[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Margherita wzięła ją na ręce i podeszła do drzwi.- Znieg - pokazała.- To jest śnieg.Pa-da śnieg.- E-e - powtórzyła Sara z wahaniem, marszcząc brwi.- Tak, kochanie, to jest śnieg- odparła Margherita, całując małą.Sara wyciągnęła rączki w stronę drzwi, odwróciła się, by spojrzeć na matkę, ipowtórzyła uszczęśliwiona, że wreszcie zrozumiała:- E-e, e-e.Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie, pomyślała Margherita, przytulając dosiebie córeczkę.Dobra chwila jednak szybko minęła, gdyż Sara pewnie się czegośprzestraszyła i zaczęła płakać.Margherita zaniosła ją do łazienki, zdjęła piżamkę, przemyła gąbką, bo nie byłojuż czasu na kąpiel, i nałożyła sukienkę, prezent od babci Teresy.Kiedyzapinała guziczki, zastanawiała się po raz któryś z rzędu, dlaczego FrancescoZambiasi tak mało interesuje się wnuczką.Chłodna obojętność ojca Marca raniłaMargheritę bardziej niż jawna niechęć jej rodziców, którzy z uporem odmawializłożenia im wizyty i widzieli Sarę najwyżej trzy razy.Zerknęła na zegarek:jedenasta.Narzuciła futro, ubrała Sarę w kurteczkę i trzymając ją na rękach,zeszła do garażu.Ruch uliczny był na szczęście niewielki.Więcej czasustraciła, żeby wjechać do podziemnego garażu Rinascente , niż aby dotrzeć zdomu do centrum.Zjawiła się w tym samym momencie co Teresa, która przywitałasię serdecznie z małą.Chociaż minęła już pora wielkich zakupów z okazji Bożego Narodzenia, w środkubyło jak zwykle pełno ludzi.Udały się od razu do działu obrusów, gdyż była tamprzecena bardzo ładnych sztuk.Teresa, dostrzegłszy zawaloną ladę po prawej stronie, dawała właśnie Marghericieznak, by za nią poszła, gdy ta zobaczyła Chiarę.Stała około dwóch metrów od niej i przyglądała się kompletowi ręczników; chociażmiała dużo dłuższe i odrobinę jaśniejsze włosy - zauważyła od razu Margherita -poznała ją natychmiast.Chiara ubrana była w elegancki płaszcz w kratę o żywychkolorach i wełniane pończochy w czerwone prążki.- Margherito, co tam robisz? - zawołała Teresa.Drgnęła, jak przyłapana na gorącym uczynku, i uzmysłowiła sobie, że wpatruje sięnieruchomo w Chiarę.Wydało jej się, że na dzwięk głosu Teresy poruszyła się również Chiara:podniosła oczy znad lady, spojrzała uważnie na Sarę z wyrazem niemal przerażeniana twarzy.Trwało to chwilę, która wydała się Marghericie bardzo długa.PotemChiara spuściła wzrok i Margherita dostrzegła, jak oddala się z podniesionągłową.- Widziałam Chiarę - szepnęła do matki Marca.- Ja też.Jest w świetnej formie i wcale nie wygląda na załamaną, jak twierdzimój mąż.Uznawszy, że popełniła gafę, zaraz wyjaśniła: - Francesco jest romantykiem.Niewiadomo dlaczego ma wyrzuty sumienia.Zachowuje się tak, jakby to on jązostawił.Chiara to chytra osóbka i zawsze uważałam, że Marco nie był w niej ażtak bardzo zakochany, lecz pozostawał pod jej przemożnym wpływem.Uwierzył wkońcu, że wcale nie pragnie dziecka, bo jego żona nie mogła zajść w ciążę.Może naprawdę nie pragnął dziecka, pomyślała mimo woli Margherita.Za każdymrazem, kiedy przypominała sobie ów dzień, w którym oznajmiła mu, że jest wciąży, ogarniał ją ten sam niepokój i niezrozumiały lęk: to poczucie obowiązku,a nie miłość, kazało Marcowi zgodzić się na Sarę.W jego reakcji nie było anispontaniczności, ani radości, tylko pogodzenie się z losem.- Nie wiem, czy Marcorzeczywiście kocha małą - wyznała trochę bez związku.Wyraz twarzy Teresyuświadomił jej, że powiedziała coś okropnego.- Margherito, co ci u diabła przychodzi do głowy? Oczywiście, że ją kocha.Uwielbia ją - dodała natychmiast.Margherita nie poczuła jednakulgi, lecz tylko rozdrażnienie zpowodu takiej przesady.Po razpierwszy zrozumiała to czegonie chciała dotąd przyjąć dowiadomości: matka Marca byłaosobą płytką i bezduszną,najprawdopodobniej niezdolną dosamodzielnych sądów anigłębokich uczuć.Czyżbyserdeczność, jaką jej okazywała, a także wielka miłość do wnuczki były jedyniedemonstracją i chęcią wywołania zazdrości u Chiary? Margherita próbowałaodpędzić tę myśl, zaczęła więc przyglądać się obrusom, które Teresa zdążyłarozłożyć na ladzie.Przyjechały do domu o pierwszej.Marco już na nie czekał, a dziadek Francescosprawiał wrażenie zniecierpliwionego.- Nareszcie - powiedział.- Tereso, niech Antonia wstawi makaron.Dopiero po kilku chwilach zauważył obecność Margherity i Sary.Podszedł do małej, poklepał ją po policzku.- Dobrze wygląda - zauważył.- Ciocia Egle dzwoniła przed dziesięcioma minutami - wtrącił Marco.- Przesyłapozdrowienia i całusy dla Sary, zaprasza nas też na któryś z najbliższychweekendów do Padwy.Teresa usłyszała ostatnie zdanie, wchodząc do pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Margherita wzięła ją na ręce i podeszła do drzwi.- Znieg - pokazała.- To jest śnieg.Pa-da śnieg.- E-e - powtórzyła Sara z wahaniem, marszcząc brwi.- Tak, kochanie, to jest śnieg- odparła Margherita, całując małą.Sara wyciągnęła rączki w stronę drzwi, odwróciła się, by spojrzeć na matkę, ipowtórzyła uszczęśliwiona, że wreszcie zrozumiała:- E-e, e-e.Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie, pomyślała Margherita, przytulając dosiebie córeczkę.Dobra chwila jednak szybko minęła, gdyż Sara pewnie się czegośprzestraszyła i zaczęła płakać.Margherita zaniosła ją do łazienki, zdjęła piżamkę, przemyła gąbką, bo nie byłojuż czasu na kąpiel, i nałożyła sukienkę, prezent od babci Teresy.Kiedyzapinała guziczki, zastanawiała się po raz któryś z rzędu, dlaczego FrancescoZambiasi tak mało interesuje się wnuczką.Chłodna obojętność ojca Marca raniłaMargheritę bardziej niż jawna niechęć jej rodziców, którzy z uporem odmawializłożenia im wizyty i widzieli Sarę najwyżej trzy razy.Zerknęła na zegarek:jedenasta.Narzuciła futro, ubrała Sarę w kurteczkę i trzymając ją na rękach,zeszła do garażu.Ruch uliczny był na szczęście niewielki.Więcej czasustraciła, żeby wjechać do podziemnego garażu Rinascente , niż aby dotrzeć zdomu do centrum.Zjawiła się w tym samym momencie co Teresa, która przywitałasię serdecznie z małą.Chociaż minęła już pora wielkich zakupów z okazji Bożego Narodzenia, w środkubyło jak zwykle pełno ludzi.Udały się od razu do działu obrusów, gdyż była tamprzecena bardzo ładnych sztuk.Teresa, dostrzegłszy zawaloną ladę po prawej stronie, dawała właśnie Marghericieznak, by za nią poszła, gdy ta zobaczyła Chiarę.Stała około dwóch metrów od niej i przyglądała się kompletowi ręczników; chociażmiała dużo dłuższe i odrobinę jaśniejsze włosy - zauważyła od razu Margherita -poznała ją natychmiast.Chiara ubrana była w elegancki płaszcz w kratę o żywychkolorach i wełniane pończochy w czerwone prążki.- Margherito, co tam robisz? - zawołała Teresa.Drgnęła, jak przyłapana na gorącym uczynku, i uzmysłowiła sobie, że wpatruje sięnieruchomo w Chiarę.Wydało jej się, że na dzwięk głosu Teresy poruszyła się również Chiara:podniosła oczy znad lady, spojrzała uważnie na Sarę z wyrazem niemal przerażeniana twarzy.Trwało to chwilę, która wydała się Marghericie bardzo długa.PotemChiara spuściła wzrok i Margherita dostrzegła, jak oddala się z podniesionągłową.- Widziałam Chiarę - szepnęła do matki Marca.- Ja też.Jest w świetnej formie i wcale nie wygląda na załamaną, jak twierdzimój mąż.Uznawszy, że popełniła gafę, zaraz wyjaśniła: - Francesco jest romantykiem.Niewiadomo dlaczego ma wyrzuty sumienia.Zachowuje się tak, jakby to on jązostawił.Chiara to chytra osóbka i zawsze uważałam, że Marco nie był w niej ażtak bardzo zakochany, lecz pozostawał pod jej przemożnym wpływem.Uwierzył wkońcu, że wcale nie pragnie dziecka, bo jego żona nie mogła zajść w ciążę.Może naprawdę nie pragnął dziecka, pomyślała mimo woli Margherita.Za każdymrazem, kiedy przypominała sobie ów dzień, w którym oznajmiła mu, że jest wciąży, ogarniał ją ten sam niepokój i niezrozumiały lęk: to poczucie obowiązku,a nie miłość, kazało Marcowi zgodzić się na Sarę.W jego reakcji nie było anispontaniczności, ani radości, tylko pogodzenie się z losem.- Nie wiem, czy Marcorzeczywiście kocha małą - wyznała trochę bez związku.Wyraz twarzy Teresyuświadomił jej, że powiedziała coś okropnego.- Margherito, co ci u diabła przychodzi do głowy? Oczywiście, że ją kocha.Uwielbia ją - dodała natychmiast.Margherita nie poczuła jednakulgi, lecz tylko rozdrażnienie zpowodu takiej przesady.Po razpierwszy zrozumiała to czegonie chciała dotąd przyjąć dowiadomości: matka Marca byłaosobą płytką i bezduszną,najprawdopodobniej niezdolną dosamodzielnych sądów anigłębokich uczuć.Czyżbyserdeczność, jaką jej okazywała, a także wielka miłość do wnuczki były jedyniedemonstracją i chęcią wywołania zazdrości u Chiary? Margherita próbowałaodpędzić tę myśl, zaczęła więc przyglądać się obrusom, które Teresa zdążyłarozłożyć na ladzie.Przyjechały do domu o pierwszej.Marco już na nie czekał, a dziadek Francescosprawiał wrażenie zniecierpliwionego.- Nareszcie - powiedział.- Tereso, niech Antonia wstawi makaron.Dopiero po kilku chwilach zauważył obecność Margherity i Sary.Podszedł do małej, poklepał ją po policzku.- Dobrze wygląda - zauważył.- Ciocia Egle dzwoniła przed dziesięcioma minutami - wtrącił Marco.- Przesyłapozdrowienia i całusy dla Sary, zaprasza nas też na któryś z najbliższychweekendów do Padwy.Teresa usłyszała ostatnie zdanie, wchodząc do pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]