[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szok natychmiast minął iSinclair wyciągnął do córki ramiona.Objął ją czule i spojrzał na mnie zszerokim uśmiechem na twarzy. Moje gratulacje, synu.Prawdziwy szczęściarz z ciebie. Wiem, panie prezesie.Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jesteśmy teraz rodziną, synu.Nie musisz mnie tak tytułować.Mówmi.tato.ROZDZIAA XVSzlag by to trafił! wybuchnęła. Nawet stanika już nie mogę zapiąć! Cisnęła go wściekle przez pokój i stanęła przed lustrem. Spójrz namnie.Tylko na mnie spójrz! Chryste!Zaszedłem ją od tyłu, objąłem w talii i podtrzymałem dłońmi jej piersi. Będę twoim stanikiem, chcesz? Popatrzyła na moją twarz w lustrze. Podobają ci się, co? Cholera, one ci się naprawdę podobają! rzuciłaoskarżycielsko. Byłbyś dumny, gdybym zagrała dojną krowę wreklamie jakiegoś mleka! I co w tym złego, że lubię duże biusty? Większość Amerykanów jelubi.Duże biusty to narodowa obsesja.Wyrwała się z mych ramion i szarpnęła wściekle za uchwyt szuflady.Szuflada wypadła z komody i cała jej zawartość runęła na podłogę.Barbara usiadła na stosie bielizny i zaczęła płakać.Ukląkłem i przytuliłem jej głowę do piersi. Jestem taka ociężała.Nic mi nie wychodzi. szlochała. Spokojnie, spokojnie szeptałem. Najgorsze masz już za sobą.Jeszcze tylko kilka miesięcy i koniec. Kilka miesięcy to dla mnie cała wieczność.Dlaczego nie wybiłeś mitego ze łba?Próbowałem.Przez pierwszy rok naszego małżeństwa skutkowało, ale napoczątku drugiego zdecydowała się ostatecznie i nie było mowy, żeby jąpowstrzymać. Każda kobieta ma prawo mieć dziecko mówiła. O to w tymwszystkim chodzi.Nie byłem na tyle głupi, żeby cytować teraz jej własne słowa.Zamiasttego pomogłem Barbarze wstać i usadziłem ją na krześle. Zrobię ci drinka, chcesz?Starałem się, koktajl naprawdę mi wyszedł.Upiła łyczek, skrzywiła się zniesmakiem i odstawiła szklankę. Coś ohydnego stwierdziła. Daj mi papierosa.Zapaliłem,podałem. Jestem wypluta szepnęła. W życiu nie byłam tak wypluta jakdzisiaj. Napij się radziłem. Koktajl dobrze ci zrobi. Skręta to pewnie nie masz, co? Bądz rozsądna.Bill powiedział, że trawka może zle wpłynąć nadziecko.Chyba nie chcesz, żeby urodziło się nahajcowane, co? Bill jest lekarzem i myśli, że pozjadał wszystkie rozumy warknęła. Byłoby pewnie lepiej, gdyby dzieciak urodził się na bani, co? Whiskymoże być?Puściłem to mimo uszu.Wzięła szklankę. Kończ się ubierać i idz.Ja zostaję oznajmiła. Ale oni oczekują nas obojga, Barbaro. No to znajdz jakąś wymówkę, jak rany! Powiedz im,że mam mdłości albo coś takiego.Przecież jesteś w tym znakomity!Zawsze znajdziesz jakąś wymówkę, żeby nie wrócić do domu na kolację.To teraz idz i wciśnij im jakiś kit. Upiła łyk. Poza tym nie cierpiętego małego, grubego %7łyda.Przypomina mi świnię. Hola, hola, Barbaro.Schowaj żądło. Nawet gdyby był kaznodzieją, też bym go nie cierpiała.On chce tylkojednego, chce cię wykorzystać. A inni to nie chcą? Odwróciłem się do lustra i skończyłem wiązaćkrawat. Ale na tym polega moja praca.Na tym, że ludzie mniewykorzystują. Chryste, cóż za szlachetność! szydziła. Zaczynasz wierzyć w tepierduły, które wygłasza ojciec.