[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zaintrygowany obserwowaÅ‚ NataszÄ™, po cichutku podchodzÄ…cÄ… do okna. To miÅ‚e miasto.OczywiÅ›cie i tu sÄ… czasem problemy.- Nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ› o kobiecie, która uciekÅ‚a z zakÅ‚adu dla obÅ‚Ä…kanych? Jakiego zakÅ‚adu? Nie, chyba nie. Policja to ukrywa.WiedzÄ…, że krÄ™ci siÄ™ po okolicy, ale nie chcÄ…wywoÅ‚ywać paniki. Natasza zapaliÅ‚a latarkÄ™, którÄ… wyjęła z szuflady, i skinęłagÅ‚owÄ…. Jest obÅ‚Ä…kana i porywa maÅ‚e dzieci, zwÅ‚aszcza chÅ‚opców.Pózniej ichtorturuje.Przy peÅ‚ni księżyca skrada siÄ™ i zanim zdążą krzyknąć, chwyta zagardÅ‚o.MówiÄ…c to, caÅ‚y czas zapalaÅ‚a i gasiÅ‚a latarkÄ™.Nagle podÅ›wietliÅ‚a sobietwarz i przycisnęła jÄ… do szyby.RozlegÅ‚y siÄ™ przerażone okrzyki i tupot nóg. ChÅ‚opcy Freedmontów wyjaÅ›niÅ‚a. W zeszÅ‚ym roku powiesili nadrzwiach Annie zdechÅ‚ego szczura. MyÅ›lÄ™, że tym razem nie bÄ™dÄ… mieli na to ochoty. Szkoda, że nie widziaÅ‚eÅ› ich min. Natasza aż siÄ™ popÅ‚akaÅ‚a zeÅ›miechu. MyÅ›lÄ™, że ich serca zacznÄ… znowu bić, dopiero gdy znajdÄ… siÄ™ zgÅ‚owÄ… pod koÅ‚drÄ…. Nie zapomnÄ… tego Å›wiÄ™ta duchów. Każde dziecko powinno siÄ™ raz tak przestraszyć, żeby zapamiÄ™tać to dokoÅ„ca życia. PodÅ›wietliÅ‚a od doÅ‚u twarz. Co o tym myÅ›lisz? Jest za pózno, by wystraszyć mnie na dobre. WziÄ…Å‚ latarkÄ™ i odÅ‚ożyÅ‚ jÄ…na bok. Czas, by sprawdzić, co jest zÅ‚udzeniem, a co realne.ROZDZIAA ÓSMYByÅ‚o to aż nazbyt realne, boleÅ›nie realne.DotkniÄ™cie jego ust sprawiaÅ‚o,że zaczynaÅ‚a go pragnąć.Czas i miejsce nie odgrywaÅ‚y roli.MogÅ‚y być iluzjÄ….Ale on niÄ… nie byÅ‚.Pożądanie też nie byÅ‚o iluzjÄ….CzuÅ‚a iskrÄ™ przeskakujÄ…cÄ…miÄ™dzy nimi, gdy tylko ich usta siÄ™ spotykaÅ‚y.Nie, to nie bÄ™dzie proste.WiedziaÅ‚a od pierwszej chwili od momentu,gdy pierwszy raz go dotknęła, gdy pierwszy raz go poczuÅ‚a że cokolwiekwydarzy siÄ™ miÄ™dzy nimi, nie bÄ™dzie proste.Tym bardziej że tego chciaÅ‚a.Alenie chciaÅ‚a, by powtórzyÅ‚o siÄ™ to, co już kiedyÅ› przeżyÅ‚a.Nie z nim.I nigdy wiÄ™cej.Objęła go, ulegajÄ…c wpÅ‚ywowi chwili.Tej nocy nie bÄ™dzie ani przeszÅ‚oÅ›ci,ani przyszÅ‚oÅ›ci.Tylko ten moment uchwycony obiema rÄ™kami, tu i teraz.Przywarli do siebie, kierowani tÄ… samÄ… potrzebÄ…, tym samym pragnieniemi pożądaniem.W mdÅ‚ym Å›wietle nocnej lampki ich postaci rzucaÅ‚y na Å›cianÄ™jeden cieÅ„.PoruszajÄ…cy siÄ™, by już za chwilÄ™ zastygnąć w bezruchu.ZaprotestowaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚o, gdy zamknÄ…Å‚ jÄ… w ramionach.PowiedziaÅ‚a, żenie chce, by jÄ… brano, i tak też myÅ›laÅ‚a.Ale gdy tylko przytuliÅ‚ jÄ…, poczuÅ‚a, żejest kochana.W przypÅ‚ywie wdziÄ™cznoÅ›ci przycisnęła usta do jego szyi.KiedyniósÅ‚ jÄ… do sypialni, poddaÅ‚a mu siÄ™ caÅ‚kowicie.ByÅ‚o ciemno, tylko księżyc rozÅ›wietlaÅ‚ pokój.Blask padaÅ‚ przez cienkiezasÅ‚ony niczym kochanek wkradajÄ…cy siÄ™ przez okno.Jej kochanek w milczeniupostawiÅ‚ jÄ… na podÅ‚odze przy łóżku.MilczaÅ‚.To milczenie byÅ‚o wymowniejszeniż sÅ‚owa.Tyle razy to sobie wyobrażaÅ‚.A teraz to, co wydawaÅ‚o mu siÄ™niemożliwe, staÅ‚o siÄ™ rzeczywistoÅ›ciÄ….Obraz byÅ‚ jasny i żywy.WidziaÅ‚ jÄ… zburzÄ… loków okalajÄ…cych twarz, z ciemnymi oczami i zÅ‚ocistÄ… skórÄ….W swojejwyobrazni widziaÅ‚ jeszcze dużo, dużo wiÄ™cej.WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i rozwiÄ…zaÅ‚ wstążkÄ™, którÄ… wplotÅ‚a we wÅ‚osy.CzekaÅ‚a.Nie spuszczajÄ…c z niej wzroku, rozwiÄ…zywaÅ‚ kolejne wstążki szafirowe,szmaragdowe, bursztynowe.UÅ›miechnęła siÄ™.Delikatnie rozchyliÅ‚ jej sukniÄ™ iprzycisnÄ…Å‚ wargi do nagiego ramienia.Westchnęła i zadrżaÅ‚a.ChwyciÅ‚a go za koszulÄ™ i gwaÅ‚townym ruchemÅ›ciÄ…gnęła.PoczuÅ‚a pod palcami gÅ‚adkÄ…, napiÄ™tÄ… skórÄ™.Przesunęła dÅ‚onie wzdÅ‚użmuskularnych ramion i popatrzyÅ‚a mu w oczy.PociemniaÅ‚y z namiÄ™tnoÅ›ci ipożądania.MusiaÅ‚ walczyć ze sobÄ…, by nie poszarpać na niej sukni, usuwajÄ…cwszystkie dzielÄ…ce ich bariery i biorÄ…c to, co mogÅ‚a mu ofiarować.NiewstrzymywaÅ‚aby go.CzytaÅ‚ to z jej oczu.ByÅ‚o w nich wyzwanie poÅ‚Ä…czone zprzyzwoleniem i niewypowiedzianÄ… tÄ™sknotÄ….Ale przecież coÅ› jej przyrzekÅ‚.I choć domagaÅ‚a siÄ™, żeby zÅ‚amaÅ‚ obietnicÄ™,miaÅ‚ zamiar jej dotrzymać.CzekajÄ… romantyczne przeżycie, na tyle, na ilebÄ™dzie jej to w stanie zaoferować.ZmuszajÄ…c siÄ™ do cierpliwoÅ›ci, pomaÅ‚u rozpinaÅ‚ guziki jej sukni.BÅ‚Ä…dziÅ‚awargami po jego piersi, delikatnie zsuwaÅ‚a mu spodnie.Gdy wreszcie sukniaznalazÅ‚a siÄ™ na podÅ‚odze, pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…, dÅ‚ugo i namiÄ™tnie.OdchyliÅ‚a siÄ™ i poczuÅ‚a zawrót gÅ‚owy.Pokój zawirowaÅ‚jej przed oczami.Gdy podniósÅ‚ do ust jej dÅ‚onie, zadzwiÄ™czaÅ‚y srebrnebransolety.Nie wierzyÅ‚ wÅ‚asnym oczom.ByÅ‚a piÄ™kniejsza niż przypuszczaÅ‚.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że nie wytrzyma tego widoku.To byÅ‚o wiÄ™cej, niżmężczyzna może znieść.Powoli podniosÅ‚a rÄ™ce i Å›ciÄ…gnęła przeÅ›witujÄ…cÄ… czerwonÄ… koszulkÄ™.StaÅ‚aprzed nim naga, oÅ›wietlona promieniami księżyca.PodniecajÄ…ca, egzotyczna,peÅ‚na erotyzmu.Po chwili znowu podniosÅ‚a rÄ™ce, tym razem do niego. PragnÄ™ ciÄ™ szepnęła.Ich ciaÅ‚a zetknęły siÄ™, jÄ™knÄ™li.Usta dotknęły ust, pożądanie spotkaÅ‚o siÄ™ zpożądaniem i wymknęło wszelkiej kontroli.To byÅ‚o nieuchronne.Cierpliwość siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a.Zbyt dÅ‚ugo czekaÅ‚ na tÄ™chwilÄ™.RozbudziÅ‚a w nim od dawna uÅ›piony głód.ChciaÅ‚ wszystkiego, czymbyÅ‚a, co miaÅ‚a.Zanim zdążyÅ‚ zażądać, daÅ‚a.Gdy opadli na łóżko, ich rÄ™cegorÄ…czkowo szukaÅ‚y tego, co mogÅ‚y dać i wziąć.Czy kiedykolwiek mógÅ‚ siÄ™ spodziewać takich wrażeÅ„? Wszystko w niejbyÅ‚o cudowne.SmakowaÅ‚a jak miód zmieszany z winem.Jej skóra pachniaÅ‚ajesiennymi różami.WyprężyÅ‚a siÄ™, poddajÄ…c jego pocaÅ‚unkom.KrzyczaÅ‚a, gdy badaÅ‚ ustamikażdy zakÄ…tek jej ciaÅ‚a.PrzyciskaÅ‚a do niego swoje drobne smukÅ‚e ciaÅ‚o.NagleznalazÅ‚a siÄ™ nad nim i teraz to ona przejęła inicjatywÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Zaintrygowany obserwowaÅ‚ NataszÄ™, po cichutku podchodzÄ…cÄ… do okna. To miÅ‚e miasto.OczywiÅ›cie i tu sÄ… czasem problemy.- Nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ› o kobiecie, która uciekÅ‚a z zakÅ‚adu dla obÅ‚Ä…kanych? Jakiego zakÅ‚adu? Nie, chyba nie. Policja to ukrywa.WiedzÄ…, że krÄ™ci siÄ™ po okolicy, ale nie chcÄ…wywoÅ‚ywać paniki. Natasza zapaliÅ‚a latarkÄ™, którÄ… wyjęła z szuflady, i skinęłagÅ‚owÄ…. Jest obÅ‚Ä…kana i porywa maÅ‚e dzieci, zwÅ‚aszcza chÅ‚opców.Pózniej ichtorturuje.Przy peÅ‚ni księżyca skrada siÄ™ i zanim zdążą krzyknąć, chwyta zagardÅ‚o.MówiÄ…c to, caÅ‚y czas zapalaÅ‚a i gasiÅ‚a latarkÄ™.Nagle podÅ›wietliÅ‚a sobietwarz i przycisnęła jÄ… do szyby.RozlegÅ‚y siÄ™ przerażone okrzyki i tupot nóg. ChÅ‚opcy Freedmontów wyjaÅ›niÅ‚a. W zeszÅ‚ym roku powiesili nadrzwiach Annie zdechÅ‚ego szczura. MyÅ›lÄ™, że tym razem nie bÄ™dÄ… mieli na to ochoty. Szkoda, że nie widziaÅ‚eÅ› ich min. Natasza aż siÄ™ popÅ‚akaÅ‚a zeÅ›miechu. MyÅ›lÄ™, że ich serca zacznÄ… znowu bić, dopiero gdy znajdÄ… siÄ™ zgÅ‚owÄ… pod koÅ‚drÄ…. Nie zapomnÄ… tego Å›wiÄ™ta duchów. Każde dziecko powinno siÄ™ raz tak przestraszyć, żeby