[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Służba mówi, że on chodzi we śnie.A może wcalenie jest lunatykiem? Może to świadome oszustwo, maskujące zwyrodniałe praktyki?- Gdybyście znali Mattiasa Meidena, nie rzucalibyście takich haniebnych oskarżeń -powiedział Brand.- To najwspanialszy człowiek, jakiego Bogu udało się stworzyć.- No, nie przesadzajmy - mruknął Mattias.- Może i tak być - wójt rozpoczął przemowę.- Ale ludzie składają się z dobra i zła.To,czego nie widać w dziennym świetle, zbiera się gdzieś w mrocznej głębi i nocą zaczynadziałać, wyzwalając drugie zbrodnicze ja.- O Boże! - westchnął Kaleb.- I.- Wójt uniósł palec wskazujący.- Natrafiłem na jeszcze jeden ślad! Kiedy byłemw Lipowej Alei, przechodziłem obok lamusa z odzieniem.I cóż tam dostrzegłem?Aby wzmocnić wrażenie, zrobił długą pauzę.- No i co zobaczyliście? - zapytał sucho Brand.- Płaszcz z wilczej skóry! Olbrzymi, z kapturem!- Boże, daj mi cierpliwość! - jęknął Are.- Toż to moje futro odziedziczone po ojcuTengelu! Czy ono też ma wziąć udział w tej historii? Czy chodzi wam o wilkołaka? Czy tojego skóra tam wisiała? W takim razie wilkołak, który grasuje tu po nocach, jest na wpółzeżarty przez mole.Wójt zacisnął usta.Sprawa utknęła w martwym punkcie.Weszła służąca z wiadomością, że z jednej z okolicznych zagród przysłano po doktora.Zachorowało dziecka.- Znowu odra - westchnął Mattias.- No cóż, muszę iść.Ludzie tak lekkomyślniepostępują z dziećmi, pozwalają im wstawać z łóżka zbyt wcześnie i następują powikłania.Niemożemy dopuścić do tego, co stało się w Tonsberg, gdzie z powodu bezmyślności dorosłychzmarło pięćdziesięcioro dzieci.Panie wójcie, czy zezwolicie, abym oddalił się stąd na jakiśczas?Wójt z niechęcią wyraził zgodę.Mattias posłał Hildzie czułe spojrzenie, jakbyzapowiadając, że wkrótce znów się zobaczą, i wyszedł.Bez niego zrobiło się w salonie jakoś dziwnie pusto, w każdym razie tak odczuła toHilda.Jesper nie mógł już dłużej wytrzymać napięcia.- Ja nic nie zrobiłem - załkał, nie starając się nawet obetrzeć płynących z oczu łez.- Janic w ogóle nie zrobiłem!- Nikt cię o nic nie posądza - uspokajał go stary przyjaciel Brand.- Chcemy tylko siędowiedzieć, czy czegoś nie zauważyłeś.- Co? A co miałbym zauważyć? On, ten tam, co nawet porządnie nie umie mówić ponorwesku - powiedział wskazując na wójta - to głupek! Oskarża pana Taralda i pana Mattiasa!%7ładen z nich tego nie zrobił, mówię wam, panie wójcie! Bo lepszych gospodarzy niż naGrastensholm i w Lipowej Alei nie ma, wszyscy to potwierdzą.Mój ojciec i matka pracowalitam przez całe życie, ojciec był głównym stajennym, i nie zamieniliby się na żadne innemiejsce na świecie!- Wystawiłeś nam bardzo piękne świadectwo, Jesperze - powiedziała ciepło Liv.- Mywszyscy wiemy, że nikt z nas tego nie zrobił.Ktoś jednak posłużył się naszym nazwiskiem.- Dość tego próżnego gadania - przerwał wójt.- W ten sposób daleko nie zajedziemy.Baronie Taraldzie Meiden, w imieniu prawa aresztuję was jako.- Nie! - zawołała Irja.- Nie, nie możecie tego zrobić!- Nie mogę? To mój obowiązek.Wtedy właśnie Hildzie zaświtał w głowie desperacki pomysł, jak przyczynić się dorozwiązania zagadki i pomóc Mattiasowi oraz jego ojcu.Pomysł był tak szalony, że gdybyzastanowiła się bodaj przez dwie sekundy, niczego by nie powiedziała.- Posłuchajcie mnie, moi drodzy! - wykrzyknęła, wszyscy więc spojrzeli na nią, nawetsłużący, stojący przy drzwiach.I oto właśnie chodziło: aby jej słowa natychmiast rozniosły siępo całej wsi.- Przecież ja wiem, kto to zrobił! - zawołała z mocą.Powstał ogromny rwetes, zaczęto się wzajemnie przekrzykiwać.Hilda była bardzo zmieszana, ale dzielnie brnęła dalej:- Nie, teraz nie mogę nic powiedzieć.Ale mam w domu dowód.%7łe też wcześniej na tonie wpadłam!- Jaki dowód? - natarł na nią wójt.- Nie, to nie jest nic konkretnego.Muszę to najpierw sprawdzić.Dopiero teraz uświadomiła sobie, jaką burzę rozpętała swoimi słowami, i strachpochwycił ją w swe szpony.Gdyby jednak nie zrobiła nic, wójt zabrałby pana Taralda, ojcaukochanego Mattiasa.A ten wójt bez namysłu chyba osądzał ludzi.Chcąc jak najszybciejzakończyć całą historię, był w stanie powiesić nawet bez wyroku.Musiała więc kontynuować tę grę.Nie bardzo zdawała sobie sprawę, jak powinnypotoczyć się dalej wydarzenia, nie wątpiła jednak, że pomysł sam w sobie jest dobry.Jedynąjego wadą było to, że narażała się na niebezpieczeństwo.- Muszę iść do domu - powiedziała ze śmiertelnym lękiem w sercu.- Ale jeszcze nieteraz.Obiecałam, że po południu posiedzę z chorym Jonasem.Mogę pójść wieczorem.- Dzisiaj będzie pełnia - cicho powiedział Andreas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Służba mówi, że on chodzi we śnie.A może wcalenie jest lunatykiem? Może to świadome oszustwo, maskujące zwyrodniałe praktyki?- Gdybyście znali Mattiasa Meidena, nie rzucalibyście takich haniebnych oskarżeń -powiedział Brand.- To najwspanialszy człowiek, jakiego Bogu udało się stworzyć.- No, nie przesadzajmy - mruknął Mattias.- Może i tak być - wójt rozpoczął przemowę.- Ale ludzie składają się z dobra i zła.To,czego nie widać w dziennym świetle, zbiera się gdzieś w mrocznej głębi i nocą zaczynadziałać, wyzwalając drugie zbrodnicze ja.- O Boże! - westchnął Kaleb.- I.- Wójt uniósł palec wskazujący.- Natrafiłem na jeszcze jeden ślad! Kiedy byłemw Lipowej Alei, przechodziłem obok lamusa z odzieniem.I cóż tam dostrzegłem?Aby wzmocnić wrażenie, zrobił długą pauzę.- No i co zobaczyliście? - zapytał sucho Brand.- Płaszcz z wilczej skóry! Olbrzymi, z kapturem!- Boże, daj mi cierpliwość! - jęknął Are.- Toż to moje futro odziedziczone po ojcuTengelu! Czy ono też ma wziąć udział w tej historii? Czy chodzi wam o wilkołaka? Czy tojego skóra tam wisiała? W takim razie wilkołak, który grasuje tu po nocach, jest na wpółzeżarty przez mole.Wójt zacisnął usta.Sprawa utknęła w martwym punkcie.Weszła służąca z wiadomością, że z jednej z okolicznych zagród przysłano po doktora.Zachorowało dziecka.- Znowu odra - westchnął Mattias.- No cóż, muszę iść.Ludzie tak lekkomyślniepostępują z dziećmi, pozwalają im wstawać z łóżka zbyt wcześnie i następują powikłania.Niemożemy dopuścić do tego, co stało się w Tonsberg, gdzie z powodu bezmyślności dorosłychzmarło pięćdziesięcioro dzieci.Panie wójcie, czy zezwolicie, abym oddalił się stąd na jakiśczas?Wójt z niechęcią wyraził zgodę.Mattias posłał Hildzie czułe spojrzenie, jakbyzapowiadając, że wkrótce znów się zobaczą, i wyszedł.Bez niego zrobiło się w salonie jakoś dziwnie pusto, w każdym razie tak odczuła toHilda.Jesper nie mógł już dłużej wytrzymać napięcia.- Ja nic nie zrobiłem - załkał, nie starając się nawet obetrzeć płynących z oczu łez.- Janic w ogóle nie zrobiłem!- Nikt cię o nic nie posądza - uspokajał go stary przyjaciel Brand.- Chcemy tylko siędowiedzieć, czy czegoś nie zauważyłeś.- Co? A co miałbym zauważyć? On, ten tam, co nawet porządnie nie umie mówić ponorwesku - powiedział wskazując na wójta - to głupek! Oskarża pana Taralda i pana Mattiasa!%7ładen z nich tego nie zrobił, mówię wam, panie wójcie! Bo lepszych gospodarzy niż naGrastensholm i w Lipowej Alei nie ma, wszyscy to potwierdzą.Mój ojciec i matka pracowalitam przez całe życie, ojciec był głównym stajennym, i nie zamieniliby się na żadne innemiejsce na świecie!- Wystawiłeś nam bardzo piękne świadectwo, Jesperze - powiedziała ciepło Liv.- Mywszyscy wiemy, że nikt z nas tego nie zrobił.Ktoś jednak posłużył się naszym nazwiskiem.- Dość tego próżnego gadania - przerwał wójt.- W ten sposób daleko nie zajedziemy.Baronie Taraldzie Meiden, w imieniu prawa aresztuję was jako.- Nie! - zawołała Irja.- Nie, nie możecie tego zrobić!- Nie mogę? To mój obowiązek.Wtedy właśnie Hildzie zaświtał w głowie desperacki pomysł, jak przyczynić się dorozwiązania zagadki i pomóc Mattiasowi oraz jego ojcu.Pomysł był tak szalony, że gdybyzastanowiła się bodaj przez dwie sekundy, niczego by nie powiedziała.- Posłuchajcie mnie, moi drodzy! - wykrzyknęła, wszyscy więc spojrzeli na nią, nawetsłużący, stojący przy drzwiach.I oto właśnie chodziło: aby jej słowa natychmiast rozniosły siępo całej wsi.- Przecież ja wiem, kto to zrobił! - zawołała z mocą.Powstał ogromny rwetes, zaczęto się wzajemnie przekrzykiwać.Hilda była bardzo zmieszana, ale dzielnie brnęła dalej:- Nie, teraz nie mogę nic powiedzieć.Ale mam w domu dowód.%7łe też wcześniej na tonie wpadłam!- Jaki dowód? - natarł na nią wójt.- Nie, to nie jest nic konkretnego.Muszę to najpierw sprawdzić.Dopiero teraz uświadomiła sobie, jaką burzę rozpętała swoimi słowami, i strachpochwycił ją w swe szpony.Gdyby jednak nie zrobiła nic, wójt zabrałby pana Taralda, ojcaukochanego Mattiasa.A ten wójt bez namysłu chyba osądzał ludzi.Chcąc jak najszybciejzakończyć całą historię, był w stanie powiesić nawet bez wyroku.Musiała więc kontynuować tę grę.Nie bardzo zdawała sobie sprawę, jak powinnypotoczyć się dalej wydarzenia, nie wątpiła jednak, że pomysł sam w sobie jest dobry.Jedynąjego wadą było to, że narażała się na niebezpieczeństwo.- Muszę iść do domu - powiedziała ze śmiertelnym lękiem w sercu.- Ale jeszcze nieteraz.Obiecałam, że po południu posiedzę z chorym Jonasem.Mogę pójść wieczorem.- Dzisiaj będzie pełnia - cicho powiedział Andreas [ Pobierz całość w formacie PDF ]