%7łe prezes wielkiej sieci telewizyjnejsłuży maluczkim. No, mogło być gorzej. rzuciłem, wkładając marynarkę.Ubierzesz się, czy zamierzasz siedzieć cały wieczór z biustem nawierzchu?Przy okrągłym stole w restauracji Chucka siedzieliśmy w ósemkę.Byłtam Sam Benjamin z żoną Denise, Jack Savitt z jakąś aktoreczką, którąaktualnie lansował, Jennifer Brace, szwagier Sama, Roger Cohen z żoną,której imię dotarło do mnie dopiero trzy tygodnie pózniej, Barbara i ja.Naprzeciwko mnie siedział Sam.Znakomicie się bawił.Pokazywałwłaśnie jedną ze swoich sztuczek.Studolarowy banknot gdzieś znikał, aon znajdował go najpierw za dekoltem aktoreczki Jacka, a pózniej wpapierośnicy Barbary.Barbarze też chyba nie było smutno.Aprzynajmniej śmiała się więcej niż cała reszta.Ale może nie widziałaprzedtem tych jego sztuczek.Uśmiechnąłem się do siebie.O tak, Sam uwielbiał zabawiać gościczarami.Niejednokrotnie zastanawiałem się, kim on tak naprawdę jest.Sfrustrowanym prestidigitatorem? Aktorem? Agentem? A może tymwszystkim naraz? Bo kiedy zobaczyłem go pierwszy raz, takie właśniewywarł na mnie wrażenie.Skończyliśmy z Jackiem lunch w Waldorfie i szliśmy przez hol w stronędrzwi wychodzących na Park Avenue.Nagle przed Salą Imperialnąujrzeliśmy tłum ludzi.W tym samym momencie zobaczyłem czterechstrażników z rewolwerami w dłoniach.Za nimi weszło jeszcze dwóch.Tych dwóch tragało wielki kufer z aluminium.Kufer był zamknięty nadwie gigantyczne złote kłódki.Pochód zamykała obstawa złożona zczterech dalszych strażników. Co tam się dzieje? : spytałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Szok natychmiast minął iSinclair wyciągnął do córki ramiona.Objął ją czule i spojrzał na mnie zszerokim uśmiechem na twarzy. Moje gratulacje, synu.Prawdziwy szczęściarz z ciebie. Wiem, panie prezesie.Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jesteśmy teraz rodziną, synu.Nie musisz mnie tak tytułować.Mówmi.tato.ROZDZIAA XVSzlag by to trafił! wybuchnęła. Nawet stanika już nie mogę zapiąć! Cisnęła go wściekle przez pokój i stanęła przed lustrem. Spójrz namnie.Tylko na mnie spójrz! Chryste!Zaszedłem ją od tyłu, objąłem w talii i podtrzymałem dłońmi jej piersi. Będę twoim stanikiem, chcesz? Popatrzyła na moją twarz w lustrze. Podobają ci się, co? Cholera, one ci się naprawdę podobają! rzuciłaoskarżycielsko. Byłbyś dumny, gdybym zagrała dojną krowę wreklamie jakiegoś mleka! I co w tym złego, że lubię duże biusty? Większość Amerykanów jelubi.Duże biusty to narodowa obsesja.Wyrwała się z mych ramion i szarpnęła wściekle za uchwyt szuflady.Szuflada wypadła z komody i cała jej zawartość runęła na podłogę.Barbara usiadła na stosie bielizny i zaczęła płakać.Ukląkłem i przytuliłem jej głowę do piersi. Jestem taka ociężała.Nic mi nie wychodzi. szlochała. Spokojnie, spokojnie szeptałem. Najgorsze masz już za sobą.Jeszcze tylko kilka miesięcy i koniec. Kilka miesięcy to dla mnie cała wieczność.Dlaczego nie wybiłeś mitego ze łba?Próbowałem.Przez pierwszy rok naszego małżeństwa skutkowało, ale napoczątku drugiego zdecydowała się ostatecznie i nie było mowy, żeby jąpowstrzymać. Każda kobieta ma prawo mieć dziecko mówiła. O to w tymwszystkim chodzi.Nie byłem na tyle głupi, żeby cytować teraz jej własne słowa.Zamiasttego pomogłem Barbarze wstać i usadziłem ją na krześle. Zrobię ci drinka, chcesz?Starałem się, koktajl naprawdę mi wyszedł.Upiła łyczek, skrzywiła się zniesmakiem i odstawiła szklankę. Coś ohydnego stwierdziła. Daj mi papierosa.Zapaliłem,podałem. Jestem wypluta szepnęła. W życiu nie byłam tak wypluta jakdzisiaj. Napij się radziłem. Koktajl dobrze ci zrobi. Skręta to pewnie nie masz, co? Bądz rozsądna.Bill powiedział, że trawka może zle wpłynąć nadziecko.Chyba nie chcesz, żeby urodziło się nahajcowane, co? Bill jest lekarzem i myśli, że pozjadał wszystkie rozumy warknęła. Byłoby pewnie lepiej, gdyby dzieciak urodził się na bani, co? Whiskymoże być?Puściłem to mimo uszu.Wzięła szklankę. Kończ się ubierać i idz.Ja zostaję oznajmiła. Ale oni oczekują nas obojga, Barbaro. No to znajdz jakąś wymówkę, jak rany! Powiedz im,że mam mdłości albo coś takiego.Przecież jesteś w tym znakomity!Zawsze znajdziesz jakąś wymówkę, żeby nie wrócić do domu na kolację.To teraz idz i wciśnij im jakiś kit. Upiła łyk. Poza tym nie cierpiętego małego, grubego %7łyda.Przypomina mi świnię. Hola, hola, Barbaro.Schowaj żądło. Nawet gdyby był kaznodzieją, też bym go nie cierpiała.On chce tylkojednego, chce cię wykorzystać. A inni to nie chcą? Odwróciłem się do lustra i skończyłem wiązaćkrawat. Ale na tym polega moja praca.Na tym, że ludzie mniewykorzystują. Chryste, cóż za szlachetność! szydziła. Zaczynasz wierzyć w tepierduły, które wygłasza ojciec.%7łe prezes wielkiej sieci telewizyjnejsłuży maluczkim. No, mogło być gorzej. rzuciłem, wkładając marynarkę.Ubierzesz się, czy zamierzasz siedzieć cały wieczór z biustem nawierzchu?Przy okrągłym stole w restauracji Chucka siedzieliśmy w ósemkę.Byłtam Sam Benjamin z żoną Denise, Jack Savitt z jakąś aktoreczką, którąaktualnie lansował, Jennifer Brace, szwagier Sama, Roger Cohen z żoną,której imię dotarło do mnie dopiero trzy tygodnie pózniej, Barbara i ja.Naprzeciwko mnie siedział Sam.Znakomicie się bawił.Pokazywałwłaśnie jedną ze swoich sztuczek.Studolarowy banknot gdzieś znikał, aon znajdował go najpierw za dekoltem aktoreczki Jacka, a pózniej wpapierośnicy Barbary.Barbarze też chyba nie było smutno.Aprzynajmniej śmiała się więcej niż cała reszta.Ale może nie widziałaprzedtem tych jego sztuczek.Uśmiechnąłem się do siebie.O tak, Sam uwielbiał zabawiać gościczarami.Niejednokrotnie zastanawiałem się, kim on tak naprawdę jest.Sfrustrowanym prestidigitatorem? Aktorem? Agentem? A może tymwszystkim naraz? Bo kiedy zobaczyłem go pierwszy raz, takie właśniewywarł na mnie wrażenie.Skończyliśmy z Jackiem lunch w Waldorfie i szliśmy przez hol w stronędrzwi wychodzących na Park Avenue.Nagle przed Salą Imperialnąujrzeliśmy tłum ludzi.W tym samym momencie zobaczyłem czterechstrażników z rewolwerami w dłoniach.Za nimi weszło jeszcze dwóch.Tych dwóch tragało wielki kufer z aluminium.Kufer był zamknięty nadwie gigantyczne złote kłódki.Pochód zamykała obstawa złożona zczterech dalszych strażników. Co tam się dzieje? : spytałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]