[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cicho, kochanie& no, cicho.Przestraszysz Lowellę.Dziewczynka wyrwała jej się z uścisku.Miała dzikie oczy i była na skraju histerii. Trzeba, żeby była przerażona! Wszyscy powinniśmy się bać, bo mamusia298 umiera! Ja& ja& nienawidzę tego!! Mamusia wyzdrowieje  uspokajała ją Deborah.Przez kilka sekund Hyson patrzyła prosto przed siebie, a potem nagle skierowaławzrok na mnie.Wpatrywała się we mnie z natężeniem, aż Deborah spostrzegłszy to,objęła jej głowę ręką i przytuliła do piersi. Zabiorę ją do mojego pokoju  rzekła. Zostanie ze mną na noc.Tostraszne& straszne.Ruszyła do drzwi otoczywszy dziewczynkę ramieniem, ale Hyson odwróciła głowępo raz drugi wbiła wzrok we mnie. Nienawidzę tego& nienawidzę!  Krzyknęła.Deborah delikatnie wypchnęła ją z pokoju.Roc przyjechał do domu, najszybciej jak mógł.Był oszołomiony tym co sięzdarzyło i zdawał się nie pamiętać o naszym nieporozumieniu.Następne dni spędziliśmy właściwie w szpitalu, choć tylko Charles i Roc mogliodwiedzać Morwennę.Deborah cudownie zajęła się dziećmi.W tych dniach wymagały szczególnej opieki zwłaszcza Hyson,Trzy dni po wypadku podano nam pierwszą pomyślną wiadomość, że Morwennaprzypuszczalnie wyjdzie z tego cało.Niestety straciła dziecko, ale jej jeszcze niepowiedziano.Wiozłam wtedy Charlesa ze szpitala do domu.Był bardzo zdenerwowany irozmawiał ze mną, z większą zażyłością, niż kiedykolwiek przedtem. Wiesz, Favel, ile to dla niej znaczyło! Ja, naturalnie, chciałem syna, ale ona natym punkcie miała coś w rodzaju obsesji.A teraz nie będziemy mogli mieć więcejdzieci& już nigdy.Tak mi powiedzieli. Ale Morwenna będzie cała i zdrowa&  szepnęłam. Jak tylko będzie cała i zdrowa  powtórzył  nie wolno nam niczego innegożałować.299 * * *Kiedy lekarze nabrali pewności, że życiu Morwenny nie zagraża już żadneniebezpieczeństwo, Roc znów wyjechał.Twierdził, że jego dalszy pobyt w domu nicby już siostrze nie dał, a ktoś musiał doglądać spraw, bo Charles powinien być wPendorric w zasięgu ręki i na każde wezwanie szpitala.W ostatnich dniach żyłam tak pochłonięta nieszczęściem Morwenny, że nie miałamgłowy rozmyślać o własnym położeniu.Gdy jednak ustalono, że nastąpiła jakaśnietypowa usterka układu kierowniczego, która spowodowała ten tragiczny wypadek,moje obawy wróciły.Ja bardzo dobrze wiedziałam, że samochód, kiedy nim jezdziłamdzień przed tym nieszczęściem, był całkowicie sprawny.Spędziłam samotną i bezsenną noc, a następnego ranka zadzwoniła Mabell izaprosiła mnie na kawę.W głosie jej przebijało wzburzenie, a gdy przybyłam do ichdomku objęła mi dłoń mocnym uściskiem i rzekła: Bogu dzięki, że przyszłaś. Czy coś się stało?  Dopytywałam się. Nie mogłam w nocy oka zmrużyć, bo myślałam o tobie.Andrew jest bardzozmartwiony.Rozmawialiśmy o tym prawie całą noc.Favel, nam się to bardzo niepodoba. Nie rozumiem.Co się wam nie podoba?. Wiesz chyba, a zresztą może i nie wiesz& ale zapewniam cię, że Andrew sięmartwi.On jest najbardziej zrównoważonym człowiekiem pod słońcem, a terazwytrąciło go to z równowagi.Powiada, że za dużo tych niefortunnych przypadków,żeby przejść nad tym do porządku dziennego. O czym ty mówisz? Usiądz.Zrobię ci kawę.Za chwilę przyjdzie Andrew, a przynajmniej będziepróbował zaraz się zjawić, ale odbiera poród u pani Pengally i możliwe, że się spózni.Jeśli jego nie będzie, ja muszę otworzyć ci na wszystko oczy. Nigdy cię nie widziałam, Mabell, w takim wzburzeniu.300  Bo też nigdy dotychczas nie czułam się tak rozgorączkowana.Ani razu dotąd niezetknęłam się osobiście z kimś, na czyje życie czyha morderca.Wlepiłam w nią przerażony wzrok; fakt, że jej przyszło na myśl to samo co mnie,nadawał mojemu podejrzeniu rzeczywistą treść. Favel, musimy rozumować logicznie, musimy spojrzeć prawdzie w oczy.Nie masensu powtarzać utartego frazesu:  Tutaj się takie rzeczy nie zdarzają&  ani  mnie sięto nie może stać.Przyjmijmy do wiadomości, że coś takiego może istotnie nastąpić.Ty w dodatku odziedziczyłaś majątek, a ludzie zazdrośni są o pieniądze bardziej niż ocokolwiek innego.Dla pieniędzy są gotowi zabijać. Masz chyba rację, Mabell. Słuchaj, Favel.Ktoś zamknął cię w krypcie na dobre.Mogłaś tam krzyczeć, a itak nikt by cię nie usłyszał, mogłaś umrzeć ze strachu lub głodu.Morderca miał takiwłaśnie plan.Gdyby Deborah przypadkowo nie poszła tamtędy i nie usłyszała waszegowołania mogłabyś jeszcze tam być& ty i ta mała dziewczynka. To prawda. Przypuśćmy, że znajdzie się na to jakieś proste wytłumaczenie.Załóżmy, żerzeczywiście drzwi się zacięły, tak jak powiadali&Przerwała a ja pomyślałam: Tak jak Roc powiadał.Och, Roc& tylko nie ty! Tegonie potrafiłabym znieść. Cóż, powiedzmy, że to możliwe  ciągnęła. Ale dziwne jest to że po takkrótkim czasie twój samochód, rozbił się.Gdy z Andrew usłyszeliśmy co się stało,byliśmy oszołomieni.Obojgu przyszła nam do głowy ta sama refleksja. Myślisz, że&  próbowałam mówić spokojnie  & że ta osoba, którazamknęła mnie w grobowcu, uszkodziła mój samochód? Sądzę po prostu, że takie dwa wypadki nie mogą być zwykłym zbiegiemokoliczności. Był jeszcze jeden  opowiedziałam jej o tablicy ostrzegawczej na klifie. Rocpomyślał o niebezpieczeństwie i przyszedł po mnie.Usta Mabell zacięły się w prostą, wąską linię.Powiedziała:301  No proszę, jeszcze i to, chociaż nie było to tak niebezpieczne.To nie to samo cokrypta i& samochód. Ale jednak ktoś usunął tablicę.Musiał to być ktoś, kto wiedział, że jestem wPolhorgan.A te wszystkie gry na skrzypcach, śpiewy, historia o małżonkach& Mówiłam już, podejrzanie to wygląda.Bardzo lubimy cię, Favel  ja i&Andrew.Przypuszczam, że ktoś chce wyrządzić ci krzywdę, i że ten ktoś jest zPendorric. To straszna myśl i teraz kiedy Roc wyjechał& Roca nie ma? Z końcem ubiegłego tygodnia wyjechał w interesach, potem wróciłzawiadomiony o wypadku, a obecnie musiał dokończyć transakcji.Mabel wstała.Miała zacięty wyraz twarzy i wiedziałam, kogo podejrzewa. Ta siostra opuściła już  Domek pod kormoranem  rzekłam. Słyszałam, że miała wyjechać.Chwilę milczałyśmy, a potem Mabell wybuchnęła. Według mnie powinnaś na jakiś czas opuścić ten dom& dopóki coś się wyjaśni!Właściwie czemu nie mogłabyś przenieść się do nas na jedną lub dwie noce?Mogłybyśmy wtedy pogadać ile dusza zapragnie i czułabyś się tu bezpiecznie.Rozejrzałam się wokół po pokoju, obwieszonym obrazami Mabell (tymi, którychnie udało się jej się sprzedać) i obstawionym przeróżnymi wytworami jej autorstwa.Wydało mi się tu swojsko jak w raju.Tu mogłabym czuć się całkowicie spokojnie iznalazłabym czas, żeby wszystko przemyśleć, a do towarzystwa była Mabell i Andrew.Nie wymyśliłam pretekstu do opuszczenia domu. Moja obecność tutaj mogłaby wydać się dziwna  oponowałam. Przypuśćmy, że zaczęłabym malować twój portret [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl