[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ephraim zasugerował, abym zawarł w niej niektóre dokumen-ty, na przykład jakiś raport dla duńskiego referatu i kwes-tionariusz przygotowany dla tajnego agenta działającego wSyrii, omawiający zagadnienia związane z funkcjonowaniemarmii tego kraju.- Na całym świecie nie ma eksperta od tajnych służb- mówił Ephraim (a Uri ze zrozumieniem kiwał głową)- który po obejrzeniu kwestionariusza nadal wątpiłby w ma-366teriał zawarty w książce.Tylko ktoś z Mosadu mógłbyzapełnić ankietę tak wieloma szczegółowymi pytaniami.Musiałem się z nim zgodzić.Przejrzeliśmy wszystkiewypisane tematy.Uznaliśmy, że powinniśmy odrzucić tehistorie, których książkowa publikacja mogłaby wzniecićfalę antysemityzmu - przynajmniej dla nas było to ważne.Wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, na przykład, że testo-wanie lekarstw na czarnych mieszkańcach Republiki Połu-dniowej Afryki to już zbyt mocny temat.Poruszając go wksiążce uderzylibyśmy nie tyle w Mosad, co w Izrael,ponieważ odbiorca kojarzyłby personel medyczny ze służ-bami państwowymi i nie rozumiałby, że personel ten byłcałkowicie kontrolowany przez Mosad.Podobnie odrzuciliś-my motyw bezpośrednich związków Mosadu z ludzmiKahane'a, Ligą Przeciw Zniesławieniu B'nai Brith, AIPAC iUJA.Jedyne powiązania Mosadu, jakie chcieliśmy ujawnić,dotyczyły organizacji zwanej Frames2 [Zręby] i młodzieżo-wych obozów określanych mianem Hets va-keshet (co znaczy łuk i strzała"), organizowanych w miesiącach letnich przezMosad celem ściągnięcia do Izraela młodzieży pochodzeniażydowskiego.Młodym ludziom wtłaczano do głowy ogromnedawki syjonistycznej ideologii, a potem wysyłano z powrotemdo rodzinnego kraju, wciągając na listę potencjalnych szpie-gów - do wykorzystania w przyszłości.Wszyscy zgodziliśmy się, że powinienem podać w książcenazwiska agentów operacyjnych, o których wiedzieliśmy, iżsą spaleni.Byli to ludzie, których zdjęcia widziałem w Egip-cie, Jordanii i brytyjskiej ambasadzie.Ephraim zagwaran-tował, że nie będą w terenie, gdy ukaże się książka.Podaniepełnych nazwisk tych ludzi leżało w ich interesie.Wykluczyich to z pracy za granicą, ale będą bezpieczniejsi.2Frames: żydowskie samowystarczalne jednostki operacyjne, orga-nizowane przez Mosad we wszystkich zakątkach świata.367- Jak sądzisz - spytał Eli - co będzie najmocniejszympunktem tej książki?- Gdybym miał wybrać jedną rzecz, na której czytelnicypowinni skupić uwagę, byłaby to potęga wsparcia, na jakieMosad może liczyć wszędzie na świecie, wsparcia udzielanegoprzez społeczność żydowską.Ludzie powinni zrozumieć, jakMosad wykorzystuje zaufanie, którym się cieszy.Wszyscy zgodzili się ze mną.I wszyscy byliśmy w błędzie.Po spotkaniu wróciłem do domu i ukryłem sporządzonąprzez nas listę w bezpiecznym miejscu, tak, aby nie znalazłajej Bella - przebywała akurat w sklepie z koszulkami, któryotworzyliśmy przy Bank Street w centrum Ottawy.Następnego dnia odwiedziłem kilka księgarń i bibliotekę,notując nazwiska lokalnych autorów.Szukałem człowieka,który posiadałby talent pisarski i dość odwagi, żeby przyłą-czyć się do mnie w krucjacie mającej na celu naprawę świata.Zdawałem sobie sprawę, że znalezienie właściwej osoby niebędzie łatwe.Powinien to być człowiek o nieposzlakowanejreputacji, mający nosa do polityki, ale nie znający się napracy wywiadu, żeby nie narzucał własnej koncepcji szpiegos-twa.Najlepiej żeby nie miał związków ze środowiskiemżydowskim, mieszkał w pobliżu i dysponował chęcią orazwolnym czasem.W księgarni oddalonej o kilka ulic od naszego sklepu naBank Street trafiłem na książkę zatytułowaną Friends in HighPlaces [Przyjaciele z wyższych sfer], opowiadającą o kanadyj-skim premierze.Autorem był Claire Hoy, lokalny dziennikarz,pracujący na co dzień w loży prasowej parlamentu.Postanowi-łem zatelefonować do niego i zobaczyć, co to da.Odpowiedziałpozytywnie i następnego dnia spotkaliśmy się w kawiarenceprzy Bank Street.Kiedy szczegółowo wyjaśniłem, na czympolega moja propozycja, zapalił się do niej całem sercem.Awięc zdobyłem partnera i byłem na najlepszej drodze dowyszczerbienia twardego pancerza Mosadu.Byliśmy gotowi do368ataku, do uderzenia z zewnątrz, które przesunie Mosad wmiejsce, gdzie jest najbardziej wrażliwy na ciosy: w światłareflektorów, na pierwsze strony gazet.Razem z Claire'em strawiliśmy niemal miesiąc na przygo-towanie pierwszego rozdziału i dokładniejsze sprecyzowanie,jak ma wyglądać ostateczny kształt książki.Nadszedł czas napierwsze podejście do wydawcy.Udaliśmy się do wydawnictwa w Toronto, które opub-likowało Friends in High Places.Kobieta, która była redak-torem naczelnym stwierdziła, że nie jest zainteresowana.Zdałem sobie sprawę, że praca nad książką przestała byćtajemnicą i zacząłem się denerwować.Nie mieliśmy żadnychgwarancji, że redaktorka nie zacznie paplać na lewo i prawoo tym, czego dowiedziała się od nas w trakcie rozmowy.Dzisiaj wiem, że jeśli komukolwiek powiedziała o naszejrozmowie, ktoś w kwaterze głównej Mosadu musiał zaspać,ponieważ nic się nie stało.Claire kontynuował pracę nad książką i jednocześniepróbował umówić nas z drugim wydawcą.Miał trudnezadanie, gdyż nie mógł za wiele powiedzieć i szukał kogoś,który zgodziłby się na opracowywanie książki w tajemnicy.Ze spotkania z pierwszym wydawcą wyszliśmy cało raczejdzięki szczęściu niż przestrzeganiu zasad ostrożności.Wieścio tej pierwszej, nieudanej próbie nie dotarły jednak doMosadu.Wiedzieliśmy o tym, ponieważ w kwaterze głównejnadstawiali uszu Ephraim i Uri.- Spotkamy się z człowiekiem o nazwisku Nelson Doucet- powiedział Hoy pewnego dnia.- Reprezentuje domwydawniczy Stoddart z Toronto.To dobry człowiek.Zdążyłem już poznać Claire'a i zacząłem darzyć go zaufa-niem, czego nigdy nie pożałowałem.Rozmawialiśmy z Nel-sonem w restauracji Hy's" w Ottawie, gdzie przy wielkimsteku (którego ledwie spróbowałem, gdyż prawie bez przerwymówiłem) i butelce znakomitego francuskiego wina dobiliś-369my targu.Jeśli chodzi o autorstwo, wszedłem z Claire'em wpartnerski układ, pół na pół.Stoddart zaproponował namosiemdziesiąt tysięcy dolarów zaliczki.Wierzył, że książkanarobi na rynku sporego zamieszania.Miał już pewnedoświadczenie na polu literatury szpiegowskiej, wydał bo-wiem książkę Spycatcher [Aowca szpiegów], której istnienieutrzymywano w całkowitej tajemnicy aż do dnia, gdy pojawiłasię na półkach księgarskich i zaraz potem Brytyjczycywciągnęli ją na swoją listę ksiąg zakazanych.Nelson byłpewien, że z naszą książką również sobie poradzi.- Nie sądzicie, że Izrael zabroni rozpowszechniania książki? - zapytał, gdy zbieraliśmy się do wyjścia.Roześmiałem się.- Raczej tego nie zrobią - stwierdziłem.- W końcu, mogąwyciągnąć wnioski z błędu Brytyjczyków, którzy tylkoprzyczynili się do tego, że książka stała się bestsellerem.- Chyba masz rację - rzekł Nelson.Kiedy wróciliśmy do samochodu, miałem ochotę skakać zradości.Sprawy układały się jak najlepiej i zamierzałemprzyspieszyć prace nad naszym projektem.Z publicznegoautomatu zatelefonowałem na koszt odbiorcy do Ephraima iopowiedziałem mu o postępach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ephraim zasugerował, abym zawarł w niej niektóre dokumen-ty, na przykład jakiś raport dla duńskiego referatu i kwes-tionariusz przygotowany dla tajnego agenta działającego wSyrii, omawiający zagadnienia związane z funkcjonowaniemarmii tego kraju.- Na całym świecie nie ma eksperta od tajnych służb- mówił Ephraim (a Uri ze zrozumieniem kiwał głową)- który po obejrzeniu kwestionariusza nadal wątpiłby w ma-366teriał zawarty w książce.Tylko ktoś z Mosadu mógłbyzapełnić ankietę tak wieloma szczegółowymi pytaniami.Musiałem się z nim zgodzić.Przejrzeliśmy wszystkiewypisane tematy.Uznaliśmy, że powinniśmy odrzucić tehistorie, których książkowa publikacja mogłaby wzniecićfalę antysemityzmu - przynajmniej dla nas było to ważne.Wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, na przykład, że testo-wanie lekarstw na czarnych mieszkańcach Republiki Połu-dniowej Afryki to już zbyt mocny temat.Poruszając go wksiążce uderzylibyśmy nie tyle w Mosad, co w Izrael,ponieważ odbiorca kojarzyłby personel medyczny ze służ-bami państwowymi i nie rozumiałby, że personel ten byłcałkowicie kontrolowany przez Mosad.Podobnie odrzuciliś-my motyw bezpośrednich związków Mosadu z ludzmiKahane'a, Ligą Przeciw Zniesławieniu B'nai Brith, AIPAC iUJA.Jedyne powiązania Mosadu, jakie chcieliśmy ujawnić,dotyczyły organizacji zwanej Frames2 [Zręby] i młodzieżo-wych obozów określanych mianem Hets va-keshet (co znaczy łuk i strzała"), organizowanych w miesiącach letnich przezMosad celem ściągnięcia do Izraela młodzieży pochodzeniażydowskiego.Młodym ludziom wtłaczano do głowy ogromnedawki syjonistycznej ideologii, a potem wysyłano z powrotemdo rodzinnego kraju, wciągając na listę potencjalnych szpie-gów - do wykorzystania w przyszłości.Wszyscy zgodziliśmy się, że powinienem podać w książcenazwiska agentów operacyjnych, o których wiedzieliśmy, iżsą spaleni.Byli to ludzie, których zdjęcia widziałem w Egip-cie, Jordanii i brytyjskiej ambasadzie.Ephraim zagwaran-tował, że nie będą w terenie, gdy ukaże się książka.Podaniepełnych nazwisk tych ludzi leżało w ich interesie.Wykluczyich to z pracy za granicą, ale będą bezpieczniejsi.2Frames: żydowskie samowystarczalne jednostki operacyjne, orga-nizowane przez Mosad we wszystkich zakątkach świata.367- Jak sądzisz - spytał Eli - co będzie najmocniejszympunktem tej książki?- Gdybym miał wybrać jedną rzecz, na której czytelnicypowinni skupić uwagę, byłaby to potęga wsparcia, na jakieMosad może liczyć wszędzie na świecie, wsparcia udzielanegoprzez społeczność żydowską.Ludzie powinni zrozumieć, jakMosad wykorzystuje zaufanie, którym się cieszy.Wszyscy zgodzili się ze mną.I wszyscy byliśmy w błędzie.Po spotkaniu wróciłem do domu i ukryłem sporządzonąprzez nas listę w bezpiecznym miejscu, tak, aby nie znalazłajej Bella - przebywała akurat w sklepie z koszulkami, któryotworzyliśmy przy Bank Street w centrum Ottawy.Następnego dnia odwiedziłem kilka księgarń i bibliotekę,notując nazwiska lokalnych autorów.Szukałem człowieka,który posiadałby talent pisarski i dość odwagi, żeby przyłą-czyć się do mnie w krucjacie mającej na celu naprawę świata.Zdawałem sobie sprawę, że znalezienie właściwej osoby niebędzie łatwe.Powinien to być człowiek o nieposzlakowanejreputacji, mający nosa do polityki, ale nie znający się napracy wywiadu, żeby nie narzucał własnej koncepcji szpiegos-twa.Najlepiej żeby nie miał związków ze środowiskiemżydowskim, mieszkał w pobliżu i dysponował chęcią orazwolnym czasem.W księgarni oddalonej o kilka ulic od naszego sklepu naBank Street trafiłem na książkę zatytułowaną Friends in HighPlaces [Przyjaciele z wyższych sfer], opowiadającą o kanadyj-skim premierze.Autorem był Claire Hoy, lokalny dziennikarz,pracujący na co dzień w loży prasowej parlamentu.Postanowi-łem zatelefonować do niego i zobaczyć, co to da.Odpowiedziałpozytywnie i następnego dnia spotkaliśmy się w kawiarenceprzy Bank Street.Kiedy szczegółowo wyjaśniłem, na czympolega moja propozycja, zapalił się do niej całem sercem.Awięc zdobyłem partnera i byłem na najlepszej drodze dowyszczerbienia twardego pancerza Mosadu.Byliśmy gotowi do368ataku, do uderzenia z zewnątrz, które przesunie Mosad wmiejsce, gdzie jest najbardziej wrażliwy na ciosy: w światłareflektorów, na pierwsze strony gazet.Razem z Claire'em strawiliśmy niemal miesiąc na przygo-towanie pierwszego rozdziału i dokładniejsze sprecyzowanie,jak ma wyglądać ostateczny kształt książki.Nadszedł czas napierwsze podejście do wydawcy.Udaliśmy się do wydawnictwa w Toronto, które opub-likowało Friends in High Places.Kobieta, która była redak-torem naczelnym stwierdziła, że nie jest zainteresowana.Zdałem sobie sprawę, że praca nad książką przestała byćtajemnicą i zacząłem się denerwować.Nie mieliśmy żadnychgwarancji, że redaktorka nie zacznie paplać na lewo i prawoo tym, czego dowiedziała się od nas w trakcie rozmowy.Dzisiaj wiem, że jeśli komukolwiek powiedziała o naszejrozmowie, ktoś w kwaterze głównej Mosadu musiał zaspać,ponieważ nic się nie stało.Claire kontynuował pracę nad książką i jednocześniepróbował umówić nas z drugim wydawcą.Miał trudnezadanie, gdyż nie mógł za wiele powiedzieć i szukał kogoś,który zgodziłby się na opracowywanie książki w tajemnicy.Ze spotkania z pierwszym wydawcą wyszliśmy cało raczejdzięki szczęściu niż przestrzeganiu zasad ostrożności.Wieścio tej pierwszej, nieudanej próbie nie dotarły jednak doMosadu.Wiedzieliśmy o tym, ponieważ w kwaterze głównejnadstawiali uszu Ephraim i Uri.- Spotkamy się z człowiekiem o nazwisku Nelson Doucet- powiedział Hoy pewnego dnia.- Reprezentuje domwydawniczy Stoddart z Toronto.To dobry człowiek.Zdążyłem już poznać Claire'a i zacząłem darzyć go zaufa-niem, czego nigdy nie pożałowałem.Rozmawialiśmy z Nel-sonem w restauracji Hy's" w Ottawie, gdzie przy wielkimsteku (którego ledwie spróbowałem, gdyż prawie bez przerwymówiłem) i butelce znakomitego francuskiego wina dobiliś-369my targu.Jeśli chodzi o autorstwo, wszedłem z Claire'em wpartnerski układ, pół na pół.Stoddart zaproponował namosiemdziesiąt tysięcy dolarów zaliczki.Wierzył, że książkanarobi na rynku sporego zamieszania.Miał już pewnedoświadczenie na polu literatury szpiegowskiej, wydał bo-wiem książkę Spycatcher [Aowca szpiegów], której istnienieutrzymywano w całkowitej tajemnicy aż do dnia, gdy pojawiłasię na półkach księgarskich i zaraz potem Brytyjczycywciągnęli ją na swoją listę ksiąg zakazanych.Nelson byłpewien, że z naszą książką również sobie poradzi.- Nie sądzicie, że Izrael zabroni rozpowszechniania książki? - zapytał, gdy zbieraliśmy się do wyjścia.Roześmiałem się.- Raczej tego nie zrobią - stwierdziłem.- W końcu, mogąwyciągnąć wnioski z błędu Brytyjczyków, którzy tylkoprzyczynili się do tego, że książka stała się bestsellerem.- Chyba masz rację - rzekł Nelson.Kiedy wróciliśmy do samochodu, miałem ochotę skakać zradości.Sprawy układały się jak najlepiej i zamierzałemprzyspieszyć prace nad naszym projektem.Z publicznegoautomatu zatelefonowałem na koszt odbiorcy do Ephraima iopowiedziałem mu o postępach [ Pobierz całość w formacie PDF ]