[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak, tak, móy braciszku, rzekła Barbara; tak mówisz iak czynisz zawsze.Rzecz im więcey kosztuie, tym iestpięknieysza, to iest twoia maxyma.Nie możeszże pomieścić sobie tego W głowie, że w tym kraiu każdy miele garść zboża na swoię potrzebę, nie myśląc omłynach pańskich w których z wielkim kosztem swe ziarno mleć musi? Jleż cię razy słyszałam iakeś się kłócił zestarym EdieHapper młynarzem w Grindlebrun, a nawet z iego chłopcem, o podatek od mielenia, o look, o growpeni Bóg wie o co ? a teraz chcesz tak zły podarunek uczynić dla biednych ludzi którzy bez opłaty zboże swoie mielą podomach? Nie gaday mi o look i growp en wykrzyknął, rozgniewany rolnik: lepiey byłoby dać młynarzowi iedną część mąki awziąść drugą zmieloną po chrześciańsku, niżeli rzucać dobre ziarno w to cacko dziecinne.Patrzayno na ten mizernymłynek wodny, Barbaro.No, no! a to przeklęta szkapa! Konik się niecierpliwił kiedy iezdzieć iego stanął dlaokazywania wszystkich wad młynaSzetlandzkiego.Patrz; on tylko może o ieden stopień wyższy od żarn nie ma ani koła, ani palczyc, ani trypu ani sluz.Cóż.to znowu! o za nieznosna bestya!.On nie może.e zemleć w kwadransie półkorca zboża; a kiedy zmiele, mąkabędzie lepsza na osypkę dla psów niż na chleb dla człowieka.A tak tedy.Jeszcze! będzieszże spokoyna ty bestyo!przeklęte zwierze!.! a tak tedy.Czy diabla zjadła ta szkapa!Kiedy wymawiał te ostatnie słowa koń iego ciągle się spinaiąc, skacząc, kręcąc, z niecierpliwiony, nagle schowałgłowę pomiędzy przednie nogi a wierzgnąwszy tylnemi, zrzucił swego iezdzca w strumień nad którym stał ów młyntak zganiony; obróciwszy się potem.w tył, uciekał galopem na pastwiska skąd go wzięto, rżąc z radości i wyskakuiącza każdym krokiem.Mordaunt szczerze śmieiąc się z tegonieszkodliwego przypadku, pomógł proiekciście wybrnąć z wody, a panna Barbara winszowała mu szyderczo że wpadłW strumień Szetlandzki, gdyż nie łatwoby mu było wydostać się z rzeki obracaiącey młyn szkocki.Nie odpowiadaiąc aten przycinek, Tryptolem, iak tylko stanął na nogach, potrząsnął głową, i otarł sobie uszy; ucieszył się przynaymniey żeiego wielki szarafan ochronił go od zupełnego przemoknięcia, i zawołał. Ja tu sprowadzę ogiery z hrabstwa Lanark,klacze z hrabstwa Ayr; nie zniosę na tych wyspach żadnego z tych wyrodków końskich które łamią karki uczciwymludziom.Rozumiesz Barbaro, ia ci powiadam że z nich cały kray oczyszczę. Lepieybyś wyżął swóy płaszcz, odpowiedziała mu siostra.Tymczasem Mordaunt złapawszy innego konika na bliskiey łące; i zrobiwszy wędzidła z trzciny splecioney,wsadził skwaszonego proiekcistę na rumaka spokoynieyszego niż tamten.Lecz, spadnienie pana Jellowley zupełnie iego zapał przygasiło; przez pięć wielkich mil zaledwie iedno wymówiłsłowo, daiąc wolny bieg melancholicznym wykrzyknieniom i narzekaniom panny Barbary, po stracie uzdeczki którąszkapa uniosła. Dopiero, zawołała, osiemnaście lat iakem ia kupiła, a teraz pożegnay się i nią na wieki.Widząc że nikt iey nieprzerywał, zaczęła rozmowę o ekonomice podług swoich o niey powziętych wyobrażeń i systematu, który chociaż gosię trzymała tylko względem oszczędzania pieniędzy, uczyniłby zaszczyt najsurowszemu zakonnikowi. Mordaunt nie przerywał iey wcale.Wiedząc że się zbliżał do BurghWestra, wolał raczey rozważać iak też go przyimądwie piękne i młode dziewczęta niż słuchać iey gadaniny, pomimowszelkiey wymowy z jaką się rozszerzała dowodząc, że podpinek iest zdrowszy niż piwo; i że gdyby iey brat spadającz konia start był sobie nogę, masło i proste znaiome iey zioła lepiej by go uleczyly niż najlepsze w świecie apteki.Nakoniec po smutnych trzęsawiskach, przez które dotąd brnęli, nastąpiła przyiemniejsza okolica.Stanęli wreście nabrzegu pięknego jeziora wody sloney albo raczey odnogi morskiey, wewnątrz kraiu zachodzącey, którą zewsządotaczała piękna ziemia, równa, płodna i obfite wydaiąca zbiory, iakich ieszcze dotąd nie widziało w kraiudoświadczone Tryptolema oko.Wśród tey obiecaney ziemi wznosił sie zamek Burgh Westra.Aańcuch gór okrytyzielonością zasłaniał go przed wiatrami północnowschodniemi, i panował nad ieziorem i nad oceanem z którego siętworzyło, nad rozmaitemi wyspami i górami w oddaleniu.Z kominów zamku i prawie ze wszystkich we wsi, wychodziła gęsta chmura dymu okazuiąca że nie tylko w zamku czynią do godówprzygotowania, lecz że się niemi zaymowały wszystkie chaty wioski. A dalibóg! wrzasła Barbara; powiedziałby kto że cała wioska iest ogniu.Aż tu zapach kuchni dolata! człowiekgłodnego żołądka ledwieby nie przystał za zamianę dymu z tych kominów, za swóy chleb ięczmienny.ROZDZIAA II."Mówisz o przyiacielu co serce swe zmienił."Uważay; gdy się przyiazń słabiejąc co chwila"J tracąc swoie siły, do upadku schyla, "Zamiast prostey szczerości, zimna i fałszywa,"Oboiętność udaną grzecznością pokrywa.Szekspir.Jeżeli sam dym unoszący się z kominów Burrgh Westra po nad górami, mógł podług słuszney uwagi Pani Jellowleyuakarmić głodnych, wrzawa hucząca w około mogłaby głuchym słuch przywrócić.To pomieszanie rozmaitych głosów,oznaczało prawdziwą wesołość; i sam widok snuiącego się ruchu rozweselał oczy podróżnych.Przybywały zewsząd tłumy zaprosznych przyiaciół, których konie iak tylko nogą stanęli na ziemi, uciekały natychmiast na swoie pastwiska, skutkiem zwyczaynego puszczania na wolność,kawaleryi na ieden dzień zaciągnioney.Inni przyiaciele, zamieszkali na dalszych wyspach albo na odległych brzeg ich,przypłynąwszy morzem, wysiadali w małey przystani bardzo wygodney.Zatrzymywali się często witaiąc sięwzaiemnie; a nasi podróżni widzieli tłumnie ich orszaki wchodzące koleią do zamku; drzwi otwierały się na przyięciegości, gmach zaledwie mógł ich objąć, chociaż byt obszerny w miarę bogactw i gościnności właściciela.W zgiełku pomieszanych głosów powiększaiących się na przybycie każdego nowego orszaku, Mordaunt rozpoznawałgłos wesoły i serdeczny gospodarza domu, a niespokoyność, czy tak pochlebnie będzie przyiety iak inni, więcej goudręczać zaczęła.Zbliżaiąc się,usłyszał wesoły dzwięk muzyki powtarzaiącey sobie tańce iakie wieczorem grać będzie.Słyszał takie glosy kuchcikówi kucharza który im wydawał rozkazy albo ich łaiał; wrzawa ta wcale nie byłaby przyiemną; lecz z innemi, zmieszanabrzmieniami, obudzaiac szczęśliwe wyobrażenia, składała zaymuiącą część chóru iaki zawsze gody wieyskiepoprzedza.Nasi trzey podróżni osobno wyłącznemi zaięci byli rozmyślaniami.Dopierośmy powiedzieli o czem rozmyślałMordiunt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl