X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ob-sesja, która nigdy nie zostawiła go na długo w spokoju, wróciła z całą ostrością.Podniósł się zkrzesła i stanął przed biurkiem Aleca. W takim razie nadeszła jeszcze jedna operacja, którą mamy zmontować  z precy-zją �Loch Torridon�".Jak sam to ująłeś. I zostanie zmontowana.Dałem na to słowo.Teraz Niemcy nie wytrzymają nawetrok.Ich generałowie przysłali ju\ do nas pierwszych emisariuszy, by wybadać warunki ewen-tualnego poddania się.Jeszcze sześć, osiem miesięcy i wojna się skończy.Wtedy przystąpimydo operacji  Saloniki".Z całą precyzją  Loch Torridon".117 3Minęło dwanaście tygodni, nim sporządzono bilans i ściągnięto ludzi z powrotem doAnglii.Operacja  Loch Torridon" została zakończona; pozostały po niej tylko dwadzieściadwie szafki dokumentów.Zamknięto je na klucz, zaplombowano i zło\ono w podziemiachWywiadu Wojskowego.Fontine wrócił do odludnej posiadłości w Szkocji.Do Jane i blizniaków, Andrew iAdriana, nazwanych tak na cześć angielskiego świętego i jednego z kilku mo\liwych do przy-jęcia rzymskich cesarzy.Póki co nie mieli w sobie ani krzty świętości czy dostojeństwa maje-statu; skończyli właśnie dwa i pół roku i rozpierała ich energia stosowna do tego wieku.Victor przez całe swoje dorosłe \ycie był otoczony dziećmi swych braci, ale to byłyjego własne dzieci.Ju\ to wystarczyło.Ci dwaj chłopcy sami musieli kontynuować ród Fonti-ni-Cristich.Jane nie mogła mieć więcej dzieci  co do tego wszyscy lekarze byli - zgodni.Obra\enia, jakich doznała podczas porodu w Oxfordshire, były zbyt rozległe.To dziwne.Po czterech latach szalonej aktywności i napięcia, nagle, z dnia na dzień,popadł w zupełną bierność.Tamtych pięciu miesięcy w czterdziestym drugim, kiedy nie ru-szał się z Dunblane, nie mo\na było uznać za okres spokoju.Proces powrotu Jane do zdrowiabył powolny i nie pozbawiony ryzyka, a on z obsesją maniaka budował wymyślny system za-bezpieczeń posiadłości.W tamtym okresie napięcie, w jakim \ył, nie zel\ało ani na moment.Teraz zupełnie zniknęło.Gwałtowny przeskok z jednej skrajności w drugą był nie do zniesie-nia.Równie nie do zniesienia jak oczekiwanie początku operacji  Saloniki".Bezczynnośćdręczyła go w najwy\szym stopniu; nie potrafił siedzieć z zało\onymi rękami.Pomimo obec-ności Jane i dzieci Dunblane stało mu się więzieniem.Po drugiej stronie kanału La Manche,w głębi Europy, nad Morzem Zródziemnym byli ludzie, których ciągnęło do niego równiemocno, jak jego ciągnęło do nich.Ale do momentu uruchomienia mechanizmu, który miał ichze sobą zetknąć, nic nie mo\na było zrobić.Victor wiedział, \e Teague nie cofnie danego mu słowa, wiedział jednak te\, \e go niezmieni.Dopiero zakończenie wojny miało być sygnałem do wcielenia w \ycie planu, którydoprowadzi do spotkania z ludzmi z Salonik.Nie wcześniej.Ka\de nowe zwycięstwo, ka\dezajęcie nowych terenów na obszarze Niemiec przyprawiało Victora o \ywsze bicie serca.Wojna była wygrana; nie skończyła się jeszcze, ale była ju\ wygrana.Nale\ało odszukać lu-dzi rozrzuconych po świecie, poskładać w całość wszystkie fragmenty, podjąć decyzje, byprzygotować się odpowiednio na nadchodzące lata.Dla niego, dla Jane wszystko zale\ało odtych sił poszukujących urny, którą wywieziono z Grecji przed pięciu laty  o świcie dziewią-tego grudnia.Bezczynność stawała się dla niego piekłem.W czasie oczekiwania powziął niezłomną decyzję  po wojnie nie wróci do Campodi Fiori.Kiedy myślał o swym domu i patrzył na \onę, widział inne \ony masakrowane przyjaskrawej iluminacji.Kiedy patrzył na swoich synów, widział inne dzieci, bezbronne, przera-\one, podziurawione jak rzeszoto seriami z pistoletów maszynowych.Te bolesne wspomnie-nia nadał były zbyt \ywe.Nie mógł wrócić do miejsca kazni ani do nikogo i niczego, co miałoz nią jakikolwiek związek.Rozpoczną nowe \ycie gdzie indziej.Zakłady Fontini-Cristi zosta-ną mu zwrócone.Sąd Reparacyjny w Rzymie powiadomił o tym Londyn.A on przesłał kanałami szóstki odpowiedz.Fabryki, zakłady przemysłowe, cała ziemiai wszystkie nieruchomości  poza Campo di Fiori  miały zostać sprzedane temu, kto za-oferuje najwy\szą cenę.Co do Campo di Fiori wyda odrębne dyspozycje.Była noc dziesiątego marca.Dzieci spały po przeciwnej stronie hallu.Ostatnie zimo-we podmuchy szarpały oknami ich sypialni.Victor i Jane le\eli pod ciepłą kołdrą, \ar węgli118 na kominku rzucał na sufit pomarańczowe odblaski.Rozmawiali cicho, tak jak to zawsze ro-bili pod koniec dnia. Barclays wszystkim się zajmie  powiedział Victor. To będzie naprawdę bar-dzo prosta aukcja.Postawiłem dolną granicę tylko dla całości; jak sobie to wszystko podzielą,to ju\ ich sprawa. Są jacyś chętni?  spytała Jane patrząc na niego, wsparta na łokciu.Fontine roześmiał się cicho. Całe stada.Głównie w Szwajcarii i głównie Amerykanie.Na powojennej odbu-dowie mo\na będzie zbić fortuny.Ci, którzy wejdą w posiadanie bazy produkcyjnej, będągórą. Mówisz jak ekonomista. Mam nadzieje.Mój ojciec byłby strasznie rozczarowany, gdyby było inaczej.Umilkł.Jane przesunęła ręką po jego czole, odgarniając mu na bok włosy. Co się stało? Zamyśliłem się.Wkrótce wszystko się skończy.Najpierw wojna, potem  Saloni-ki"; to te\ się skończy, ufam Alecowi.Postawi na swoim, choćby miał zaszanta\owaćwszystkich dyplomatów z Foreign Office.Zmusimy tych fanatyków do pogodzenia się z fak-tem, \e ja nic nie wiem o tej ich diabelskiej przesyłce. Zdawało mi się, \e ta przesyłka dotyczyła raczej spraw boskich. To niepojęte. Victor potrząsnął głową. Jaki Bóg mógłby do tego dopuścić? Poddaję się, kochanie.Fontine uniósł się na poduszce.Spojrzał w okna.Niesione wiatrem płatki marcowegośniegu wirowały bezgłośnie za ciemnymi taflami szkła.Przeniósł wzrok z powrotem na \onę. Nie mogę wrócić do Włoch. Wiem.Ju\ mi to mówiłeś.Rozumiem cię. Ale nie chcę te\ zostać tutaj, w Anglii.Tu zawsze będę Fontini-Cristim.Potom-kiem wymordowanego rodu.Pospołu kimś rzeczywistym i legendą, mitem. Lecz przecie\ jesteś Fontini-Cristim.Victor spojrzał na Jane w nikłym odblasku \aru z kominka. Nie.Od pięciu lat nazywam się Fontine.Szczerze mówiąc, przyzwyczaiłem się dotego.Co o tym sądzisz? Niewiele traci w tłumaczeniu  odparła Jane, znów się uśmiechając. Mo\etylko arystokratyczny splendor. Częściowo właśnie o to mi chodzi  wszedł jej niemal w słowo. Andrew i Ad-rian nie powinni być obcią\eni takimi bzdurami.Czasy się zmieniły; tamte dni ju\ nigdy niewrócą. Pewnie nie.Trochę smutno, \e tak bezpowrotnie minęły, ale mo\e to i lepiej.Jane zamrugała nagle i spojrzała na Victora pytająco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl
  • Drogi uĂ„Ä…Ă„Ëťytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.