[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Określam współrzędne - odezwała się, jakby odpowiadając napytanie, którego nie zadał.Miękkie brzmienie jej głosu działało kojąco na napięte nerwy.Poczuł, że powoli spływa na niego spokój.Pozostało jedynie todziwne uczucie, że Erin potrafi przeniknąć jego myśli.Jamie Duncan, wyposażony w przywieziony przez Erin specjalnyaparat fotograficzny, obchodził miejsce ekshumacji i robiłdziesiątki zdjęć.Erin każdemu wyznaczyła zajęcie: Nick i Roy Glass przesiewaliprzez sito materiał zebrany z wykopu, Avery'emu przypadłowynoszenie wiader z ziemią, w związku z czym wręcz buchałzłością, co od razu zauważył Nick.Najtrudniejszą część pracyErin wzięła na siebie: klęcząc, ostrożnie usuwała szpadlemwarstwę po warstwie, a czasami, by nie poruszyć kości, sięgałapo łyżeczkę, którą pedantycznie wybierała małe porcjeziemi.Mijały godziny, a ona cierpliwie i bez śladu zmęczeniaślęczała nad wykopem.Jej oddanie budziło szczery podziw.Nickmiał dodatkowe powody, by to docenić.Zbierające się od wczesnego rana chmury wisiały coraz niżej.Niebo przybrało barwę ołowiu.Erin zdawała się nie zwracać uwagi na pogodę.Pochłoniętakopaniem, nie patrzyła w górę.Wreszcie po paru godzinachwyprostowała się i wyciągnęła ręce.Rozejrzała się wokół.- Gdzie Avery? - zapytała.- Poszedł po kanapki i picie - wyjaśnił Roy.Kręgosłup miałsztywny od pochylania się nad sitem.- Może nie zauważyłaś, alenajwyższa pora na lunch.- To już jest tak pózno? - zdziwiła się.Nick podszedł bliżej.Starał się nie patrzeć na szkielet.- Zawsze taka jesteś?- Jaka?- Taka.spokojna.Erin uśmiechnęła się.- Chyba tak.Przepraszam.- Nie masz za co przepraszać.Robisz to, o co mi chodziło.Skinęła głową.- Najgorsze już za nami.Zróbmy sobie przerwę.- Popatrzyła nadetektywa.- Czy w domku jest łazienka? Chętnie bym sięodświeżyła - powiedziała taktownie.- Pójdę z tobą.- Dzięki, nie ma potrzeby.Mam dobrą orientację w terenie.- Jeśli Clive jeszcze tam jest, każ mu poczekać i niech przyjdzie ztobą - rzucił Roy, masując zbolałe lędzwie.Nie odpowiedziała, ale jej spojrzenie było wystarczającowymowne.Nie miała najmniejszej ochoty na takie towarzystwo.Ani trochę.Nie wiadomo dlaczego, Nick od razu poczuł się lepiej.A niepowinien.Gdy wynurzyła się z zarośli, Avery stał na ganku i rozmawiałprzez komórkę.Na widok Erin pośpiesznie się rozłączył i wsunąłtelefon do kieszeni.- Dzwoniłem na posterunek - wymruczał, gdy Erin zaczęławchodzić po schodkach.- Prawie wszędzie leje.Mieliśmyszczęście, że tu jeszcze jest sucho.- To prawda - przyznała uprzejmie, choć w głębi duszy byłaprzeświadczona, że Avery wcale nie dzwonił na policję.Znała sięnie tylko na kościach, ale i na ludziach.W sposobie byciaAvery'ego od samego początku było coś, co obudziło jejczujność.Rzadko myliła się w takich sprawach.- Pierwsze drzwi po lewej - powiedział, gdy przestąpiła prógdomku.- Od razu zobaczysz.Zerknęła na niego przez ramię.Widząc to, uśmiechnął się zprzymusem, lecz jego oczy miały nieprzyjemny, chłodny wyraz.Facet niby przystojny, a ma taki paskudny charakter, pomyślała.Szkoda.Mimowolnie nasunęła się jej analogia do Eda Dawsona,komendanta policji.Wzdrygnęła się.Weszła do domku.Miała nadzieję, że gdy wyjdzie z łazienki, Avery'ego już niebędzie, jednak spotkało ją rozczarowanie.Wyraznie na niączekał, choć nie miała pojęcia dlaczego.Dałaby głowę, że niechodziło o rywalizację z Nickiem czy też po prostu o nią.Z całąpewnością nie była w jego typie.- Jak taka praca może podobać się komuś takiemu jak ty? -Przełożył do drugiej ręki torbę z kanapkami i butelkami.- Nigdynie masz oporów? To cię zupełnie nie rusza?- Jesteś policjantem - odparła.- Chyba mi nie powiesz, że robi cisię niedobrze na widok paru kości.- Jasne, że nie.Ale przez tyle godzin wykopywać ludzkieszczątki.To raczej nie jest zajęcie dla kobiet, nie uważasz?Arogancki i szowinistyczny samiec.Super.Wprost przepadała zatakimi typkami.Gwałtownie odciągnęła gałąz zagradzającą jejprzejście.- Masz już jakieś przypuszczenia, czyje to zwłoki? - zapytał nibyod niechcenia, lecz w jego tonie zabrzmiała dziwna nuta.Erinzdwoiła czujność, starając się przemóc nieokreślony lęk.Czyżbypo to na nią zaczekał, by ją teraz przycisnąć?- Póki nie przeprowadzę dokładnych badań, nie mogę powiedziećnic wiążącego - odrzekła wymijająco.- Na pewno masz wstępne podejrzenia.Przecież Gallaghermusiał ci coś powiedzieć, dać jakiś punkt zaczepienia.Inaczejbyś tu nie przyjechała.- Jestem tu, bo taką mam pracę - wyjaśniła spokojnie.-Konsultowałam już dziesiątki spraw takich jak ta.- Takich jak ta?Znowu ten podtekst.Próbuje na czymś ją złapać, ale strzela wciemno.Do czego on właściwie zmierza, co się kryje za tą nibyzwyczajną ciekawością?Zrobiło się jej nieswojo.Ledwie się powstrzymała, by niezerknąć za siebie.Szkoda, że to nie ona idzie z tyłu.Lepiej by sięczuła, nie mając go za sobą.- Domyślam się, że sam masz pewne przypusz-czenia - zmieniła taktykę.- Chyba w tej okolicy nie ma wieluprzypadków zaginięć.- Sporo ludzi tutaj przyjeżdża.Polują, łowią ryby lub też.no,sama wiesz, co mam na myśli.Nie da się na bieżąco tego śledzić.- Jakaś zgnieciona gałąz skrzypnęła pod jego butem.- Te lasyzajmują ogromną powierzchnię, a miejscami są trudne doprzebycia.Wprost wymarzony teren, by ukryć ciało.- Uważasz, że kogoś zamordowano gdzieś indziej, a potempodrzucono tu zwłoki?- A ty tak nie myślisz?Nie chciała wdawać się w dyskusję.- Na razie o niczym nie można wyrokować.Trzeba najpierwprzeprowadzić dokładne badania - powiedziała pośpiesznie.Nie miała najmniejszego zamiaru być z nim szczera.Oczywiście,że już na tym etapie formułowała wstępne opinie, tak byłorównież w tym przypadku.Gdy tylko ujrzała czaszkę, wszystkostało się jasne.Nie mogła pojąć, jak pozostałym mogło toumknąć.Jedynym wytłumaczeniem był fakt, że poza robiącymzdjęcia policjantem, reszta odwracała wzrok od szkieletu.Jamie zauważył, że brakuje zębów, ale chyba nie zrozumiał tego,co widział i fotografował, a pozostali pewnie go nie usłyszeli.Wszyscy byli zajęci pracą.Pośpiesznie zmieniła temat:- Mieszkasz w tych stronach od zawsze? Avery prychnąłpogardliwie.- Co ty! Jestem z dużego miasta.- Z Chicago?Jego wahanie trwało o ułamek sekundy za długo, by nie obudzićpodejrzeń.Czuła, że tym razem trafiła w sedno.- Co to, przesłuchanie? Erin wzruszyła ramionami.- Po prostu ciekawość.- Ciekawość, tak? - powtórzył z nieprzyjemnym rozbawieniem.-Jesteś mężatką? - zapytał imper-tynencko.- Nie.- Związana z kimś? Erin spochmurniała.- Wydaje mi się, że możemy pominąć osobiste tematy.Avery zaśmiał się cicho.- Czyli nie jesteś.Kobiety, które kogoś mają, nie mogą siędoczekać, by o tym mówić.Erin wzniosła oczy ku niebu.Protekcjonalny, czy też po prostuchamski ton Avery'ego coraz bardziej ją irytował.- No a ten superglina?- Masz na myśli detektywa Gallaghera? Co dokładnie chceszwiedzieć? - zapytała chłodno.- Między wami chyba coś jest? Poczuła, że krew się w niej burzy.- Wprawdzie to nie powinno cię interesować, ale poznaliśmy siędopiero wczoraj.- Tak mówisz? - Złapał ją za ramię i odwrócił ku sobie.Szarpnęłasię i uwolniła ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Określam współrzędne - odezwała się, jakby odpowiadając napytanie, którego nie zadał.Miękkie brzmienie jej głosu działało kojąco na napięte nerwy.Poczuł, że powoli spływa na niego spokój.Pozostało jedynie todziwne uczucie, że Erin potrafi przeniknąć jego myśli.Jamie Duncan, wyposażony w przywieziony przez Erin specjalnyaparat fotograficzny, obchodził miejsce ekshumacji i robiłdziesiątki zdjęć.Erin każdemu wyznaczyła zajęcie: Nick i Roy Glass przesiewaliprzez sito materiał zebrany z wykopu, Avery'emu przypadłowynoszenie wiader z ziemią, w związku z czym wręcz buchałzłością, co od razu zauważył Nick.Najtrudniejszą część pracyErin wzięła na siebie: klęcząc, ostrożnie usuwała szpadlemwarstwę po warstwie, a czasami, by nie poruszyć kości, sięgałapo łyżeczkę, którą pedantycznie wybierała małe porcjeziemi.Mijały godziny, a ona cierpliwie i bez śladu zmęczeniaślęczała nad wykopem.Jej oddanie budziło szczery podziw.Nickmiał dodatkowe powody, by to docenić.Zbierające się od wczesnego rana chmury wisiały coraz niżej.Niebo przybrało barwę ołowiu.Erin zdawała się nie zwracać uwagi na pogodę.Pochłoniętakopaniem, nie patrzyła w górę.Wreszcie po paru godzinachwyprostowała się i wyciągnęła ręce.Rozejrzała się wokół.- Gdzie Avery? - zapytała.- Poszedł po kanapki i picie - wyjaśnił Roy.Kręgosłup miałsztywny od pochylania się nad sitem.- Może nie zauważyłaś, alenajwyższa pora na lunch.- To już jest tak pózno? - zdziwiła się.Nick podszedł bliżej.Starał się nie patrzeć na szkielet.- Zawsze taka jesteś?- Jaka?- Taka.spokojna.Erin uśmiechnęła się.- Chyba tak.Przepraszam.- Nie masz za co przepraszać.Robisz to, o co mi chodziło.Skinęła głową.- Najgorsze już za nami.Zróbmy sobie przerwę.- Popatrzyła nadetektywa.- Czy w domku jest łazienka? Chętnie bym sięodświeżyła - powiedziała taktownie.- Pójdę z tobą.- Dzięki, nie ma potrzeby.Mam dobrą orientację w terenie.- Jeśli Clive jeszcze tam jest, każ mu poczekać i niech przyjdzie ztobą - rzucił Roy, masując zbolałe lędzwie.Nie odpowiedziała, ale jej spojrzenie było wystarczającowymowne.Nie miała najmniejszej ochoty na takie towarzystwo.Ani trochę.Nie wiadomo dlaczego, Nick od razu poczuł się lepiej.A niepowinien.Gdy wynurzyła się z zarośli, Avery stał na ganku i rozmawiałprzez komórkę.Na widok Erin pośpiesznie się rozłączył i wsunąłtelefon do kieszeni.- Dzwoniłem na posterunek - wymruczał, gdy Erin zaczęławchodzić po schodkach.- Prawie wszędzie leje.Mieliśmyszczęście, że tu jeszcze jest sucho.- To prawda - przyznała uprzejmie, choć w głębi duszy byłaprzeświadczona, że Avery wcale nie dzwonił na policję.Znała sięnie tylko na kościach, ale i na ludziach.W sposobie byciaAvery'ego od samego początku było coś, co obudziło jejczujność.Rzadko myliła się w takich sprawach.- Pierwsze drzwi po lewej - powiedział, gdy przestąpiła prógdomku.- Od razu zobaczysz.Zerknęła na niego przez ramię.Widząc to, uśmiechnął się zprzymusem, lecz jego oczy miały nieprzyjemny, chłodny wyraz.Facet niby przystojny, a ma taki paskudny charakter, pomyślała.Szkoda.Mimowolnie nasunęła się jej analogia do Eda Dawsona,komendanta policji.Wzdrygnęła się.Weszła do domku.Miała nadzieję, że gdy wyjdzie z łazienki, Avery'ego już niebędzie, jednak spotkało ją rozczarowanie.Wyraznie na niączekał, choć nie miała pojęcia dlaczego.Dałaby głowę, że niechodziło o rywalizację z Nickiem czy też po prostu o nią.Z całąpewnością nie była w jego typie.- Jak taka praca może podobać się komuś takiemu jak ty? -Przełożył do drugiej ręki torbę z kanapkami i butelkami.- Nigdynie masz oporów? To cię zupełnie nie rusza?- Jesteś policjantem - odparła.- Chyba mi nie powiesz, że robi cisię niedobrze na widok paru kości.- Jasne, że nie.Ale przez tyle godzin wykopywać ludzkieszczątki.To raczej nie jest zajęcie dla kobiet, nie uważasz?Arogancki i szowinistyczny samiec.Super.Wprost przepadała zatakimi typkami.Gwałtownie odciągnęła gałąz zagradzającą jejprzejście.- Masz już jakieś przypuszczenia, czyje to zwłoki? - zapytał nibyod niechcenia, lecz w jego tonie zabrzmiała dziwna nuta.Erinzdwoiła czujność, starając się przemóc nieokreślony lęk.Czyżbypo to na nią zaczekał, by ją teraz przycisnąć?- Póki nie przeprowadzę dokładnych badań, nie mogę powiedziećnic wiążącego - odrzekła wymijająco.- Na pewno masz wstępne podejrzenia.Przecież Gallaghermusiał ci coś powiedzieć, dać jakiś punkt zaczepienia.Inaczejbyś tu nie przyjechała.- Jestem tu, bo taką mam pracę - wyjaśniła spokojnie.-Konsultowałam już dziesiątki spraw takich jak ta.- Takich jak ta?Znowu ten podtekst.Próbuje na czymś ją złapać, ale strzela wciemno.Do czego on właściwie zmierza, co się kryje za tą nibyzwyczajną ciekawością?Zrobiło się jej nieswojo.Ledwie się powstrzymała, by niezerknąć za siebie.Szkoda, że to nie ona idzie z tyłu.Lepiej by sięczuła, nie mając go za sobą.- Domyślam się, że sam masz pewne przypusz-czenia - zmieniła taktykę.- Chyba w tej okolicy nie ma wieluprzypadków zaginięć.- Sporo ludzi tutaj przyjeżdża.Polują, łowią ryby lub też.no,sama wiesz, co mam na myśli.Nie da się na bieżąco tego śledzić.- Jakaś zgnieciona gałąz skrzypnęła pod jego butem.- Te lasyzajmują ogromną powierzchnię, a miejscami są trudne doprzebycia.Wprost wymarzony teren, by ukryć ciało.- Uważasz, że kogoś zamordowano gdzieś indziej, a potempodrzucono tu zwłoki?- A ty tak nie myślisz?Nie chciała wdawać się w dyskusję.- Na razie o niczym nie można wyrokować.Trzeba najpierwprzeprowadzić dokładne badania - powiedziała pośpiesznie.Nie miała najmniejszego zamiaru być z nim szczera.Oczywiście,że już na tym etapie formułowała wstępne opinie, tak byłorównież w tym przypadku.Gdy tylko ujrzała czaszkę, wszystkostało się jasne.Nie mogła pojąć, jak pozostałym mogło toumknąć.Jedynym wytłumaczeniem był fakt, że poza robiącymzdjęcia policjantem, reszta odwracała wzrok od szkieletu.Jamie zauważył, że brakuje zębów, ale chyba nie zrozumiał tego,co widział i fotografował, a pozostali pewnie go nie usłyszeli.Wszyscy byli zajęci pracą.Pośpiesznie zmieniła temat:- Mieszkasz w tych stronach od zawsze? Avery prychnąłpogardliwie.- Co ty! Jestem z dużego miasta.- Z Chicago?Jego wahanie trwało o ułamek sekundy za długo, by nie obudzićpodejrzeń.Czuła, że tym razem trafiła w sedno.- Co to, przesłuchanie? Erin wzruszyła ramionami.- Po prostu ciekawość.- Ciekawość, tak? - powtórzył z nieprzyjemnym rozbawieniem.-Jesteś mężatką? - zapytał imper-tynencko.- Nie.- Związana z kimś? Erin spochmurniała.- Wydaje mi się, że możemy pominąć osobiste tematy.Avery zaśmiał się cicho.- Czyli nie jesteś.Kobiety, które kogoś mają, nie mogą siędoczekać, by o tym mówić.Erin wzniosła oczy ku niebu.Protekcjonalny, czy też po prostuchamski ton Avery'ego coraz bardziej ją irytował.- No a ten superglina?- Masz na myśli detektywa Gallaghera? Co dokładnie chceszwiedzieć? - zapytała chłodno.- Między wami chyba coś jest? Poczuła, że krew się w niej burzy.- Wprawdzie to nie powinno cię interesować, ale poznaliśmy siędopiero wczoraj.- Tak mówisz? - Złapał ją za ramię i odwrócił ku sobie.Szarpnęłasię i uwolniła ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]