[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panią Nancy?Felix skinął głową.- Ona znajdzie kogoś, kto się tobą zaopiekuje, dopóki mamusia cię nie odbierze. Oczy chłopca napełniły się łzami.Will mu się nie dziwił.Pani Nancy pracowała pewnie w opiecespołecznej i w niczym nie przypominała wychowawczyń z prywatnej szkoły Feliksa albonadzianych przyjaciół jego matki.- Ale ja chcę iść do domu - upierał się chłopiec.- Wiem, kochanie - uspokajała Sara.- Ale jeśli wrócisz do domu, będziesz tam zupełnie sam.Musimy mieć pewność, \e będziesz bezpieczny, dopóki mama po ciebie nie przyjdzie.Nie wydawał się przekonany.Will przyklęknął na jedno kolano, tak by jego twarz znajdowała się na jednej linii z twarzą malca.Otoczył go ramieniem, niechcący ocierając się palcami o rękę Sary.Poczuł, jak w gardle rośnie mugula, i musiał przełknąć zanim był w stanie się odezwać.- Popatrz na mnie, Feliksie.- Poczekał, dopóki dziecko Posłuchało.- Dopilnuję, \eby twoja mamado ciebie wróciła, ale muszę mieć pewność, \e kiedy ja będę się tym zajmował, ty będziesz dzielny.Na twarzy chłopca malowała się taka szczerość i ufność, \e serce się krajało, gdy się na niegopatrzyło.- Jak to długo potrwa? - Głos mu dr\ał, kiedy zadawał to pytanie.- Najwy\ej tydzień - powiedział Will, zmuszając się \eby nie uciec w bok oczyma.Jeśli PaulineMcGhee nie znajdzie się w ciągu siedmiu dni, będzie to oznaczało, \e nie \yje, a Felix jest sierotą.-Mo\esz dać mi tydzień? Chłopiec patrzył na niego badawczo, jak gdyby oceniał czy mówi mu prawdę.W końcu skinąłgłową.- Dobrze - powiedział Will, czując, jakby na piersi poło\ono mu kowadło.Zobaczył, \e Faith siedzi na krześle przy drzwiach, i zastanawiał się, kiedy weszła.Teraz wstała iskinęła na niego głową, \eby wyszedł z nią na zewnątrz.Will poklepał Feliksa po nodze i dołączyłdo niej nakorytarzu.- Powiem Leo o bracie - rzuciła.- Wygląda to na kłótnię rodzinną.- Mo\liwe.- Zerknął przez ramię na zamknięte drzwi.Chciał wrócić do pokoju, ale nie z powoduFeliksa.- Co powiedziała siostra Jackie?- Joelyn - podrzuciła Faith.- Raczej nie rwała włosów z głowy na wieść o zabójstwie siostry.- To znaczy?- To znaczy, \e wredność jest rodzinna.Will poczuł, jak brwi podje\d\ają mu do góry.- Po prostu mam zły dzień - powiedziała, jakby to coś tłumaczyło.- Mieszka w Karolinie Północnej.Oświadczyła, \e przyjazd tutaj zajmie jej pięć godzin.- Dodała, jakby dopiero co sobie przypomniała: - O, i \e pozwie policję i wyleje nas na zbity pysk, jeśli nie ustalimy, kto zabił jejsiostrę.- Jedna z tych - skonstatował Will.Nie wiedział, co jest gorsze: członkowie rodzin, którzy wpadaliw taką rozpacz, \e gdy się na nich patrzyło, \al ściskał serce, czy członkowie rodzin, którzy wpadaliw taką wściekłość, \e gdy się na nich patrzyło, \al ściskał co innego.- Mo\e te\ powinnaśspróbować pogadać z Feliksem.- Wydał mi się raczej wypompowany  odpowiedziała. Wątpię, \eby udało mi się wyciągnąć zniego coś więcej.- Mo\e rozmowa z kobietą.- Masz świetne podejście do dzieci - przerwała z nutką zdziwienia w głosie.- A ju\ na pewno więcejcierpliwości ni\ ja w tej chwili.W ruszył ramionami.W sierocińcu zajmował się niektórymi maluchami, zwłaszcza nowymi,głównie po to, by nie płakały przez całe noce i dały innym trochę pospać.Spytał:- Wzięłaś od Leo numer do pracy Pauline McGhee? - Skinęła głową.- Powinniśmy zadzwonić isprawdzić, czy pracuje tam jakiś Morgan.Felix twierdzi, \e porywacz był ubrany tak jak on.Mo\erzeczony Morgan preferuje jakiś specjalny rodzaj garniturów.Nasz podejrzany ma około metrasiedemdziesięciu, ciemne włosy i wąsy.- Zarost mógł być sztuczny.Will się zgodził. - To bystry chłopiec jak na swój wiek, ale nie jestem pewien, czy potrafi odró\nić prawdziwy odfałszywego.Mo\e Sara jeszcze coś z niego wyciągnie?- Dajmy im kilka minut sam na sam - zasugerowała Faith.- Mówisz tak, jakbyś był pewien, \ePauline jest jedną z naszych ofiar.- A ty jak sądzisz?- Spytałam pierwsza.Will westchnął.- Czuję tak przez skórę.Ma dobrą pracę, dobre zarobki, brązowe włosy i oczy.- Wzruszyłramionami, zaraz zaprzeczając samemu sobie: - To w sumie niewiele.Nie bardzo jest się na czymoprzeć.- To więcej, ni\ mieliśmy rano - przypomniała, choć sama nie wiedziała czy zgadza się z jegoprzeczuciem, czy te\ po prostu chwyta ka\dej mo\liwości.- Ale działajmy ostro\nie.Nie chcęwpakować Leo w kłopoty, grzebiąc przy sprawie, \eby potem zostawić go na lodzie, gdy nic z tegonie wyjdzie.- Zgoda.- Zadzwonię do pracy Pauline McGhee i spytam o garnitury Morgana.Mo\e uda mi się wyciągnąć znich jakieś informacje, nie wchodząc w paradę Leo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl