[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nucił jakąś melodię.%7łelaznego Niedzwiedzia, przypomniał sobie.Niezły rytm.Alex Mancin postanowił ukryć się w klasztorze, o którym słyszał w Kentucky.Rynek akcji przetrwa jakoś bez niego, a psy będą karmione i doglądane przez dozorcę,biednego sukinsyna.Były przecież takie głupie.%7łelazny Niedzwiedz przecisnął się bokiem przez zasypaną kamieniami szczelinęmiędzy pionowymi ścianami.Coraz lepiej odczytywał ślady, może nawet lepiej niż zatych dawno zapomnianych dni w Bramie Arktyki.Teraz, wkraczając do kanionu, czuł,że zbliża się do końca szlaku.Nie przystawał, by przyjrzeć się ruinom, ale zmierzał wprost do miejsca wśródwypalonych krzewów i trawy, gdzie wydeptany grunt dowodził, że toczyła się tuwalka.Kiedy tam dotarł, przykucnął i przez długi czas trwał nieruchomo, badającślady na ziemi.Odpryski turkusu, zaschnięta krew.Cokolwiek tu zaszło, było bardzogwałtowne.Wreszcie powstał i ruszył w lewo, w stronę ruin.Coś się tam odczołgało lub zostałozaciągnięte.Otworzył umysł i sondował uważnie, ale niczego nie wykrył.Podchodził do ruin, a w jego świadomości zapalały się niewyrazne obrazy.Był tutajjako element istoty, uformowanej przez konstrukt Sandsa w niezwykle symbolicznejpostaci.Czuł emisję telekinetycznej mocy, pamiętał wybuch.Ale potem już nic.Zostałodepchnięty, pozostawiony, by szedł po śladach.I wtedy go zobaczył, siedzącego pod ścianą obok narożnika zrujnowanej budowli.Z początku nie wiedział, czy jeszcze oddycha, choć oczy miał otwarte i skierowane naniego.Kiedy się zbliżył, dostrzegł piktogram, który Pieśniarz własną krwią wyrysowałna ścianie.Był to spory okrąg, w nim dwie kropki obok siebie, mniej więcej w dwóchtrzecich wysokości.Niżej, pod nimi, wygięty w górę łuk.Wdychając ulotną chwilę.%7łelazny Niedzwiedz skłonił głowę przed tym, co byłorzadkie, co było potężne.Nie przetrwa pewnie, tak jak bizon.%7łycie jest grą.Ale właśnieteraz, w tym momencie, zanim podszedł bliżej i przełamał czar uczuć, coś tam było.Jak bizon.139Wysoko na górze ogniaw zaginionym mieście Starożytnych,wśród ognia padającego na prawoi na lewo ode mnie,przede mną, za mną, w górze i w dole,spotkałem chindi mojej jaznii jazń chindi.Czy teraz nadam sobie imię,gdy go wchłonąłem?Podążam szlakiem tęczy.W czasie lodu i ogniaw zaginionym mieście Starożytnychspotkałem chindi mej jazni,stałem się jaznią chindi.Wędrowałem przez światy.Wszędzie jestem łowcą.Moje serce zostało podzielone na cztery częścii pożarte przez wiatr.Odzyskałem je.Siedzę pośrodku światai posyłam swą pieśń.Wszędzie jestem u siebiei wszystkie rzeczy zostały mi zwrócone.Podążałem szlakiem mego życia,a na jego krańcu spotkałem siebie.Piękno żyje wokół mnie.Nayenezgani przybywa po mniedo Domu Ciemności,rozdzielając swą laskąrzeczy odmienione, rzeczy odwrócone.Mroczny Aowca mnie pamięta,Kojot mnie pamięta,Lud Nieba mnie pamięta,ziemia mnie pamięta.Starożytni mnie pamiętają.140Ja przypomniałem sobie siebiewychodząc na ten świat.Siedzę na wielkim piaskowym wzorzeDinetah, tu, w jego centrum.Jego moc mnie pamięta.Kojot wzywa poprzez pas ciemności.Pochłonąłem siebie i zyskałem siłę.Otacza mnie piękno.Przede mną, za mną, po praweji po lewej stroniepyłek kukurydzy i tęcza.Biała magia unosi mnie w swej dłoni.Tancerz w centrum wszystkich rzeczyobraca się przede mną jak piaskowy demon.Mój amulet błyskawicy jest strzaskany.Ogłosiłem swoje własne prawa.Mój jedyny wróg, moje ja odrodzonetakże jest tancerzem.Mój szlak, mój umysł, pełne są gwiazdw wielkim kręgu ich obrotówku wiośnie.Gwiazdy.Przybywam z wiatrem, jak deszczi wszystko, co rośnie.Biała magia unosi mnie w swej dłoni.Tu, w zaginionym Lukachukai mówię:Aowy nigdy się nie kończą.Drogą jest piękno.Magia jest silna.Pociąg duchów nie zatrzymuje się tutajjuż więcej.Jestem łowcąw oczach ofiar.Gdy zawołam,przyjdą do mniez Góry Ciemności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nucił jakąś melodię.%7łelaznego Niedzwiedzia, przypomniał sobie.Niezły rytm.Alex Mancin postanowił ukryć się w klasztorze, o którym słyszał w Kentucky.Rynek akcji przetrwa jakoś bez niego, a psy będą karmione i doglądane przez dozorcę,biednego sukinsyna.Były przecież takie głupie.%7łelazny Niedzwiedz przecisnął się bokiem przez zasypaną kamieniami szczelinęmiędzy pionowymi ścianami.Coraz lepiej odczytywał ślady, może nawet lepiej niż zatych dawno zapomnianych dni w Bramie Arktyki.Teraz, wkraczając do kanionu, czuł,że zbliża się do końca szlaku.Nie przystawał, by przyjrzeć się ruinom, ale zmierzał wprost do miejsca wśródwypalonych krzewów i trawy, gdzie wydeptany grunt dowodził, że toczyła się tuwalka.Kiedy tam dotarł, przykucnął i przez długi czas trwał nieruchomo, badającślady na ziemi.Odpryski turkusu, zaschnięta krew.Cokolwiek tu zaszło, było bardzogwałtowne.Wreszcie powstał i ruszył w lewo, w stronę ruin.Coś się tam odczołgało lub zostałozaciągnięte.Otworzył umysł i sondował uważnie, ale niczego nie wykrył.Podchodził do ruin, a w jego świadomości zapalały się niewyrazne obrazy.Był tutajjako element istoty, uformowanej przez konstrukt Sandsa w niezwykle symbolicznejpostaci.Czuł emisję telekinetycznej mocy, pamiętał wybuch.Ale potem już nic.Zostałodepchnięty, pozostawiony, by szedł po śladach.I wtedy go zobaczył, siedzącego pod ścianą obok narożnika zrujnowanej budowli.Z początku nie wiedział, czy jeszcze oddycha, choć oczy miał otwarte i skierowane naniego.Kiedy się zbliżył, dostrzegł piktogram, który Pieśniarz własną krwią wyrysowałna ścianie.Był to spory okrąg, w nim dwie kropki obok siebie, mniej więcej w dwóchtrzecich wysokości.Niżej, pod nimi, wygięty w górę łuk.Wdychając ulotną chwilę.%7łelazny Niedzwiedz skłonił głowę przed tym, co byłorzadkie, co było potężne.Nie przetrwa pewnie, tak jak bizon.%7łycie jest grą.Ale właśnieteraz, w tym momencie, zanim podszedł bliżej i przełamał czar uczuć, coś tam było.Jak bizon.139Wysoko na górze ogniaw zaginionym mieście Starożytnych,wśród ognia padającego na prawoi na lewo ode mnie,przede mną, za mną, w górze i w dole,spotkałem chindi mojej jaznii jazń chindi.Czy teraz nadam sobie imię,gdy go wchłonąłem?Podążam szlakiem tęczy.W czasie lodu i ogniaw zaginionym mieście Starożytnychspotkałem chindi mej jazni,stałem się jaznią chindi.Wędrowałem przez światy.Wszędzie jestem łowcą.Moje serce zostało podzielone na cztery częścii pożarte przez wiatr.Odzyskałem je.Siedzę pośrodku światai posyłam swą pieśń.Wszędzie jestem u siebiei wszystkie rzeczy zostały mi zwrócone.Podążałem szlakiem mego życia,a na jego krańcu spotkałem siebie.Piękno żyje wokół mnie.Nayenezgani przybywa po mniedo Domu Ciemności,rozdzielając swą laskąrzeczy odmienione, rzeczy odwrócone.Mroczny Aowca mnie pamięta,Kojot mnie pamięta,Lud Nieba mnie pamięta,ziemia mnie pamięta.Starożytni mnie pamiętają.140Ja przypomniałem sobie siebiewychodząc na ten świat.Siedzę na wielkim piaskowym wzorzeDinetah, tu, w jego centrum.Jego moc mnie pamięta.Kojot wzywa poprzez pas ciemności.Pochłonąłem siebie i zyskałem siłę.Otacza mnie piękno.Przede mną, za mną, po praweji po lewej stroniepyłek kukurydzy i tęcza.Biała magia unosi mnie w swej dłoni.Tancerz w centrum wszystkich rzeczyobraca się przede mną jak piaskowy demon.Mój amulet błyskawicy jest strzaskany.Ogłosiłem swoje własne prawa.Mój jedyny wróg, moje ja odrodzonetakże jest tancerzem.Mój szlak, mój umysł, pełne są gwiazdw wielkim kręgu ich obrotówku wiośnie.Gwiazdy.Przybywam z wiatrem, jak deszczi wszystko, co rośnie.Biała magia unosi mnie w swej dłoni.Tu, w zaginionym Lukachukai mówię:Aowy nigdy się nie kończą.Drogą jest piękno.Magia jest silna.Pociąg duchów nie zatrzymuje się tutajjuż więcej.Jestem łowcąw oczach ofiar.Gdy zawołam,przyjdą do mniez Góry Ciemności [ Pobierz całość w formacie PDF ]