[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz rozu-miem, co miała na myśli.Och, droga, kochana Carla! Nigdy mu tego nie wybaczę,nigdy! Bardzo się cieszę, że go przynajmniej zdzieliłam w ten głupi nos!Płacz zmęczył ją już bardzo, usiadła więc na jakichś schodach i przytuliła dosiebie zdumionego, lecz współczującego Nera.Po chwili przyjrzała mu się uważnie.Rysował się przed nią w mroku niewy-raznie, ale mówiła z powagą, niemal uroczyście: Od tej chwili my oboje musimy się zawsze trzymać razem.Chyba rozu-miesz, że ja już tam nie wrócę.Bo gdybym wróciła, to nie ręczę, czy nie zabijętego drania.A wiesz przecież, że nie należy takich rzeczy robić, prawda?Pies uniósł głowę, spojrzał w ciemność i wydał z siebie głuche warknięcie.Och, panienka Tiril! Ale jak też panienka wygląda? Gdzie to panienka spędziłanoc? dopytywał się następnego ranka zdumiony kowal. Spałam w bramie jak zwyczajny włóczęga uśmiechnęła się dziewczynanieśmiało. Musicie wiedzieć, mistrzu, że uciekłam z domu.Ale pieniądze na89zapłatę za waszą pracę mam.Kowal odłożył narzędzia. Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać, panienko Tiril.Jest w tymmieście wielu takich, którzy już dawno chcieli to zrobić.Bo to nie jest normalne,żeby taka elegancka panienka włóczyła się po ulicach jak jakiś łazęga albo bez-pański pies, jak to panna Tiril robi.Gdyby panienka wiedziała, ile ludzi się nadpanienką użala, a ilu po kryjomu strzeże, żeby się panience nic złego nie przy-trafiło! Pracujcie, chłopcy, klient czeka!Wtedy Tiril stwierdziła, że i tym razem nie są w kuzni sami.Ale, choć todziwne, Nero już dzisiaj nie warczał na ukrytego w cieniu mężczyznę.Wprostprzeciwnie, pies z wolna, ale przyjaznie poruszał ogonem.Położył uszy jak nawidok kogoś dobrze znanego.I Tiril zaczęła sobie przypominać coś, co się zda-rzyło podczas tej długiej i zimnej nocy.A może to był sen? Sen, w którym widziałaczyjąś pochylającą się nad nią twarz, niewyrazną w mroku.a obok twarzy psiłeb.I pies, i człowiek patrzą na dziewczynę.Nie, to z pewnością przywidzenie.Z zamyślenia wyrwał ją głos kowala. A teraz ja sprowadzę moją małżonkę.Musimy wszyscy poważnie poroz-mawiać.Bo sprawy panienki mają się naprawdę zle.Jeden z uczniów został wysłany po kowalową, majster zaś wyjaśnił, że saminie mogą iść do niej, bo dom pełen jest dzieciaków, które nie wiadomo, skąd siębiorą.Tiril roześmiała się, ale ponieważ miała nos i gardło zatkane po wczoraj-szym płaczu, śmiech zabrzmiał głucho i niezbyt wesoło.Przyszła kowalowa i Tiril, ku swojemu zdziwieniu, rozpoznała w niej jednąze swoich nianiek, której od dawna nie widziała.Kobieta, imieniem Berta, wy-krzykiwała och i ach nad żałosnym wyglądem Tiril, w końcu poprosiła, bypanienka opowiedziała, co się stało.Tiril wahała się, nie chciała nikogo oskarżać, wreszcie jednak się zdecydowa-ła.Głównie ze względu na pamięć Carli. On przez wiele lat obchodził się z Carlą tak strasznie zaczęła, ale głosodmówił jej posłuszeństwa i Tiril wybuchnęła znowu gwałtownym, rozpaczliwympłaczem.Długo nie mogła się uspokoić, a kowal i jego żona byli coraz hardziejzatroskani. Ja o niczym nie miałam pojęcia, ale Carla zawsze była taka przygnębiona.I taka.płochliwa.Mówiła, że jest niedobra, że nie powinna wyjść za mąż zatego, kogo kocha.No i w końcu wyskoczyła z okna. Aha, więc to tak do tego doszło? rzekł kowal z goryczą. A oni mówili,że to nieszczęśliwy wypadek.Panienko Tiril, o ile dobrze rozumiem, to konsulbył.eeech, to on.molestował to biedne dziecko?Tiril, szlochając, kiwała głową.90 Carla nie odważyła się nic nikomu powiedzieć.Zresztą jak można opo-wiadać o czymś takim? I w dodatku, kiedy własny ojciec.przecież nie można.Sami rozumiecie.Tutaj Tiril chciała opowiedzieć o uczuciach stanowiących mieszaninę obrzy-dzenia i poczucia winy, wstydu i lojalności wobec rodziców, strachu i przygnębie-nia, ale nie umiała zebrać myśli, żeby to jasno wyłożyć, zakończyła więc krótko: No [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Teraz rozu-miem, co miała na myśli.Och, droga, kochana Carla! Nigdy mu tego nie wybaczę,nigdy! Bardzo się cieszę, że go przynajmniej zdzieliłam w ten głupi nos!Płacz zmęczył ją już bardzo, usiadła więc na jakichś schodach i przytuliła dosiebie zdumionego, lecz współczującego Nera.Po chwili przyjrzała mu się uważnie.Rysował się przed nią w mroku niewy-raznie, ale mówiła z powagą, niemal uroczyście: Od tej chwili my oboje musimy się zawsze trzymać razem.Chyba rozu-miesz, że ja już tam nie wrócę.Bo gdybym wróciła, to nie ręczę, czy nie zabijętego drania.A wiesz przecież, że nie należy takich rzeczy robić, prawda?Pies uniósł głowę, spojrzał w ciemność i wydał z siebie głuche warknięcie.Och, panienka Tiril! Ale jak też panienka wygląda? Gdzie to panienka spędziłanoc? dopytywał się następnego ranka zdumiony kowal. Spałam w bramie jak zwyczajny włóczęga uśmiechnęła się dziewczynanieśmiało. Musicie wiedzieć, mistrzu, że uciekłam z domu.Ale pieniądze na89zapłatę za waszą pracę mam.Kowal odłożył narzędzia. Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać, panienko Tiril.Jest w tymmieście wielu takich, którzy już dawno chcieli to zrobić.Bo to nie jest normalne,żeby taka elegancka panienka włóczyła się po ulicach jak jakiś łazęga albo bez-pański pies, jak to panna Tiril robi.Gdyby panienka wiedziała, ile ludzi się nadpanienką użala, a ilu po kryjomu strzeże, żeby się panience nic złego nie przy-trafiło! Pracujcie, chłopcy, klient czeka!Wtedy Tiril stwierdziła, że i tym razem nie są w kuzni sami.Ale, choć todziwne, Nero już dzisiaj nie warczał na ukrytego w cieniu mężczyznę.Wprostprzeciwnie, pies z wolna, ale przyjaznie poruszał ogonem.Położył uszy jak nawidok kogoś dobrze znanego.I Tiril zaczęła sobie przypominać coś, co się zda-rzyło podczas tej długiej i zimnej nocy.A może to był sen? Sen, w którym widziałaczyjąś pochylającą się nad nią twarz, niewyrazną w mroku.a obok twarzy psiłeb.I pies, i człowiek patrzą na dziewczynę.Nie, to z pewnością przywidzenie.Z zamyślenia wyrwał ją głos kowala. A teraz ja sprowadzę moją małżonkę.Musimy wszyscy poważnie poroz-mawiać.Bo sprawy panienki mają się naprawdę zle.Jeden z uczniów został wysłany po kowalową, majster zaś wyjaśnił, że saminie mogą iść do niej, bo dom pełen jest dzieciaków, które nie wiadomo, skąd siębiorą.Tiril roześmiała się, ale ponieważ miała nos i gardło zatkane po wczoraj-szym płaczu, śmiech zabrzmiał głucho i niezbyt wesoło.Przyszła kowalowa i Tiril, ku swojemu zdziwieniu, rozpoznała w niej jednąze swoich nianiek, której od dawna nie widziała.Kobieta, imieniem Berta, wy-krzykiwała och i ach nad żałosnym wyglądem Tiril, w końcu poprosiła, bypanienka opowiedziała, co się stało.Tiril wahała się, nie chciała nikogo oskarżać, wreszcie jednak się zdecydowa-ła.Głównie ze względu na pamięć Carli. On przez wiele lat obchodził się z Carlą tak strasznie zaczęła, ale głosodmówił jej posłuszeństwa i Tiril wybuchnęła znowu gwałtownym, rozpaczliwympłaczem.Długo nie mogła się uspokoić, a kowal i jego żona byli coraz hardziejzatroskani. Ja o niczym nie miałam pojęcia, ale Carla zawsze była taka przygnębiona.I taka.płochliwa.Mówiła, że jest niedobra, że nie powinna wyjść za mąż zatego, kogo kocha.No i w końcu wyskoczyła z okna. Aha, więc to tak do tego doszło? rzekł kowal z goryczą. A oni mówili,że to nieszczęśliwy wypadek.Panienko Tiril, o ile dobrze rozumiem, to konsulbył.eeech, to on.molestował to biedne dziecko?Tiril, szlochając, kiwała głową.90 Carla nie odważyła się nic nikomu powiedzieć.Zresztą jak można opo-wiadać o czymś takim? I w dodatku, kiedy własny ojciec.przecież nie można.Sami rozumiecie.Tutaj Tiril chciała opowiedzieć o uczuciach stanowiących mieszaninę obrzy-dzenia i poczucia winy, wstydu i lojalności wobec rodziców, strachu i przygnębie-nia, ale nie umiała zebrać myśli, żeby to jasno wyłożyć, zakończyła więc krótko: No [ Pobierz całość w formacie PDF ]