[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Stanęliśmy oko w oko z inteligentnym, obcym życiem - powiedział krótko.-Przypuszczam, że to rozumne plazmoidy.Nigdy, ani przez chwile, nie pomyślałem, że ten tajemniczy obiekt, skaczący jak żaba poukładzie słonecznym od chwili mojego przybycia na Skyfac" jest żywy.Uczyniłem wysiłek, żebyto sobie uzmysłowić, po czym zaniechałem tego przekraczającego moją wyobraznie zadania iwróciłem do priorytetowej sprawy, która mnie tu przywiodła.- Równie dobrze może to być osiem malutkich reniferków.Nic mnie to nie obchodzi.Musicie natychmiast sprowadzić te.puszkę od konserw z powrotem na Ziemie.- Sir, na tym statku ogłoszono alarm i znajduje się on obecnie w stanie pogotowiabojowego.W tej chwili stygną nietknięte wszystkie kolacje w Północnej Ameryce.Będę się uważałza szczęściarza, jeśli jeszcze kiedyś ujrzę.Ziemie.A teraz proszę wyjść z mojego stanowiskadowodzenia.- Przecież pan nic nie rozumie.Shara przekracza swój limit.To wasze opieprzanie się jązabije.Przecież przyleciał pan tu po to, żeby temu zapobiec, jasna cholera.- PANIE ARMSTEAD! To jest okręt wojenny.Stoimy twarzą w twarz z ponadpięćdziesięcioma inteligentnymi istotami, które dwadzieścia minut temu pojawiły się nie wiadomoskąd, istotami, które, jak z tego wynika, posługują się napędem, o którym nie mamy zielonegopojęcia, napędem, nie posiadającym żadnych widocznych elementów mechanicznych.Jeżeli dziękitemu poczuje się pan lepiej, to powiem panu, że dociera do mnie, iż mam na pokładzie pasażerów orealnej dla mojego gatunku wartości.Być może nawet więcej wartych niż ten statek i ktokolwiekinny na nim przebywający.Jeśli to pana w jakiś sposób usatysfakcjonuje, to powiem panu, żeświadomość tego wywołuje moją rozterkę, której potrzebuje jak pryszcza na tyłku, a możliwośćzejścia z tej orbity mam taką samą, jak wyhodowanie sobie rogów.Czy teraz opuści pan tenmostek, czy woli pan, żeby pana wywleczono?Nie skorzystałem z pozostawionej mi szansy podjęcia decyzji; wywleczono mnie.Z drugiej jednak strony, zanim wróciłem do naszej kajuty, Cox włączył już nasz wideofondo sieci i za jego pośrednictwem mogliśmy również odbierać obraz przekazywany na stanowiskodowodzenia.Gdy wchodziłem, Shara i Tom z wytężoną uwagą wpatrywali się w ekran.Nie mającnic lepszego do roboty, poszedłem za ich przykładem.Tom miał rację.Gwałtownością ruchów przypominały raczej pszczoły.Nie mogłem ichdokładnie policzyć: około pięćdziesięciu.I znajdowały się w balonie - niewyraznym, ledwowidocznym tworze, tkwiącym na pograniczu miedzy przezroczystością a półprzezroczystością.Chociaż miotały się jak oszalałe, czyniły to tylko w przestrzeni ograniczonej kulistym balonem -nie opuszczały go ani na chwile.Zdawały się nawet nie dotykać jego wewnętrznej powierzchni.Podczas gdy tak patrzyłem, z moich nerek wypłukane zostały resztki adrenaliny, ale -pozostało mi poczucie udaremnionej potrzeby zrobienia czegoś ważnego.Starałem się pogodzić zfaktem, że te efekty specjalne reprezentowały sobą coś, co jest.ważniejsze od Shary.Było tospostrzeżenie przejmujące pierwotnym lekiem, ale nie potrafiłem się od niego uwolnić.W mojej głowie darły się dwa głosy, każdy wywrzaskujący pytania na całe gardło, każdyignorujący pytania tego drugiego.Jeden wrzeszczał: - Czy te stworzenia są przyjaznie nastawionedo ludzi? A może wrogo? A czy one w ogóle używają takich pojęć? Jak daleko stąd? Skąd są?Drugi głos był mniej ambitny, ale tak samo donośny; powtarzał tylko w kółko: Jak długo jeszczemożemy pozostawić Sharę w stanie nieważkości, nie skazując jej na śmierć?Głos Shary był pełen zachwytu.- One.one tańczą.Przyjrzałem się uważniej.Jeśli nawet w tym tańcu much nad śmietnikiem istniała jakaśprawidłowość, to ja nie potrafiłem jej dostrzec.- Dla mnie jest to zwykłe zamieszanie.Charlie, popatrz uważnie.Tyle oszalałej aktywności, a nigdy nie zderzają się ze sobą, ani ześciankami tej otoczki, w której się znajdują.Muszą poruszać się po orbitach tak pieczołowiciewychoreografowanych, jak orbity elektronów.- Czy atomy tańczą?Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.- A nie, Charlie?- Wiązka laserowa - powiedział Tom.Spojrzeliśmy oboje na niego.- Te stworzenia muszą być plazmoidami - człowiek, z którym rozmawiałem powiedział, żewidać je na radarze dalekiego zasięgu.Oznaczałoby to, że są one jakiegoś rodzaju zjonizowanymigazami, tworami, które zwykle powodują lawinę raportów o dostrzeżeniu UFO - zachichotał,potem opanował się.- Założę się, że gdyby te otoczkę dało się przeciąć laserem, to można by jełatwo zdejonizować - poza tym, ta otoczka musi je chronić bez względu na to jaki jest ichmetabolizm.Byłem oszołomiony.- A więc nie jesteśmy bezbronni?- Rozmawiacie obaj jak żołnierze - wybuchnęła Shara.- Mówię wam, że one tańczą.Tancerze nie są wojownikami.- Przestań, Sharo - warknąłem.- Nawet gdyby się zdarzyło, że te stworki chociaż w małymstopniu są do nas podobne, to i tak nie masz racji.Tai chi, karate, kung fu - to przecież są tańce.-Skinieniem głowy wskazałem na ekran [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Stanęliśmy oko w oko z inteligentnym, obcym życiem - powiedział krótko.-Przypuszczam, że to rozumne plazmoidy.Nigdy, ani przez chwile, nie pomyślałem, że ten tajemniczy obiekt, skaczący jak żaba poukładzie słonecznym od chwili mojego przybycia na Skyfac" jest żywy.Uczyniłem wysiłek, żebyto sobie uzmysłowić, po czym zaniechałem tego przekraczającego moją wyobraznie zadania iwróciłem do priorytetowej sprawy, która mnie tu przywiodła.- Równie dobrze może to być osiem malutkich reniferków.Nic mnie to nie obchodzi.Musicie natychmiast sprowadzić te.puszkę od konserw z powrotem na Ziemie.- Sir, na tym statku ogłoszono alarm i znajduje się on obecnie w stanie pogotowiabojowego.W tej chwili stygną nietknięte wszystkie kolacje w Północnej Ameryce.Będę się uważałza szczęściarza, jeśli jeszcze kiedyś ujrzę.Ziemie.A teraz proszę wyjść z mojego stanowiskadowodzenia.- Przecież pan nic nie rozumie.Shara przekracza swój limit.To wasze opieprzanie się jązabije.Przecież przyleciał pan tu po to, żeby temu zapobiec, jasna cholera.- PANIE ARMSTEAD! To jest okręt wojenny.Stoimy twarzą w twarz z ponadpięćdziesięcioma inteligentnymi istotami, które dwadzieścia minut temu pojawiły się nie wiadomoskąd, istotami, które, jak z tego wynika, posługują się napędem, o którym nie mamy zielonegopojęcia, napędem, nie posiadającym żadnych widocznych elementów mechanicznych.Jeżeli dziękitemu poczuje się pan lepiej, to powiem panu, że dociera do mnie, iż mam na pokładzie pasażerów orealnej dla mojego gatunku wartości.Być może nawet więcej wartych niż ten statek i ktokolwiekinny na nim przebywający.Jeśli to pana w jakiś sposób usatysfakcjonuje, to powiem panu, żeświadomość tego wywołuje moją rozterkę, której potrzebuje jak pryszcza na tyłku, a możliwośćzejścia z tej orbity mam taką samą, jak wyhodowanie sobie rogów.Czy teraz opuści pan tenmostek, czy woli pan, żeby pana wywleczono?Nie skorzystałem z pozostawionej mi szansy podjęcia decyzji; wywleczono mnie.Z drugiej jednak strony, zanim wróciłem do naszej kajuty, Cox włączył już nasz wideofondo sieci i za jego pośrednictwem mogliśmy również odbierać obraz przekazywany na stanowiskodowodzenia.Gdy wchodziłem, Shara i Tom z wytężoną uwagą wpatrywali się w ekran.Nie mającnic lepszego do roboty, poszedłem za ich przykładem.Tom miał rację.Gwałtownością ruchów przypominały raczej pszczoły.Nie mogłem ichdokładnie policzyć: około pięćdziesięciu.I znajdowały się w balonie - niewyraznym, ledwowidocznym tworze, tkwiącym na pograniczu miedzy przezroczystością a półprzezroczystością.Chociaż miotały się jak oszalałe, czyniły to tylko w przestrzeni ograniczonej kulistym balonem -nie opuszczały go ani na chwile.Zdawały się nawet nie dotykać jego wewnętrznej powierzchni.Podczas gdy tak patrzyłem, z moich nerek wypłukane zostały resztki adrenaliny, ale -pozostało mi poczucie udaremnionej potrzeby zrobienia czegoś ważnego.Starałem się pogodzić zfaktem, że te efekty specjalne reprezentowały sobą coś, co jest.ważniejsze od Shary.Było tospostrzeżenie przejmujące pierwotnym lekiem, ale nie potrafiłem się od niego uwolnić.W mojej głowie darły się dwa głosy, każdy wywrzaskujący pytania na całe gardło, każdyignorujący pytania tego drugiego.Jeden wrzeszczał: - Czy te stworzenia są przyjaznie nastawionedo ludzi? A może wrogo? A czy one w ogóle używają takich pojęć? Jak daleko stąd? Skąd są?Drugi głos był mniej ambitny, ale tak samo donośny; powtarzał tylko w kółko: Jak długo jeszczemożemy pozostawić Sharę w stanie nieważkości, nie skazując jej na śmierć?Głos Shary był pełen zachwytu.- One.one tańczą.Przyjrzałem się uważniej.Jeśli nawet w tym tańcu much nad śmietnikiem istniała jakaśprawidłowość, to ja nie potrafiłem jej dostrzec.- Dla mnie jest to zwykłe zamieszanie.Charlie, popatrz uważnie.Tyle oszalałej aktywności, a nigdy nie zderzają się ze sobą, ani ześciankami tej otoczki, w której się znajdują.Muszą poruszać się po orbitach tak pieczołowiciewychoreografowanych, jak orbity elektronów.- Czy atomy tańczą?Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.- A nie, Charlie?- Wiązka laserowa - powiedział Tom.Spojrzeliśmy oboje na niego.- Te stworzenia muszą być plazmoidami - człowiek, z którym rozmawiałem powiedział, żewidać je na radarze dalekiego zasięgu.Oznaczałoby to, że są one jakiegoś rodzaju zjonizowanymigazami, tworami, które zwykle powodują lawinę raportów o dostrzeżeniu UFO - zachichotał,potem opanował się.- Założę się, że gdyby te otoczkę dało się przeciąć laserem, to można by jełatwo zdejonizować - poza tym, ta otoczka musi je chronić bez względu na to jaki jest ichmetabolizm.Byłem oszołomiony.- A więc nie jesteśmy bezbronni?- Rozmawiacie obaj jak żołnierze - wybuchnęła Shara.- Mówię wam, że one tańczą.Tancerze nie są wojownikami.- Przestań, Sharo - warknąłem.- Nawet gdyby się zdarzyło, że te stworki chociaż w małymstopniu są do nas podobne, to i tak nie masz racji.Tai chi, karate, kung fu - to przecież są tańce.-Skinieniem głowy wskazałem na ekran [ Pobierz całość w formacie PDF ]