[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszędzie wokół dostrzegał oczy, oczy w mrocznych kątach, pośród olinowania,w żaglach, oczy zwiastujące przyszłość, błyszczące, przenikliwe. Zechcesz pójść na przód statku? Może wkrótce ujrzymy Roke  zaproponował,choć nie istniała najmniejsza szansa, by przed porankiem zobaczyli wyspę.Poprowadził ją, podsuwając rękę pod jej łokieć, nie dotykając jej jednak.Pokonaliwzniesienie pokładu aż na sam dziób, gdzie pomiędzy kabestanem, bukszprytem i re-lingiem pozostał niewielki trójkątny podest.Naprawiający na nim liny marynarz od-biegł pospiesznie.Zostali sami.Wciąż byli obserwowani, mogli jednak odwrócić się ple-cami do załogi.Królowie i książęta nie mogą liczyć na większą prywatność.Księżniczka zwróciła się twarzą ku niemu i podniosła welon.Lebannen zamierzałspytać, co może dla niej zrobić, lecz nagle pytanie to wydało się pozbawione sensu, nie-ważne.Milczał. Panie królu  rzekła. Na Hur-at-Hur jestem feyagat.Na Roke mam być córkąkróla Kargadu.Nie będę więc feyagat.Mam gołą twarz.Jeśli to cię raduje. Tak  odparł po chwili. Tak, księżniczko.Dobrze zrobiłaś.122  Raduje cię? I to bardzo.O tak.Dziękuję ci, księżniczko. Barrezu  rzekła, jak królowa przyjmująca podziękowania.Ogarnął go wstydw obliczu niezwykłej godności księżniczki.Przed chwilą, gdy uniosła welon, jej twarzpokrył ognisty rumieniec.Teraz pobladła.Stała jednak prosto i nieruchomo, zbierającsiły do kolejnej przemowy. Też  rzekła. Ja też.Moja przyjaciółka Tenar. Nasza przyjaciółka Tenar  poprawił z uśmiechem. Nasza przyjaciółka Tenar.Mówi, że mam powiedzieć królowi Lebannenowi o Ve-durnan.Powtórzył to słowo. Dawno temu, dawno temu, ludzie z Kargu, ludzie magiczni, ludzie smoki, ha? Tak?Wszyscy ludzie jedno, wszyscy mówią jeden.jeden.Och! Wuluah Mekrrevt! Jeden język? Ha! Tak! Jeden język!  Tak bardzo skupiła się na próbach mówienia po hardycku,wyrażenia wszystkiego, co chciała rzec, że zapomniała o skrępowaniu.Jej twarz i oczypojaśniały. Ale potem ludzie smoki mówią: Zostawić, zostawić wszystko.Latać! Alemy ludzie mówimy: Nie, trzymać.Trzymać wszystko.Mieszkać.I rozdzielamy się, tak?Ludzie-smoki i ludzie-my.Wtedy zawrzeć Vedurnan.Ci zostawiają, ci trzymają.Tak?Ale żeby zatrzymać rzeczy, musimy zostawić tamten język.Język ludzi smoków. Dawną Mowę? Tak! Więc my, ludzie, zostawiamy język Dawna Mowa i zatrzymujemy wszyst-kie rzeczy, a ludzie-smoki zostawiają wszystkie rzeczy, lecz zatrzymują język.Ha?Seyneha? To właśnie Vedurnan. Wdzięcznie gestykulowała pięknymi dużymi dłońmi.Patrzyła mu w twarz z nadzieją, że zrozumiał. My iść na wschód, wschód, wschód.Ludzie smoki na zachód, zachód.My mieszkać, oni latać.Niektóre smoki odejść nawschód z nami, ale nie trzymać języka, zapomnieć i zapomnieć, jak latać.Jak Kargowie.Kargowie mówią język Kargów, nie smoków.Wszyscy dotrzymać Vedurnan, wschód,zachód.Seyneha? Ale.Połączyła ręce wskazujące na  wschód i  zachód. Pośrodku?  odgadł Lebannen. Ha, tak! Pośrodku!  zaśmiała się z radości poznania nowego słowa. Pośrodkuwy! Ludzie czarów! Ha? Wy, ludzie środka, mówić po hardycki, ale też trzymać DawnaMowa.Uczycie się jej.Tak jak ja hardyckiego.Ha? Mówić.A potem, potem to złe.Złarzecz.Potem wy mówicie w języku czarów, języku Dawnej Mowie: Nie umrzemy.I takbyć.Vedurnan złamany.Jej oczy płonęły błękitnym ogniem.Po chwili spytała: Seyneha?123  Nie jestem pewien, czy rozumiem. Wy trzymać życie.Trzymać.Za długo.Nigdy nie zostawiać.Ale umrzeć. Wyrzuciła ręce w powietrze w szerokim geście, jakby coś ciskała w dal nad wodę.Ze smutkiem pokręcił głową. Ach. Przez chwilę zastanawiała się, nie znalazła jednak odpowiednich słów.Pokonana, uniosła ręce dłońmi do góry we wdzięcznym geście poddania. Muszęuczyć się więcej. Księżniczko, Mistrz Wzorów z Roke, Mistrz Gaju. patrzył na nią, szukając śla-dów zrozumienia.Po chwili znów zaczął:  Na Roke mieszka człowiek, wielki mag,który jest Kargiem.Możesz powiedzieć mu to, co mnie, we własnej mowie.Księżniczka słuchała uważnie.Skinęła głową. Przyjaciel Irian.Sercem pragnę pomówić z nim. Rozpromieniła się wyraznie.Lebannen poczuł wzruszenie. Przykro mi, że byłaś tu samotna, księżniczko.Spojrzała na niego czujna, promienna.Nie odpowiedziała. Mam nadzieję, że z czasem, gdy nauczysz się języka. Szybko się uczę  odparła.Nie wiedział, czy to stwierdzenie, czy obietnica.Patrzyli wprost na siebie.Księżniczka powróciła do dworskiej maniery i przemówiła uroczyście jak na po-czątku: Dziękuję, że ty wysłuchać, panie królu. Opuściła głowę i oczy w geście szacun-ku.Potem znów dygnęła głęboko, mówiąc coś po kargijsku. Proszę  rzekł Lebannen. Powiedz mi, co mówiłaś.Księżniczka umilkła, zawahała się, ale zaczęła tłumaczyć: Twoi, twoi, ach, mali królowie? Synowie! Twoi synowie, niech będą smokamii królami smoków.Ha?  Uśmiechnęła się radośnie, opuściła welon, który natych-miast zakrył jej całą twarz, cofnęła się cztery kroki, obróciła i odeszła zgrabnie i pewnie.Lebannen stał bez ruchu, jakby piorun z zeszłej nocy w końcu go dosięgną! Rozdział 5PołączenieOstatnia noc morskiej podróży była spokojna, ciepła, bezgwiezdna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl