[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas współżycia z du Barry prawie nie miałprzelotnych miłostek, chyba że za jej przyzwoleniem: uważała ona bowiem, że odczasu do czasu król musi  rozerwać się , wyrażając się w cynicznie ludowymstylu:  Przy jednej p& ch& marnieje , sama przyprowadzała mu dziewczynyz Opery, naturalnie medycznie sprawdzone.Miłostki króla były pod jej ścisłąkontrolą i tym du Barry znacznie przewyższyła markizę Pompadour, która niezawsze mogła kontrolować miłosne uciechy króla.Potęga hrabiny du Barry rosła,a wraz z nią nienawiść ludu do niej, który widział, ile ze skarbca królewskiegopochłaniają jej kaprysy.Król podarował jej nieduży, aczkolwiek piękny PałacLouveciennes położony nad Sekwaną, wśród lasów i łąk.To istna bombonierka,prawdziwe dzieło sztuki.Wokół niedużego białego pałacu rozpościerał się ogród,prowadziła doń lipowa aleja, po bokach były szmaragdowe trawniki wśród kępmalowniczych kwiatów.W złoconych klatkach fruwały egzotyczne ptaki, skakałamałpka brazylijska, bawiąc się z białym chartem.Pokoiki są nieduże, leczprzytulne, urządzone wspaniale.Najlepsi rzezbiarze i malarze ozdabiali tocudeńko.Na ścianach wisiały obrazy znakomitych malarzy: Viena  Dedal i Ikar ,rzezby Falconeta, znakomitego rzezbiarza, który ozdobił Petersburg KatarzynyWielkiej swymi dziełami.Stoi tu biust du Barry w wykonaniuLemoine a i  Wenus i Diana Gaffierego.Rzadko który pałac może poszczycić siętaką obfitością drewna rzezbionego w kwiaty, liście, ptaki.Do tego dodajmykomody, krzesła, fotele, sekretarzyki, różne drobiazgi w postaci tabakierek,miniatur różnego rodzaju zegarków, wiszących na ścianach, stojących napodłodze i na kominkach.Nie można powiedzieć, że jest to upchane bez ładui składu.Na szczęście du Barry miała dobry gust.Szybko się uczyła korzystaćz bogactwa i nawet przejawiała pewien rodzaj elegancji.Zarządcą tego zamku był Murzyn Zamor, pełniący także funkcjękamerdynera.Zobaczymy wkrótce, jaką czarną niewdzięcznością odpłacił sięswej chlebodawczyni, która wychowała go, bowiem wzięła go do siebie, gdy byłjeszcze chłopcem, a obecnie płaciła mu ogromną pensję sześciuset liwrówmiesięcznie.Nosił na srebrnej tacy herbatę dla swej pani, spacerował z nią poparku, trzymając nad główką hrabiny czerwoną parasolkę, albo wachlarzem259 odganiał muchy, gdy chciała się zdrzemnąć, oczekując na króla, któryprzychodził do niej codziennie, pod wieczór.Rzucała mu się na szyjęi wykrzykiwała:  Loise, nieprawdaż, jesteśmy jak w raju.Tak, to był raj dlaLudwika XV, odskocznia od ogromnego i ponurego Wersalu, od monstrualnychpokojów, etykiety,  sznurowanych pań, od całej tej pyszności, paradności,fałszywości, której tak nie lubił, lecz której był zmuszony się podporządkować.W Louveciennes nie było żadnej etykiety.Król czuł się tu bardzo swobodnie.Odpoczywał, relaksował się i nie mógł nachwalić się kochanki.Powiadają, żemarkiza Pompadour stworzyła Ludwikowi XV intymność, poczucie  domu.W jakimś stopniu tak było, lecz nigdy Ludwik XV tak dobrze się nie czuł, jakwłaśnie w Louveciennes ze swoją kochanką.Była pomysłowa, przebierała sięw różne kostiumy: pasterki, antycznej bogini, ulicznej dziewki, nigdy nie ulegałamodzie wysoko upiętych fryzur, wręcz odwrotnie, to ona wprowadziła modę narozsypane na plecach swobodne loki.Damy zaczęły ją naśladować, jak niegdyśnaśladowały za czasów Ludwika XIV niebieską wstążkę Fontanges.Jeśli topodoba się królowi, musi podobać się i im.Takie były niepisane prawa Wersalu.Czując się bardzo dobrze w intymnym domku hrabiny du Barry, Ludwik XV byłprawie szczęśliwy i, naturalnie, jego wdzięczność dla kochanki nie znała granic.Pewnego razu cały dwór wersalski został nie lada zszokowany, gdy królpublicznie poniżył się przed du Barry.Upuścił futerał lornetki.Znajdująca sięobok niego du Barry, uklęknąwszy na jedno kolano, podniosła go i z uśmiechempodała królowi.On uklęknął przed nią na oba kolana i w obecności całego dworu,pocałowawszy ją w rękę, wzruszony, ze łzami w oczach, powiedział:  Hrabino,nie pani, a ja powinienem całe życie klęczeć przed panią.Wersalskie damy byłyoburzone.Król oszalał z miłości do tej rozpustnej dziewki.Czy zawsze międzyLudwikiem XV i du Barry panowała taka idylla? Nie zawsze.Były równieżkłótnie.Dworacy wspominają, jak pewnego razu coś rozsierdziło du Barry,zamknęła się w swoich pokojach i nie wpuściła króla do sypialni.RozzłoszczonyLudwik XV, głośno wymyślając, oddalił się od jej drzwi.Przestraszona du Barrynatychmiast pobiegła do króla, klęczała u jego nóg i prosiła o wybaczenie.Kłótnia została zażegnana.To bardzo cenna cecha kobiety: znać umiar i nieprzekraczać granic.Zapewne nie byłoby w rodzinie zżerających zdrowiemałżeńskich kłótni, gdyby żony stosowały metody du Barry  umiej się pokajaći prosić o wybaczenie.Fortuna córki zmieniła także życie matki du Barry.Kucharka porzuciłafartuch i garnki, przebrała się w rozkoszne sukienki, nałożyła na grube paluchyzłote pierścienie i jezdziła własną karetą jak każda bogata mieszczka.Razw tygodniu du Barry odwiedzała matkę i pozostawała z nią w jaknajserdeczniejszych stosunkach.Ma się rozumieć, że do Wersalu i innych260 królewskich pałaców, a także Louveciennes, była kucharka wstępu nie miała.Dowiedziawszy się o fortunie żony, upomniał się o swoje i mąż du Barry.Przyjechał do Paryża do swej ślubnej żony po swój kawałek pieroga.No bo& pięćtysięcy liwrów już dawno wydał.Hrabia domaga się, aby dostać jeszcze.Zaprzągłsześć koni do ładnej karocy, wplótł w ich grzywy jakieś kolorowe wstążki(bogatą fantazję miał ten człowiek, gdy stawał się czasami trzezwy) i zjawił sięu du Barry, domagając się swych małżeńskich praw.Dobra du Barry niepoprosiła króla, żeby impertynenta do Bastylii wrzucił, sprawę załatwiłaugodowo.Zapłaciła mężowi, ile chciał oraz poprosiła, by oddalił się na prowincjęi by już nigdy, nawet na święta, jej nie odwiedzał.Listów i świątecznych kartekrównież ma jej nie przysyłać, a w ogóle, drogi mężu,  żyj i daj żyć innym.Mążaluzję zrozumiał, również i to, że natręctwo może skończyć się dlań Bastylią,żonę w czoło ucałował, życzywszy jej wszystkiego dobrego, wsadził osobistąkochankę do karety zaprzężonej w sześć koni i wyjechał z Paryża.Więcej o nimnie słyszano.Pojawił się tylko na procesie du Barry, zeznając, jaka to z żonyburżujka i jak służyła ciałem tyranowi Kapetowi, bo w czasie rewolucji królowie,mimo że byli tyranami, przeobrazili się w obywateli Kapetów.Jednocześnie hrabina du Barry czyniła starania, żeby Watykan unieważniłjej ślub z du Barry, czyli po prostu udzielił rozwodu.I już jej przedstawicielw Watykanie obija progi dostojnych duchownych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl