[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To tak jakby albo sięwszystko miało obkute na amen, albo nie wiedziało się nic i tylko myślało, że jest się obkutym.Raczej nie oczekiwała odpowiedzi, więc Vicki milczała, myśląc:  Ja nigdy nie byłam aż taka młoda".- Moim zdaniem, poszło mi świetnie, łan zawsze mówił, że nie ma sensu myśleć, że się oblało, kiedyjuż jest za pózno, by coś z tym zrobić.- Otrzezwiała nagle, przypomniawszy sobie o Ianie, i nie ode-zwała się już, póki nie wsiadły do samochodu i nie wyjechały na Shoreham Drive.- Norman naprawdę to robi, tak?Vicki spojrzała na młodą kobietę zaciskającą dłonie na kierownicy.- Robi co? - zapytała, bardziej by zyskać na czasie, a nie dlatego, że nie wiedziała, o co chodzi.- Wzywa demony, tak jak powiedział.Myślałam0 tym po rozmowie z panią.Nie ma powodu, dla którego to demon, a nie wampir miałby zabić Ianai Janet.To dlatego pani tu jest, prawda?Rozważywszy dostępne opcje, Vicki uznała, że najlepiej powiedzieć prawdę.Coreen z całą pewnościąnie wezmie jej za wariatkę, choć ogólnie rzecz biorąc, to była marna pociecha.- Tak - powiedziała cicho - on to naprawdę robi.Coreen skręciła na północ, w Hullmar Drive, a opony z piskiem otarły się o chodnik.- A pani tu jest, żeby go powstrzymać.To nie było pytanie, ale Vicki i tak odpowiedziała:- Nie, ja tu jestem, żeby go tylko znalezć.- Ale ja wiem, gdzie on.cztery, pięć, sześć.jest.- Coreen stanęła na parkingu przy czterech budynkach mieszkalnych.- W tamtym.- Zatrzymałasamochód niedaleko od drzwi, a Vicki pospiesznie zapisała numer.- Pamiętasz numer mieszkania? - zapytała, zerkając w stronę wejścia z przydymionego szkła.- Dziewięć coś.- Coreen wzruszyła ramionami.-Dziewiątka to potężna liczba.To pewnie pomogłomu z zaklęciami.- Jasne.- Vicki wysiadła z samochodu, a dziewczyna poszła w jej ślady.- Moim zdaniem, powinnyśmy go teraz zatrzymać.Vicki zamarła w pół kroku i zagapiła się na towarzyszkę.- Słucham?Coreen odpowiedziała nieugiętym spojrzeniem.- Pani i ja.Powinnyśmy go teraz zatrzymać.- Nie żartuj sobie.Ten człowiek jest niebezpieczny.- Norman? Niebezpieczny? - prychnęła pogardliwie.- Jego demon może być niebezpieczny, aleNorman to kujon.Sama dam sobie z nim radę, jeśli pani nie ma zamiaru.- Kiedy ruszyła naprzód,Vi-cki zastąpiła jej drogę.- Stój, to nie czas na amatorskie bohaterstwo.- Amatorskie bohaterstwo? - głos Coreenwzniósł się o oktawę wyżej.- Zwalniam panią, paniNelson! - Obracając się na obcasie, minęła Vicki i pomaszerowała w stronę budynku.Vicki z westchnieniem poszła za nią.Powstrzymanie dziewczyny siłą zostawiła sobie jako środekostateczny. Poza tym nie uda jej się nawet wejść do budynku".Wewnętrzne drzwi w holu były otwarte na oścież i Coreen wpadła przez nie jak Elliott Ness ścigającyCapone.Vicki wyciągnęła rękę, żeby ją zatrzymać.- Coreen.- Stać, obydwie.Młody mężczyzna, który wyłonił się zza palmy w donicy, był wręcz ekstremalnie niedopasowany.Wysoki i chudy, poruszał się tak, jakby każdą część ciała pożyczył od kogoś innego.Plastikowyfuterał kieszonkowy wręcz pękał od długopisów, a polies-trowe spodnie kończyły się gwałtownie jakieś pięć centymetrów powyżej kostek.Coreen wywróciła oczami i ruszyła prosto na niego.- Norman, nie bądz takim.- Coreen - Vicki gwałtownie zatrzymała dziewczynę, kładąc dłoń na jej ramieniu - być może po-winnyśmy jednak zrobić, co mówi pan Birdwell.Uśmiechając się szeroko, Norman uniósł skradziony AK-47.Vicki nie miała zamiaru ryzykować niczyim życiem, zakładając, że dobrze widoczny magazynekbędzie pusty.Nie po tym, jak wyczytała w policyjnym raporcie, że zginęła też amunicja.Jedna z wind w budynku była na poziomie korytarza i miała otwarte drzwi.Norman zagonił do niejobie kobiety.- Wyglądałem przez okno i zobaczyłem was na parkingu - wyjaśnił.- Wiedziałem, że przyjechałyściemnie powstrzymać. - Cóż, miałeś rację.- zaczęła Coreen, ale zamilkła, kiedy Vicki zacisnęła mocniej rękę na jej ra-mieniu.Detektyw nie miała wątpliwości, że zdołałaby zabrać broń Normanowi tak, by nikomu - poza byćmoże Normanem - nie stała się krzywda, ale z całą pewnością nie zamierzała tego robić w windzie ześcianami z czegoś, co wyglądało na hartowaną stal.Co tam wystrzał - rykoszety rozerwałyby ich nastrzępy.Nie puszczała ramienia Coreen, kiedy szli przez korytarz do mieszkania Normana, a lufarosyjskiego karabinu chwiała się między nimi jak szalona wskazówka. Niech nikt nie otwiera drzwi", modliła się. Dam sobie radę, jeśli tylko wszyscy zachowają spokój".Ponieważ musiała liczyć się z tym, że któryś z sąsiadów wejdzie nagle na linię ognia, wolała czekać,póki we trójkę nie znajdą się w środku.Mieszkanie Normana było otwarte.Vicki pchnęła Coreen przodem.,,Jak tylko zamknie drzwi."Usłyszała kliknięcie, puściła ramię dziewczyny, obróciła się i została zepchnięta na bok, kiedy Coreenminęła ją i rzuciła się na porywacza.- Cholera!Chwyciła za dziko rozkołysany łokieć i próbowała ściągnąć Coreen z linii ognia.Ciemny, niemalniebieski metal lufy otarł się o jej okulary.Kątem oka zauważyła, że palce Normana bieleją naspuście.Dziewczyna uwiesiła jej się na ramieniu.Vicki nie dojrzała wzmacnianej stalą kolby, którazatoczyła łuk poza jej ograniczonym polem widzenia.Uderzenie o włos minęło skroń i dosięgłoczaszki, rzucając kobietę na ścianę i w ciemność [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl