[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Touch powiedziałem i przypomniałem sobie, kiedy ostatni raz słyszałem to wyrażenie.Padło z ust Isabel, wtedy w księgarni, gdy piła moją zieloną herbatę.Zdawało mi się, jakby tobyło wieki temu.COLEUśmiechnąłem się do niego szeroko.Po moim ciele powoli rozlewało się przyjemne ciepło, któremogło zostać wywołane tylko przez konsumpcje mocnego alkoholu.- Widzisz, obaj jesteśmy strasznie popaprani, Ringo.Mamy takie problemy, że hej! powiedziałem mu.Tylko na mnie popatrzył.Tak naprawdę to nie wyglądał jak Ringo, a bardziej jak senny John w żółtychlennonkach.Ale samo John nie brzmiało jak dobra ksywka.Poczułem nagły przypływ współczucia dlatego gościa.Biedak nie mógł się nawet normalnie odlać, bo rodzice próbowali go zabić.Serio, przykrasprawa.- Masz ochotę na mały eksperyment? zapytałem. Myślę, że dzisiejszy wieczór to dobrymoment na małą psychoanalizę, człowieku.- Dzięki, ale sam uporam się ze swoimi kłopotami uciął stanowczo.- No, daj spokój. Zaoferowałem mu butelkę, ale pokręcił głową. To pomoże ci sięzrelaksować zapewniłem. Parę łyków, a powiosłujesz ta wanną do Chin.- Nie tym razem głos Sama stał się odrobinę mniej przyjazny.- Koleś tłumaczyłem uparcie ja tutaj staram się nawiązać z tobą bliższe relacje.Chcę cipomóc.Chcę także pomóc sobie.Złapałem go pod ramię.Próbował mi się wyrwać, ale bez przekonania.Pociągnąłem go w kierunkudrzwi.- Cole! zawołał Sam. Cholera, jesteś nawalony jak messerschmitt! Puszczaj!- Mówię ci, to wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyś ty tez się nawalił.Może jednak się skusisz?Byliśmy teraz w korytarzu.Sam znowu usiłował uwolnić się z moich objęć.- Nie.Cole, daj sobie spokój! Ale już! Szarpnął się znacznie mocniej.Byliśmy teraz o metr czy dewa od wejścia do łazienki.Sam wierzgał; musiałem użyć obu rąk, żeby gopopchnąć.Jak na taką chudzinę był zaskakująco silny.- Ja pomogę tobie, ty pomożesz mnie.Tylko pomyśl, o ile lepiej się poczujesz, gdy stawisz czołaswoim demonom zapewniłem go.Nie byłem przekonany, czy to prawda, ale brzmiało dobrze.Musiałem tez przyznać, że byłem ciekawjak cholera, jak zachowa się Sam na widok wszechmogącej wanny.Przepchnąłem nas obu przez drzwi,uderzając łokciem we włącznik światła.- Cole głos Sama nagle stał się cichszy.To była tylko wanna.Najzwyklejsza pusta wanna, obudowana płytkami w kolorze kości słoniowej.Biała zasłonka prysznicowa była zsunięta na bok, a koło odpływu leżał martwy pająk.Na widok wanny Samzaczął mi się wyrywać na tyle mocno, że musiałem użyć całej siły, żeby go przytrzymać.Poczułem, jak jegomięśnie napinają się pod moimi palcami.- Proszę wyszeptał.- To tylko wanna, Sam powiedziałem, ciaśniej oplatając go rękoma.Ale już nie musiałem się starać, bo kompletnie zwiotczał w moich objęciach.SAMPrzez jedną krótką chwilę widziałem łazienkę taką, jaka była w rzeczywistości.W taki sposóbmusiałem postrzegać łazienki przez pierwsze siedem lat życia zwykłe, praktyczne pomieszczenia.Alepotem odnalazłem wzrokiem wannę i nie wytrzymałem.Ja& siedziałem przy stole w jadalni.Ojciec obok mnie, lecz matka już od tygodni unikała zbliżania siędo mnie.W końcu powiedziała: Nie sądzę, żebym mogła go jeszcze kochać.To nie jest mój syn Sam.Tojest coś, co czasami wygląda jak on.Na moim talerzu był groszek.Nie lubiłem tego warzywa.Byłem zaskoczony jego widokiem, bo mojamatka o tym wiedziała.Nie mogłem oderwać wzroku od talerza.Tymczasem ojciec stwierdził: Wiem& .Cole potrząsnął mną.- Nie umierasz zapewniał. Tak ci się tylko wydaje.Rodzice zaprowadzili mnie do wanny, chociaż nie nastał jeszcze wieczór, a ja nie byłem rozebrany.Poprosili, żebym wszedł do wody, ale ja nie chciałem.Myślę, że byli z tego zadowoleni, bo moja odmowaułatwiła im wszystko bardziej, niż gdybym ulegle i z ufnością wykonywał ich polecenia.Ojciec wsadził mniedo wanny&- Sam! zawołał Cole.Siedziałem w wannie w ubraniu.Mokre dżinsy ściemniały.Czułem, jak wilgoć przesącza się przez mójulubiony niebieski T-shirt z białym paskiem, a materiał przylepia mi się do skóry.I przez minutę, przez jednąmiłosierną chwile myślałem, że to jest tylko zabawa&- Sam! powtórzył Cole.Ale w końcu zrozumiałem.Nie wtedy, gdy moja matka nie chciał na mnie spojrzeć, tylko wpatrywała się w krawędz wanny i razza razem przełykała ślinę.Ani wtedy, gdy mój ojciec sięgnął po coś za plecami i wymówił jej imię, żebyskłonić ja do działania.Ani nawet nie wtedy, gdy wyjęła jedną z żyletek z jego dłoni, ostrożnie, jakby brałakruchy krakers z talerza pełnego smakołyków.To stało się wtedy, gdy w końcu na mnie spojrzała.W moje oczy.Moje wilcze oczy.Zobaczyłem, jak podejmuje decyzję.Zrozumiałem, że rezygnuje ze mnie.I właśnie wtedy musieli mnie przytrzymać.COLESam znajdował się gdzieś indziej.Tylko tak można było to określić.Jego oczy stały się po prostu&puste.Zaciągnąłem go do salonu i potrząsnąłem nim.- Sam, wez się w garść! Już po wszystkim! Rozejrzyj się, już po wszystkim!Gdy puściłem jego ramiona, osunął się na podłogę, trąc plecami o ścianę, i ukrył twarz w dłoniach.Nagle zmienił się w pozbawione oblicza kłębowisko włosów, łokci i kolan.Nie wiedziałem, jak powinienem się czuć ze świadomością, że to ja do tego doprowadziłem,cokolwiek to było.Wezbrała we mnie nienawiść.- Sam?! zawołałem.- Po prostu zostaw mnie odezwał się po dłuższej chwili dziwnym, cienkim głosem, nie unoszącgłowy. Daj mi spokój! Co ja ci takiego zrobiłem?!Oddychał nierówno; słyszałem, jak powietrze więznie mu w gardle.To nie był szloch.Brzmiało tobardziej tak, jakby się dis ul.Spojrzałem na niego i znowu zawrzał we mnie gniew.Nie powinien był zareagować tak gwałtownie.To tylko cholerna łazienka.Przecież nie zrobiłem mu nic strasznego, tylko pokazałem mu tę pieprzonąwannę.Nie byłem taki, jak myślał.- Beck też wybrał bycie wilkiem obwieściłem mu, bo teraz nie był w stanie mi zaprzeczyć.Właśnie to mi wyznał.%7łe osiągnął w życiu wszystko, czego chciał, ale nadal nie był szczęśliwy.Powiedział, że miał zamiar popełnić samobójstwo, ale koleś imieniem Paul przekonał go, żejest jeszcze inna droga.Sam milczał.Słychać było tylko jego urywany oddech.- To samo zaproponował mnie kontynuowałem. Tylko że ja nie mogę się utrzymać w cielewilka.I nie mów mi, że mam zamilknąć.Jesteś równie popaprany jak ja.Tylko popatrz nasiebie.Nie poruszył się.Podszedłem do tylnych drzwi i otworzyłem je.Noc była surowa i zimna.Zostałemnagrodzony bolesnym szarpnięciem wnętrzności.Uciekłem.ROZDZIAA DWUDZIESTY SIDMYSAMMechanicznie zagniotłem ciasto, uformowałem bochenek i wstawiłem chleb do piekarnika.W głowieszumiało mi od słów zbyt szorstkich i abstrakcyjnych, żebym mógł z nich ułożyć piosenkę.Był środek nocy, a ja stałem w tej samej starej dobrej kuchni Becka i zupełnie straciłem poczucieczasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Touch powiedziałem i przypomniałem sobie, kiedy ostatni raz słyszałem to wyrażenie.Padło z ust Isabel, wtedy w księgarni, gdy piła moją zieloną herbatę.Zdawało mi się, jakby tobyło wieki temu.COLEUśmiechnąłem się do niego szeroko.Po moim ciele powoli rozlewało się przyjemne ciepło, któremogło zostać wywołane tylko przez konsumpcje mocnego alkoholu.- Widzisz, obaj jesteśmy strasznie popaprani, Ringo.Mamy takie problemy, że hej! powiedziałem mu.Tylko na mnie popatrzył.Tak naprawdę to nie wyglądał jak Ringo, a bardziej jak senny John w żółtychlennonkach.Ale samo John nie brzmiało jak dobra ksywka.Poczułem nagły przypływ współczucia dlatego gościa.Biedak nie mógł się nawet normalnie odlać, bo rodzice próbowali go zabić.Serio, przykrasprawa.- Masz ochotę na mały eksperyment? zapytałem. Myślę, że dzisiejszy wieczór to dobrymoment na małą psychoanalizę, człowieku.- Dzięki, ale sam uporam się ze swoimi kłopotami uciął stanowczo.- No, daj spokój. Zaoferowałem mu butelkę, ale pokręcił głową. To pomoże ci sięzrelaksować zapewniłem. Parę łyków, a powiosłujesz ta wanną do Chin.- Nie tym razem głos Sama stał się odrobinę mniej przyjazny.- Koleś tłumaczyłem uparcie ja tutaj staram się nawiązać z tobą bliższe relacje.Chcę cipomóc.Chcę także pomóc sobie.Złapałem go pod ramię.Próbował mi się wyrwać, ale bez przekonania.Pociągnąłem go w kierunkudrzwi.- Cole! zawołał Sam. Cholera, jesteś nawalony jak messerschmitt! Puszczaj!- Mówię ci, to wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyś ty tez się nawalił.Może jednak się skusisz?Byliśmy teraz w korytarzu.Sam znowu usiłował uwolnić się z moich objęć.- Nie.Cole, daj sobie spokój! Ale już! Szarpnął się znacznie mocniej.Byliśmy teraz o metr czy dewa od wejścia do łazienki.Sam wierzgał; musiałem użyć obu rąk, żeby gopopchnąć.Jak na taką chudzinę był zaskakująco silny.- Ja pomogę tobie, ty pomożesz mnie.Tylko pomyśl, o ile lepiej się poczujesz, gdy stawisz czołaswoim demonom zapewniłem go.Nie byłem przekonany, czy to prawda, ale brzmiało dobrze.Musiałem tez przyznać, że byłem ciekawjak cholera, jak zachowa się Sam na widok wszechmogącej wanny.Przepchnąłem nas obu przez drzwi,uderzając łokciem we włącznik światła.- Cole głos Sama nagle stał się cichszy.To była tylko wanna.Najzwyklejsza pusta wanna, obudowana płytkami w kolorze kości słoniowej.Biała zasłonka prysznicowa była zsunięta na bok, a koło odpływu leżał martwy pająk.Na widok wanny Samzaczął mi się wyrywać na tyle mocno, że musiałem użyć całej siły, żeby go przytrzymać.Poczułem, jak jegomięśnie napinają się pod moimi palcami.- Proszę wyszeptał.- To tylko wanna, Sam powiedziałem, ciaśniej oplatając go rękoma.Ale już nie musiałem się starać, bo kompletnie zwiotczał w moich objęciach.SAMPrzez jedną krótką chwilę widziałem łazienkę taką, jaka była w rzeczywistości.W taki sposóbmusiałem postrzegać łazienki przez pierwsze siedem lat życia zwykłe, praktyczne pomieszczenia.Alepotem odnalazłem wzrokiem wannę i nie wytrzymałem.Ja& siedziałem przy stole w jadalni.Ojciec obok mnie, lecz matka już od tygodni unikała zbliżania siędo mnie.W końcu powiedziała: Nie sądzę, żebym mogła go jeszcze kochać.To nie jest mój syn Sam.Tojest coś, co czasami wygląda jak on.Na moim talerzu był groszek.Nie lubiłem tego warzywa.Byłem zaskoczony jego widokiem, bo mojamatka o tym wiedziała.Nie mogłem oderwać wzroku od talerza.Tymczasem ojciec stwierdził: Wiem& .Cole potrząsnął mną.- Nie umierasz zapewniał. Tak ci się tylko wydaje.Rodzice zaprowadzili mnie do wanny, chociaż nie nastał jeszcze wieczór, a ja nie byłem rozebrany.Poprosili, żebym wszedł do wody, ale ja nie chciałem.Myślę, że byli z tego zadowoleni, bo moja odmowaułatwiła im wszystko bardziej, niż gdybym ulegle i z ufnością wykonywał ich polecenia.Ojciec wsadził mniedo wanny&- Sam! zawołał Cole.Siedziałem w wannie w ubraniu.Mokre dżinsy ściemniały.Czułem, jak wilgoć przesącza się przez mójulubiony niebieski T-shirt z białym paskiem, a materiał przylepia mi się do skóry.I przez minutę, przez jednąmiłosierną chwile myślałem, że to jest tylko zabawa&- Sam! powtórzył Cole.Ale w końcu zrozumiałem.Nie wtedy, gdy moja matka nie chciał na mnie spojrzeć, tylko wpatrywała się w krawędz wanny i razza razem przełykała ślinę.Ani wtedy, gdy mój ojciec sięgnął po coś za plecami i wymówił jej imię, żebyskłonić ja do działania.Ani nawet nie wtedy, gdy wyjęła jedną z żyletek z jego dłoni, ostrożnie, jakby brałakruchy krakers z talerza pełnego smakołyków.To stało się wtedy, gdy w końcu na mnie spojrzała.W moje oczy.Moje wilcze oczy.Zobaczyłem, jak podejmuje decyzję.Zrozumiałem, że rezygnuje ze mnie.I właśnie wtedy musieli mnie przytrzymać.COLESam znajdował się gdzieś indziej.Tylko tak można było to określić.Jego oczy stały się po prostu&puste.Zaciągnąłem go do salonu i potrząsnąłem nim.- Sam, wez się w garść! Już po wszystkim! Rozejrzyj się, już po wszystkim!Gdy puściłem jego ramiona, osunął się na podłogę, trąc plecami o ścianę, i ukrył twarz w dłoniach.Nagle zmienił się w pozbawione oblicza kłębowisko włosów, łokci i kolan.Nie wiedziałem, jak powinienem się czuć ze świadomością, że to ja do tego doprowadziłem,cokolwiek to było.Wezbrała we mnie nienawiść.- Sam?! zawołałem.- Po prostu zostaw mnie odezwał się po dłuższej chwili dziwnym, cienkim głosem, nie unoszącgłowy. Daj mi spokój! Co ja ci takiego zrobiłem?!Oddychał nierówno; słyszałem, jak powietrze więznie mu w gardle.To nie był szloch.Brzmiało tobardziej tak, jakby się dis ul.Spojrzałem na niego i znowu zawrzał we mnie gniew.Nie powinien był zareagować tak gwałtownie.To tylko cholerna łazienka.Przecież nie zrobiłem mu nic strasznego, tylko pokazałem mu tę pieprzonąwannę.Nie byłem taki, jak myślał.- Beck też wybrał bycie wilkiem obwieściłem mu, bo teraz nie był w stanie mi zaprzeczyć.Właśnie to mi wyznał.%7łe osiągnął w życiu wszystko, czego chciał, ale nadal nie był szczęśliwy.Powiedział, że miał zamiar popełnić samobójstwo, ale koleś imieniem Paul przekonał go, żejest jeszcze inna droga.Sam milczał.Słychać było tylko jego urywany oddech.- To samo zaproponował mnie kontynuowałem. Tylko że ja nie mogę się utrzymać w cielewilka.I nie mów mi, że mam zamilknąć.Jesteś równie popaprany jak ja.Tylko popatrz nasiebie.Nie poruszył się.Podszedłem do tylnych drzwi i otworzyłem je.Noc była surowa i zimna.Zostałemnagrodzony bolesnym szarpnięciem wnętrzności.Uciekłem.ROZDZIAA DWUDZIESTY SIDMYSAMMechanicznie zagniotłem ciasto, uformowałem bochenek i wstawiłem chleb do piekarnika.W głowieszumiało mi od słów zbyt szorstkich i abstrakcyjnych, żebym mógł z nich ułożyć piosenkę.Był środek nocy, a ja stałem w tej samej starej dobrej kuchni Becka i zupełnie straciłem poczucieczasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]