierunku D'Agosty.- Mi dispiace per lui.Esposito wymienił z Foskiem uścisk dłoni.- Będziemy się zbierać.- Nie ma potrzeby, \eby nas pan odprowadzał.- Mówiąc to, głębokoukłonił się hrabiemu i wyszedł z pokoju, ignorując sier\anta.Carabinieri puścili D'Agostę.Podniósł płócienną torbę i ruszył do drzwi.Miał przed oczyma czerwoną mgłę.Na progu zatrzymał się, \eby spojrzeć naFosca.- Jesteś trupem.- Ledwie mógł mówić.- Ty.Ale słowa utknęły mu w gardle, gdy Fosco wykonał obrót, \ebyodwzajemnić spojrzenie, wielka twarz i wilgotne wargi wykrzywiły się wpotwornym uśmiechu.D'Agosta nigdy w \yciu czegoś takiego nie widział -zło, triumf, groteskowe uniesienie.Gdyby nawet hrabia powiedział to głośno,wiadomość nie mogłaby być bardziej czytelna. Zamordował Pendergasta".A potem uśmiech zniknął ukryty za chmurą dymu z cygara.Colonnello Esposito nie odzywał się podczas drogi przez galerie, staranieprzycięty trawnik, przez wewnętrzną bramę.Zachował milczenie, gdysamochody jechały wąską drogą obok cyprysów i oliwnych gajów.Dopiero gdy znalezli się na głównej drodze do Florencji, zwrócił się doD'Agosty.- yle pana osądziłem - oświadczył cicho, zimnym głosem.- Powitałem tupana, dałem listy uwierzytelniające, współpracowałem w ka\dy mo\liwysposób.W zamian okrył się pan niesławą i upokorzył mnie oraz moich ludzi.Będę miał szczęście, jeśli hrabia nie zło\y przeciw mnie denuncia w związkuz najściem jego domu i obrazą jego osobyNachylił się bli\ej.- Od tej chwili jest pan pozbawiony wszystkichoficjalnych przywilejów.Uzyskanie dokumentu, w którym zostanie pan383 | P a g e uznany za persona non grata na włoskiej ziemi, trochę potrwa, ale napańskim miejscu, signore, opuściłbym ten kraj najbli\szym lotem.Potem odchylił się na oparcie, wbił kamienne spojrzenie w okno i więcejsię nie odezwał.384 | P a g e -86--86--86--86-Dochodziła północ, gdy hrabia Fosco zakończył wieczorną przechadzkę i,lekko posapując,.wrócił do głównego jadalnego salotto.Czy to w mieście, czyna wsi miał w zwyczaju odbywać przed pójściem do łó\ka krótki spacer dlazdrowia.A długie galerie i korytarze Castel Fosco oferowały niemalnieskończoną wielość tras.Zasiadł w fotelu ustawionym przed ogromnym kominkiem, grzejąc ręcenad wesołym płomieniem, który nie pozwalał, by budowla zamknęła go wwilgotnym uścisku.Naleje sobie szklaneczkę porto i posiedzi tu przez chwilęprzed udaniem się na spoczynek, posiedzi i porozmyśla o końcu udanegodnia.A właściwie tak\e o końcu udanego przedsięwzięcia.Ludzie zostali opłaceni i usunęli się, wracając do chat i wiejskichzabudowań na terenie posiadłości.Mały oddział policji zniknął, a razem znim sier\ant D'Agosta ze swoim oburzeniem i pustymi grozbami.Niedługoodleci z powrotem do Nowego Jorku.Słu\ba nie wróci a\ do rana.Zamekwydawał się niemal czujny w tej ciszyFosco wstał, nalał sobie szklaneczkę porto z butelki z antycznegokredensu, potem wrócił na wygodny fotel.Przez kilka ostatnich dni zamektętnił hałasem i podnieceniem.Teraz - przeciwnie - wydawał sięnienaturalnie cichy.Pociągnął porto, uznał, \e jest znakomite.Co za wielka szkoda, \e nie ma ju\ Pinkettsa, a raczej Pinchettiego, bywyprzedzał ka\de jego \yczenie.Wielka szkoda, gdy pomyśleć, \e spoczywa wanonimowym grobie w rodzinnej krypcie.Człowiek, którego będzie trudnozastąpić, a właściwie będzie to wręcz niemo\liwe.Prawdę mówiąc, kiedyFosco tak siedział sam w tym przepastnym pustym gmachu, poczuł sięcokolwiek odrobinę samotny.Ale potem przypomniał sobie, \e nie był sam.Miał do towarzystwaPendergasta - albo przynajmniej jego zwłoki.W przeszłości Fosco mierzył się z wieloma przeciwnikami, ale \aden nieokazał błyskotliwości czy nieustępliwości Pendergasta.Istotnie, gdyby nieprzewaga związana z faktem znalezienia się na rodzinnej ziemi - szpiedzy wpolicji i w innych miejscach, realizacja dawno przygotowanych planów, skalazabezpieczeń na wypadek niepowodzenia - historia ta mogłaby się zakończyćinaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl