[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przecież mogliśmy wszy scy pójść pieszo nadmorze.Nie ma nas w domu. Kto to, do cholery, może by ć? Pójdę do pokoju i zerknę przez okno  zaproponowałam. Beata, nie gadaj głupot!Marcin trzy mał mnie mocno za ramię, jakby rzeczy wiście obawiał się takiego scenariusza. O kurwa, nie zasunąłem zasuwki!  wy szeptał nagle.Z przerażeniem patrzy łam na ogromne dwuskrzy dłowe drzwi z masy wną mosiężną klamką.Wy starczy łoby, żeby nieproszony gość ją nacisnął, a zobaczy łby nas, stojący ch nad zwłokami.Boże, co teraz? A może jednak ten ktoś już sobie poszedł?Z ust Marcina wy doby ł się cichy jęk. O kurwa, zostawiłem ry by na ganku&Nie rozumiałam, dlaczego tak zdenerwował się ty mi ry bami.Większy m zagrożeniem by łyniezamknięte drzwi.Czekaliśmy.Mijały sekundy, minuty.Dzwonek milczał.Marcin powolipodszedł do drzwi i zasunął zasuwkę.Zgrzy tnęło.Jeżeli ten ktoś wciąż tam stał, zapewne usły szałten odgłos.Wstrzy małam oddech.Nikt nie zadzwonił, nie zapukał. Dobra, znosimy go  powiedział mój mąż. Nie pomogę ci.Nie zejdę po ty ch schodach z takim ciężarem.Spadnę.  Nie czas na histerie. Nie histery zuję.Przecież wiesz, że mam zachwiania równowagi. To co mam, kurwa, zrobić? Zrzucić go ze schodów? A może zadzwonić na policję?Oboje wiedzieliśmy, że nie ma odwrotu.Zabrnęliśmy za daleko.Pochy liłam się i złapałamKonrada za nogi.Marcin, trzy mając go pod pachami, wszedł na pierwszy stopień schodów,potem na kolejny.Schodził powoli, ty łem, wy macując stopą schodek po schodku.Deskiskrzy piały pod potrójny m ciężarem.Ja wciąż znajdowałam się na kory tarzu, mały mi kroczkamizbliżając się do nieuniknionego, aż w końcu przy stanęłam przy pierwszy m stopniu.Bolały mnieręce.Zwłoki zdawały się z każdą sekundą przy bierać na wadze.Głowa Konrada zwisała,odchy lona do ty łu; w piwniczny m półmroku dobrze widziałam jasny podbródek.Postawiłamstopę, zapatrzona w białą skórę na szy i nieboszczy ka.Ten widok odblokował we mnie warstwę odczuć, która do tej pory pozostawała uśpiona.%7łałość spadła na mnie z ogromną siłą.W mojej głowie mimowolnie zaczęły odtwarzać sięobrazy z Konradem w roli głównej.Widziałam go pochy lającego się nad krzakiem róży,zdejmującego czapkę, uśmiechającego się, pijącego kawę.W ty m ciągu nie by ło chwili,w której się na mnie rzucił.Pamiętałam go wesołego i zadziornego.I oto tego człowieka już niema.A jego pies? Boże, przecież on miał psa, co teraz będzie z Osłem? My śl, że zwierzak czekana powrót pana, rozbiła mnie kompletnie.Prawa noga Konrada wy sunęła mi się z rąk. Kurwa!  zaklął Marcin.Zakręciło mi się w głowie.Puściłam drugą nogę i usiadłam na stopniu.Marcin wciążschodził po schodach, ciągnąc za sobą zwłoki.Dy szał ciężko.Buty Konrada uderzały o kolejnestopnie.Zasłoniłam rękami uszy.Nie pomogło.Aup, łup, łup.W końcu ciało z głośny m hukiem upadło na ceglaną posadzkę.Opuściłam głowę na kolanai rozpłakałam się na dobre.Marcin wy minął mnie i wy szedł na kory tarz.Czy to znaczy, że zrezy gnował z zamiaruukry cia zwłok? Nie, on nie może mi tego zrobić!Spróbowałam się podnieść.Nic z tego, mój błędnik oszalał.Zawołałam i Marcin zawróciłdo piwnicy.Poprosiłam go o pomoc. Zaraz  powiedział i zbiegł po schodach.Ze zdumieniem zobaczy łam, że trzy ma w ręku dużą poduszkę, i przy szła mi do głowyabsurdalna my śl, że chce ją podłoży ć Konradowi pod głowę.Marcin jednak podszedłdo piwnicznego okna, zaledwie w połowie przy słoniętego deską, i wcisnął poduszkę w jego odkry tączęść.Teraz na pewno nikt nic nie zobaczy.Nikt nie dowie się, co zrobiliśmy.Marcin pomógł mi wstać i pokonać te kilka schodków. Poszukaj w apteczce czegoś na uspokojenie  powiedział, gdy weszliśmy do kuchni. Po co?  zapy tałam zdezorientowana. Powinnaś coś wziąć.Jesteś cała roztrzęsiona.Podniósł z podłogi młotek i obejrzał go dokładnie. Czy Kaśka zauważy jego brak?  zapy tał.W odpowiedzi wzruszy łam ramionami. Młotek jak młotek& W szopie są chy ba ze trzy.Potem przy niosę jeden z nich do domu,a ten zakopię  oznajmił Marcin i wy szedł. ===LUIgTCVLIA5tAm9Pfk55TnpNbQp4HXEcfT1NIkE7Ty 4AbwFkED5OIg== ROZDZIAA XIIIZ głośników sączy ła się wesoła melodia, zupełnie niepasująca do sy tuacji, a mimo topodkręciłam radio.Muzy ka miała odciąć mnie od dzwięków dochodzący ch z piwnicy.Niechciałam ponownie usły szeć zgrzy tu ostrza łopaty o cegły.Wy lałam do zlewu resztę piwai wrzuciłam butelki do kosza.Gdzie są kapsle? Jeden pod krzesłem, drugi blisko ściany.A trzeci?Nie ma! Ogarnął mnie niepokój.Muszę go znalezć! Spokojnie, to ty lko kapsel, nie dowód zbrodni.Retrospekcja.Już wiem.To Konrad go podniósł i chy ba schował do kieszeni.Tak, na pewno.Miałam już iść do piwnicy, ale się zawahałam.Jeżeli każę Marcinowi wy jąć kapsel, ten znówuzna, że histery zuję, i będzie miał rację.Przecież to przedmiot bez znaczenia.Chy barzeczy wiście powinnam wziąć coś na uspokojenie&Otworzy łam apteczkę, starego, dobrego relanium nie znalazłam, by ły tu jakieś inne lekinasenne i melisa.Zdecy dowałam się na ziółka, choć zapewne bardziej by mnie uspokoiły dwakieliszki wódki.Zaparzy łam melisę i piłam ją, chodząc po kuchni.Ile czasu zajmie Marcinowi ukry cie zwłok? Trzy, cztery godziny ? %7łeby ty lko dobrze ułoży łna nowo cegły, bo by le nierówność wy starczy, a Kaśka wezwie nową ekipę do naprawieniaposadzki.Cholerna perfekcjonistka!Sy gnał komórki.Na wy świetlaczu pokazało się zdjęcie Gabry si. Słucham, kochanie  powiedziałam nadzwy czaj spokojnie. Mamuniu, zrobiłam coś strasznego&  rozległo się w słuchawce piskliwe zawodzenie.Mocny uścisk w klatce piersiowej.Jeden głęboki oddech i krótkie py tanie: Co się stało? Chry ste, co ja zrobiłam? Ja się zabiję! Mam tego dosy ć.Zabiję się! Kochanie, co się dzieje?W odpowiedzi usły szałam wiązankę przekleństw, ale nie by ł to głos Gabry si.Ktoś przy niejstał, jakiś mężczy zna.Boże! Moje dziecko by ło w niebezpieczeństwie! Trzeba mu pomóc, trzebaratować! Kochanie, mów naty chmiast! Kto tam z tobą jest? Mamuniu, to mój kolega. Jaki kolega?Mój głos zaczy nał przechodzić w krzy k.Gabry sia, sły sząc niepokój, odpowiedziałaspokojniej. Nie znasz go, mamuniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl