[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego nowe nogi nie byływidoczne i gdyby nie wiedziała tego, mogłaby myśleć, że cały jak wtedy, gdy spotkali się poraz pierwszy.To było tak dawno temu I tak daleko stąd.- Cześć Billie.Ten kanał jest bezpieczny.Nikt nie przechwyci przekazu, jeżeli cośpowiesz.Jeżeli nie chcesz, zrozumiem.Billie popatrzyła na Wilksa.Wzruszył ramionami.- Gadaj.Nikt nawet nie domyśla się, że tu jesteśmy.Właśnie stwierdziłem, że ten statekjest jak transportowiec, a my pilnujemy Spearsowi ładunku.- Mitch.To ja.- Cieszę się, że znowu cię widzę.Obawiałem się, że cię trafią, gdy zaczęła się tastrzelanina.- Widziałeś to?- Byłem po drugiej stronie korytarza.- Mitch, tak mi przykro.- Nie twoja wina przerwał jej. Spears tak zaprogramował wasz statek.Niezatrzymalibyście go bez poważnego uszkodzenia.- Możesz dostać się na inny?Uśmiechnął się nikłym smutnym uśmiechem.- Prawdopodobnie, ale to by nic nie dało.%7łołnierze zgromadzili się w jednym i niewystartował.Na mój rozum, to Spears uszkodził silniki.Nie chciał, by ktokolwiekpoleciał za nim.Gdzieś w tyle rozległa się głucha eksplozja.- Co to było?- Chyba granaty.Robotnice wyszły stąd i wpadły w amok.Spears zabrał ich królową.Chyba to wyczuły.- O, Boże.- Nic nie można na to poradzić, Billie.Ja jestem tutaj, a ty tam.Jeżeli istnieje Bóg, manieco spaczone poczucie humoru.Po tym, co widziałem.- Mitch! Ja.ja.- Nie, Billie.Miałem trochę czasu na myślenie i doszedłem do wniosku, że masz rację.Jesteśmy zbyt różni, by wytrwać razem przez dłuższy czas.Próbowaliśmy i pewnie wkońcu zamęczylibyśmy się na śmierć.To nie dlatego, że ja pojmowałem to na swójsposób, a ty na swój.Po prostu jesteśmy inni.- Udałoby nam się, gdybyś się tak cholernie nie bał powiedziała Billie.Potrząsnął głową.Kolejny odgłos wybuchu przepłynął kanałami telewizyjnymi irozległ się w kabinie statku.- Nie.Nowsze modele androidów, naprawdę doskonałe, będą może zdolne radzić sobiez problemami czysto ludzkimi.Zanim nie zostałem rozdarty przez obcego, potrafiłemoszukać czyjeś oko.To wszystko.Oszukiwałem również siebie przez krótki czas.Wkońcu nie jestem prawdziwym człowiekiem.Nie w taki sposób jak ty.Billie nie mogła wykrztusić słowa.Włączył się Wilks.- Jesteś lepszy niż my oboje.I to jest twoim problemem, Bueller.Silniejszy,sprytniejszy, szybszy i kiedy sprawy zaczynają iść zle, bardziej ludzki, więcejwybaczający.Gdybym to ja siedział w twoich butach jeżeli ciągle je masz olałbymtotalnie wszystko.Ty pozwoliłeś nam odlecieć człowieku.Mitch.Billie zamrugała i popatrzyła na sierżanta.Po raz pierwszy użył imienia Buellera.Mitch także to zauważył.- Dzięki, Wilks.Głos mu drżał tak, że ledwo potrafi wymówić te dwa słowa.O, Boże!- Zaopiekuj się Billie.- Zrobię to.- Mitch.- Muszę iść Billie.Tam umierają ludzie.Chociaż nauczyłem się, że nie każdego wartoratować, ciągle nie potrafię złamać tego prawa etyki, które mi wbudowano.Uważaj nasiebie, Billie.Kocham cię.Teraz wiem, że zawsze cię kochałem.I przez cały czas,jaki mi pozostał, będę cię kochał.%7łegnaj.Obraz zniknął, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.- Mich!- Wyłączył się powiedział Wilks.Patrzył na puste miejsce, gzie przed chwilą migotała holoprojekcja.Nie mógł spojrzeć naBillie.Gdyby była na jego miejscu też nie mogłaby patrzeć na nikogo.Czuła się podle.Mitchbył androidem, ale Wilks miał rację.Był lepszy niż ona.Dużo lepszy.Płakał jeszcze przez długi czas.- Zeszliśmy z orbity i poruszamy się już w kierunku celu odezwał się Wilks.Skinęła głową, ale nie odezwała się.- Prawdopodobnie niebawem wejdziemy w przestrzeń Einsteina.Jest tu z pół tuzinakomór.Inne zostały zdemontowane, żeby zrobić miejsce na kontenery obcych.Te, cozostały, wydają się sprawne.Billie dalej nie odezwała się ani słowem.- Powinniśmy zejść na dół i sprawdzić je.Nie wiadomo, jak długo będziemy lecieć.Może miesiące, może lata.Spojrzała na niego.Jej milczenie denerwowało go.- Słuchaj, już sprawdziłem statek ratunkowy.Usunięto go, żeby zrobić miejsce naładunek.Gdyby został, moglibyśmy wrócić.Jest tu kilka ciężkich skafandrówpróżniowych, ale to nam nic nie da.Nawet, gdybyśmy przeżyli lot w dół co jestprawie niemożliwe nie wydostalibyśmy się stąd.Obcy opanują bazę, wiesz o tym.Powrót bez możliwości ucieczki byłby samobójstwem.Nie możemy w żaden sposóbim pomóc.- Rozumiem powiedziała płaskim, wypranym z emocji, cichym głosem- Może kiedy dotrzemy do celu, uda nam się zmusić Spearsa do zapłacenia zawszystko.- Nigdy nie będzie to wystarczającą rekompensatą stwierdziła tym samym tonemBillie.- Może nie, ale poczuję się lepiej.Po tych słowach nie rozmawiali ze sobą przez dłuższy czas.W swoim statku generał Thomas S.M.Spears spał spokojnym snem człowieka, który nieobawia się niczego, nie poczuwa się od żadnej winy i nie wstydzi się żadnego ze swoichczynów.Odpoczynek uzupełniał przyjemny, lekko seksualny sen o wojnie.Generał jechałwraz ze Stonewallem Jacksonem.Właśnie rozpoczynała się Bitwa o Chancellorsville.Jackson jeszcze nie odniósł swych ran.- Dziś Pan da nam zwycięstwo odezwał się do Spearsa.Generał, który pogardzał każdą religią, uśmiechnął się i skinął głową.Pan pomaga tym,którzy mają żołnierzy i najlepszą strategię oraz taktykę.Jednak ciągle Zwycięstwo jestkluczowym słowemI tak będzie zawsze.24.Wilks siedział w tym, co pozostało z kabiny sterowniczej, i patrzył na obraz z kameryumieszczonej na dziobie statku.Drugi pojazd kosmiczny był może o kilometr dalej i nieco zboku.Oba statki mogłyby być jeszcze bliżej siebie, gdyż napęd grawitacyjny nie stwarzałżadnego niebezpieczeństwa uszkodzenia sąsiada.Jednak silniki manewrowe były staregotypu i mogły narobić kłopotów.Na tle czarnej zasłony czerni i srebrzystych punktów gwiazd statek generała wyglądał jakzamrożony pomnik.Nie było żadnego wrażenia ruchu.Wydawał się wisieć w pustce.Jak we wszystkich wojskowych pojazdach zaprojektowanych dla człowieka, Jacksonmiał na pokładzie zapasy pewnych artykułów.Racje żywnościowe nie zadowoliłyby nawetdość przeciętnego podniebienia, ale można było dzięki nim przeżyć.Ich ilość biławystarczająca, by Wilks i Billie mogli przetrwać nawet kilka lat w pełnym zdrowiu.Mieli tuzapewnioną stałą dostawę zarówno witamin, jak i soli mineralnych.Oczywiście na wypadek,gdyby cały czas pozostawali w normalnej przestrzeni.Billie nie odzywała się zbyt wiele i Wilks to rozumiał.Była smutna i podzielał jejuczucie.Próbował ją ostrzec dawno temu, przy pierwszych oznakach niebezpieczeństwa, alenie chciała go słuchać.Problemem było, że był starszy i mądrzejszy, lepiej znający różnegalaktyczne ścieżki.Myślisz, że masz coś do zaoferowania, ale nikt nie chce cię słuchać.Billie była dzieciakiem, a on był wystarczająco stary, by być jej ojcem.Nie, nie myślał osobie nigdy w ten sposób, ale dostrzegł związek pomiędzy Billie i Buellerem zaraz, kiedy sięrozpoczęła ich znajomość.Próbował jej powiedzieć, ostrzec ją, ale ona była jak rekruciKomandosów Kolonialnych, których oglądał przez tyle lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jego nowe nogi nie byływidoczne i gdyby nie wiedziała tego, mogłaby myśleć, że cały jak wtedy, gdy spotkali się poraz pierwszy.To było tak dawno temu I tak daleko stąd.- Cześć Billie.Ten kanał jest bezpieczny.Nikt nie przechwyci przekazu, jeżeli cośpowiesz.Jeżeli nie chcesz, zrozumiem.Billie popatrzyła na Wilksa.Wzruszył ramionami.- Gadaj.Nikt nawet nie domyśla się, że tu jesteśmy.Właśnie stwierdziłem, że ten statekjest jak transportowiec, a my pilnujemy Spearsowi ładunku.- Mitch.To ja.- Cieszę się, że znowu cię widzę.Obawiałem się, że cię trafią, gdy zaczęła się tastrzelanina.- Widziałeś to?- Byłem po drugiej stronie korytarza.- Mitch, tak mi przykro.- Nie twoja wina przerwał jej. Spears tak zaprogramował wasz statek.Niezatrzymalibyście go bez poważnego uszkodzenia.- Możesz dostać się na inny?Uśmiechnął się nikłym smutnym uśmiechem.- Prawdopodobnie, ale to by nic nie dało.%7łołnierze zgromadzili się w jednym i niewystartował.Na mój rozum, to Spears uszkodził silniki.Nie chciał, by ktokolwiekpoleciał za nim.Gdzieś w tyle rozległa się głucha eksplozja.- Co to było?- Chyba granaty.Robotnice wyszły stąd i wpadły w amok.Spears zabrał ich królową.Chyba to wyczuły.- O, Boże.- Nic nie można na to poradzić, Billie.Ja jestem tutaj, a ty tam.Jeżeli istnieje Bóg, manieco spaczone poczucie humoru.Po tym, co widziałem.- Mitch! Ja.ja.- Nie, Billie.Miałem trochę czasu na myślenie i doszedłem do wniosku, że masz rację.Jesteśmy zbyt różni, by wytrwać razem przez dłuższy czas.Próbowaliśmy i pewnie wkońcu zamęczylibyśmy się na śmierć.To nie dlatego, że ja pojmowałem to na swójsposób, a ty na swój.Po prostu jesteśmy inni.- Udałoby nam się, gdybyś się tak cholernie nie bał powiedziała Billie.Potrząsnął głową.Kolejny odgłos wybuchu przepłynął kanałami telewizyjnymi irozległ się w kabinie statku.- Nie.Nowsze modele androidów, naprawdę doskonałe, będą może zdolne radzić sobiez problemami czysto ludzkimi.Zanim nie zostałem rozdarty przez obcego, potrafiłemoszukać czyjeś oko.To wszystko.Oszukiwałem również siebie przez krótki czas.Wkońcu nie jestem prawdziwym człowiekiem.Nie w taki sposób jak ty.Billie nie mogła wykrztusić słowa.Włączył się Wilks.- Jesteś lepszy niż my oboje.I to jest twoim problemem, Bueller.Silniejszy,sprytniejszy, szybszy i kiedy sprawy zaczynają iść zle, bardziej ludzki, więcejwybaczający.Gdybym to ja siedział w twoich butach jeżeli ciągle je masz olałbymtotalnie wszystko.Ty pozwoliłeś nam odlecieć człowieku.Mitch.Billie zamrugała i popatrzyła na sierżanta.Po raz pierwszy użył imienia Buellera.Mitch także to zauważył.- Dzięki, Wilks.Głos mu drżał tak, że ledwo potrafi wymówić te dwa słowa.O, Boże!- Zaopiekuj się Billie.- Zrobię to.- Mitch.- Muszę iść Billie.Tam umierają ludzie.Chociaż nauczyłem się, że nie każdego wartoratować, ciągle nie potrafię złamać tego prawa etyki, które mi wbudowano.Uważaj nasiebie, Billie.Kocham cię.Teraz wiem, że zawsze cię kochałem.I przez cały czas,jaki mi pozostał, będę cię kochał.%7łegnaj.Obraz zniknął, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.- Mich!- Wyłączył się powiedział Wilks.Patrzył na puste miejsce, gzie przed chwilą migotała holoprojekcja.Nie mógł spojrzeć naBillie.Gdyby była na jego miejscu też nie mogłaby patrzeć na nikogo.Czuła się podle.Mitchbył androidem, ale Wilks miał rację.Był lepszy niż ona.Dużo lepszy.Płakał jeszcze przez długi czas.- Zeszliśmy z orbity i poruszamy się już w kierunku celu odezwał się Wilks.Skinęła głową, ale nie odezwała się.- Prawdopodobnie niebawem wejdziemy w przestrzeń Einsteina.Jest tu z pół tuzinakomór.Inne zostały zdemontowane, żeby zrobić miejsce na kontenery obcych.Te, cozostały, wydają się sprawne.Billie dalej nie odezwała się ani słowem.- Powinniśmy zejść na dół i sprawdzić je.Nie wiadomo, jak długo będziemy lecieć.Może miesiące, może lata.Spojrzała na niego.Jej milczenie denerwowało go.- Słuchaj, już sprawdziłem statek ratunkowy.Usunięto go, żeby zrobić miejsce naładunek.Gdyby został, moglibyśmy wrócić.Jest tu kilka ciężkich skafandrówpróżniowych, ale to nam nic nie da.Nawet, gdybyśmy przeżyli lot w dół co jestprawie niemożliwe nie wydostalibyśmy się stąd.Obcy opanują bazę, wiesz o tym.Powrót bez możliwości ucieczki byłby samobójstwem.Nie możemy w żaden sposóbim pomóc.- Rozumiem powiedziała płaskim, wypranym z emocji, cichym głosem- Może kiedy dotrzemy do celu, uda nam się zmusić Spearsa do zapłacenia zawszystko.- Nigdy nie będzie to wystarczającą rekompensatą stwierdziła tym samym tonemBillie.- Może nie, ale poczuję się lepiej.Po tych słowach nie rozmawiali ze sobą przez dłuższy czas.W swoim statku generał Thomas S.M.Spears spał spokojnym snem człowieka, który nieobawia się niczego, nie poczuwa się od żadnej winy i nie wstydzi się żadnego ze swoichczynów.Odpoczynek uzupełniał przyjemny, lekko seksualny sen o wojnie.Generał jechałwraz ze Stonewallem Jacksonem.Właśnie rozpoczynała się Bitwa o Chancellorsville.Jackson jeszcze nie odniósł swych ran.- Dziś Pan da nam zwycięstwo odezwał się do Spearsa.Generał, który pogardzał każdą religią, uśmiechnął się i skinął głową.Pan pomaga tym,którzy mają żołnierzy i najlepszą strategię oraz taktykę.Jednak ciągle Zwycięstwo jestkluczowym słowemI tak będzie zawsze.24.Wilks siedział w tym, co pozostało z kabiny sterowniczej, i patrzył na obraz z kameryumieszczonej na dziobie statku.Drugi pojazd kosmiczny był może o kilometr dalej i nieco zboku.Oba statki mogłyby być jeszcze bliżej siebie, gdyż napęd grawitacyjny nie stwarzałżadnego niebezpieczeństwa uszkodzenia sąsiada.Jednak silniki manewrowe były staregotypu i mogły narobić kłopotów.Na tle czarnej zasłony czerni i srebrzystych punktów gwiazd statek generała wyglądał jakzamrożony pomnik.Nie było żadnego wrażenia ruchu.Wydawał się wisieć w pustce.Jak we wszystkich wojskowych pojazdach zaprojektowanych dla człowieka, Jacksonmiał na pokładzie zapasy pewnych artykułów.Racje żywnościowe nie zadowoliłyby nawetdość przeciętnego podniebienia, ale można było dzięki nim przeżyć.Ich ilość biławystarczająca, by Wilks i Billie mogli przetrwać nawet kilka lat w pełnym zdrowiu.Mieli tuzapewnioną stałą dostawę zarówno witamin, jak i soli mineralnych.Oczywiście na wypadek,gdyby cały czas pozostawali w normalnej przestrzeni.Billie nie odzywała się zbyt wiele i Wilks to rozumiał.Była smutna i podzielał jejuczucie.Próbował ją ostrzec dawno temu, przy pierwszych oznakach niebezpieczeństwa, alenie chciała go słuchać.Problemem było, że był starszy i mądrzejszy, lepiej znający różnegalaktyczne ścieżki.Myślisz, że masz coś do zaoferowania, ale nikt nie chce cię słuchać.Billie była dzieciakiem, a on był wystarczająco stary, by być jej ojcem.Nie, nie myślał osobie nigdy w ten sposób, ale dostrzegł związek pomiędzy Billie i Buellerem zaraz, kiedy sięrozpoczęła ich znajomość.Próbował jej powiedzieć, ostrzec ją, ale ona była jak rekruciKomandosów Kolonialnych, których oglądał przez tyle lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]