zapamiÄ™tać to dokoÅ„ca życia. PodÅ›wietliÅ‚a od doÅ‚u twarz. Co o tym myÅ›lisz? Jest za pózno, by wystraszyć mnie na dobre. WziÄ…Å‚ latarkÄ™ i odÅ‚ożyÅ‚ jÄ…na bok. Czas, by sprawdzić, co jest zÅ‚udzeniem, a co realne.ROZDZIAA ÓSMYByÅ‚o to aż nazbyt realne, boleÅ›nie realne.DotkniÄ™cie jego ust sprawiaÅ‚o,że zaczynaÅ‚a go pragnąć.Czas i miejsce nie odgrywaÅ‚y roli.MogÅ‚y być iluzjÄ….Ale on niÄ… nie byÅ‚.Pożądanie też nie byÅ‚o iluzjÄ….CzuÅ‚a iskrÄ™ przeskakujÄ…cÄ…miÄ™dzy nimi, gdy tylko ich usta siÄ™ spotykaÅ‚y.Nie, to nie bÄ™dzie proste.WiedziaÅ‚a od pierwszej chwili od momentu,gdy pierwszy raz go dotknęła, gdy pierwszy raz go poczuÅ‚a że cokolwiekwydarzy siÄ™ miÄ™dzy nimi, nie bÄ™dzie proste.Tym bardziej że tego chciaÅ‚a.Alenie chciaÅ‚a, by powtórzyÅ‚o siÄ™ to, co już kiedyÅ› przeżyÅ‚a.Nie z nim.I nigdy wiÄ™cej.Objęła go, ulegajÄ…c wpÅ‚ywowi chwili.Tej nocy nie bÄ™dzie ani przeszÅ‚oÅ›ci,ani przyszÅ‚oÅ›ci.Tylko ten moment uchwycony obiema rÄ™kami, tu i teraz.Przywarli do siebie, kierowani tÄ… samÄ… potrzebÄ…, tym samym pragnieniemi pożądaniem.W mdÅ‚ym Å›wietle nocnej lampki ich postaci rzucaÅ‚y na Å›cianÄ™jeden cieÅ„.PoruszajÄ…cy siÄ™, by już za chwilÄ™ zastygnąć w bezruchu.ZaprotestowaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚o, gdy zamknÄ…Å‚ jÄ… w ramionach.PowiedziaÅ‚a, żenie chce, by jÄ… brano, i tak też myÅ›laÅ‚a.Ale gdy tylko przytuliÅ‚ jÄ…, poczuÅ‚a, żejest kochana.W przypÅ‚ywie wdziÄ™cznoÅ›ci przycisnęła usta do jego szyi.KiedyniósÅ‚ jÄ… do sypialni, poddaÅ‚a mu siÄ™ caÅ‚kowicie.ByÅ‚o ciemno, tylko księżyc rozÅ›wietlaÅ‚ pokój.Blask padaÅ‚ przez cienkiezasÅ‚ony niczym kochanek wkradajÄ…cy siÄ™ przez okno.Jej kochanek w milczeniupostawiÅ‚ jÄ… na podÅ‚odze przy łóżku.MilczaÅ‚.To milczenie byÅ‚o wymowniejszeniż sÅ‚owa.Tyle razy to sobie wyobrażaÅ‚.A teraz to, co wydawaÅ‚o mu siÄ™niemożliwe, staÅ‚o siÄ™ rzeczywistoÅ›ciÄ….Obraz byÅ‚ jasny i żywy.WidziaÅ‚ jÄ… zburzÄ… loków okalajÄ…cych twarz, z ciemnymi oczami i zÅ‚ocistÄ… skórÄ….W swojejwyobrazni widziaÅ‚ jeszcze dużo, dużo wiÄ™cej.WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i rozwiÄ…zaÅ‚ wstążkÄ™, którÄ… wplotÅ‚a we wÅ‚osy.CzekaÅ‚a.Nie spuszczajÄ…c z niej wzroku, rozwiÄ…zywaÅ‚ kolejne wstążki szafirowe,szmaragdowe, bursztynowe.UÅ›miechnęła siÄ™.Delikatnie rozchyliÅ‚ jej sukniÄ™ iprzycisnÄ…Å‚ wargi do nagiego ramienia.Westchnęła i zadrżaÅ‚a.ChwyciÅ‚a go za koszulÄ™ i gwaÅ‚townym ruchemÅ›ciÄ…gnęła.PoczuÅ‚a pod palcami gÅ‚adkÄ…, napiÄ™tÄ… skórÄ™.Przesunęła dÅ‚onie wzdÅ‚użmuskularnych ramion i popatrzyÅ‚a mu w oczy.PociemniaÅ‚y z namiÄ™tnoÅ›ci ipożądania.MusiaÅ‚ walczyć ze sobÄ…, by nie poszarpać na niej sukni, usuwajÄ…cwszystkie dzielÄ…ce ich bariery i biorÄ…c to, co mogÅ‚a mu ofiarować.NiewstrzymywaÅ‚aby go.CzytaÅ‚ to z jej oczu.ByÅ‚o w nich wyzwanie poÅ‚Ä…czone zprzyzwoleniem i niewypowiedzianÄ… tÄ™sknotÄ….Ale przecież coÅ› jej przyrzekÅ‚.I choć domagaÅ‚a siÄ™, żeby zÅ‚amaÅ‚ obietnicÄ™,miaÅ‚ zamiar jej dotrzymać.CzekajÄ… romantyczne przeżycie, na tyle, na ilebÄ™dzie jej to w stanie zaoferować.ZmuszajÄ…c siÄ™ do cierpliwoÅ›ci, pomaÅ‚u rozpinaÅ‚ guziki jej sukni.BÅ‚Ä…dziÅ‚awargami po jego piersi, delikatnie zsuwaÅ‚a mu spodnie.Gdy wreszcie sukniaznalazÅ‚a siÄ™ na podÅ‚odze, pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…, dÅ‚ugo i namiÄ™tnie.OdchyliÅ‚a siÄ™ i poczuÅ‚a zawrót gÅ‚owy.Pokój zawirowaÅ‚jej przed oczami.Gdy podniósÅ‚ do ust jej dÅ‚onie, zadzwiÄ™czaÅ‚y srebrnebransolety.Nie wierzyÅ‚ wÅ‚asnym oczom.ByÅ‚a piÄ™kniejsza niż przypuszczaÅ‚.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że nie wytrzyma tego widoku.To byÅ‚o wiÄ™cej, niżmężczyzna może znieść.Powoli podniosÅ‚a rÄ™ce i Å›ciÄ…gnęła przeÅ›witujÄ…cÄ… czerwonÄ… koszulkÄ™.StaÅ‚aprzed nim naga, oÅ›wietlona promieniami księżyca.PodniecajÄ…ca, egzotyczna,peÅ‚na erotyzmu.Po chwili znowu podniosÅ‚a rÄ™ce, tym razem do niego. PragnÄ™ ciÄ™ szepnęła.Ich ciaÅ‚a zetknęły siÄ™, jÄ™knÄ™li.Usta dotknęły ust, pożądanie spotkaÅ‚o siÄ™ zpożądaniem i wymknęło wszelkiej kontroli.To byÅ‚o nieuchronne.Cierpliwość siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a.Zbyt dÅ‚ugo czekaÅ‚ na tÄ™chwilÄ™.RozbudziÅ‚a w nim od dawna uÅ›piony głód.ChciaÅ‚ wszystkiego, czymbyÅ‚a, co miaÅ‚a.Zanim zdążyÅ‚ zażądać, daÅ‚a.Gdy opadli na łóżko, ich rÄ™cegorÄ…czkowo szukaÅ‚y tego, co mogÅ‚y dać i wziąć.Czy kiedykolwiek mógÅ‚ siÄ™ spodziewać takich wrażeÅ„? Wszystko w niejbyÅ‚o cudowne.SmakowaÅ‚a jak miód zmieszany z winem.Jej skóra pachniaÅ‚ajesiennymi różami.WyprężyÅ‚a siÄ™, poddajÄ…c jego pocaÅ‚unkom.KrzyczaÅ‚a, gdy badaÅ‚ ustamikażdy zakÄ…tek jej ciaÅ‚a.PrzyciskaÅ‚a do niego swoje drobne smukÅ‚e ciaÅ‚o.NagleznalazÅ‚a siÄ™ nad nim i teraz to ona przejęła inicjatywÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]